reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

nasze porody

Pauli25

Styczniowe mamy'06
Dołączył(a)
5 Kwiecień 2006
Postów
1 091
Moze powspominamy nasze porody?Jesli ktos ma ochote podzielic sie wrazeniami to zapraszam!!!!!! ;D ;D ;D
 
reklama
Zacznę dość nietypowo. Od początku ciąży chodziłam spanikowana jak to będzie przed i w dniu porodu. Tyle sie tego nasłuchałam ze juz miałam dosyć no, ale mowie sobie, że juz "po ptokach" juz sie stało jestem w ciąży, z czego bardzo sie cieszę(planowana!!).Stwierdziłam ze będzie co będzie, jednak strach nadal był. Jestem straszną panikarą, co niektórych bardzo drażniło, ale co tam!!! Mam znajomego anestezjologa i od początku wmawiał mi, że przy mnie będzie i że da mi ZZO. No to wtedy jeszcze bardziej sie bałam co?? W kręgosłup nigdy w życiu sie nie zgodzę myśle!!! a potem-no jak tu sie nie zgodzić przykrosc mu robić..on chce pomóc a ja co ..jak zwykle panikuję no bo teraz sobie ubzdurałąm komplikacjach związanych z zastrzykiem w kręgosłup.Naczytałąm sie tego i sobie troszkę powmawiałam.Kiedyś nawet przyszedł do Nas z wizytą i było to akurat po odcinku serialu Na dobra i na złe a tam był taki przypadek!!Wszedł i mowi"i co widziałas pewnie co???i zaczął sie smiac.Itaka ja własnie byłąm.Przez następne miesiące ciąży liczyłąm ze on zapomni o tym co mi proponował(ale sobie tylko wmawiałam)ze moze bedzie juz za pozno na to znieczulenie,Bóg wie co sobie jeszcze myslałam!!Az w końcu stworzyłam sobie kolejny problem.....ale o tym za chwilę!
Po pewnej wtorkowej wizycie ,to był 38tydzień,pani doktor kazała mi przyjśc do szpitala na zapis KTG.(Aha zapomniałam dodać ze mialam juz obcykaną na poród super położną)no iakurat ona była na dyżurze.Podłączyła mnie na zapis i poszła robić swoje.Nie było jej przeszło pół godziny a ja już całą w nerwach bo co jakiś czas była cisza na zapisie(bo dzidzius jak sie okazało zmieniał pozycję)-no ale Ja jak to Ja ,panikara pierwsza liga!!(wszyscy mnie z tego znali naewt szpital)hihihi No więc wróciła położna i mówi "Paulinka ja zasugerowałam pani doktor zeby ci jescze przy okazji zrobiła USG na moję,to ty będziesz miała duże dziecko(bo rzeczywiscie przypominam sobie ze przy zapisie KTG badała mi brzuch)(wysmyknęła sie cichaczem i poszła do doktorowej...co za spisek!!Zapis dobiegł konca i miałam iśc na usg(termin mialam na poczatek lutego)a to było ok 15 stycznia.W ogóle brzuch miałam jak na bliżniaki.Każdy tak mówił no a na dodatek tesciowa jest z bliżniaków i tak mysle ze chyba USG by wykazało....Poszłam w koncu na to USG.Co sie okazało,38tydzien w sumie jego początek a USG pokazuje wage 4300kg!!przeraziłam sie i widziałam ze doktorowa też, a gzie do 40tygodnia albo dalej.Masakra.Wiecie co zaczełyśmy obie sie smiac.Pani doktor spojrzała na kalendarz i mówi tak przyjdz w piątek za tydzien na dyżur to zrobimy test oxytocynowy.Tego piątku nie doczekałam........ Aha i teraz wymyśliłam sobie kolejny problem-moje dziecko miało tez dużą głowke i nie przejdzie przez kanał zaklinuję sie a wtedy na cięcie za póżno.Wmawaialam soebie ze muszę myślec za lekarza.Pani doktor co prawda mówiła ze jak test nie wyjdzie to bedzie cięcie -no i podłapałam temat.Bałam sie jak cholera jak tylko słyszałam o operacji albo na widok zielonego bloku całego w kafelkach ciarki mi przechodizły.wrrrrr Ale chyba jednak wolałam cięcie jak by mi dziecko mialo sie zakleszcec i na cesarke byłoby za pozno.Nasłuchalam sie o kleszczach i prożnociągu i znow mialam problem.Wolałam jednak cięcie-niech sie dzieje co chce.Nie wiedzialamw koncu jak urodzę ale nastawialam sie na cesarę!!
