reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze porody

Amandla

Fanka BB :)
Dołączył(a)
3 Lipiec 2011
Postów
1 009
Ja urodziłam Marysie przez cc, i prawdę mówiąc poza dwiema pierwszymi dobami, które są koszmarne ( a właściwie pierwsza doba) to dzisiaj po 7 dniach już zapomniałam o operacji.
Doświadczyłam też skurczów porodowych, a że dopadły mnie tzw skurcze krzyżowe, które podobno są najbardziej bolesne, to prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie samego porodu... bez znieczulenia jak jest praktykowane w moim mieście.
Miałam znieczulenie podpajęczynówkowe, więc "uczestniczyłam" w operacji, i od razu po urodzeniu położna przytuliła niunię do mojej twarzy i dekoltu. Przebieg operacji widziałam w lampach operacyjnych:D dośc specyficzne uczucie, gdy nic fizycznie się nie odczuwa a wszystko widzi:) Póżniej została pobrana krew pępowinowa, bo zdecydowaliśmy sie z mężem na jej przechowanie, i mała trafiła do boksiku obok, gdzie ją zważono, zmierzony, zbadano - widziałam też te czynności, a następnie w beciku w ramiona tatusia:)
Całą trójką po operacji przebywaliśmy w sali pooperacyjnej, a mała leżała obok mnie, albo u męża na rękach. Bardzo mi się to wszystko podobało:) Później zabrali małą na noc do osobnej sali, bo mimo wszystko urodziła się ciut przed terminem , a ja zostałam przeniesiona do pokoju ( miałam na początku jedynkę), i byłam tam razem z mężem, który dopiero ok 1 w nocy poszedł do domu:) Śmiać mi się chciało, bo Maria przyszła na świat zupełnie niespodziewanie i mój mąż przyjechał do mnie prosto z pracy i cały czas był w garniturze:D wyglądał pociesznie, nie wiem jak później znalazł krawat i marynarkę, które w natłoku zdarzeń porzucił gdzieś na parapecie porodówki:D
Nie miałam ze sobą nic dla siebie ani torby dla małej, więc pomiędzy skurczami mąż jeździł do tesco po pieluchy i podkłady, dobrze, że tego dnia zapakował do samochodu torbę dla niuni, więc nie musiał do domu jeździć. Tak więc mój poród wyglądał bardzo spontanicznie i w sumie nie miałam pojęcia co mnie czeka co sobie chwalę;)
 
reklama
Tu na razie dodam opis swojego porodu, a potem najwyżej dziewczyny przeniosą
We wtorek 14.02 odeszły mi wody o 21, nie miałam żadnych skurczy ale wiedziałam bardzo dobrze że to właśnie wody i wiedziałam już co się będzie działo- aż mi się nogi trzęsły w takim byłam szoku. Zadzwoniliśmy jeszcze do szpitala i kazali przyjechać. Dojechaliśmy było już ok 22, przyjęła mnie pani doktor i sprawdziła czy to rzeczywiście wody- tak i zrobiła usg, pytała o badania, których ja niestety nie miałam jeszcze zrobionych (posiew na paciorkowca) bo miałam je robić w przyszłym tyg ;/ Miałam rozwarcie na 2cm i żadnych skurczy więc stwierdziła że położy mnie na patologii bo nie wiadomo kiedy się w ogóle jakaś akcja zacznie i żebym się nie denerwowała jak dziewczyny krzyczą ;) Mąż pojechał do domu ja zostałam. Nie spałam nic. Ok 2 dopiero zaczęły się jakieś skurcze o 3 pisałam do męża że boli mnie już bardzo, wyszłam do położnej i mówiłam że już boli kazała mierzyć czas między skurczami ale dziwiła się, mówiła że to wcześnie, że zanim mi się jakaś akcja zacznie minie kilka godzin. Jak mniej więcej liczyłam to były jeszcze nieregularne 3-4min (od początku jednego do początku następnego) ale nie mierzyłam nawet dokładnie bo już tak bolało że jęczałam ;D Podpięła mnie pod ktg co już w ogóle mnie dobiło bo tu skurcze a ja się ruszać nie mogę, zawołała lekarza, sprawdził rozwarcie było chyba 3cm i kazał zabrać na porodówkę. Była godz 4, rodziłam z przemiłą położną no anioł nie kobieta bardzo się cieszę że udało mi się na taką trafić. Chciałam znieczulenie, nie odmówiła ale mówiła że przecież zaraz urodzimy- myślałam że tylko tak gada żeby mnie pocieszyć. Zadzwoniłam po męża żeby przyjechał, ona zrobiła mi lewatywę, którą z resztą sama chciałam i poszła, mówiła jeszcze żebym wzięła sobie prysznic. Ja zostałam sama starałam się dojść pod prysznic ale przez te bóle w końcu tam nie dotarłam, czekałam na męża żeby poszedł do nich po to znieczulenie dla mnie ale w końcu o 4:50 gdzieś wróciła ta położna i mówi niech pani dzwoni po tego męża bo nie zdąży i żebym usiadła na fotelu i kazała przeć w międzyczasie zawołała resztę (musieli być inni od noworodków itd bo wcześniaczek) zaczęłam już przeć przy skurczach i na ostatnią chwilę wszedł mąż ;) poparłam jeszcze trochę i już o 5:10 Damian był na świecie. Tata przeciął pępowinę Damian chwilkę leżał u mnie na brzuszku i pobiegli z nim wszyscy na oddział neonatologiczny. Byłam nacinana ale to nic, mi przez ten ból było już wszystko jedno co mi robią, a chciałam żeby się szybko skończyło a to pomogło. Jak mnie lekarz zszywał to już nawet nic nie czułam tylko ulgę że już nie mam tych cholernych skurczy.

