Witam wszystkich a szczególnie mamy i ich pociechy które bardzo ale to bardzo wcześnia przyszły na świat. poród był dla mnie szokiem.zaczełam sie źle czuc, coś jakby grypa mnie brała...trwało to 2dni . w sumie to leżałam na trzeci dzien chciałam isc do lekarza ale nie zdążyłam...wieczorem dostałam skurczy i pedem do szpitala. tam fenoterol na powstrzymanie skurczy i tak lezałam przez noc...ale niestety skurcze sie nasilily i nad ranem urodzilam mojego mluszka. usłyszałam jakiś słaby "chryp" i tyle położna go zabrała...lekarze byli sami zaaferowani i przygotowywali mnie na najgorsze mały nie ma szans jest w stanie krytycznym nawet nie wiadomo czy go do krakowa zdążą przewiesć i w ogóle że nie ma szans. nie wiem ile miał w skali apgar może 1 lub dwa za bicie serduszka. ja byłam w szoku w sumie pogodziłam sie z tym ze strace maluszka...ale 1,2 3dzien mija mały żyje w stanie cieżkim ale żyje....i nadzieja nagle rosła...dzis jest już 20dzień ....i nie wiem co bedzie . lekarze mówią ze jeszcze za wcześnie by powiedziec ze jest ok. mały był 13dni na respiratorze 30%tlenu i spróbowali go przełaczyc na CAPA były problemy ale załapał-w sumie sobie radzi juz tydzien , jest stabilny(29% tlenu) ale ma bezdechy co mnie martwi czy mu to nie szkodzi. poza tym maiał wylewy po przyjezdzie dwie trójki po tygodniu podobno 2/3. nie wiem jak jest teraz czy sie pogorszyło czy nie... miał bakterie paciorkowca i prawdopodonie przez moje zakażenie-infekcje sie urodził. karmiony od początku sądą, robi siku i kupke wiec jelitka widać pracują...raz coś nie strawił ale lekarze sobie poradzili.miał też wysoki poziom cukru i włączyli mu insuline. podaja mu heparyne. dostaje inchalacje z tpx i Berodualu by mu sie lepiej oddychało. tyle w sumie wiem...acha przewód bottala mu sie sam zamknąl mam nadzieje ze sie nie otworzy...
boje sie i jestem przerażona co to bedzie ... ciesze sie ze stan stabilny ale jestem w ciągłym napięciu ze może sie pogorszyc i wtedy mni zetnie....jeszcze tyle przed nami i ja dołuje sie wizjami konsekencji....mam starszego synka urodzonego o czasie 21miesięcy który o wiele mniej przeszedł choc wtedy wydawalo mi sie ze jest źle ale patrząc na łukasza to bylo nic...jest mi przykro że mały nie jest dalej w moim brzuszku i nie ma juz szansy spokojnie sobie rosnac i rozwijac....:-(
boje sie i jestem przerażona co to bedzie ... ciesze sie ze stan stabilny ale jestem w ciągłym napięciu ze może sie pogorszyc i wtedy mni zetnie....jeszcze tyle przed nami i ja dołuje sie wizjami konsekencji....mam starszego synka urodzonego o czasie 21miesięcy który o wiele mniej przeszedł choc wtedy wydawalo mi sie ze jest źle ale patrząc na łukasza to bylo nic...jest mi przykro że mały nie jest dalej w moim brzuszku i nie ma juz szansy spokojnie sobie rosnac i rozwijac....:-(