reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

mąż weekendowy

asiulka

Zaciekawiona BB
Dołączył(a)
11 Październik 2005
Postów
49
Witam mamusie!
Czy ktoraś z was ma męża, ktory pracuje w delegacji, w innym mieście bądź za granicą?
Jak sobie radzicie?
 
reklama
moj maz przez wieksza czesc naszego malzenstwa wracal do domu tylko na weekendy, po porodzie troszke sie zmienilo ale nie bylo go ciagle przez ok 3 dni w tygodniu; teraz jest duzo lepiej bo maz wyjzedza duzo mniej ale jak juz to wlasnie na 3-4 dni; wlasciwie to prawie w kazdym tygodniu gdzies wybywa ale jak sa to 2 dni to nie taki duzy problem;
musze przyzanc ze radzenie sobie w takiej sytuacji to pewien problem tym bardziej ze nie mam w okolicy 200 km nikogo z rodziny do pomocy; po powrocie do pracy moglam w takich sytaucjach liczyc tylko na siebie lub opiekunke; czasami babcia przyjechala lub ja zawozilam do niej malego na kilka dni ...
ale jakos sobie poradzilismy ;) teraz spodziewamy sie drugiego dziecka - i to dopiero moze byc wyzwanie :) ale zobaczymy jak to bedzie - mam jeszcze troche czasu.
tak wiec asiulka nie trac nadziei ze bedzie ok - postaraj sie poszukac kogos do pomocy - opiekunke czy moze sasiadke;
zapraszaj przyjaciol - chodz do nich - bo ja wiem z doswiadczenia ze mi najbardziej przeszkadzal brak kontaku z ludzmi ...
 
Moj mąż też ma zdecydowanie delegacyjny system pracy, ale tego nie można zmienić, chyba, że zawod, a o to raczej nam nie chodzi. Mam dwoje dzieci i niby dwie babcie do pomocy. To się jednak nie sprawdza na dłuższą mietę. Jedna babcia chorowita i nie wiadomo kiedy możę ją coś dopaś. Druga nieodpowiedzialna i despotyczna. Najtrudniej mi było jak było pierwsze dziecko, bo zupełnie nie umialam sięw tym odnaleźć, nie miałam prawajazdy, nie miłam swojego zdania na temat wychowania mojej pociechy. Teraz z perspektywy czasu dochodze do wniosku, że wlaściwie nie mialam na kogo liczyć. Teraz jest juz super! Zaczęłma dbać o swoje potrzeby, dzieci są większe, jesteśmy dobrze zgrani, bo właśćiwie nikt mi przy nich nie pomaga - chyba że w bardzo awaryjnych sytacjach. Teraz właśnie zaczynamy starania o kolejną pociechę i jestem pelna optymizmu. Do pracy raczej nie wrócę za szybko, ale staram się mieć rózne rzeczy do robinia, żeby nie wyjść calkiem z wprawy - pomagam mężowi prowadzić firme. Co raz bardziej dochodzę do wniosku, że to kwestia samoakceptacji i wiary we wlasne siły. Oczywiście nie można też zapmnieć o akceptacji i współpracy ze strony męża. Teraza staram sie spotykać z róznymi mamamii w podobnej sytacji i uważam, że to dużo daje - dzieci mogą się pobawić, ja mam kontakt z kimś kto mnie rozumie i jest mi przychylny. Na wakcje wyjeżdżmy też w takie miejsce, żeby skorzystały dzieci i ja. Asiulka głowa do góry - żeby to zaczęlo dzialać pomyśl najpierw o sobie, co moglabyś chociaż drobnego zrobic dla siebie. A potem to już dalej toczy się coraz lepiej.
 
Milej jest jak nie jest się samemu.Ja niestety nie mam kontaktu z innymi dziewczynamiw takiej sytuacji.Co do pomocy to w weekendy mogę liczyć na moją mamę ale nie chcę też jej zbytnio obciążać bo ma też swoje sprawy.Na dodatek studiuję zaocznie na dwóch kierunkach i wszystkie weekendy mam zajęte więc jak mąż jest już w jakiś weekend to nie mamy czasu nawet pogadać.Do znajomych też nie mam czasu wyjść bo dziecko, nauka, dom i w tym pomieszaniu z poplątamiem to zapominam o wszystkim.
Ale najbardziej doskwiera mi samotność.
Jak sobie radzicie z tęsknotą?Ja nie potrafię!Ciągle odliczam tylko dni do powrotu męża a jak wróci to ile jeszcze czasu nam zostało

Pozdrowionka ;)
 
