reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Niestety pani dziecko nie będzie zdrowe...

Gusia, rozumiem Cię doskonale. Moje dziecko ma wrodzoną wadę serca. Trzymam kciuki za poniedziałkową wizytę. Na pewno wszystko wyjdzie ok :)

Nie dziękuję ;) ja cały czas wierzę że wszystko wyjdzie jak należy, że to jakaś pomyłka. No nic niestety do poniedziałku już niedaleko choć boję się tej wizyty jak nie wiem :(

Asiq83 jeśli mogę zapytać jaką wadę ma Twoje dzieciątko????
 
reklama
Mój Kuba ma złożoną wadę: dekstrapozycję aorty, zwężenie ujścia tętniczego, przetrwały przewod tętniczy, ubytek międzykomorowy, niedomykalne trzy zastawki. Brzmi strasznie, ale jesteśmy po operacji i jest ok :)
 
Asiq Widzę, że u Was dużo tego :( tak mi przykro. Wyobrażam sobie co przeszliście. Mam jednak nadzieję że już wszystko ok i zagrożenia nie ma żadnego. Ale mam pytanko o wadzie swojego synka dowiedziałaś się będąc jeszcze w ciąży czy już po urodzeniu??? Czy miał jakieś objawy??? Jak teraz po operacji??? Czy lekarze coś mówią na ten temat że to jakieś obciążenia genetyczne??? Czy ktoś z Twojej rodziny chorował na serce lub ma wady serca??? Ja mam tyle pytań. Bardzo się boję o moje dzieciątko Wiadomo nikt nie chce aby cierpiało zmagało się od najmłodszych lat z bólem , operacjami, itd. Ja nie wiem co mi powiedzą. Lekarz jedynie o czym wspomniał to najpierw o tej zastawce trójdzielnej i jej niedomykalności a potem dopatrzył się jeszcze że tętnice są nierównych średnic a powinny być równe. Nie wiem jak poczytałam o zastawce to można z tym żyć, często się cofa, ale te tętnice .....:sad: nie wiem nawet czego szukać, z czym to się wiąże a lekarz nic nie powiedział prócz tego że to powinien ocenić kardiolog :(. NI\ie wiem codziennie zastanawiam się co zrobiłam nie tak :(. Ja wiem że może panikuję ale uwierzcie to moje pierwsze dzieciątko do tego upragnione bardzo tym bardziej że już myślałam że nigdy mieć nie będę dzieciątka, ale to już inna historia.....
 
Gusiu, to zrozumiałe, że się martwisz. Już odpowiadam na Twoje pytania :) my dowiedzieliśmy się w 4 dobie życia. Niestety nikt wcześniej nic nie zauważył. Na szczęście wada nie wymagała po urodzeniu natychmiastowych działań. Co do objawow to miał problemy z jedzeniem bo to wymagało od niego dużego wysiłku no i ciągle spał. Teraz za to ma tyle energii że czasami aż się dziwię skąd ją bierze :) u nas wadę serca wywołała wada genetyczna, tak więc poza sercem mamy kilka innych problemów, jak np. opóźnienie rozwoju. Jest takie forum fundacji serce dziecka. To skarbnica wiedzy o wadach serca. Zajrzyj jeśli chcesz, ale myślę, że lepiej spokojnie poczekać do wizyty. To już pojutrze. Jakby coś to pytaj śmiało
 
Witam.
Czy któraś z Was ma dziecko z pvs czyli zwężeniem zastawki płucnej.
Nasza historia na szczęście taka dramatyczna nie jest.Mam synka z wadą genetyczną-mikrodelecją chrosomomu 15 i to ona jest przyczyną wady serca u Marcinka.O wadzie dowiedzieliśmy się w sumie przypadkiem jak synek miał 3 m.Teraz ma 14 m.i jednak będzie miał zabieg walwuloplastyki.Jestem ciekawa czy jest tu jakaś mama dziecka z podobną wadą serca.
 
Założenie tego wątku na forum jest genialne Franiowa :) Tutaj mogą opisać swoje stresy mamusie spodziewające się malucha, jak i te mamy które już mają maluszka na świecie i nie jest on zdrowy.
Podziwiam każdą z kobiet, która podejmuje decyzje o urodzeniu chorego dziecka...
Może opowiem Wam jak to wygląda, gdy dowiadujesz się od gina że dziecko będzie chore a nie decydujesz się na poród? Obym tylko znów nie dostała się pod armatni obstrzał :)

