Iskierka71
Fanka BB :)
Proponuję wymianę doświadczeń na temat kraamzorgu jaki miałyście po porodzie. Napiszcie z czego byłyście zadowolone, a z czego mniej lub wcale.
Moja corka Olivia urodziła się w poniedziałek 2 lipca 2012 roku o godzinie 13.28. Bardzo szybko, bo jeszcze tego samego dnia o godz. 16.00 byliśmy w domu. Jeszcze ze szpitala dzwoniliśmy do KRAAMZORG DE WAARDEN zawiadamiając ich o urodzeniu dziecka. Drugi raz dzwoniliśmy już z domu, z informacją, że własnie do niego wróciliśmy.
O 17.30 przyjechała do nas pani Kraamzorg, która niemal z mety wygoniła mnie do łóżka...
Siedzialam przy stole w salonie i rozmawialam ze znajomymi, którzy odbierali mnie ze szpitala, a tu nagle wpada obca "baba" i zaczyna dyrygować....
No cóż, trzeba się bylo podporzadkować. Pomaszerowalam do sypialni, przebralam się w piżamkę i grzecznie polożylam do łożka. Na szczęście córka byla cały czas przy mnie i mogła mi pomóc w komunikacji.
Kraamzorgowa obejrzala mnie - krocze i brzuch, obejrzała małą i zadecydowala ze obie mamy iść spać. Oczywiście zaczęła marudzić, że łożko nie jest odpowiednio podwyższone. Ja podłożyłam dodatkowe materace, ale i tak bylo nisko - tylko 60 cm zamiast "ustawowych" 80... Obiecalam polożyć jeszcze jeden materac...
Zaczęła też tłumaczyć mi metody karmienia piersią - mialam karmic po 10 minut z każdej piersi, zachowując 10 minutowy odstęp - i tak co 3h. W nocy mam sobie nastawić budzik by nie zapomnieć nakarmić dziecka co 3h. Popatrzylam na nią z politowaniem... Karmilam starsze dzieci piersią i ZAWSZE na żądanie, a nie wg zegarka... W dodatku każde karmienie mialam zapisywac w specjalnym zeszycie zwanym ZORGPLAAN. Oprócz tego mialam zapisywac czy mala zrobila kupkę, siku no i temperaturę.
W czasie gdy mąż przyniósl mi obiad, pani z Kraamzorg zabrala się za domowe porzadki.... Wyszorowala prysznic i toaletę oraz włączyla pranie... Ciekawa bylam co ona tam załączyla, bo kosz był niemal pusty...
Wreszcie poszla sobie zapowiadając się na rano - pomiędzy 8.00 a 9.00.
Nastawione przez nią pranie wypralo się... dopiero rano, bo moja pralka nie zawsze zaskakuje i trzeba ją pilnować - czasem ponownie otworzyć i zamknąć drzwiczki, czasem kilka razy nacisnąć na guziczki zanim ona zacznie prać. Pralka więc byla nastawiona, ale caly czas stala w miejscu, program nie dzialal. Mąż z córką zbyt późno to zauważyli i włączyli ją prawidłowo, ale o 23.30. Gdy rano zobaczylam co mi tam wyprala to troche sie wścieklam - zwykle bluzki ktore normalnie piore na 60 stopni wyprala mi z flauszowymi narzutami na 40 stopni. Na dodatek załączyla mi jakiś program "ekonomiczny" trwający "tylko" 2h45m....
Następnego dnia (wtorek) juz o 8.00 rano dzwonili do mnie, ze owszem kraamzorg przyjdzie, ale póżniej, o 11.00, potem drugi telefon, ze o 12.30.
Ostatecznie przyszla o 12.30. Kategorycznie zabronilam wlaczac pralki tłumacząc ze mąż sam zrobi pranie.
Z karmieniem poradzila mi podobnie jak jej poprzedniczka - co 3h i jeszcze dziwila się, że malej spadla waga do 2600. Przemilczalam, ale po jej wyjsciu robilam swoje - mala przy piersi na kazde żadanie. Dzieki temu mala zaczęla ssać i to pomimo moich bolących i krwawiacych brodawek...
Mąż z córką korzystając z wizyty Kraamzorgu pojechali do gemente zarejestrować Olivię, a kraamzorg znow wysprzatala mi lazienke, toaletę, dala czas na prysznic i pytala o zmianę pościeli. Powiedzialam ze przebieraliśmy dziś rano i ze zadnego dodatkowego materaca nie bedzie, bo to jest niebezpieczne dla mnie i dla malej - lozko coraz bardziej miękkie, ja zapadajaca się w nim przy każdym ruchu... Kraamzorg stwierdzila ze nie ma problemu. Zmierzyla i zwazyla dziecko, pobawila je troche, zrobila mi salatkę z owocow i poszla.
