Doxa
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 21 Luty 2005
- Postów
- 10 179
No to zaczynam ...
Termin porodu: 09.09.2005 godz. 11:25
Typ: CC
Zaczęło się od tego, że na KTG okresowo widoczny był spadek tętna dziecka nawet do 80 (prawidłowa średnia to 140). 08.09 zrobiono mi test oxytocynowy sprawdzający wydolność łożyska - wszystko było OK - to była moja pierwsza wizyta na porodóce. W czwartek spadki tetna były częstrze i lekarze dyżurni zdecydowali się położyć mnie na dłużesz obserwacji pod KTG znowu na porodówce - zapis wyszedł calkiem OK, więc stwierdzili że zrobią mi jeszcze test biofizyczny na USG abym była spokojna. Więc ja zadowolona i wymęczona zdążyłam między jednym a drugim badanie zjeść bułkę
a była już 23:30. Poszłam na to USG i tam oczywiście test nie wyszedł prawidłowy i do tego lekarze dopatrzyli się że przy między barkiem a szyjką dzidziuś ma pępowinę, doszli do wniosku że zapewne przygniatał ją i dlatego były te spadki. Chcieli od razu mnie ciąć,ale ja zjadłam tę bułkę ;D Oczywiscie oberwało mi się za to i znowu położyli mnie na porodówce pod KTG, leżałam tam całą noc. Zapis był znowu OK. No więc rano w piątek 09.09.2005 odesłali mnie z powrotem na patologię
mówiąc że mam poczekać na obchód i nie jeść bułki :laugh: Tak na marginesie to cały szpital przez 2 dni mówił o tej "bułce" :laugh: :laugh:
Na porannym obchodzie zapadła decyzja że już nie czekają i robią mi CC. I tak o 11:25 przyszedł na świat Olivier Michał (52cm/2800g; 10pkt)
Pępowina owszem była przy szyjce, ale luźna więc to nie ona była przyczyną spadku tętna dziecka. Powodem było łożysko w fatalnym stanie, które przy cholestazie szybko się starzeje!!
Znieczulenie - miałam podpajęczynówkowe, czyli byłam znieczulona od żeber w dół. Oczywiście postawili parawanik tak więc nic wiedziałam tzn. trochę odbijało się w lampach, ale wolałam nie patrzeć
Nie czuć absolutnie żadnego bólu, ale czuć np. ucisk na dno macicy czyli gdzieś w okolicach żołądka podczas wyjmowania dziecka. Anestesjolog wszystko Wam opowie (tym które będą miały CC). Śmieszne uczycie gdy znieczulenie odchodzi, tam gdzie puszcza swędzi skóra 
Cięcie mam poprzeczne tuż nad łonem, szew kosmetyczny, zakończony koralikami na końcach.
Kiedy wyjęli małego widziałam jak go badali itp. i wiecie co płakałam jak bóbr, tyle emocji to we mnie wywołało, nie umiem tego opisać. Nawet teraz kiedy to piszę, to mam łzy w oczach. Potem jak już skończyli operację i wywozili mnie i gdy zobaczyłam mojęgo męża na korytaarzu to samo - szkliste oczy, nie mogłam wydusić słowa z siebie. Niesamowite przeżycie. Życzę Wam wszystkim takiego radosnego doznania!!!!!!!!!!!!!!!
Termin porodu: 09.09.2005 godz. 11:25
Typ: CC
Zaczęło się od tego, że na KTG okresowo widoczny był spadek tętna dziecka nawet do 80 (prawidłowa średnia to 140). 08.09 zrobiono mi test oxytocynowy sprawdzający wydolność łożyska - wszystko było OK - to była moja pierwsza wizyta na porodóce. W czwartek spadki tetna były częstrze i lekarze dyżurni zdecydowali się położyć mnie na dłużesz obserwacji pod KTG znowu na porodówce - zapis wyszedł calkiem OK, więc stwierdzili że zrobią mi jeszcze test biofizyczny na USG abym była spokojna. Więc ja zadowolona i wymęczona zdążyłam między jednym a drugim badanie zjeść bułkę
Na porannym obchodzie zapadła decyzja że już nie czekają i robią mi CC. I tak o 11:25 przyszedł na świat Olivier Michał (52cm/2800g; 10pkt)
Pępowina owszem była przy szyjce, ale luźna więc to nie ona była przyczyną spadku tętna dziecka. Powodem było łożysko w fatalnym stanie, które przy cholestazie szybko się starzeje!!
Znieczulenie - miałam podpajęczynówkowe, czyli byłam znieczulona od żeber w dół. Oczywiście postawili parawanik tak więc nic wiedziałam tzn. trochę odbijało się w lampach, ale wolałam nie patrzeć
Cięcie mam poprzeczne tuż nad łonem, szew kosmetyczny, zakończony koralikami na końcach.
Kiedy wyjęli małego widziałam jak go badali itp. i wiecie co płakałam jak bóbr, tyle emocji to we mnie wywołało, nie umiem tego opisać. Nawet teraz kiedy to piszę, to mam łzy w oczach. Potem jak już skończyli operację i wywozili mnie i gdy zobaczyłam mojęgo męża na korytaarzu to samo - szkliste oczy, nie mogłam wydusić słowa z siebie. Niesamowite przeżycie. Życzę Wam wszystkim takiego radosnego doznania!!!!!!!!!!!!!!!