reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Moja ukochana Córeczka Zuzieńka...

reklama
Pola jesteś dzielną mamusią Ty walczyłaś o Nią do końca i Twoja córeczka też walczyła i na pewno nie uważa,że ją zawiodłaś to jej słabe ciało nie dało rady.Nic ci nie ulży dopóki będziesz w sobie pielęgnować to poczucie winy.
A DLACZEGO ja pytam już od dwóch lat i nie znajduję odpowiedzi pozostaje mi wierzyć,że jest COŚ JESZCZE i,że jest tam dobrze.
 
Pola....bardzo Ci współczuje....ból nigdy nie zelżeje....zawsze będzie taki sam....z czasem nauczysz się z nim żyć....pamietaj, że my Aniołkowe mamusie jesteśmy bardzo silne, a pomagają nam nasze Aniołki które zawsze są z nami....
Zuzia jest Tam bardzo szczęśliwa....ale minie dużo czasu zanim się z tym pogodzisz.....choć bardzo trudno jest się pogodzić ze śmiercią dziecka....ale trzeba to zrobić dla naszych dzieci, aby nie musoiały dźwigać naszego smutku, przecież one są takie malutkie, a nasz ból tak wielki..... Jesteśmy z Tobą

zapraszamy https://www.babyboom.pl/forum/pozeg...malam-jednego-w-ramionach-52692/index845.html
 
Ostatnia edycja:
Bardzo Ci kochana współczuję,cieszę się że wyrzucasz z siebie wszystko i napisałas to na forum.Napewno w jakiś sposób może ci to troszkę ułżyło.A na pytanie dlaczego,sama do tej pory nie mam odpowiedzi,i zapewne nigdy jej nie dostanę.Byłaś taka dzielna,dla dzieciątka zrobi się wszystko,poruszy całą ziemię aby mu pomóc.Musisz być nadal taka dzielna i silna.Musisz żyć,musisz spróbować pomimo tego co nam daje los.Świat jest niesprawiediwy,nigdy się z tym nie pogodzimy,do końca życia będzie się dzwigać ten ogromny ból i ciężar.Nie jest to uniknione.Skoro niechcesz nie będe zapalć światełka dla twojej niuni ale pamiętaj i wiedz,że ona patrzy na Ciebie z góry,i niechce napewno aby się mama smuciła i płakała.Pewnego dnia do Ciebie przyjdzie i powie mamo nie martw się,mnie jest tutaj dobrze,zobaczysz że kiedys pójdziemy do nieba i spotkamy swoje maleństwa a wtedy na zawsze już będziemy razem.
Tulę Cię i modlę się do Boga o Ciebie,i o Twoją rodzinę która napewno rozpacza nad jej odejściem. :-(