Następnego dnia podobnie - wysluchala jak mala spala w nocy, zważyla, zmierzyla, posprzątala, pobawila dziecko i... załączyla pranie Tzn wlozyla pranie do pralki i poprosila męza by zalaczyl pralkę. Co włożyla do prania? Ciuszki malej, pieluszki, ręczniki oraz ... moją i córki bieliznę - moje majtki po porodzie i córki majtki poi okresie. Zdębialam. Bylam jeszcze ciekawa jakiego proszku użyla, ale ani corka ani mąż nie wiedzieli. Znów zrobila mi salatke z owocow, pozwolila się przespać i wreszcie sobie poszla. Mialam troche zlosci, bo nie lubię jak mi sie ktoś szarogęsi po mieszkaniu.
W kolejnym dniu to samo, z jednym wyjątkiem - nie prala prania, za to poskladala wszystkie rzeczy od malej i bez prasowania schowala je do szafki Kolejny zonk...
Już wcześniej wytłumaczylam jej, ze nie będę karmić dziecka wg jej dyrektyw, bo skoro dziecko głodne i waga spada, to trzeba karmić na każde rządanie. O dziwo zgodziła się ze mną i nawet zauważyla, że codziennie waga wzrasta o 20g. Niby niewiele, ale zawsze to coś.
W czwartek wieczorem przyjechali teściowie i postanowilam zrezygnować z kraamzorgu. W piątek rano odwiedzil mnie położnik i po konsultacji z nim moglam zrezygnować z kraamzorgu. Pani nie byla zbytnio zadowolona, ale mialam to w nosie. Teściowa przyjechala do pomocy a nie na wczasy, więc będzie sprzątać i gotowac, a jak bedzie potrzeba to i dzieckiem się zajmie. Na dodatek wlasnie tej nocy mala po raz pierwszy przespała od 2.00 w nocy do 6.00 i potem do 10.00 rano więc ja bylam wyspana i wypoczęta.
Kraamzorg probowala jeszcze wymusić konieczność przychodzenia do mnie przynajmniej na godzinę - zeby zmierzyć i zważyc dziecko, ale po telefonie do położnika zrezygnowala i z tego.
Zostawila odpowiednie dyspozycje co do dalszego karmienia, podawania witamin i pielęgnacji, potem pożegnala się i tyle ją widzieli:-).
Ja mogłam wreszcie powoli wrócić do normalności - wynieść dodatkowe materace i położyć się na normalnym, swoim łóżku. Wreszcie się wyspałam i nie wstalam połamana jak paralityk.
Kraamzorg to nie jest zły pomysł, szczególnie gdy kobieta nie ma żadnej innej pomocy (mąż, mama, teściowa). Jednak my Polki jesteśmy nauczone innych standardów opieki niemowląt i wiele spraw trzeba brać z przymrużeniem oka.
Moja corka Olivia urodziła się w poniedziałek 2 lipca 2012 roku o godzinie 13.28. Bardzo szybko, bo jeszcze tego samego dnia o godz. 16.00 byliśmy w domu. Jeszcze ze szpitala dzwoniliśmy do KRAAMZORG DE WAARDEN zawiadamiając ich o urodzeniu dziecka. Drugi raz dzwoniliśmy już z domu, z informacją, że własnie do niego wróciliśmy.
O 17.30 przyjechała do nas pani Kraamzorg, która niemal z mety wygoniła mnie do łóżka...
Siedzialam przy stole w salonie i rozmawialam ze znajomymi, którzy odbierali mnie ze szpitala, a tu nagle wpada obca "baba" i zaczyna dyrygować....
No cóż, trzeba się bylo podporzadkować. Pomaszerowalam do sypialni, przebralam się w piżamkę i grzecznie polożylam do łożka. Na szczęście córka byla cały czas przy mnie i mogła mi pomóc w komunikacji.
Kraamzorgowa obejrzala mnie - krocze i brzuch, obejrzała małą i zadecydowala ze obie mamy iść spać. Oczywiście zaczęła marudzić, że łożko nie jest odpowiednio podwyższone. Ja podłożyłam dodatkowe materace, ale i tak bylo nisko - tylko 60 cm zamiast "ustawowych" 80... Obiecalam polożyć jeszcze jeden materac...
Zaczęła też tłumaczyć mi metody karmienia piersią - mialam karmic po 10 minut z każdej piersi, zachowując 10 minutowy odstęp - i tak co 3h. W nocy mam sobie nastawić budzik by nie zapomnieć nakarmić dziecka co 3h. Popatrzylam na nią z politowaniem... Karmilam starsze dzieci piersią i ZAWSZE na żądanie, a nie wg zegarka... W dodatku każde karmienie mialam zapisywac w specjalnym zeszycie zwanym ZORGPLAAN. Oprócz tego mialam zapisywac czy mala zrobila kupkę, siku no i temperaturę.
W czasie gdy mąż przyniósl mi obiad, pani z Kraamzorg zabrala się za domowe porzadki.... Wyszorowala prysznic i toaletę oraz włączyla pranie... Ciekawa bylam co ona tam załączyla, bo kosz był niemal pusty...
Wreszcie poszla sobie zapowiadając się na rano - pomiędzy 8.00 a 9.00.
