reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

... kiedy musisz podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim życiu ....

Dziękuję za słowa wsparcia. Życie toczy się dalej... są chwile czarne ale coraz częściej przebija przez nie szarość codziennego życia, mam nadzieję, że kolory też się kiedyś pojawią... czas pokaże
 
reklama
Swiatełłko(*) bo trudno pocieszac w takiej chwili.Smutna historia ale mam nadzieje ze kiedys doczekasz sie swojego cudu.Trudno mi jest wczuc sie w Twojæ sytuacje mimo tego ze sama mam dwa Aniołeczki jeste silna i dobra kobieta ktora doczeka sie cudu.
Pozdrawiam i zycze siły.
 
IZW tak mocno Cię przytulam, Twoje życie jest bardzo podobne do mojego, mąż z którym byłam już w LO, wesele, wielka euforia, rozpowiadanie wszystim o naszym szczęściu,(nie musiałam jedynie podejmować takiej decyzji jak Ty) i poźniej wielka rozpacz, obraza na Boga...Twoja historia chwyta za moje skamieniałe(od czasu śmierci mojej córeczki) serce:-:)-:)-(
 
IZW...
Przede wszystkim bardzo mi przykro z powodu Twojej straty... Jak każda matka która straciła swoje upragnione dzieciątko chciałabym wszystkim innym kobietom oszczędzić tego bólu, ale się nie da. Niestety.
Moja sytuacja wyglądała nieco inaczej... W 11 tc na usg nóżki mojego dziecka i pępowina były owiniete galaretowata substancją, czym nie wiemy do tej pory. Dziecko nie mogło poruszać nóźkami , było zagrożenie przerwania pępowiny... Co oznaczało zagrożenie dla mojego życia nie mówiąc już o dziecku bo to jasne...
Dano NAM 2 tygodnie... Jezeli dziecko rosnąc nie wykopie sie z tego "czegoś" trzeba będzie dokonać aborcji...
Płacz, strach, nerwy... nie potrafie opisać tego co wtedy czułam... Myślałam że te 2 tygodnie są najgorszymi i najdłuzszymi w moim życiu...
W 13 tc okazało się że dziecko było silne i udało się mu "odkopać" ...
po czym było 11 tygodni euforii, radości, szczęścia, miłości, wyczekiwania na każdy mały kopniaczek, czytania bajek... I WIELKI WIELKI SMUTEK kiedy na połówkowym USG okazało się że nasz synek nie żyje...
24tc
Walczył dzielnie ze skrzepem... Okazało się że mam gęstą krew, zakrzepice i NIKT nie miał zielonego pojęcia o tym...
Moje dziecko umarło, a razem z nim część mnie...
2 dni od tej smutnej wiadomości nosiłam jeszcze w sobie martwego synka... Poród zaczął się w sobote wieczorem i trwał 16h.
21/11/2010 o godzinie 16:57 na świat przyszedł Oliver... SN
w trakcie porodu podawano mi kolejno: co-codamol x2, zastrzyk przzeciwwymiotny, zastrzyk znieczulający w udo, co-codamol x 2 , morfina dawkowana dożylnie w odstępach min 5 minut... (przy skurczach co 2 minuty I gęstej krwi nic nie pomagało. kumulacja znieczuleń wystapiła dopiero w poniedziałek rano-wymiotowałam, kręciło mi się w głowie, nie mogłam sie podniesć z łóżka)
Miesiąc na antydepresantach... Nie pomagały więc przestałam brać... Teraz jest lepiej ale nie ma dnia żebym za nim nie tęskniła. W maju powtarzam wszystkie badania i zaczynam starać się o kolejnego maluszka... Strach nigdy nie minie... ale wiara że wszystko będzie dobrze dodaje mi sił.
DLA NASZYCH ANIOŁKÓW [*]
 
Ostatnia edycja:
rozczochrana.mama [*] dla TWOJEGO ANIOŁKA

... to straszne

popłakałam się nie bardzo wiem co napisać... ide zaparze sobie meliske jak sie uspokoje postaram sie coś nastukać w tym temacie...
 
Mój mąż w zeszłym roku dokładnie miesiąc po ślubie został potrącony na przejściu dla pieszych przez podpitego kierowcę... na szczęście skończyło sie na krwiakach kończyn odrapaniach i tylko na połamanych obu nogach. Zamiast podrózy poslubnej do Egiptu mieliśmy domowy szpital i wycieczki we dwoje na wózku inwalidzkim z pokoju do łazienki... Przez prawie 2 miechy codziennie robiłam mu zastrzyki przeciwzakrzepowe w brzuch na rozrzedzenie krwi... Pielęgniarka która przychodziła co kilka dni zmieniac opatrunek na prawej nodze gdzie mąż miał otwarte złamanie - powiedziała mi jak spytałam czy tak długotrwałe przyjmowanie tych zastrzyków mu nie zaszkodzi, powiedziała mi że mam sie nie martwic bo niektóre kobiety w ciąży biora je przez kilka miesiecy... wtedy sie tym nie interesowałam, nie doszukiwałam sie po co i dlaczego... teraz już chyba wiem...

Mam nadzieję że wszystko sie wam poukłada i kolejna ciąża będzie spokojna i doczekacie sie swojego maleństwa. To wszystko jest takie dziwne, jeśli człowiek nie przeżyje takiej tragedji nawet sobie sprawy nie zdaje z tego jak wiele jest problemów, jak wiele jest aniołków którym nie dane było zobaczyć twarzy swoich rodziców. Jako dwudziestka myślałam że wystarczy zajść w ciążę, odczekać 9 miesiecy i bac sie jedynie bólów porodowych... jakie to było beztroskie podejście do sprawy... potem jak zaszłam i poroniłam cały świat wywrócił mi sie do góry nogami... kolejna ciąża myślę sobie oby tylko dotrwac do końca 1 trymestru... bo przeciez ryzyko poronienia wtedy jest niewielkie.... i niestety, no nic teraz wiem że są kobiety które nie boją sie bóli porodowych... są kobiety które zniosą wszystko i boją się jedynie tego że nie bedzie dane im spojrzeć w oczka swego dziecka... i ja jestem jedną z nich, a jeszce bardziej boli to że jest nas tak wiele....
 
reklama
minął miesiąc odkad wyszłam ze szpitala, życie toczy się dalej... są dni dbobre i dni gorsze, ale juz potrafimy się cieszyc tym zyciem które mamy i z nadzieją patrzymy w przyszłość i to jest najwazniejsze
[*] [*] [*] dla naszych aniołków
 
Do góry