reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Moje pierwsze dziecko - mój pierwszy zabieg

arania

Zaangażowana w BB
Dołączył(a)
4 Sierpień 2013
Postów
119
Miasto
Łuczyce
Witajcie!
Wczoraj się dowiedziałam od mojej lekarki, że z dzieckiem coś jest nie tak. Od razu ze skierowaniem pojechaliśmy z mężem do szpitala... Wtedy dowiedziałam się, że nawet nie było dziecka... To co widziałam 5 sierpnia było naszym błagalnym ... niczym... cieszyliśmy się z ciałka żółtego. Nie jestem zła na lekarkę, że dała nam nadzieję, że do wczoraj tj. 19.08 cieszyliśmy się obecnością dziecka... Niestety wczoraj w szpitalu lekarz mi uprzytomnił, z nieoficjalnej ostatniej miesiączki to był 11tydzień (3.06 - przez przeprowadzkę nie notowałam w kalendarzyku)... !! 11tydzień, a ja ani kawałeczka mojego dziecka nie widziałam, ani serduszka...

Dzisiaj znów cały dzień w szpitalu... bolesne badanie... nie wiem dlaczego nie można mi niczego włożyć... lekarka poleciła dobrego psychologa, seksuologa:( bo nie widziała żadnych zmian chorobowych... Może miałyście tak?

Już wczoraj usłyszałam wyrok, ale dzisiaj się jeszcze łudziłam... nadaremno... Mam skierowanie na zabieg w piątek rano... czekanie w 11tc, gdy nie miałam ani razu krwawienia jest bardzo ryzykowne... Muszę przejść zabieg... boję się. Wczoraj czułam się lepiej, dzisiaj jest źle. Jutro kolejne badania... pod kątem zabiegu...

Pierwsze badanie z 29.07 pokazało puste jajo - dostałam duphaston i folik. Brałam... 5.08 po długim szukaniu już lekarka mówiła o skierowaniu na patologię... aż ujrzała coś pulsującego schowanego w rogu pęcherzyka! mojego skarbeczka... bardzo małego jak na swój tydzień bo 4-5t...

Wczoraj się dowiedziałam, że nie miałam skarbeczka... może mi trochę z tym łatwiej, nie wiem... od wczoraj jakby ręką odjął... przestałam czuć dziecko... przestałam czuć się matką...

Zaczęłam czuć poczucie winy, że nie zrobiłam wystarczająco dużo... Mąż mnie pociesza, że niczego nie mogliśmy lepiej zrobić... dobrze się odżywiałam, cały miesiąc leżałam w domu, brałam leki... nie palę i nie piję alkoholu... Ale to za mało... może zabiłam moje dziecko moją pierwszą myślą... strachem... ale na następny dzień po teście ciążowym już się cieszyłam, ale chyba za mało...

Płaczę z tęsknoty za moim pierwszym maleństwem, cieszyliśmy się z mężem... już mąż wybierał imiona... miał plany...
Stale płaczę... ale chyba od samego początku byłam przygotowana na najgorsze... puste jajo, dziecko za małe jak na swój wiek...

Boję się zabiegu, co będzie później, dzisiejsza wizyta nie dała mi ulgi... lekarka chciała się mnie pozbyć... była zajęta innymi pacjentami, zostawiła mnie samą w gabinecie, nie wiedziałam jak się nazywam... Nie chcę wpaść w depresję, chcę żeby to się skończyło...

Czułam się jedną z marcówek 2014, a teraz znów jestem sama... na forum czułam się dobrze, spełniona, w gronie mi bliskich osób, bo przeżywały to co ja... Miałyśmy jeden wspólny mianownik - nosiłyśmy życie pod sercem...

Mówią stale, że jesteśmy młodzi, że jeszcze dużo przed nami, że będziemy rodzicami... Ale czy po tym można znów kochać? Czy człowiek jest w stanie zapomnieć? Czy ja będę pamiętać moje pierwsze nienarodzone dziecko? Dziecka, którego nie było...

Wśród ludzi się uśmiecham, na chwilę zapominam o mojej stracie... nawet lepiej się czuję w tłumie, niż w zaciszu swojego domu, gdzie stale rozpamiętuję badania... usg... radości... teraz strach... ból... i poniżenie
Poniżenie i wstyd, że nie byłam w stanie urodzić zdrowego dziecka... Że ludzie będą myśleć, że nie troszczyłam się o nie...