Nastawione przez nią pranie wypralo się... dopiero rano, bo moja pralka nie zawsze zaskakuje i trzeba ją pilnować - czasem ponownie otworzyć i zamknąć drzwiczki, czasem kilka razy nacisnąć na guziczki zanim ona zacznie prać. Pralka więc byla nastawiona, ale caly czas stala w miejscu, program nie dzialal. Mąż z córką zbyt późno to zauważyli i włączyli ją prawidłowo, ale o 23.30. Gdy rano zobaczylam co mi tam wyprala to troche sie wścieklam - zwykle bluzki ktore normalnie piore na 60 stopni wyprala mi z flauszowymi narzutami na 40 stopni. Na dodatek załączyla mi jakiś program "ekonomiczny" trwający "tylko" 2h45m....
Następnego dnia (wtorek) juz o 8.00 rano dzwonili do mnie, ze owszem kraamzorg przyjdzie, ale póżniej, o 11.00, potem drugi telefon, ze o 12.30.
Ostatecznie przyszla o 12.30. Kategorycznie zabronilam wlaczac pralki tłumacząc ze mąż sam zrobi pranie.
Z karmieniem poradzila mi podobnie jak jej poprzedniczka - co 3h i jeszcze dziwila się, że malej spadla waga do 2600. Przemilczalam, ale po jej wyjsciu robilam swoje - mala przy piersi na kazde żadanie. Dzieki temu mala zaczęla ssać i to pomimo moich bolących i krwawiacych brodawek...
Mąż z córką korzystając z wizyty Kraamzorgu pojechali do gemente zarejestrować Olivię, a kraamzorg znow wysprzatala mi lazienke, toaletę, dala czas na prysznic i pytala o zmianę pościeli. Powiedzialam ze przebieraliśmy dziś rano i ze zadnego dodatkowego materaca nie bedzie, bo to jest niebezpieczne dla mnie i dla malej - lozko coraz bardziej miękkie, ja zapadajaca się w nim przy każdym ruchu... Kraamzorg stwierdzila ze nie ma problemu. Zmierzyla i zwazyla dziecko, pobawila je troche, zrobila mi salatkę z owocow i poszla.
Następnego dnia podobnie - wysluchala jak mala spala w nocy, zważyla, zmierzyla, posprzątala, pobawila dziecko i... załączyla pranie Tzn wlozyla pranie do pralki i poprosila męza by zalaczyl pralkę. Co włożyla do prania? Ciuszki malej, pieluszki, ręczniki oraz ... moją i córki bieliznę - moje majtki po porodzie i córki majtki poi okresie. Zdębialam. Bylam jeszcze ciekawa jakiego proszku użyla, ale ani corka ani mąż nie wiedzieli. Znów zrobila mi salatke z owocow, pozwolila się przespać i wreszcie sobie poszla. Mialam troche zlosci, bo nie lubię jak mi sie ktoś szarogęsi po mieszkaniu.
W kolejnym dniu to samo, z jednym wyjątkiem - nie prala prania, za to poskladala wszystkie rzeczy od malej i bez prasowania schowala je do szafki Kolejny zonk...
Już wcześniej wytłumaczylam jej, ze nie będę karmić dziecka wg jej dyrektyw, bo skoro dziecko głodne i waga spada, to trzeba karmić na każde rządanie. O dziwo zgodziła się ze mną i nawet zauważyla, że codziennie waga wzrasta o 20g. Niby niewiele, ale zawsze to coś.
W czwartek wieczorem przyjechali teściowie i postanowilam zrezygnować z kraamzorgu. W piątek rano odwiedzil mnie położnik i po konsultacji z nim moglam zrezygnować z kraamzorgu. Pani nie byla zbytnio zadowolona, ale mialam to w nosie. Teściowa przyjechala do pomocy a nie na wczasy, więc będzie sprzątać i gotowac, a jak bedzie potrzeba to i dzieckiem się zajmie. Na dodatek wlasnie tej nocy mala po raz pierwszy przespała od 2.00 w nocy do 6.00 i potem do 10.00 rano więc ja bylam wyspana i wypoczęta.
Kraamzorg probowala jeszcze wymusić konieczność przychodzenia do mnie przynajmniej na godzinę - zeby zmierzyć i zważyc dziecko, ale po telefonie do położnika zrezygnowala i z tego.
Zostawila odpowiednie dyspozycje co do dalszego karmienia, podawania witamin i pielęgnacji, potem pożegnala się i tyle ją widzieli:-).
Ja mogłam wreszcie powoli wrócić do normalności - wynieść dodatkowe materace i położyć się na normalnym, swoim łóżku. Wreszcie się wyspałam i nie wstalam połamana jak paralityk.
Kraamzorg to nie jest zły pomysł, szczególnie gdy kobieta nie ma żadnej innej pomocy (mąż, mama, teściowa). Jednak my Polki jesteśmy nauczone innych standardów opieki niemowląt i wiele spraw trzeba brać z przymrużeniem oka.