Bolało jak cholera a ja i tak miałam bardzo szybką akcję, zdaję sobie sprawę że jakby był z kg większy to by tak szybko nie poszło.

Teraz tylko czekam żeby mój synek wyzdrowiał, bo tęsknię za nim jak cholera, nie jest lekko mieć dziecko chore, nikomu nie życzę.
 
Cześć dziewczyny.

Nie wiem ile wiecie, ale było tak:
rano po zdjęciu "balonika" miałam 3 cm i ordynator wydał decyzję o wywołaniu porodu przez oxy.
Na porodówkę trafiła około 10 z groszami i najpierw leżałam pod KTG, a potem puścili kroplówkę. Skurcze zaczęły się koło 11 a o 12:10 przyszła na świat nasza mała królewna.
3550, 55cm, 10 punktów. A mi trafiła się położna, która tak pokierowała porodem, że nawet nie pękłam. Pisze to rękami mojego męża, bo aktualnie mam ssaka na piersi :)

Pozdrowienie, odezwę się później.
PS. Fotkę zaraz wrzucę w odpowiedni wątek
 
Wszystkim serdecznie dziękujemy.
Narazie szybkie streszczenie.17.02 0 4.15 odeszły mi wody.przed 6 bylismy w szpitalu.bóli brak. o 12 kroplówka, potem badanie i rozwarcie o 12 na palec.spacer po korytarzu szpitalnym o 15 rozwarcie na 2 palce.dostalam jeszcze zastrzyj i 2 czopki na przyspieszenie akcji.bole od12 sa nieregolarne.o 17 bez zmian. 19 decyzja o cesarce. no i od 19.40 jestesmy juz razem.wszystko szybko sie toczylo. od wczoraj jestesmy w domu,karmimy sie piersia, tylko teraz boli mnie glowa bardzo.dlatego tak krotko.Pozdrawiam serdecznie. a jak bede w lepszej kondycji to sie odezwe oczywiscie. za bledy b.przepraszam.
 
korzystając z "chwili wolnego"
najpierw dziękujemy ślicznie za gratulacje, malutki właśnie po cycu zasnął i się uśmiecha przez sen :happy:

co do akcji 25 luty hehehe :-) no właśnie Marcelek nas zaskoczył swoją decyzją o wyjściu, na KTG w piątek nic nie wyszło, ja też czułam się dobrze i do końca dnia nie czułam żadnego większego skurczu, nic nie zapowiadało się na poród...

ok godz 1 w nocy przebudziłam się bo czułam napinanie się brzucha i trochę takich mocniejszych skurczy, ale jak zaczęłam sobie mierzyć ich czas występowania to się okazało, że są równo co 10 min, nie panikując i nie budząc nikogo poszłam do kuchni napiłam się ciepłego kakao, zjadłam płatki z mlekiem :-D i liczyłam dalej skurcze no i dalej co 10 min po godz 2 skurcze nie przechodziły więc pomyślałam sprawdzę je jak to tylko przepowiadające to po ciepłym prysznicu przejdą, nie przeszły ok 3 w nocy miałam już skurcze co 5 min i się nasilały, były co raz mocniejsze, przyszłam do pokoju obudziłam męża i mówię że chyba się zaczęło, obudziłam rodziców :happy:
pojechaliśmy do szpitala po godz 4
na KTG skurczybyki ładne były, ja już rozwarcie na 7cm, decyzja szybka na porodówkę, dostałam 2 czopki żeby poszło łatwiej, do godz 7 szyjka rozwarła się już na 10cm i zaczęłam mieć skurcze parte i tak o 7:45 Marcelek pojawił się na świecie.
aż tak ciężko bardzo nie było, boleć bolało bo musiało, ale dzięki Bogu udało się nam szybko urodzić i tym sposobem nie przeżyłam jakiejś traumy jeśli chodzi o poród siłami natury, mogę rodzić i chcę mieć kolejne dziecko :tak::happy:;-)

