reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Lęk przed opuszczeniem?

zielono_mi

Fanka BB :)
Dołączył(a)
2 Listopad 2007
Postów
977
Miasto
Deutschland
dziewczyny,jak to u Was jest? Bo ja naprawde chwilami mam dosc.:no::-( Chlopcy placza,jak tylko wyjdziemy z pokoju, obojetnie,czy to maz, Aga-opiekunka, czy ja. Jak tylko znikniemy z pola widzenia jest wielki placz, lzy jak grochy i tak dopoki nie wrocimy i na rece nie wezmiemy. Co robic w takich sytuacjach? Zostawic i czekac az sie uspokoja? Czy byc na kazde zawolanie??Nie chcialabym ich tak zostawiac, bo wydaje mi sie, ze ta bliskosc jest im teraz potrzebna szczegolnie, ze daje im to poczuce bezpieczenstwa, buduje zaufanie do najblizszych itp, ale z drugiej strony wyglada to naprawde tak,ze nie mozna zostawic ich na 5 minut,zeby isc do WC,czy zrobic sobie cos do picia:baffled:

HELP,HELP, HELP!!
 
reklama
szczerze mówiąc ja mam prawie rocznego synka i jestem z nim sama - więc na okrągło zdarza mi się zostawić go ryczącego w wannie, w łóżeczku lub gdziekolwiek, bo idę do sklepu, po ręcznik, ubranko...do sklepu pod blokiem na 5 min wychodzę co rano po chleb, a skleroza jestem i często zapominam wziąć pieluszki lub ręcznika do kąpieli albo muszę pójść do wc - dziecka z wanny - mokrego nie wezmę na mieszkanie mówię mu papa i że go kocham zaraz wrócę itp i idę, a on w ryk - trudno - niech się nauczy. Też czuje się podle, ale dziecko musi się nauczyć że mama jak wychodzi to i wraca, więc to znoszę, bo tak to by mnie zżarły wyrzuty sumienia...
 
Hmmm, dzieci w tym wieku nie rozrózniają, że mamusia/tatus/opiekunka poszli i zaraz wróca
dziecko tracać kogoś z oczu ma taką informację, że tego kogoś już nie ma
nie widzi = nie ma
i dlatego tak reagują
na naukę przyjdzie czas nieco później
teraz jest czas na przytulanie, bliskość, miłość i bycie razem
a już w ogóle sobie nie wyobrażam, że zostawiam tak małe dzieko samo w domu, nawet gdyby to miało być 5 czy 10 minut
i to jeszcze płaczące niemowlę
 
Hmmm, dzieci w tym wieku nie rozrózniają, że mamusia/tatus/opiekunka poszli i zaraz wróca
dziecko tracać kogoś z oczu ma taką informację, że tego kogoś już nie ma
nie widzi = nie ma

Nie zgodze sie z tym-dzieci przez pierwsze 2-4 msce tak reaguja,nie widze-znaczy nie istnieje-i zapominaja.Dlatego po tym czasie pojawia sie lek separacyjny-dzieci wiedza ze pomimo tego ze mamy nie ma to ona istnieje i boja sie ze sie je zostawi na dobre-poszukaj pod hasłem:tak:mialam to na zajeciach:-)
Mój synek ma teraz ta faze:no:nie moge wyjsc z pokoju bo jest ryk,kapie sie jak on spi a do lazienki nie raz musi isc ze mna:dry:pozostaje nam czekac az to minie.Ale swoja droga to ciekawe co sie roi w tych malych główkach-strach przed porzuceniem
 
Istnieje jeszcze coś takiego jak kryzys ósmego miesiąca. Trwa on różnie u dzieci ale zazwyczaj między 7-9miesiącem. Przechodziłam dokładnie to samo. Gdy tylko znikałam z pola widzenia był wielki płacz i histeria. I niestety bywało że musiałam zostawić na chwilę płaczące...
A zakończyło sie dopiero niedawno gdy Zu nauczyła się raczkować. I to jest jedyne wyjście. Gdy dziecko nauczy się przemieszczać nie będzie czuło się takie bezradne i pozostawione same.
A teraz moja Zuzka chodzi własnymi ścieżkami... Nie patrzy czy jestem w danym pomieszczeniu. Nawet u znajomych kręci się po całym mieszkaniu i odkrywa...​
 
Wiem, że gdzieś na forum było już o tym wspomniane, ale nie moge tam ponownie trafic :crazy:

