reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Mąż ma dziecko z inną

aniaslu

red. nacz. babyboom.pl, psycholog, admin
Członek załogi
Dołączył(a)
14 Czerwiec 2004
Postów
3 642
Miasto
Warszawa
To było tak. Małżeństwo. Załóżmy, że ona to A on to B. Są ze sobą dziesięć lat. Mają dwójkę dzieci. Raz jest super, raz gorzej. Zasadniczo normalnie. Pewnego dnia do A dzwoni kobieta i mówi, że jej mąż będzie miał z nią dziecko, tłumaczy, ze nie chce zabierać B rodzinie, ale oczekuje , że pomoże on jej w wychowaniu malucha.
Świat A się wali. B twierdzi, że to niemożliwe, że to jego dziecko, że on tylko raz, że nadal kocha A, że chce badań genetycznych.

9 miesięcy dla A było koszmarem. Wiedziała, że B się stara. Poszli na terapię. B nadal utrzymywał, że to nie może być jego dziecko. Badania genetyczne potwierdziły jego ojcostwo. A, która chciała wierzyć, że doszło do zdrady, ale dziecko jest kogoś innego przeżyła załamanie. O ile, gdzieś potrafiła poradzić sobie ze zdradą, o tyle myśl, że jej mąż ma dziecko z inną i , że będzie się z nią i nim spotykać było dla niej ciosem.

Teraz sytuacja wygląda tak. B wysyła pieniądze na dziecko, ale nie chce go oglądać. Mówi, że popełnił błąd, którego żałuje, że wie, że powinien ponieść konsekwencje i dlatego, że jest odpowiedzialny będzie łożył na dziecko, ale absolutnie nie zamierza angażować się emocjonalnie.
Matka dziecka naciska na spotkania. Potrafi zadzwonić do A z pretensjami.

A nie wie, co robić. Z jednej strony myśli, że nieuczciwie jest zabierać dziecku ojca, z drugiej, że właściwie, dlaczego ma mieć skrupuły wobec kobiety, która rozwaliła jej rodzinę. Sama zastanawia się, czy jej małżeństwo ma sens, bo pomimo terapii i starań męża ma wrażenie, że ich związek jest fikcją i, że gra rolę w jakimś serialu. B stał się przykładnym ojcem i mężem dla swojej rodziny. A mówi, że jest bliska szaleństwa, że ma poczucie, że decyzja jej męża uderzyła najbardziej w nią, że do końca życia nie uwolni się od kobiety, która już na zawsze w jakiś sposób będzie kładła się cieniem na ich związku, że kocha swojego męża, ale sama nie wie, co robić. Zostać? Odejść? Jak znaleźć w sobie siłę na podjęcie decyzji?

(kochani to historia naszej użytkowniczki, nie moja. Musiałam dopisać, bo dostaję od Was maile i telefony.)
 
Ostatnia edycja:
reklama
Zastanawiam się skąd jest stwierdzenie, że jakaś kobieta rozwaliła jakąś rodzinę. Gdyby pchała się z butami wcześniej, drzwiami, oknami pewnie A by coś zauważyła. B sam rozwalił swoją rodzinę, a zarazem powiększył. Nie utrzymuje, że został zgwałcony, więc dobrowolnie zdradzał żonę - dodatkowo bezmyślnie bez zabezpieczenia.
Nie mogę powiedzieć, co bym zrobiła na miejscu A, ale dla mnie zdrada jest niewybaczalna. Zrobiłabym wszystko, by nie cierpiały dzieci, by nie straciły kontaktu z ojcem, aczkolwiek dlaczego "nowe" dziecko B ma nie mieć ojca wcale? Czym ono jest winne?
 
Zgadzam się z Fitmaminka. Nie wiem jak sprawa wyglądała ze strony tej drugiej kobiety, na ile była świadoma, że B jest w związku, co jej B powiedział. Dla mnie B udaje, że zachowuje się odpowiedzialnie, bo on daje pieniądze.
Nie wiem co bym zrobiła na miejscu A, nie wiem czy bym wybaczyła. Na pewno nie zgodziłabym się na szybki powrót do tego co było, udawanie rodziny. Być może rozstałabym się na chwilę z mężem, może na zawsze.
Co do tego, że A ma nie mieć skrupułów wobec tej kobiety, to ok, rozumiem, ale skrupuły wobec dziecka już chyba tak. Owszem, jest związane ono ze swoja matką, ale jest osobnym bytem, osobą, która obecnie jest przez swojego ojca postawiona na pozycji tej gorszej.
Jeżeli A nie chce by jej mąż spotykał się z dzieckiem, bo boi się jego spotkań z matka dziecka, to gdzie sens i logika w związku opartym na braku zaufania? Poza tym jak widać terapia nie pomogła. Co do uwalniania się od tej kobiety, to dopóki będzie ona musiała walczyć o uwagę ojca swojego dziecka, dopóty nigdy się od niej nie uwolnią. Czas zaakceptować fakt, że puki dziecko nie będzie pełnoletnie to ta kobieta będzie w ich życiu. Niestety.
I wkurza mnie tatusiek ponoszący konsekwencje, który nie zamierza angażować się emocjonalnie w sprawy swojego dziecka. On te konsekwencje zrzuca z siebie, zapłaci, otrzepie rączki i ma tam gdzie światło nie dochodzi. Pan miał swoje kilkanaście kilkadziesiąt minut przyjemności, teraz niech dziecko żyje ze świadomością, że nie ma wsparcia w ojcu, że jest tym gorszym i odrzuconym. Super przykładny ojciec... B rozwalił życie swojej rodziny, obecnie rozwala życie swojego dziecka pozamałżeńskiego. Obciąża tym A, która sobie całkowicie nie radzi z sytuacją, odebrał jej poczucie bezpieczeństwa, poczucie wartości.
Może terapia potrzebna jest teraz A, tylko jej, nie małżeńska, ale indywidualna. Musi zmierzyć się z problemem, bo z tego co przeczytałam wychodzi mi, że większość winy przerzuciła na kochankę, tworząc z niej wroga nr jeden. Tak nie da się żyć, cokolwiek zrobi A, to ta kobieta będzie matką dziecka jej męża, dodajmy, całkowicie niewinnego dziecka. I jak widać A zdaje sobie sprawę, że sposób załatwienia odpowiedzialności za dziecko przez jej męża jest nie taki, jak powinien być. Może tutaj leży problem, wyrzuty sumienia, odczucia A jako matki, empatia, sprawiają, że nie może odnaleźć się w tej sytuacji. Może warto właśnie popracować nad uczuciami względem spotkań ojca z dzieckiem, wypracować formę tych kontaktów (nie koniecznie w domu u tamtej kobiety, na spacerach, w miejscach publicznych) i ustalać to wspólnie z nim.
 