w szpitalu Marcelek wszystkie badania przeszedł dobrze, wypisali mnie szybko ze zdrowym synkiem, pierwsza doba w domku była ciężka ja umęczona po porodzie i pobycie w szpitalu, Marcelek nie mógł zrobić kupki i był marudny w nocy, ale mąż mi pomagał i wstawał do niego, wczoraj już z kupką było i jest ładnie, mi się nawał pokarmu jakoś normuje i czuje choć tu ulgę a mały ładnie spija więc laktatora używałam ale już nie używam, mały ssak jest debeściak :-D mnie tylko krocze boli dalej , no ale cóż taki niestety urok porodu, a mało szycia moja pani dr nie miała niestety więc i boleć musi, no ale z każdym dniem jest już lepiej i oby tylko tak do przodu już
 
Ha, Inamorate, widzisz jak się świat zmienia przy takim maluszku:)
widzę, że Twoje ktg było tak samo "złomiaste" jak moje, bo u mnie też na ktg zero skurczów, a ja zwijałam się z bólu ( oczywiście skurcze krzyżowe miałam), to kolejny dowod na to, żeby maszynom wszelkim typu ktg, usg i inne g nie nie ufać:)
 
Amandla na złom z tym badziewiem myślałam że rzuce tym gów***. Najlepsze jest to że gdyby nie było mojego lekarza to nadal by mnie idioci trzymali :wściekła/y: No tak zmienia maluszek światopogląd niesamowicie :-):-)
 
heh mi na patologii też położne wmawiały że ja przecież żadnych skurczy jeszcze nie mam w końcu przyszedł lekarz kazał zabrać na salę porodową, wróciłam do nich po dosłownie 1 godz a one do mnie "no gratulujemy ale się pani szybko uwinęła" :-D:-D:-D
powiem wam że ja też chociaż na kilka dni po porodzie zarzekałam się że nie chcę nigdy więcej rodzić to dziś 2 tygodnie po nie pamiętam już o bólu i miło wspominam poród a synek wynagradza mi wszystko, kocham tego dzieciaka jak cholera i jestem pewna że chcę mieć więcej dzieci
 
renia1321 Mi dzisiaj minął tydzień i aż mnie wygina jak sobie pomyślę co się działo 7 dni temu... ale jak patrze na tego mojego brzdaca to wyję ze szczęścia że ją mam. Odkleić się od niej nie mogę :-D
 
reklama
po mokrych majteczkach o 00:30 wyladowalam na porodowce kolo5 rano tam jedno badanie niby wody przestaly sie lac potem 2 badanie jeszcze mniej przyjemne bo sprawdzali z ktorego biegunu wody sie leja po tym badaniu odrazu byl obchód w ktorym odrazu powiedzieli zeby dac oxy i w tym czasie przeniesli mnie z dostawki na sale porodowa słonecznikowa czyli zolta byla
wink2.gif
ogolnie odrazu mnie posadzili na fotel i podlaczyli ktg nawet nie mialam jak wyjac telefon i podlaczona do ktg i do kroplowki z oxy do 12tej potem udalo mi sie michala poinformowac jak mi pozwolili zejsc
wink2.gif
ogolnie mialam tylko skorcze krzyzowe brak skorczy porodowych i akcja sie zatrzymala na 4 cm i po 2 h nadal 4 choc 2 dodatkowe zastrzyki dostalam wody sie saczyly caly czas i nic wiecej. a glowny ordynator przyszedl i powiedzial po badaniu ze robimy cc bo nic z tego nie bedzie a ja ogolnie wiekszosci nie pamietam jak ten czas lecial bo skurcze byly tak czeste ze zaczynalam slabnac i do tego przy skurczach wymiotowalam...

no wiec wlozyli cewnik i pojechalam na sale 2 razy sie wkuwala w kregoslup bo raz sie niestety poruszylam bo byl skurcz.. ale uczucie smieszne jak nog sie nie czuje
wink2.gif
i sa jak z gumy jak sie dotyka
wink2.gif
chodze ladnie tylko wstanie z lozka jest ciezkie..
 
Do góry