Asiulku!
Ja miałam męża traz na półtora dnia. To prawda, nie studiuję - zabiera koszmarnie dużo czas u, ale mój mąż studiuje :laugh:A przez te płtora dnia musiałam się nim podzielić z dziećmi :), pracownikami i telefonami, które go natychmiast dopadly. A może masz jaką koleżankę, która lubi dzieci i np. chciałaby z wami zjeść obiadek i poprostu pobyć, przytulić Twojego dzidziusia i troszke dać Ci odetchnąć jak tu zrobiśz w tym momencie co innego? NIe wiem gdzie mieszkaśz, ale ja poznalam mnóstwo mam - w przeróżnym wieku!!! - na spacerach. Wydaje mi się, że łatwo nawiązać kontakt, bo jest się w podobnej sytacji - brak twowarzystwa we własnym wieku ;D, uwięzienie w domu w porach kiedy inni są wolniejsi. A może rozwiązaniem byłoby przenocowanie u mamy od czasu do czasu? Asiu wiem, że łatwo mi doradzać, bo mnie tam nie ma i to nie ja muszę sobie z tym radzić, ale po swoich doświadczeniach jestem przekonana, że jak się nie zadba o swoej potrzeby to nic się nie da dobrze ulożyć!!! To potem właśniem człowiek liczy gorączkowo ile mu zostalo czasu z ukochanym i że znów rozstanie. Myślę, że męzowi też jest trudno jak widzi jak tobie ciężko. A co do radzenia z tęśknotą, to trzeba sie tego nauczyć jak wszystkiego! Asiulku to c opiszę to nie poto, żeby Cie zdolować, tylko pomoc znaleźć rozwiązanie, bo ja w takim zapętleniu trwałam ponad dwa lata i to byly dwa stracone lata. Jesli mogę, to chcialabym żebyś sobie tego oszczędziła, bo długo się potem wychodzi z tekiego dolka, a można temu wcześniej zardzic.
 
Dzięki,że piszesz.Lepiej się człowiek czuje jak nie jest sam, jak ktoś go rozumie.
My tak żyjemy już 4 lata i choć usilnie się staram przyzwyczaić do takiej sytuacji to mi nie wychodzi, nie potrafię.Teraz nie widzimy się już 2 tygodnie i jeszcze do tego weekendu a córeczka znowu chora, ja sama(dobrze że chociaż siostra przyjechała to zmienia mnie w nocy przy małej, bo ma tak zatkany nosek, że żle się jej oddycha i już raz się krzatusila)po lekarzach a oni na mnie jak na głupka, dopiero jakją zbadali to zmnienili ton-w ciągu miesiąca 2 antybiotyk, wcześniej miała zapalenie ucha, teraz gardła i wog,ole jest bardzo wrażliwymi wymagającym dzieckiem.Nie mam z kim dzielić tych smutków ani tych radości, kiedy siadla samanp.
Kiedy już mi się wydaje, że jest ok-jestem w miare spokojna i pogodzona z losem to zawsze musi sie coś stać.
Tak na prawdę to chyba brakuje mi kogoś z kim mogę porozmawiać szczerze, spokojnie o wszystkim, a moj mąż zawsze był też przyjacielem,potrafil mnie wysłuchać ,poradzić uspokoić aż nagle zostalam z tym sama.Jak przyjedzie to nie chce słuchać moich żali, złlości sie zaraz.Wogole to mam wrażenie, że sie od siebie oddalamy, już prawie wogole nie rozmawiamy, nielicząc wymiany informacji dot. codziennych spraw, rachunkow itp.Nie czuję jego zaangażowania w nasz związek, wogóle to wydaje mi sie że żyjemy w dwóch różnych światach, tylko on do mojego wchodzi raz na 2 tygodnie a ja do mjego wcale-brak dostępu, informacji, tajne,poufnei nic z niego nie wyciągniesz ;)
Najardziej rozbija moją stailność widok szczęśliwych małżeństw np. u lekarza, na spacerze a najbardziej przeżylam to w ciąży kiedy chodziłam do lekarza i przyszłe mamusie z przyszłymi tatusiami cai happy, a jak poszłam na zajęcia ze szkoly rodzenia i wszystki-oczywiście oprócz mnie- z mężusiami to pękłam, już więcej tam nie poszlam, o porodzie nie wspomnę, dobrze, że chociaż odebrał nas ze szpitala.
Przepraszam jak cię za nudzam, nie chcialabym cię zalewać soimi żalami.
Jeszcze raz dzieki :laugh: :laugh: :laugh:
 