hmmm nie nam osądzać czy doradzać, nie temat odpowiedni tu do internetu ,to po prostu czyjeś nieszczęście , nie doradzajmy na takie tematy oni sami muszą to rozwiązać bo naszymi radami zrobimy im krzywdę:-(
 
Zdradę samą może bym jeszcze jakoś wybaczyła (ale i tak bym potrzebowała czasu dla siebie i dziecka i to dużo czasu abyśmy oboje dobrze przemyśleli co jest dla nas ważne) ale zdrada z dzieckiem to już ponad moje pojmowanie nie dałabym rady tak żyć... Odeszłabym oczywiście z córką.... Podejście B do jego nieślubnego dziecka jest okropne, tego to już bym w ogóle nie wybaczyła, bo to jego dziecko i materialna pomoc to nic!!! Każde dziecko potrzebuje ojca, nawet raz na miesiąc... Sytuacja trudna, a A musi sama w sobie rozgryźć czego ona tak na prawdę chce, bo mimo powrotu do "normalności" będzie jej to wracało, że on ją zdradził itd, a jak odejdzie to też będzie się ze sobą gryzła, bo jak piszesz to go kocha... Ja bym się załamała, że się pomyliłam co do człowieka z którym zdecydowałam się dzielić troski i radości dnia codziennego aż po grób....
 
nie jestem w stanie niczego doradzić, bo tak naprawdę każdy z nas ma swoje życie i tylko on wie ile bólu i cierpienia kosztują go pewne decyzje, albo na ile jest w stanie się z nimi pogodzić ... mogę tylko powiedzieć co sama o tym myślę, nie dziwię się A że namawia męża do zajmowania się dzieckiem, bo dziecko nie jest winne całej sytuacji, ona jako matka to rozumie, wie że dziecko potrzebuje ojca i z pewnością potrafi się postawić w takiej sytuacji i wie co sama by czuła gdyby jej mąż taka samo zachowywał siew stosunku do niej, B próbuje teraz na siłę udowodnić że jest przykładnym ojcem ale nie tędy droga, chce być odpowiedzialny to niech się zajmuje swoim dzieckiem bo samo płacenie to jeszcze nie jest odpowiedzialność za drugiego człowieka, ogromnie współczuję A całej sytuacji bo sama wiem jak bym się czuła, cały świat wali jej sie na głowę i tak naprawdę żadne rozwiązanie nie będzie dobre, ja sama nie potrafiłabym wybaczyć, nie tyle dziecka co samych kłamstw, czułabym się brudna i oszukana, myślę że z wielu różnych zdarzeń na świcie właśnie zdrady nie potrafiłabym nigdy wybaczyć, myślę że bym odeszła chociaż po to żeby wszystko przemyśleć, a potem dokonała wyboru z pewnością jednak nie spieszyłaby się z podjęciem ostatecznej decyzji ... życzę A dużo wytrwałości
 
A ja bym na początku spotkała się z tą kobietą i porozmawiała aby usłyszeć jej wersje jak to było tzn. jak się poznali, co B mówił jej na temat A czy miał zamiar się rozwieść, co do siebie czuli i jak traktowali swój "związek". Później wyciągnęłabym wnioski i zrobiła wspólne spotkanie jakiś grill - w końcu dzieci mogłyby poznać siebie na wzajem. A potem zobaczyłabym reakcje i podjęła decyzję rozwód czy przebaczenie - przyjaźń?
 
A ja bym na początku spotkała się z tą kobietą i porozmawiała aby usłyszeć jej wersje jak to było tzn. jak się poznali, co B mówił jej na temat A czy miał zamiar się rozwieść, co do siebie czuli i jak traktowali swój "związek".
Tego też byłabym ciekawa, ale nie wiem, czy chciałabym widzieć na kogo zamienił mnie mój mąż :)

Później wyciągnęłabym wnioski i zrobiła wspólne spotkanie jakiś grill - w końcu dzieci mogłyby poznać siebie na wzajem. A potem zobaczyłabym reakcje i podjęła decyzję rozwód czy przebaczenie - przyjaźń?
grill -z całym szacunkiem no padłam :) :baffled:

Życie z mężczyzną, który zdradza to według mnie brak szacunku do samej siebie.
 
reklama
ojej bardzo trudny temat.
nie chcę doradzać, czy osądzać. A musi sobie sama wszystko dokładnie przemyśleć.
trzymam kciuki za dobrą decyzję
 
Do góry