- Dołączył(a)
- 19 Wrzesień 2024
- Postów
- 14
Dziewczyny aktualnie przebywam w szpitalu i chciałam poznać Wasze historie jeśli ktoś miał podobną. Trafiłam tutaj z nadciśnieniem (na które nigdy nie chorowałam)
Jestem aktualnie w 36+0 wg OM, wg USG 35+2 (tym wykonanym w pierwszych tygodniach na których ustala się termin porodu) termin wg usg to 1.11
Cała ciąża przebiegała perfekcyjnie, wszystkie wyniki badań były idealne. Na ostatniej prostej tj. We wtorek 24.09 skoczyło mi ciśnienie w gabinecie u ginekologa do wartości 160/115, kazał jechać do szpitala i tak też zrobiłam. Dostałam dopegyt i leżę tutaj od wtorku. Ciśnienie ma dobre wartości po lekach. (Były tylko 2 gorsze pomiary 130/90) lekarze generenie nie wiedzą czy mają mnie tu przetrzymać czy mnie puścić do domu (mam wskazania do CC), nie ma białkomoczu i pozostale wyniki w normie. Czy ktoś był w takiej sytuacji? Nie sądzę żeby trzymali mnie tutaj kolejne 2 albo 3 tygodnie...bo podejrzewam, że nie rozwiążą ciąży przed ukończeniem 37 tc, nawet bym się na to nie zgodziła, chyba że wydarzyłoby się coś, że trzebaby ratować dzidziusia. Czy ktoś był w takiej sytuacji? W zasadzie chciałam się chyba wymienić doświadczeniami i usłyszeć, że będzie dobrze. Drażni mnie trochę ten brak decyzyjności ze strony szpitala.
Jestem aktualnie w 36+0 wg OM, wg USG 35+2 (tym wykonanym w pierwszych tygodniach na których ustala się termin porodu) termin wg usg to 1.11
Cała ciąża przebiegała perfekcyjnie, wszystkie wyniki badań były idealne. Na ostatniej prostej tj. We wtorek 24.09 skoczyło mi ciśnienie w gabinecie u ginekologa do wartości 160/115, kazał jechać do szpitala i tak też zrobiłam. Dostałam dopegyt i leżę tutaj od wtorku. Ciśnienie ma dobre wartości po lekach. (Były tylko 2 gorsze pomiary 130/90) lekarze generenie nie wiedzą czy mają mnie tu przetrzymać czy mnie puścić do domu (mam wskazania do CC), nie ma białkomoczu i pozostale wyniki w normie. Czy ktoś był w takiej sytuacji? Nie sądzę żeby trzymali mnie tutaj kolejne 2 albo 3 tygodnie...bo podejrzewam, że nie rozwiążą ciąży przed ukończeniem 37 tc, nawet bym się na to nie zgodziła, chyba że wydarzyłoby się coś, że trzebaby ratować dzidziusia. Czy ktoś był w takiej sytuacji? W zasadzie chciałam się chyba wymienić doświadczeniami i usłyszeć, że będzie dobrze. Drażni mnie trochę ten brak decyzyjności ze strony szpitala.