Nie czuję pocieszenia, gdy słyszę, że pierwsza ciąża często się kończy poronieniem... A co z wyrodnymi matkami, takimi które nie chcą dzieci, piją, palą, ćpają w ciąży i rodzą... Później porzucają, zabijają, wychowują bez miłości...
Dlaczego chcącym się nie udaje, a tym co nie kochają tak?

Przepraszam Was za moje słowa, dużo ich ale mojego bólu żadne słowa nie opiszą...

Łączę się w radości z tymi, które mają to szczęście, że noszą pod sercem zdrowe dziecko, bo sama przez momencik mogłam tego doświadczyć oraz łączę się w bólu z tymi którzy to szczęście utracili... bo jestem jedną z nich...
 
Ostatnia edycja:
reklama
Pięknie to opisałaś! Jak czytałam Twoją historię wszystko do mnie wróciło. 1,5 roku temu też usłyszałam diagnozę "puste jajko płodowe". Żal, rozpacz nie z tej ziemi. dlaczego ja? Dlaczego właśnie JA!!!! I tak jak pisałas inni rozmnażają się jak "króliki", a człowiek nie może mieć tego jedynego, wymarzonego dziecka. Po 4 miesiącach od zabiegu zaszłam w kolejną ciąże. Teraz właśnie utulilam swój półroczny Skarb do snu! I gdyby nie ten aniołek nie miała bym tak wspaniałej córki.

Zapraszam na wątek : ciąża po poronieniu. Tam dziewczyny wesprą dobrym słowem, radą. Sama się tam udzielam.
Przytulam
 
Arania Twoja historia jest bardzo podobna do historii mojej siostry. Pod koniec maja wyszedł jej pozytywny test ciążowy. Dwa dni później była już u lekarza potwierdzić ciążę. Oprócz plamek na jajnikach nic nie było jeszcze widac. Minęły kolejne dwa tygodnie- pęcherzyk jest, ciałko żółte pięknie rozwinięte jest, a zarodka brak. Kolejna wizyta za dwa tygodnie i znowu zarodka brak. Lekarz kazał jeszcze dwa tygodnie odczekać, bo do 10 tyg może się zarodek pojawić. No i usg w 10 tyg jest zarodek!!! Co prawda bez bijącego serduszka i ciąza młodsza o ponad 3 tyg, ale wszyscy już uwierzyliśmy, że się udało:) No i przyszedł 19 lipca i kolejna wizyta na której okazało się, że nic już nie ma - macica wszystko wchłonęła. 22 lipca siostra miała łyżeczkowanie. Na wypisie ze szpitala widnieje 14tydzień. Ciężko było się z tym pogodzić. Dwa razy siostra musiała przejść to samo i z perspektywy czasu lepiej było gdyby ten zarodek się już nie pojawiał. Już się zdążyła pogodzić z tym, że dziecka nie będzie, kiedy odżyła nadzieja i potem to już było totalne załamanie.
 
Arania, gdyby myśl mogła zabijać - ludzkość nie doczekałaby XXI wieku.
Nie zrobiłaś nic złego, nie miałaś wpływu na to co się dzieje. Niestety, jeśli chodzi o ciążę niewiele zależy od nas samych.

Płacz, jeśli czujesz taką potrzebę. Nie udawaj, że nic się nie stało. Masz prawo do żałoby, smutku i łez. Nie unikaj żałoby, jest ona potrzebna, żeby potem zrobić krok na przód.

Ale czy po tym można znów kochać? Tak.
Czy człowiek jest w stanie zapomnieć? Nie. Nie ważne ile czasu upłynie, człowiek zawsze będzie pamiętał o swoim Aniołku. Z czasem po prostu uczymy się żyć z tym bólem.
Czy ja będę pamiętać moje pierwsze nienarodzone dziecko? Podejrzewam, że tak.

Straciłam swoje maleństwo w 6tygodniu ciąży. Pierwsza ciąża, całkowity przypadek, nawet nie wierzyłam, że jest to możliwe, ale i tak od początku oszaleliśmy z radości. Cieszyłam się na myśl, że w czercu 2013 będziemy rodzicami, ale 2 tyg później (od testu) nasze szczęście się skończyło. Teraz znów jestem w ciąży, niedługo urodzi się nasze drugie dziecko, naszym pierwszym dzieckiem już zawsze będzie nasz Aniołek i o tym nie zapomnimy.
 