25 stycznia tego roku, dokładnie w dniu moich 40-tych urodzin miałam umówioną drugą wizytę z lekarzem, to był 10 tydzień ciązy. Miał zrobić pierwsze USG więc oczywiścię wepchnęłam na siłę męża do gabinetu by zobaczył malucha i posłuchał bicia jego serduszka. Ponieważ od 2 dni lekko plamiłam wylądowałam najpierw na fotelu. Lekarz nie wiedział skąd plamienie i dlaczego mam zbyt twardą macicę. Nie podobało mu się to. Wziął mnie na USG a mąz siedział obok i zafascynowany patrzył w ekran komputera. Widać był malucha, który strasznie się wiercił i w pewnym momencie miałam wrażenie pomachał malutką rączką do swojego taty. Mąż wieczorami tulił się do mojego brzuszka i rozmawiał z maleństwem... Teraz ze śmiechem patrzył jak maluszek macha łapką i okręca się do tyłu. Wiercił się okropnie i gin miał problemy żeby nam go dokładnie pokazać. Taka drobinka... nasze maleństwo. Lekarz zaczął rutynowe pomiary i mówił nam co robi, w pewnym momencie zmierzył NT i powiedział, że jest bardzo podwyższone. Mąż nie wiedział co to oznacza ale mnie od razu zrobiło się słabo. Zeszłam w kozetki a lekarz dał skierowanie na amnio w pominięciem testu PAPPA, kazał od razu umawiać się do szpitala.
Wytłumaczył mężowi co oznacza podwyższone NT... całą drogę do domu płakałam w samochodzie, płakałam w domu. Nie uwierzyliśmy w wyniki USG, załatwiliśmy u jednego z lepszych lekarzy kolejną wizytę tydzien później. Wyniki były jeszcze gorsze bo stwierdzono colli i brak kości nosowej, i znowu kolejne skierowanie na amnio.
Dziś poznałam wyniki amnio, są złe. Dziś mija dokładnie dwa miesiące od pierwszego USG i powiem Wam, że pomimo iż wśród łez i rozpaczy zecydowaliśmy się z mężem przerwać ciążę to siedzę i ryczę w domu. Do końca miałam nadzieję że lekarze się mylili, że amnio wyjdzie dobrze, że nasz maluszek będzie zdrowy. Do końca łudziłam się nadzieją, że aparatura się myli...
Dziś już wiem, że decyzja podjęta w ciągu tych dwóch miesięcy oczekiwań musi zostać zrealizowana i że już nigdy więcej nie zdecyduję się na kolejną ciążę.

Tak to wygląda od strony matki, która wie o najgorszym i przerwie ciążę...
 
Ostatnia edycja:
Założenie tego wątku na forum jest genialne Franiowa :) Tutaj mogą opisać swoje stresy mamusie spodziewające się malucha, jak i te mamy które już mają maluszka na świecie i nie jest on zdrowy.
Podziwiam każdą z kobiet, która podejmuje decyzje o urodzeniu chorego dziecka...
Może opowiem Wam jak to wygląda, gdy dowiadujesz się od gina że dziecko będzie chore a nie decydujesz się na poród? Obym tylko znów nie dostała się pod armatni obstrzał :)

25 stycznia tego roku, dokładnie w dniu moich 40-tych urodzin miałam umówioną drugą wizytę z lekarzem, to był 10 tydzień ciązy. Miał zrobić pierwsze USG więc oczywiścię wepchnęłam na siłę męża do gabinetu by zobaczył malucha i posłuchał bicia jego serduszka. Ponieważ od 2 dni lekko plamiłam wylądowałam najpierw na fotelu. Lekarz nie wiedział skąd plamienie i dlaczego mam zbyt twardą macicę. Nie podobało mu się to. Wziął mnie na USG a mąz siedział obok i zafascynowany patrzył w ekran komputera. Widać był malucha, który strasznie się wiercił i w pewnym momencie miałam wrażenie pomachał malutką rączką do swojego taty. Mąż wieczorami tulił się do mojego brzuszka i rozmawiał z maleństwem... Teraz ze śmiechem patrzył jak maluszek macha łapką i okręca się do tyłu. Wiercił się okropnie i gin miał problemy żeby nam go dokładnie pokazać. Taka drobinka... nasze maleństwo. Lekarz zaczął rutynowe pomiary i mówił nam co robi, w pewnym momencie zmierzył NT i powiedział, że jest bardzo podwyższone. Mąż nie wiedział co to oznacza ale mnie od razu zrobiło się słabo. Zeszłam w kozetki a lekarz dał skierowanie na amnio w pominięciem testu PAPPA, kazał od razu umawiać się do szpitala.
Wytłumaczył mężowi co oznacza podwyższone NT... całą drogę do domu płakałam w samochodzie, płakałam w domu. Nie uwierzyliśmy w wyniki USG, załatwiliśmy u jednego z lepszych lekarzy kolejną wizytę tydzien później. Wyniki były jeszcze gorsze bo stwierdzono colli i brak kości nosowej, i znowu kolejne skierowanie na amnio.
Dziś poznałam wyniki amnio, są złe. Dziś mija dokładnie dwa miesiące od pierwszego USG i powiem Wam, że pomimo iż wśród łez i rozpaczy zecydowaliśmy się z mężem przerwać ciążę to siedzę i ryczę w domu. Do końca miałam nadzieję że lekarze się mylili, że amnio wyjdzie dobrze, że nasz maluszek będzie zdrowy. Do końca łudziłam się nadzieją, że aparatura się myli...
Dziś już wiem, że decyzja podjęta w ciągu tych dwóch miesięcy oczekiwań musi zostać zrealizowana i że już nigdy więcej nie zdecyduję się na kolejną ciążę.

Tak to wygląda od strony matki, która wie o najgorszym i przerwie ciążę.
 
reklama
Do góry