reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Mała frustracja...

isia_83

Fanka BB :)
Dołączył(a)
7 Listopad 2006
Postów
212
Miasto
Jelenia Góra
Dziewczyny, czy Was też czasem dopada jakaś taka...frustracja, chwilowe zniechęcenie, mała depresja czy jak to nazwać??
Mój Staś jest mało płaczliwym czy marudnym dzieckiem, pod tym względem jest ok. Teraz przechodzimy przez pierwsze ząbki więc bywa różnie, ale generalnie nie mogę narzekać.
Ale czasem nachodzą mnie różne takie sfrustrowane myśli - mały zasypia w dzień tylko przy cycku albo kołysany w rytm muzyki, w nocy śpi z nami w łóżku bo budzi się dość często na cycka, a że nawet przy tym oczu nie otwiera więc wygodniej mi go karmić od razu i spać dalej... Czytam książkę "Uśnij wreszcie", a tam super-metoda na nauczenie dziecka samodzielnego zasypiania. Ja nie potrafię wytrwać konsekwentnie w stosowaniu tamtych zaleceń :no::no:
Do tego mąż pracuje całymi dniami więc ja jestem z małym ciągle sama. Z małą przerwą na wyjście na spacer - cały czas w domu sama ze Stasiem. Marzę o jakimś wyjściu, gdziekolwiek i z kimkolwiek, ale karmię Staśka piersią i on nie potrafi jeść z butelki :dry: Więc jak go już zostawię z mężem albo moją mamą (która mieszka daleko więc zdarza się to bardzo rzadko) to jest niewesoło z tym karmieniem... Raz wyszłam do fryzjera, zostawiłam chłopaków samych to nie pytajcie co się działo :tak: W nocy o żadnym wyjściu nawet mowy nie ma.
No i przez to czasem już jestem taka sfrustrowana, że aż nie wiem co ze sobą zrobić. Teraz też - mały śpi, mąż jeszcze nie wrócił z pracy, miał jakąś dodatkową pracę poza firmą, a potem wybiera się jeszcze na piłkę i wróci o 23- czyli jestem sama calutki dzień i cały wieczór też do nocy :-:)-( A przecież nie mogę powiedzieć - skoro ja nie mogę nigdzie wyjść to ty też siedź w domu.
Do tego wszystkiego co powyżej dopada mnie jeszcze ogromne poczucie winy, że w ogóle narzekam... A przecież cieszę się, że mam takiego fajnego i ślicznego, i zdrowego synka, że wszystko jest ok itd.
Ale zamarudziłam. Dobrze, że mogę się tu wypisać to zaraz będzie mi lepiej :tak:
 
reklama
isia chyba każda z nas zna to uczucie... I irracjonalne poczucie winy też :tak: Tylko że to wszystko normalne. Raptem, z aktywnych kobiet (w większości pracujących) z dnia na dzień zamieniłyśmy się w 100% domowe... To nie jest wcale łatwe (też mnie często nosi), mamy prawo ponarzekać. I jasne że nasze dzieciaczki są słodkie, kochane i w ogóle "naj", jednak to nie zmienia faktu, że opiekowanie się nimi jest męczące, nierzadko frustrujące i czasem ma się po prostu dość. Zwłaszcza jeśli tatuś średnio obecny :baffled:
Ja mam farta - mój Małż wraca pędem z pracy żeby być z Synkiem. Właściwie wyrywa mi go z rąk, także po to, żebym od niego odpoczęła. Bo tak jest - każda mama musi odpocząć od Maleństwa, bo oszaleje...
Rozumiem Cię doskonale. Dobrze że pisanie Ci pomaga - ale uważaj, gdyby zaczęło się jakoś znacznie gorzej dziać, to może być depresja. A ją lepiej jak najszybciej leczyć.
Dzieci rosną, będzie lepiej - i tego musimy się trzymać! :tak:
 
