Mam ochotę Ci nagadać... Ale mam kiepski nastrój, więc chyba mogłabym nagadać każdemu. Rozejrzyj się tutaj, popatrz na sygnaturki innych dziewczyn - mają po kilka "zaliczonych" poronień, czasem nie mają jeszcze dzieci i... dają radę. Ja mam dzieci, już dorosłe nawet, ale z pierwszego związku i ubrdałam sobie, że dam dziecko mężczyźnie z którym jestem od kilku lat. Efekt? W czerwcu raz, a teraz właśnie czekam żeby się rozkręciło samoistnie bo chcę uniknąć zabiegu. Taki bonus noworoczny nam się dostał. Tak, czuję się pusta, mam żal bo w tym podupconym kraju nie robią wcześniej scanu - gdyby robili, wiedziałabym że znów porażka, a tak jechałam na luteinie i cieszyłam się... zaśniadem. Uszy do góry - tak, musisz żyć dalej i zając się swoimi dziećmi bo one tego potrzebują. Tak, masz prawo do żałoby, ale nie do rozczulania się nad sobą - na to nie masz czasu. Lekarze bywają wredni, mnie się też w szpitalu oberwało bo chciałam koniecznie wiedzieć kiedy będę miała usg (w Polsce jeszcze, w czerwcu, kiedy podtrzymywali na wszelki wypadek bo nie miał kto scanu zrobić) - dowiedziałam się ze jestem strasznie roszczeniowa. Cóż - potrzeba wiedzy co do własnego stanu bywa postrzegana jako nadmierne roszczenie. A teraz siedzę i czekam aż zejdzie ze mnie to, co miało być naszym marzeniem a okazało się drwiną losu i klnę jak szewc i proszę żeby jak najszybciej i... Cholera, chcę ruszyć dalej nim zacznę wyjąć walić głową w ścianę. Zbieramy się, aniwah i nie ma innej opcji.