Z moja cora problemow nigdy nie bylo. Nie choruje, ladnie je, nie ma alergii, jest pogodna, nie krzykliwa, ale cicho tez nie siedzi (bardzo rozmowna :))
Za 4 dni konczy 8 miesiecy, przez ten caly czas nie bała sie zostawac sama, chyba, ze cos sie dzialo to potrzebna byla mama lub tata.
Rozkladalam jej kocyk na podlodze i dawalam pudlo zabawek. Tak sie tym potrafila zajac, ze nie mialam problemu by ugotowac obiad, posprzatac, czy znalezc jakies inne ciekawe zajecie.
Ja nie pracuję, a mój mąż miał ostatnio 3 tyg urlopu i siedział w domu z nami.
Dopiero w zeszły piatek wyjechaliśmy zostawiając małą na 2 doby u dziadków (po raz pierwszy została u nich na więcej niż jeden dzień).
Prawdopodobnie w piatek była bardzo marudna ale już sobota i niedziela upłynęły spokojnie.
W ten poniedziałek mąż wrócił do pracy i do piątku ma drugą zmianę, więc prawie cały dzień siedzimy same.
No sie troche rozpisałam, więc już mówię o co chodzi.
W poniedziałek jakiś czas po jego wyjściu do pracy Ala zrobiła się marudna.
Każde moje wyjście z pokoju kończyło się wrzaskiem tak żałosnym, że ciarki po plecach przechodzą :/
I tak utrzymuje się do dziś bez zmian.
Jak Marcin jest w domu to nawet jak razem wyjdziemy z pokoju to Ala jest spokojna, bawi się na kocyku, a wystarczy, że wyjdzie do pracy...
Mało tego, gdy siedzę z nią w pokoju, ona się bawi, nagle wpada w płacz i zaczyna rozglądać się i milknie dopiero gdy znajdzie mnie wzrokiem. Bywa i tak, że jak siedzę na drugim końcu pokoju to płacze, czasem muszę siedzieć razem z nią na kocyku i siedzieć obowiązkowo twarzą do niej, bo inaczej jest płacz...

Nie mam pojecia co z tym robic, czy to minie samo? Kiedy?
Nie moge brac jej ze soba do kibla ani na papierosa, nawet jak chce pobiec na chwile do kuchni po wode czy cos to bez sensu ja brac
Ala wystarczy, ze widzi ze ide w kierunku wyjscia to jest wrzask
Czuje sie juz czasem jakbym jej krzywde bezposrednio tym robila, bo placze tak zalosnie, ze trudno to sluchac...

Czy powinnam nie zwracać uwagi na jej płacz? Czy wracać i od razu przytulać ją by pokazać jej, że wciąż jestem blisko niej?
Pomocy
 
Wiem, że gdzieś na forum było już o tym wspomniane, ale nie moge tam ponownie trafic :crazy:

Z moja cora problemow nigdy nie bylo. Nie choruje, ladnie je, nie ma alergii, jest pogodna, nie krzykliwa, ale cicho tez nie siedzi (bardzo rozmowna :))
Za 4 dni konczy 8 miesiecy, przez ten caly czas nie bała sie zostawac sama, chyba, ze cos sie dzialo to potrzebna byla mama lub tata.
Rozkladalam jej kocyk na podlodze i dawalam pudlo zabawek. Tak sie tym potrafila zajac, ze nie mialam problemu by ugotowac obiad, posprzatac, czy znalezc jakies inne ciekawe zajecie.
Ja nie pracuję, a mój mąż miał ostatnio 3 tyg urlopu i siedział w domu z nami.
Dopiero w zeszły piatek wyjechaliśmy zostawiając małą na 2 doby u dziadków (po raz pierwszy została u nich na więcej niż jeden dzień).
Prawdopodobnie w piatek była bardzo marudna ale już sobota i niedziela upłynęły spokojnie.
W ten poniedziałek mąż wrócił do pracy i do piątku ma drugą zmianę, więc prawie cały dzień siedzimy same.
No sie troche rozpisałam, więc już mówię o co chodzi.
W poniedziałek jakiś czas po jego wyjściu do pracy Ala zrobiła się marudna.
Każde moje wyjście z pokoju kończyło się wrzaskiem tak żałosnym, że ciarki po plecach przechodzą :/
I tak utrzymuje się do dziś bez zmian.
Jak Marcin jest w domu to nawet jak razem wyjdziemy z pokoju to Ala jest spokojna, bawi się na kocyku, a wystarczy, że wyjdzie do pracy...
Mało tego, gdy siedzę z nią w pokoju, ona się bawi, nagle wpada w płacz i zaczyna rozglądać się i milknie dopiero gdy znajdzie mnie wzrokiem. Bywa i tak, że jak siedzę na drugim końcu pokoju to płacze, czasem muszę siedzieć razem z nią na kocyku i siedzieć obowiązkowo twarzą do niej, bo inaczej jest płacz...

Nie mam pojecia co z tym robic, czy to minie samo? Kiedy?
Nie moge brac jej ze soba do kibla ani na papierosa, nawet jak chce pobiec na chwile do kuchni po wode czy cos to bez sensu ja brac
Ala wystarczy, ze widzi ze ide w kierunku wyjscia to jest wrzask
Czuje sie juz czasem jakbym jej krzywde bezposrednio tym robila, bo placze tak zalosnie, ze trudno to sluchac...

Czy powinnam nie zwracać uwagi na jej płacz? Czy wracać i od razu przytulać ją by pokazać jej, że wciąż jestem blisko niej?
Pomocy
Psychologia.net.pl - portal psychologiczny
poczytaj tu może to ci/wam pomoże:)pozdrawiamy
 
reklama
U nas jest tak samo. Staram się tłumaczyć "nie płacz mamusia idzie odnieść tylko poduszkę do innego pokoju :)" zapewniam go że zaraz wrócę i zachęcam żeby szedł za mną (ostatnio już zrozumiał i idzie) ale oczywiście zanoszę tę poduszkę :)
Wcześniej jak u Ciebie mały siedział i zajmował się sobą. Przyzwyczaił mnie że wszystko mam czas zrobić więc dalej robię a on czasem pojęczy ale raczej kapituluje :)
 

Podobne tematy

Odpowiedzi
4
Wyświetleń
5 tys
użytkowniczka Co
U
Do góry