Isia trzymaj sie dziewczyno, nie jesteś sama. Mnie też często dopadają opisane przez Ciebie objawy, ale jak mój synek się do mnie uśmiechnie i przytuli to cała gorycz odchodzi w zapomnienie:tak:
Niestety powszechne jest jeszcze mniemanie, że siedzenie w domu z dzieckiem to czysta przyjemność. Prawda jest taka, że jest to ciężka praca i to na 24 godzinnym etacie. Nie będę się tu rozpisywać, jak mi mija dzień, bo każda z nas wie o co chodzi. Czasami jest ciężko i trzeba to umieć otwarcie sobie i innym powiedzieć. Ale Isiu musisz pogadać z mężem, żeby więcej czasu poświęcał Tobie i dziecku. W końcu to WASZE maleństwo, Ty nosiłaś je przez 9 miesięcy, że nie wspomnę o na pewno "przyjemnym" porodzie:baffled:, dlatego teraz niech tatuś się wykazuje. Odciągnij mleczko (no musisz z nim ćwiczyć do upadłego picie z butelki) i koniecznie zrób sobie od czasu do czasu jakiś wypad z domu bo zwariujesz :tak:
I pisz jak tylko złapie Cię jakaś zgryzota. To pomaga. Dziewczyny tutaj są super, "wysłuchają" i zawsze pomogą, chociażby dobrym słowem:-)
No a Staś to śliczniutki chłopczyk, na pewno daje Ci duuużo radości.
 
Dzięki Esia i Agik za te słowa otuchy ;-);-)
Myślę, że do depresji jeszcze mi daleko, ale zaczynam rozumieć te dziewczyny-mamy, które popadają w ten stan po urodzeniu dziecka... A kiedyś nie mogłam tego zrozumieć bo jak to - takie cudowne, słodkie dzieciaczki, a mama ma depresję? To jednak nie jest wszystko takie proste.
No właśnie, z tym mężem to jest tak, że rzeczywiście obecny jest średnio, taką ma pracę. A jeszcze raz w tygodniu chodzi sobie pograć w piłkę, właśnie dziś...A Staś tak się cieszy na jego widok zawsze jak wraca:-)
Mam nadzieję, że będzie lepiej...w końcu na samym początku było znacznie gorzej:-)
 
A z tym etatem domowym to masz Agik świętą rację... Mam wrażenie, że nikt kto tego nie przeżył lub nie przeżywa nie zdaje sobie sprawy z tego jaka to ciężka praca to "siedzenie w domu" z dzieckiem... Wcale nie taka sielanka, zabawy, spacerki i tym podobne... Wydaje mi się, że nawet mój mąż tego nie potrafi zrozumieć, chociaż czasem próbuję mu to uświadomić. Chyba rzeczywiście z nim porozmawiam...:tak::tak:
 
Mój mąż też się dziwi o co mi chodzi, jak wraca z pracy i tylko kilka godzin spędza z małym do wieczora jak ten zaśnie.
P.S. Mąż właśnie w tej chwili wyszedł na trening siatkówki :oo:
 
isia zorganizuj mężowi weekend, gdy będziesz podchodzić do dziecka tylko by nakarmić :tak: Wymięknie i na pewno doceni :-D
W każdym razie, mój po takim dniu (sam chciał) stwierdził, że nie zamieniłby się - a wcale lekkiej pracy nie ma...
 
Isia, naprawdę nie ma się czym przejmować. Każda z nas to przechodzi, bo jednak nasze kochane maluszki potrafią rzucić nas na kolana (nie tylko z zachwytu, ale i ze zmęczenia). Mnie jakoś tym razem lżej, mimo że dzieci dwójka. Może to przez to, że jak Weronikę mam w domu, to mniej samotna się czuję. No i jeszcze Teściowa jest non stop i w razie czego pomoże. Ale przy Weronice tak zielono nie było. Też miewałam takie frustracje i każde wyjście Męża z domu beze mnie przeżywałam strasznie, bo uważałam że to niesprawiedliwe.:-D Płakałam i cierpiałam, bynajmniej nie w ciszy. Oj dostał Mąż swoje. A najśmieszniejsze jest to, że jak on chciał się dzieckiem zająć i mnie wyganiał żebym gdzieś poszła się pobawić, to nie dość że w ogóle nie mogłam się zdecydować na wyjście, to jak już to nastąpiło to biegiem do domu wracałam, bo cały czas myślałam co z dzieckiem, no i z zabawy były nici.:szok::-D A teraz? Teściowa albo Tata zostają z Małą, a ja załatwiam różne swoje sprawy i wcale mi się do domu nie spieszy. A nawet jak jestem sama, a Mąż wróci do domu, to czasem mi się marzy żeby gdzieś poszedł i nie marudził. Ot, jak to się z czasem zmienia....:-D:-D:-D
 
reklama
Do góry