reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Moja nastoletnia córka nie ma przyjaciół...

Dołączył(a)
26 Czerwiec 2022
Postów
2
Moja niepełnosprawna córka nie ma przyjaciół i zastanawiam się czy to nie jest moja wina.



Jestem matką czternastoletnich bliźniaków : Laury i Tomka (imiona zmienione) Urodzili się trzy miesiące przed terminem. O ile Tomek wyszedł z tego bez szwanku to u córki doszło do niedotlenienia mózgu, stąd niedowład czterokończynowy. Wszyscy mówili że będzie roślinką bez kontaktu. Na szczęście dzięki rehabilitacji mamy przy sobie nastolatkę w normie intelektualnej która chodzi o kulach.

Zawsze martwiłam się o syna, nie chciałam by czuł się opiekunem siostry. Kiedy byłam z Laurą na turnusach w okresie letnim to często widziałam jak zdrowe rodzeństwo opiekuje się tym niepełnosprawnym. Takiej przyszłości dla syna chciałam uniknąć, więc często nie pozwalałam Tomkowi pomagać siostrze a Laurę nauczyłam by prosiła o pomoc innych dopiero w ostateczności. Szybko się przyzwyczaili do nadanych ról i w sumie dzisiaj ich kontakt ogranicza się do powitań i krótkich komunikatów.

Teraz zastanawiam się czy przez to córka być może nie ma przyjaciół.

Laura zawsze była tą cichą, zaczytaną dziewczynką. Tomek to może nie dusza towarzystwa, ale bardzo się różnią.

Zaniepokoił mnie brak jakichkolwiek znajomych u córki. Kiedy zapytałam jej dwa lata temu dlaczego nie ma przyjaciółek to ona stwierdziła że szaraczkami nie trzyma. Pomyślałam że to efekt dojrzewania i że jej przejdzie.

Zaczęłam się też zastanawiać czy dzieci też nie odrzucają jej przez kalectwo. Z drugiej strony nawet niepełnosprawne dzieci czy teraz nastolatki unikają jej towarzystwa na turnusach, więc odetchnęłam że to nie przez jej stan zdrowia. Jedynie jakieś pozytywne relacje ma ze swoimi rehabilitantami i rehabilitantkami, czy to miejscowymi czy turnusowymi. Trudno jednak nazwać to przyjaźnią. Laura jest zafascynowana wszystkim co się wiąże z rehabilitacją neurologiczną czy wrodzonymi uszkodzeniami mózgu, pewnie dlatego mają o czym gadać. Z drugiej strony nadal jest dość dziecinna, zawiązuje włosy w dwa kucyki, warkoczyki, uwielbia jednorożce. Widzę te spojrzenia jej koleżanek z klasy gdy ją odprowadzam do szkoły. Nie są one pozytywne. Na propozycję zmiany stylu reaguje histerią i stwierdza że ją nie kochamy. Zastanawiając się skąd ten dysonans pomiędzy dojrzałymi zainteresowaniami a dziecinnym zachowaniem postanowiłam tuż po feriach zimowych pójść do jej szkolnego psychologa. Od tej pory do końca roku szkolnego Laura była tam dwa razy w tygodniu.

Tego co się dowiedziałam się nawet nie spodziewałam. Laura podobno z wyższością patrzy na rówieśników, nie odpowiada nawet na „cześć” Jeśli czyta na przerwach to młodzieżówki, owszem ale sprzed paru lat, polskie i bez elementów magicznych (czyli przeciwieństwo tego co czytają inne dziewczyny) Laura też nie umie wyregulować emocji. Często one są bardzo intensywne, czy to pozytywne czy negatywne. Ostatnio (już w domu) pogryzła sobie ręce bo koleżanka nie chciała dać jej pracy domowej. Podobno nie pyta nawet o samopoczucie rozmówców, bo gada tylko o sobie, swoich pasjach (rehabilitacja i popkultura Europy Wschodniej), czy przeczytanych książkach. Według Pani Psycholog Laura tez nie zauważa że zachowuje się nieodpowiednio. Stwierdziła że jest rozpieszczona i że powinniśmy odciąć ją od rehabilitacji (chociaż to tylko trzy wizyty w tygodniu po dwie godziny każda) na jakiś czas by nie żyła tylko tym i żebyśmy zaczęli integrować ją z rówieśnikami. Zaprosiliśmy dziewczynki z klasy Laury na ognisko. Ucieszyliśmy się gdy wszyscy poszli na spacer. Kiedy wrócili Laury z nimi nie było. Okazało się że Laura przeszła jedynie 700 metrów bo dalej nie dała radę, a nie chciała zadzwonić po pomoc. Do dzisiaj zastanawiam czy te dziewczynki nie zrobiły tego specjalnie. Na rehabilitacje wróciliśmy po czterech tygodniach ponieważ Laurze coraz gorzej się chodziło.

Już nie wiem jak pomóc mojej córce...

 
reklama
Szczerze mówiąc ja też miałam bardzo długi okres, gdzie nie potrzebowałam innych.
Odmieniło mi się dopiero na studiach. I to też w bardzo ograniczonym zakresie.
Ja jestem typem samotnika i mi jest tak lepiej.
I pamiętam jak mnie szczerze wkurzało i irytowało jak rodzice na siłę próbowali mnie z kimś zaprzyjaźnić.
 
Do góry