Wróćmy do niedzielnego wieczoru.Wieczór jak wieczór wykąpałam sie i miałam isc spac cos tam poczytałam.Zauwazyłam ze tak dziwnie pobolewa mnie krzyz tak jak przed miesiaczka.Ale nic poszłam spac.W nocy chodziłam co poł godziny siusiu i jescze mąż ktory zawsze spi tak ze nic nie słyszy,był cała noć bardzo czujny bo pytał sie po kazdym powrocie z toalety-jak sie czuję.Zdziwiona byłam.Było coś ok 4.00 gdzy wstając do toalety coś ze mnie chlupnęło.Poczułam ciepło na nogach i co zobaczyłam wodę z domieszką krwi.Myślałam no wody mi odeszły wparowałam do mamy do pokoju z mężem i mówie mama zbieraj sie -zaczęło sie jedziemy......ja taka panikara!!1Zaraz telefon do połoznej co mam robić.Kazała jechac do szpitala na izbę i mow ze bedzie ok 8 bo musi kogos z rodziny odstawic do szpitala.Pomyslalam sobie cholera akurat kiedy ja mam rodzic i weż tu sie umawiaj,ale zawsze tak jest!!Jedno z czego sie ucieszyłam to to ze połozna mowi ze moja doktorowa ma dyzur
WYJATKOWO sie z kimś zamieniła bo zawsze ma w piątki.cIESZYLA SIE JAK NIE WIEM ze ona była.Bałam sie ze inny lekarz by mnie męczył no wiadomo nie jego pacjentka.Dotarlismy na izbe ok 5.00 tam papiery formalnosci.Oczywiscie panie nie były zadowolone boprzerwalismy im sen!!Powiedzialam ze wody mi odeszły a co sie potem okazało to był CZOP!Skąd mogłam wiedziec w koncu pierwszy raz byłam w ciąży.Na szkołe rodzenia chodziłam ale coz byłam pewna ze to wody.Po spisaniu pani zawiozla nas na porodowke.Przebralam sie i połozyłam.Zadnych boli niczego nie mialam.Przyjmowaly nas dwie połozne jedna fajna nawet znalam ja z widzenia a druga wredota taka!!Zajela sie mna ta wredota.Mąż poszedł do tego znajomego bo widzielismy ze ma dyzur na R.ale byl wlasnie na wyjezdzie . Potem pomacały mnie te polozne i mowia rowniez z eduzy brzuch i głowka ze tu chyba bedzie cięcie.Potem przyszla moja gina i mnie zbadala.rozwarcie 1cm co to jest...nic sie niedzieje.z czopem moglam spokojnie chodzic jescze kilka dni ale juz stad nie wyjde powiedzialam.Oczywiscie naogladalam sie porodowki.Byla extra.Bylam na drugiej poniewaz pierwsza był zajęta przez pewna dziewczynę ktora okazała sie dzis moją kumpelą bo urodziła troszke po mnie i nawet lężąłysmy obok siebie.Rożnica między naszymi dziecmi jest rowna godzinka.Odwiedzamy sie do dziś,ale o tym pozniej.No wiec na czym skonczylam,aha bylam na drugiej porodowce i zaczeli mnie przygotowywac powoli.Cos slyszalam ze po obchodzi bedzie decyzja ordynatora ALE MAM PRZYSTAWAC PRZY SWOIM ze chce ciecie.Zrobiły mi lewatywa ogolily zalozyły wenflon i podłaczyły sol w kroplowce zeby mnie nawodnic.Mialam isc po lewatywie do ubikacja i poszlam.Gdt wrocilam to juz mama siedziala na porodowce nr3 najlepszej i najbardziej oddalonej poniewz nic sie u mnie nie dzialo a na moje miejsce przyjeli kobietke ktora rodzila drugie dziecko.A ja dalej sobie lezalam i lezalam caly czas pod zapisem KTG.Co jakis czas ktos przychodzil to polozna to moja lekarka.Krazyly miedzy trzema porodowkami .Zblizala sie 7.30 i zapytala ,mnie czy probujemy czy tniemy?a ja.chila namysłu i mowie to drugie -juz sie tak nastawilam ze zgoda!!dobrze tylko jak przyjdzie ordynator mowi do mnie lekarka to musisz powiedziec ze nie zgadzasz sie na naturalny porod-musisz byc pewna.Wiecie co naprawde niczego juz sie nie balam a nic na uspokojenie nie dostalam.Mysle ze ciążylo na mnie to ze do ostatniej chwili myslalam ze przyjdzie jakis inny doktor i bedzie kazal probowac rodzic naturalnie.Potem przyszedł znajomy anestezjolog na wywiad,potem pobraloi krew na krzepliwosc.W miedzyczasie slyszalam jak moja doktorowa dzwoni i umawia sie na8.00 z jakims doktorem zeby jej asystował przy cięciu.Aha o 7.00 zapomnialam dodac przyszla nowa zmiana -wspaniale polozne jedna taka mlodziutk ok30lat super babka podtrzymywala mnie na duchu,zagadywała.Potem zalozyly mi cewnik-Boze co za uczucie jak by sie siku chcialo a nie moglam.Zalozyla czepek i marsz na sale operacyjna.Sala ta byla na przeciw porodowki nr1 gdzie w tym czasie lezala Basia kolezanka o ktorej wspomnialam.Doszlam na sale a tam juz czekał znajomy-wiecie co...zapomnialam o znieczuleniu hahaha chcąc nie chcąc dostałam ZPP bo juz czekał na mnie z wielką szprycąAle ja sie naprawde nie balam.Mama mowi ze szczeka jej opadla jak widziala jak ja odwaznie tam ide-pełen luz -sama sie dzis dziwie!!!!Wkłócie w kręgosłup poszlo jak z płatka za pierwszym razem.Wiem ze miala wygiąc sie wpół na siedząco.Byla tam mila obsługa młode instrumentariuszki jakas położna pomagierka,no i ja.POtem mialam sie polozyc i odpowiedac na odczucia jakie mam.Cos mi tam pzrykladal zeby sprawdzic czy znieczulenie dziala.Ale fajne uczucie mowie wam.Zrobily mi sie ciezkie nogi i nie moglam za skarby ich podniesc do gory!!niesamowite uczucie!!Widze wchodza lekarze.Zakladaja mi parawan zebym nic nie widziala,znajomy stoi za mna i mnie obserwuje ,obserwuje tez aparat z cisnieniem,zaklada mi maske ale niewiem po co...a ja znow pelen luz.Do dzis sie pytam co ty mi wstrzyknąłes ze taka spokojna bylam a on mowi ze widopcznie mialas taki szok.Jedne reaguja paniką -czego u mnie byli pewni ze tak bedzie (on bał sie tego strasznie ,ale miło sie rozczarował)a inni reagują spokojem.Nie wiem dlaczego tak sie stało do dzis nikt mi tego nie potrafi wyjasnic.Zaczynają ciąc skore ale ja jestem zajęta rozmową ze znajomym ktory stoi za mna.Nawet nie wiem kiedy usłyszalam płacz mojej corci!!!Zabrali ja do mierzenia wazenia badania ,to była 8.15 urodzila sie Marysia wazyła 4150 czyli mniej jak pokazywało USG i 55cm.Zbiegli sie do niej wszyscy bo była taka wielka.
Niestety nie połozyli mi jej na brzuchu....i tym rozni sie od naturalnego porodu.....ale ja nie żałuje ze mialam CC.Chwila moment i ja widziałam.Przyniesli mi ja umyta zawinięta.Najlepsze jest to ze Basia wszystko widziala cała moja operacje i wszystko mi opowiedzial.Bo porodowa na ktorej ona lezala jest na przeciwko sali operacyjnej.Ona wszystko widziala i słyszala co mowia podczas operaji i widzial ajak robia pzry malej b to bylo obok jej łozka.Sama czekała na CC.
Potem przenosili mnie z łozka operacyjnego na moje i była przy tym moja zamowiona połozn aktora zostala ze mna cały dzien.Teraz wprowadzai Basie na cesarke a potem spotkałysmy sie na sali.Jestesmy kumpelami ,odwiedzamy sie mimo ze ona mieszka 50km ode mnie.