Asiulku ile ma Twoje maleństwo? Ja ze swoją Gośką przechodziłam to samo. Katar za katarem - antybiotyki w domu nie pomagały, wylądowałyśmy w szpitalu bo zaczęła mieć zmiany w płucach. Dopiero jak nas we Francji nauczyli płukać nos solą fizjologiczną, to ruszyło jak z kopyta. Katar i za kila dni spokój. Teraz starszemu i sobie też płuczemy, bo katar szybciej mija śluzówka się lepiej nawilża i obkurcza. Jak sieboisz płukać solą to jest jeszcze FRIDa do odsysania śluzu. To niestety tzeba robić, bo umałych dzieci rozłazi sie po czym się da i potem są uszy, zatoki, płuca - w tym zalegającym śluzie bakterie mnożą sie jak zwariowane. Do tego wszystko co zakroplisz dziecku sziedzi w wydzielinie zamiast na śluzówce.
Asiulko to, że nie możesz się przyzwyczaić do sytacji braku kontaktu z mężem to uważam, że to plus, bo jak byś się przyzwyczaiła to po co się starać? U nas też nie było łatwo jak się urodziło pierwsze dziecko. Mąż bywał w delegacjach mniej niż teraz, ale relacja między nami była koszmarna. To samo co u WAs - tajne łamane przez poufne. Każdą moją chcęć kontaktu odbieral jako nazekanie i wieczne pretensje do niego. Oni chyba tak odreagowują powiekszenie się rodziny. Dopiero teraz czuję jego wsparcie na każdej płaszczyźnie, jego akceptację tego co robię. To niestety chyba trzeba przeżyć, ale w żadnym wypadku nie godzić sięna to tylko starać się przekazywać im wiadomość, że są na dal dla nas ważni, potrezbujemy ich, kochamy, że nie chcemy zmieniać sobie partnera, że się sprawdzają w nowej roli - i czekać co będzie, a czasem przeforsować swoje potrzeby. Asiulku, ale jeśli Ty sama nie zadbasz o siebie to nikt za ciebie tego nie zrobi. Zajęć to masz straszliwie dużo! Długo będziesz miała jeszcze te studia? To ogromny wysiłek i jeszcze malutka! Nic dziwnego że wszystko widzisz w czarnych barwach, jak jestes tak obciążona. Czy zawsze widzisz te same szczęśliwe małżeństwa? Czy te mamy nie bywają nigdy same? Nie uwierzę ;D Ja też na zabieg obumarłej ciązy musiłam pójść sama, bo mąż był w delegacji (na oba porody miałam ściśle wyznaczony czas, jeśli chciałam żeby był z nami ;D) i mimo, że miałam bardzo bliskie wsparcie mojej cudnej koleżanki-psycholog i całej armii wspaniałych przyjaciółek, to najbardziej chciałam, żeby to mój mąz był przy mnie. Nie udało się; na szczęście dojechał do mnie zaraz jak się wybudziłam. TAk to już bywa :mad:
A co do żali to trzeba je gdzieś wylać. Ja na swoim monitorze nie widzę żadnej kałuży, więc az tak źle to nie było ;) Głowa do góry! A dzieci przestają chorować! Buziaki
 
Witaj!Dzięki za duchowe wsparcie!
Bardzo mi przykro z powodu straty maleństwa,
Moja córeczka ma 5 miesiecy i 9 dni(patrz suwaczek ;))
Proszę napisz coś o tym przepłukiwaniu noska solą, bo ja zakrapiam jej po kropelce soli fizjologicznej raz dziennie i na brzuszek.
Co do studiów to jeszcze jak dobrze pójdzie półroku i 2 lata.

Damy rade-nie ma innej opcji :laugh:

Pomyślałam, że będę karzdego dnia starać się zauważać jakąś dobrą, miłą rzecz-może pomoże.

Pozdrawiam.
Trzymajcie się cieplutko, bo przynajmniej u nas zimą zawiewać juz zaczyna.
;D
 
Oczywiście gapa ze mnie, ale tak się skuoiłam na tekście,że nic więćej nie zauważyłam...
Myśmy naszej małgosi jak była w wieku twojej córci zaczęli przepłukiwać nos solą fizjologiczną, Dziecko kladzie się na boku i wlewa zawartość fiolki, aż zacznie wypływać drugą dziurką. Wyglądą to makabrycznie, bo dziecko ne chce sięłagodnie najpierw poddać temu zabiegowi, ale jak już rodzic dojdzie do wprawy to przechodzi bez większych szarpań. Gile wypływaja jak rzeczka!! POtem przekręca się dziecko na drugi bok i tak samo. Rzeczywiśćie nos był po tym zabiegu odetkany przez kilka godzin, a po dwoch dniach mogla spokojnie spać w nocy. Ja tez stosowałam nasivin dla niemowląt, żeby samej i dziecku móc dać odpocząc. Wspomniałam ci o FRIDZIe. TO kosztuje ok. 30 zł w aptece i jest mniej drastyczne, bo odciągasz zasysając rurkę a gile wpadają do pojemniczka. DZiecko oczywiście wrzeszczy nie mniej niż przy przepłukiwaniu. Dla mnie najważniejsza była skutecznoś przepłukiwania, a moja córcia po skończeniu roku dzięki tym przepłukiwaniom sama nauczyła się opróżniać dokładnie nos. Kończę, bo muszę siębrać za robobtę, a chciałm odpisać bo wczoraj wieczorem forum nie działało. A może by tak sobie robić drobną przyjemność? Ktoś przecież wreszcie musi zadbać o ciebie, co? ;D POzdrawiamy i u nas też się zimno robi.... i zasmarkanie ;)
 
reklama
Do góry