Podzielam wypowiedź Asty. Ja niedawno straciłam Synka w 17 tc. Na badaniu (usg) genetycznym widziałam go całego i zdrowego, machającego mi rączkami, jego cudowne małe stópki a kilka tygodni później już go nie było. Nie walcz z żałobą. Bez przejścia przez nią nie będziesz w stanie żyć dalej i może kiedyś starać się o kolejne dziecko. Pierwszego Aniołka nic i nikt ci nie zastąpi. Zawsze będziesz o nim pamiętała. Nie słuchaj ludzi, bo oni nie mają pojęcia przez co przechodzimy i nie wiedzą jak się zachować. nie wiedzą jak często ich słowa nas ranią. Wykrzycz, wypłacz swoje emocje. Opowiadaj innym o swoich uczuciach i potrzebach. I pamiętaj, że jesteśmy tu po to, by się wspierać.
 
Ja 1 lutego 2011 straciłam Aniołka - 9tc. Serduszko przestało bić, ciąża obumarła - łyżeczkowanie:/ Czułam dokładnie to samo co ty! Dookoła rodziły się zdrowe dzieci znajomych, a ja nawet jednego nie mogłam mieć? Na zewnątrz uśmiechałam się, udawałam że wszystko ok, ale tak nie było. Emocje tłumiłam w sobie, czułam ogromny smutek i żal, a płacz towarzyszył mi jeszcze z 3 miesiące:/ Na szczęście 7 mies.po tym wydarzeniu znów ujrzałam dwie kreski na teście i nadzieja odżyła a jednocześnie wielki strach o bobasa. Teraz jest ponad roczną rozpieszczoną, zdrową córeczką! Dasz radę, przytulam!
 
Arania przezyłam podobnie jak Ty puste jajo płodowe, rozumiem Twój ból i to że ci ciężko. Wiem że teraz zabrzmi to banalnie ale z czasem będzie lepiej. Po zabiegu po 3 miesiącach zaszłam w ciaze i mam cudnego Synka. Tobie też się uda. brew pozorom to bardzo często się zdarza. Mi bardzo pomogło bb i "Ciąża po poronieniu" nikt Cie tak dobrze nie zrozumie jak dziewczyny z tego wątku. Głowa do góry, musisz przetrwać ten trudny czas. Zyczę ci powodzenia
 
Dziękuję Wam kochane za wsparcie.
Minęło trochę czasu, a ból jest podobny gdy słyszę od koleżanek ich wspaniałe nowiny...
Ale żyję nadal.... Tak uśmiecham się, gdy im gratuluję ale w głębi duszy chcę wykrzyknąć, że ja też to przeżyłam, też byłam w ciąży... ale nie tupię nogą... muszę to przeboleć w sobie... Cieszę się ich szczęściem.

Życzę Wam wszystkiego dobrego!!
Ania, arania
 
Najgorsze słowa jakie usłyszałam to: nie widzę serca, nie ma akcji serca, podejrzewam ciążę oburmałą. Lekarzowi było tak przykro, a co ja miałam powiedzieć :( następny dzień w szpitalu to chcę wyciąć z pamięci. Lekarze i pielęgniarki super, ale świadomość, że zabierają mi moje wyczekane dziecko to masakra totalna :(
 
reklama
Witam 14 tc trafiłam do szpitala z potężnym krwotokiem myślałam że już poronilam lekarz na usg zobaczył że maluszek jest i słyszałam bicie serca maluszka okazało się że to krwiak pękł o którym nie miałam pojęcia spytałam się lekarza skąd ten krwiak nie był mi wstanie odpowiedzieć na to pytanie sami nie wiedzą skąd się nie biorą została w szpitalu leki kropluwki i leżenie tylko leżenie jedynie do wc .po tygodniu wyszłam do domu było trochę lepiej ale po tygodniu bycia w domu trafiam znowu do szpitala z krwotokiem walczyłam o maleństwo przez 3 tygodnie niestety krwiak okazał się poważniejszy 16tc poronilam wiem że był to Chłopiec Mój Synek była to moja pierwsza ciąża że strata jest ciężka się pogodzić nie mogę znaleźć sobie miejsca w domu płacz smutek i pytanie dlaczego ja czy jestem tak zła osoba że nie zasługuje być mama
 

Podobne tematy

Do góry