Ech! Dziewczyny...
Moj maz wyjechal do Niemiec po pieciu miesiacach od naszego slubu.Napoczatku mialo byc to tylko stypendium.Przyjezdzal do domu srednio raz na miesiac i tak przez rok.A ja zostalam sama w naszym nowym mieszkaniu,ktore urzadzalismy dla SIEBIE.Pracowalam wtedy,wiec wracalam do pustego domu.Zdarzalo sie,ze nawet chleba nie mialam,bo mi sie nic nie chcialo,nawet jesc.Wytrzymalam dwa miesiace i wyprowadzilam sie do rodzicow.Tam przynajmniej nie bylam sama.Znajomi sie ode mnie oddalili,bo zawsze wszedzie chodzilismy razem z mezem.Nawet ich rozumiem troche...
Potem sie okazalo,ze maz zostaje jako doktorant w Niemczech.Oczywiscie omawialismy takie decyzje wspolnie,ale ja nie chcialam niszczyc jego perspektyw.Zgodzilam sie wiec na jego wyjazd.Namawial mnie,zebym pojechala z nim.Nawet wynajal mieszkanie.Wyjechalam.Zostalam miesiac i wrocilam do Polski.Pomyslalam,ze to nie dla mnie.I tak nasze malzenstwo sie toczylo.Widzielismy sie 4 dni w miesiacu.W tym odwiedziny u rodzicow i znajomych.
Potem doszlismy do wniosku,ze pora na dzidziusia.Udalo sie.Mamy piekna corcie.Ale kiedy byla mala bardzo chorowala.Meza przy nas nie bylo w tych trudnych chwilach.Wspomagali mnie duchowo moi rodzice.My mieszkalysmy w Polsce,on w Niemczech pracowal.Sytuacja nie do zniesienia,bardzo niezdrowa.Ze wzgledu na moje dziecko zdecydowalam sie zamieszkac w Niemczech.Jest mi ciezko.Maz pracuje od rana do wieczora.Wychowuje Zuzie praktycznie sama.Nie mam czasu nawet pojsc i polazic po sklepach.Czasami odwiedzaja nas moi rodzice,wtedy mozemy wyjsc gdzies z mezem.
Jednak musze przyznac,ze kazdy z nas ma jakis swoj swiat do ktorego nie ma wstepu druga osoba.Bardzo czesto sie nie zgadzamy i nie rozumiemy.Sadze,ze to wynik tego,ze nie bylismy tak dlugo ze soba.Pierwsze miesiace po slubie sa bardzo wzne,pracuje sie na swoje malzenstwo.My to zaniedbalismy.Niestety.