P.S nIE ZAŁUJE ZE BYŁAM CIETA.Po dwoch tygodniach nie czułam zebym miala operację.Panuje opinia ze lepiej rodzic naturalnie.Moze i tak ale tez nie było żle!!!nie mowiac o znieczuleniu o ktorym
 
wczesniej nie chcialam słyszeć.Było mi wszystko jedno byle bzobaczyc maleństwo!!!!
 
Ze mnie tez jest straszna ponikara.Na sama mysl o porodzie robila mi sie slabo,wymyslalam sobie,ze dzizdzia bedzie duza,ze sie nie zmiesci,zaklinuje i takie rozne rzeczy.Tymbardziej ze w ciazy potrafila mi robic psikusy typu np. przy kazdym sprawdzaniu tetna sie wiercic ze puls wychodzil nierowny i wkoncu spedzilam pare dni na patologi by sprawdzic czy wszystko dobrze to byl tak 32 tydzien.Na szczescie okazalo sie byla wszystko dobrze.26 stycznia o 22.00 lezac juz w lozku zaczely mi uchodzic wody,dzialo sie to tak powoli i tak stopniowo ze myslalam ze popuszczam poprostu ze ten moj maly szkrab mnie tam gdzies cisnie na pecherz i popuszczam.Tylko ze to trwalo za dlugo,tak po 24 obudzilam moja mamusie z wiadomoscia ze musialybysmy juz jechac powoli(mama na to zaspana bym poczekala do rana),ale po chwili przemyslala cala sytuacje i to wlasnie ona wpadla w najwieksz apanike,zaczela pokowac rezczy do SPAKOWANEJ juz torby,biegac jak oszlala no i wogole troche z niej smiechu mialam.W szpitalu bylysmy o 2 w nocy.Aha co zapomnialam dodac na poczatku,przez cala ciaze mowilam ze bym chciala miec cesarke bo sie boje ze sie cos zlego stanie z moja dzidzia przy porodzie.Tak wiec jestem juz w szpitalu,boli jako takich ,strasznych jeszcze nie mam.Panie polozne zrobily mi wywiad,ogolily mnie,zrobily lewatywe,zostalam jeszcze zbadane no i na porodowke.Rozwarcie mialam 2.Tak gdzies o 3.30,nie pamietam dokladnie ale gdzies kolo tej godziny,naszly mnie takie bole ze myslalm ze zjem moja mame(byla ze mna przy porodzie),polozna przyszla dala mi cos na znieczulenie(czopek) i co by sie szyjka macicy szybciej rozwarla.Jeszcze dwa razy mialam KTG robione,drugi raz dlatego ze moje malenstwo sie nic przy pierwszym razie nie ruszylo.Meczarnia to byla straszna,bo przy skurczach nie umialam ulezec w miejscu a to byla trzeba tak okolo pol godzinki.No ale jakos dalam rade,sama nie wiem jak do tej pory.O godz gdzies tak 7 bylo juz widac glowke i bylo ja tak widac do okolo 10,nagle wchodzi czterech lekarzy.wpadlam w taka panike ze to jest nie do uwierzenia,zaczelam plakac,chyba nawet krzyczec ze sie cos dzidzi dzieje ze by cos zrobili.Moja mame wyprosisli.Cala czworka po kolei mnie jeszcze przebadala ,stwierdzili ze sprobujemy ostatni raz naturalnie,a jak nie pojdzie to ciecie.Jeden podszedl z boku i przy skorczu jakparlan zaczal mi piescia na brzuch a calej sily naciskac(wczesniej sie naogladalam dokumentow co lekarze "wyciskali" dzieciaczki i one sie rodzily z urazami glowy badz martwe),zaczelam krzyczec,plakac.Dzidzia sie ruszyla milimetr.Jeden z lekarzy sprawdzil czy da sie ja wepchnac spowrotem i tyle szczescia ze sie dalo i nie musieli ja wyciagac kleszczami badz proznaciagiem.Zrobili mi znieczylenie miejscowe,chociaz chcialam byc uspiona,tylko ze polozna jedna taka fajna mi wytlumaczyla ze tak bedzie lepiej i dl amnie i dla dzidzi.Zakryli mnie parawenem,ja i tak wszystko widzialam bo ktos madry powiedzial mi wczesniej ze to sie w tych lustrach odbija przy swiatlach co sa.O 11.15 urodzila sie Milenka,dostala 10 pkt,mierzyla 56 i wazyla 3500.
 
Tak sie cieszylam ze jest juz to moje skarby zdrowe na swiecie ze przez ponad godzine plakalam ze szczescia, a do tego jeszcze wiadomosc ze to dziewuszka to juz calkiem doprowadzilo do tego ze stalam sie najszczesliwsza osoba na swiecie
 
Kanoot to jest przezycie nawet jesli sie ma cesarke.Widze ze mialysmy podobne problemy typu ze...beda musieli uzyc kleszczy proznociągu no iz e sie zakleszczy.Ale powiem ci ze u ciebie to mało co nie brakowało zeby dzidzia sie nie zakleszczyła,tak mi sie wydaje.Ale całe szczescie ze jest ok!!!!!!!pozdrawiam
 
Pauli!

Większość styczniówek opisała swoje porodowe przeżycia na wątku " świeżo upieczone mamusie", mój opis też tam znajdziecie..

 
Cala ciaze sie balam wlasnie tego ze sie zaklinuje i pojda w ruch kleszcze badz proznaciag i nie wiem czy mialam przeczucie czy wykrakalam,ale na szczescie tylko to ze nie potrafila sama wyjsc.nie wiem czy pisalam wczesniej ale wlasnie lekarz patrzyl czy da sie "wepchnac spowrotem" tego mojego maluszka zanim mnie wzieli na cesarke i na cale szczescie sie dalo.
 
reklama
kanoot masz szczescie naprawde ze sie udało bo z kleszczami i proznociągiem to róznie,a przewaznie jest niedobrze.Juz lepiej zesarka zdecydowanie.Ja mialam schizę przez cała ciąże jak tylko pomyslalam o klesczach tak wiec dzidzia byla na USG duza i nawet nie chcialam probowac rodzic naturalnie.A u ciebie to pewnie samo wyszło ze ci kazali najpierw siłami natury....
 
Do góry