reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Mama warca do pracy (czyli jak upiec dwie peczenie na jednym ogniu i nie oszaleć :))

reklama
Tak podczytuję Wasze wrażenia z powrotów do pracy i trochę zazdraszczam :) ale tak pozytywnie oczywiście ;) Ja do pracy niestety nie wracam. Umowa skończyła się z dniem porodu i mimo obietnic ze strony pracodawcy, nie mogę liczyć na powrót nawet na pół etatu... Mamę mam pracującą na pełnym etacie, więc nawet jakbym chciała iść do innej pracy to nie mam z kim zostawić mojej Małej. Na żłobek nie mam szans (zresztą nie wiem tak do końca czy chciałabym Małą dać do żłobka), a niania totalnie odpada.
Trochę krucho będzie na razie u nas, ale przynajmniej cały ten czas spędzam z Małą.
Pozdrawiam Was wszystkie, te pracujące i nie pracujące Mamusie :)
 
Summer, rzeczywiście długo Cię nie ma, ale piątki chyba masz wolne?

ja pracuję teraz 6 godzin, ale do pracy mam blisko, 20 minut drogi, czyli wychodzę o 7:30 wracam o wpół do 3, resztę roboty robię w domu, ale tak to jest w rodzinnych firmach ;) ja właściwie urlopu nie miałam wcale, w dzień cesarki rano w szpitalu mejle pisałam i 5 dni po porodzie też juz pracowałam, ale lubię to!
 
pokah dasz radę. To w dużej mierze kwestia nastawienia i poukładania sobie wszystkiego na nowo. To jednak rewolucja i stresu co niemiara, ale jedno dobre, że chyba więcej w fazie koncepcyjnej niż "twórczej";-)

summer wow, to się nazywa "przodująca mama pracująca":-D Super, że udało się Wam fajnie poskładać czas :tak:

Ja, jako naczelny trzęsacz jeszcze do niedawna, stwoerdzam oficjalnie, że nie taki diabeł straszny. Tak jak pisałam wyżej. Najgorszy jest etap tuż przed powrotem, kiedy w głowie kłębią się tabuny myśli, szaleją hormony, instynkt głupieje i człowiek ma wrażenie, że zaraz go rozniesie z niepewności i żalu.
Jak przychodzi co do czego, trzeba się spiąć, wyłączyć rozważania, zagryźć zęby i ruszyć do boju. Nic więcej. Najtrudniejszy pierwszy krok;-) Dalej już leci.

Mnie nie ma po 6 godzin dziennie. Jeden dzień mam wolny - rewelacja! Z Manitą jest moja mama (jak dobrze, że jest i może się opiekować Małą!) albo mąż. Po powrocie jest "cała moja" jak to ładnie ujęła summerbaby:tak:

Jakieś plusy z powrotu do pracy? Chyba jednak tak. Wiem, że to sprawa indywidualna, ale łapie się jakiś taki ogólny luz, pewne rzeczy spadają automatem na dalszy plan. Jest tylko praca (i to w moim przypadku na całego, żeby odpędzić myśli co w domu ;-)) i "po pracy z Bąblem".
Nagle stała się mniejsza o kurze, podłogi, obiady itd. Tylko Mała i mąż się liczy w harmonogramie dnia, reszta jakoś mimochodem wieczorową porą ewentualnie. Jak tak nad tym wszystkim dumam, to ten mój czas z Manitą jest teraz jakiś pełniejszy. Nigdy nie mam jej dość, chłonę ją z rozkoszą w każdej naszej wspólnej chwili, czekam aż się z drzemki obudzi, żeby ją przykochać...Obłęd:rofl2:

Dziewczyny, damy radę:tak:
 
Pokah, Summer, no to Wy macie powrót do pracy pełną gębą... Tyle godzin...:eek: Ja też jeżdżę kawałek autostradą, ale tylko kawałek :-p. Mój tydzień:
5:55 - krzyczy na mnie budzik, ale z łóżka zwlekam się o 6:10 :-p
6:45 - maksymalny czas wyjazdu, żeby się nie spóźnić do pracy
7:00-7:10 - Tymek u babci
7:30-14:30 - praca
14:45-14:55 - odbieram Tymka, po drodze odwożę teściową do pracy
Nie ma źle, ale tylko dzięki zmianie godzin pracy i obniżeniu wymiaru etatu do 7/8.
Wszystkie damy radę! Kto jak nie my? :-D
 
dzag82, oj tak pelna geba... juz czuje w kosciach ten kierat, a stresuje sie juz od kilku dni. Oby pierwszy tydzien poszedl. Potem podobno sie zapomina, ze sie tak dlugo siedzialo w domu.

I musze sie zgodzic: kobiety zawsze daja rade. jestesmy jakies wyjatkowe, ze potrafimy sie w tym wszystkim odnalezc, polapac :)
 
dziewczyny czytam Was i to po kilka razy jeden post i powtarzam jak mantrę "będzie dobrze, damy rade". my od poniedziałku żłobek (adaptacja) a od 13 marca wracam do pracy, oby ten 13 był szczęśliwy. firma ma kilka sklepów w mieście i na razie trafiłam do oddalonego najdalej :wściekła/y: (ponoć na 2 miesiące) najgorzej, że muszę przez centrum przejeżdżać i jak pomyślę o godzinach szczytu :wściekła/y: to zamiast 20 minut będę jechać ponad godzinę :wściekła/y:
 
Eh, mam dzisiaj dola. Pojechalam do swojej stalej pracy zawiezc podanie o urlop wychowawczy. Wiedzialam ze to nie bedzie mila rozmowa i ze ordynatorka nie bedzie zachwycona, ale zrobilo mi sie jakos przykro kiedy uslyszalam co o tym mysli. Niby ma troche racji, bo tu chodzi o to ze ja musze skonczyc specjalizacje i nie moge tak sobie przedluzac tego za dlugo. I tym bardziej jest mi z tym glupio. Jeszcze dwie dziewczyny ktore urodzily wczesniej niz ja powracaly do pracy po macierzynskim i jakos daly rade. Tylko ze u jednej z dzieckiem zostal maz a u drugiej babcia. Ja nie mam takiej mozliwosci. A z drugiej strony to zastanawiam sie co mi da to pol roku wychowawczego??? Nadal bede miala problem z kim Tymka zostawic, bo babcie z pracy nagle nie zrezygnuja. A czy bedzie mi latwiej go zostawic z opiekunka za te pol roku niz teraz? Mysle ze bedzie tak samo trudno. I juz sama nie wiem czy dobrze robie. Ryczec mi sie chce jak o tym wszystkim mysle.
 
reklama
Marcia może być ci łatwiej. Mi było znacznie łatwiej. Leżący 6-mies nie komunikujący jasno swoich potrzeb to nie to samo co chodzący roczny chłopczyk, który duzo rozumie i którego obcy też rozumieją. Łatwiej bawić, karmić, usypiać, uspokajać. Dla mnie powrot do pracy po roku był jak najbardziej optymalny. Juz miałam serdecznie dość bycia z dzieckiem non stop :-D
 
Do góry