A to list aniołka do mamy,piękny i bardzo wzruszający
“Kochana mamo,
wiem, że mnie nie widzisz, nie słyszysz i nie możesz dotknąć. Ale ja
jestem…istnieję …w Twoim życiu, snach, Twoim sercu…Istnieję.
Kidy byłem tam na dole ,w Twoim ciepłym brzuchu godzinami
zastanawiałem się,
jak to będzie kiedy będę już przy Tobie, w tym miejscu o którym
powiadałaś
gładząc się po brzuchu wieczorami kiedy chyba nie mogłaś zasnąć.
Ja wsłuchany w Twoje opowieści i kojący głos chłonąłem każde
słowo ,każdą
informację, a potem cichutko, że by Cię nie obudzić, kiedy wreszcie
zasypiałaś…marzyłem. Wyobrażałem sobie te wszystkie cudowne
miejsca i Ciebie
,jak wyglądasz…
Patrzyłem na swoje dziwne nóżki i rączki u których nie wiem czemu
było po
dziesięć palców i zastanawiałem się czy jestem do Ciebie podobny.
Chyba nie –
myślałem – bo Ty pewnie jesteś piękna, a ja taki dziwny..
pomarszczony…no i
po co mi te dziesięć palców?
A potem się wszystko jednego dnia zmieniło.
Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i już nie było opowieści. „To nie
może być
prawda” -mówiłaś godzinami. Słuchałem teraz jak płaczesz, krzyczysz,
prosisz i
błagasz.. A ja nie wiedziałem o co i dlaczego?
Chciałem Cię bardzo pocieszyć więc wywracałem fikołki, żebyś
poczuła, że ja tu
jestem i Cię kocham. Ale wtedy ty płakałaś jeszcze bardziej.
A potem nadszedł tez straszny dzień. Zobaczyłem, że ktoś świeci mi
po oczach,
straszne światło wpadło w głąb Ciebie. I nagłe wszystko zrobiło się
czarne. A
mnie coś wyciągnęło. I zrobiło się cicho. Ktoś trzymał mnie na
rękach, ale to
nie byłaś Ty. A potem usnąłem i kiedy otworzyłem oczy, wszystko
wokoło mnie
zalewał błękit we wszystkich odcieniach. Byłem ten sam, mały
pomarszczony, z
dziesięcioma palcami u rąk. Ale Ciebie nigdzie nie było.
Obok mnie siedział mały rudy chłopczyk. Witaj – powiedział i
uśmiechnął się do
mnie.
Gdzie moja mama? – zapytałem. On wtedy opowiedział mi wszystko. Że
nie każde
dziecko trafia do swoich rodziców. Że to nie ma związku z tym jak
bardzo mnie
chcieli i kochali, że teraz tu jest moje miejsce, pośród innych
małych Aniołków.
Że będzie mi teraz Ciebie Mamo, brakowało, ale musimy oboje nauczyć
się żyć
bez siebie. I musiałem nauczyć się tak żyć. Nie, nie było mi łatwo.
Płakałem
tak jak Ty. I cierpiałem tak jak Ty.
Ale jest mi tu naprawdę dobrze. Mam tu wielu przyjaciół, wiele
zabawy i
radości. Ale nie szalejemy całymi dniami na łące, mamo. Pomagamy
starszym
ludziom przeprowadzić ich na spotkanie tu w niebie. Znajdujemy ich
rodziny,
mężów, dzieci, żeby mogli się spotkać tu w niebie. Możesz być ze
mnie dumna,
mamo. Jestem grzecznym Aniołkiem, naprawdę. No…czasami tylko
robimy sobie
psikusy i troszkę rozrabiamy..
Wiesz kiedy się tu znalazłem jeden Aniołek ,mój Przyjaciel
wytłumaczył mi że
nie mogę się skontaktować z Tobą osobiście. Czasem tylko wolno mi
pojawić się
w Twoich snach …nic więcej.
Ostatnio jednak zacząłem się robić przeźroczysty. I skrzydełka mi
nie działają
tak jak kiedyś. Mój Przyjaciel popatrzył na mnie smutny i…zabrał
mnie na
ziemię. Usiedliśmy na białym krzyżu i nagle Cię zobaczyłem.
Wiedziałem że to
Ty. Poznałem Twój głos. Stałaś tam w deszczu i płakałaś. Powtarzałaś
ze bardzo
cierpisz…tęsknisz… Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i
powiedział że
musimy coś z tym zrobić, bo nie możesz tak dalej cierpieć. Musisz
żyć, bo
wobec Ciebie jest jeszcze wiele planów. Bo są gdzieś dzieci którym
musisz
pomóc przejść przez życie i otoczyć je miłością tak wielką, jak tą
która
powoduje teraz Twój wielki ból. Więc piszę, mamo ten list. Pierwszy
i ostatni.
Musisz wziąć się w garść, uśmiechać ,żyć. Ja Cię bardzo mocno kocham
i wiem że
to z mojego powodu płaczesz ale tak nie można. Każda Twoja łza
powoduje, że
moje skrzydełka znikają. Kiedy Ty się poddasz, ja też zniknę. Tu na
górze
istnieję dzięki tobie i Twoim myślom o mnie. Ale tylko tym dobrym
myślom. Mamo
uśmiechaj się częściej. Każdy Twój uśmiech to dla mnie radosna
chwila. Dzięki
Tobie mogę jeszcze zrobić tyle dobrego.
Proszę, mamo, żyj dalej. Nie jesteś sama …pamiętaj o tym. Nie smuć
się bo
smutek powoduje, że znikam. Pamiętaj, że ja jestem cały czas przy
tobie.
Kocham Cię mamo…"
 
Pola bardzo Ci współczuję z powodu odejścia Zuzi :-( Wiem, że nie ma słów pocieszenia dla osieroconych rodziców. Ale wiem też, że kiedyś się oswoisz z tym bólem, choć on nigdy nie zniknie, nauczysz się z nim żyć. Ja pewnego dnia powiedziałam sobie, że nie chcę żeby moja córka widziała mnie ciągle zapłakaną, że chcę żeby mogła sobie powiedzieć: ta moja mama to nawet spoko babka. Zaczęłam się uśmiechać do nieba, do niej, choć to po prostu zwyczajnie bolało w środku. A jeszcze wcześniej płakałam, że chciałabym jakiś znak, że jej jest dobrze. I dostałam go, widziałam go nie tylko ja, ale i mój mąż.
W oswajaniu bólu pomogła mi niesamowicie wiara. Porządna spowiedź w Dzień Dziecka Utraconego, porządna przemowa księdza, stanowcze mówienie mi, że nie mogę czuć się winna. A potem czuwania modlitewne, prowadzone przez tegoż samego księdza. Otwarcie się na Jezusa w Najświętszym Sakramencie, poczucie, że jestem blisko Niego, to także blisko mojej Zuzi. Wierzę, że kiedyś się spotkamy i będziemy tulić bez końca.
Pytanie DLACZEGO jednak pozostanie na zawsze, zawsze będziemy tęsknić za dzieckiem. Będą dni mniej i bardziej pogodne, będą też takie, że rozpaczą będziemy sięgać dna :-(
 
reklama
Do góry