reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Obiektywne spojrzenie na sytuację

Anonimowa19

Fanka BB :)
Dołączył(a)
2 Styczeń 2017
Postów
2 512
Cześć, potrzebuję waszego obiektywnego spojrzenia na sytuację, bo już sama nie wiem czy to ja przesadzam czy rzeczywiście coś tu nie gra jak trzeba. Mam rocznego synka i przez większość jego życia czuje się bardziej jak samotna matka chociaż niby męża mam codzień przy sobie. Tylko co z tego skoro on nie garnie się do jakiejkolwiek pomocy. Wszystko przy synu robię ja, cały dom jest na mojej głowie, zakupy i inne sprawy, on tylko chodzi do pracy. Muszę go prosić by poświęcił naszemu dziecku choćby 5 min na zabawę po pracy, bo sam z siebie chyba nie czuje takiej potrzeby. Twierdzi, że jest wiecznie zmęczony po pracy, nawet gdy przychodzi weekend to śpi do 11/12 i zawsze znajdzie sobie zajęcie byleby z nami nie siedzieć, nie pamiętam kiedy był z nami ostatni raz na spacerze, a jak już wyszedł to z wielką laska i cały spacer potrafił się do mnie nie odzywać. Nie jestem z tych co każą się facetowi domyślać o co mi chodzi, wale prosto z mostu, to jednak do niego nie dociera. Udaje, że dalej nie wie o co chodzi. Próbowałam postawić mu ultimatum, że albo się coś zmienić albo ja nie widzę w tym dalej przyszłości, stwierdził, że ludzie się nie zmieniają, a juz on na pewno nie zamierza, bo mu się podoba jaki jest. Na każdym kroku mnie oklamuje i doszło już do tego, że zadluzl nas na 6 tysięcy, gdzie ja się martwię za co kupić buty dla syna, a on sobie przychodzi pewnego dnia i oświadcza, że wziął laptopa na raty.. Niby za 4 tysiące, przyszły do domu papiery okazało się, że 5,5 tysiąca. Nie spłacić ani jednej raty, a zastawil laptopa w lombardzie. Czyli dług urósł w sumie do 8 tysięcy. Te wszystkie sytuację odkąd urodził się nasz syn sprawiły, że zaczynam coraz poważniej myśleć o rozwodzie. Z jednej strony nie chce by moje dziecko nie miało ojca, a z drugiej ja nie chcę tak żyć do końca swoich dni. Nie potrafię już mu nawet powiedzieć, że go kocham, moja frustracja narasta z każdym dniem. Boję się, że będę później żałować swojej decyzji, ale co jeśli naprawdę on się nigdy nie zmieni? Dziecko dorosnie, a ja zostanę w nieszczęśliwym małżeństwie, sama. Czuję się strasznie przytłoczona tym wszystkim. Wiem, że ja też mam swoje wady, ale gdyby 5 osób powiedziało mi, że moje zachowanie nie jest okej, zatanowilabym się nad sobą, on ma to w głębokim poważniu. A co wy o tym myślicie?
 
reklama
Kochana zabieraj syna i uciekaj jak najdalej od niego. Nic z waszego malzenstwa nie bedzie , wlasciwue to bedzie juz tylko gorzej. Jest z Toba tylko dlatego ze jest mu tak wygodnie. Zona ugotuje, posprzata, wypierze. Wszystko pod nos. Jak tylko pojawi sie" jakas" kolo niego, nawet nie bedzie patrzec na to ze jestescie rodzina. Znam to ze swojego doswiadczenia. Po Twoim poscie widac, ze jestes konkretna dziewczyna, zaradna i inteligentna. Mysle, ze lepiej poradzisz sobie bez niego. A skoro dzieckiem tez nie chce sie zajmowac to wasz syn raczej na tym nie ucierpi. Jesli kolejne rozmowy i tlumaczenia nie przynosza skutkow, to to sie nie zmieni. Albo sie tez myle i moze powinnas (jesli masz taka mozliwosc) wyprowadzic sie na jakis czas i zobaczyc jego reakcje.
Ach ci faceci.... maja wszystko a nie potrafia tego docenic...
 
Piszesz, że nie chcesz żeby synek nie miał ojca. A ma go? Sama piszesz, że nie... Już samo to, że przyjdzie i Ci oświadczy, że coś kupił jest dla mnie bardzo nieodpowiednie. To w końcu nie pierdoła, tylko coś poważnego. W małżeństwie takie rzeczy się uzgadnia. Widać, że nie jesteś dla niego żoną, partnerką tylko służącą :( I fakt, ludzie się ot tak nie zmieniają. On potrzebuje wstrząsu, albo Ty potrzebujesz kogoś innego.
 
Uważam, że powinnaś iść do psychologa i przegadać z nim sprawę, aby dobrze podjąć decyzję... nie tylko co zrobisz, ale też jak, to naprawdę ważna, żeby dziecku nie namieszać w głowie. Życzę Ci abyś znalazła dobre rozwiązanie dla Was trojga a conajmniej dla Ciebie i dziecka :) Trzymaj się cieplutko
 
Ja myślę, że wszystko zależy od tego jak było między Wami wcześniej. Długo byliście razem przed dzieckiem? Jak to się wtedy układało? Czy dobrze Cię wówczas traktował? Jak wyobrażaliście sobie przyszłość, małżeństwo, opiekę nad dziećmi? To pokazuje, czy on potrafi inaczej. Czasami jest tak, że narodziny dziecka stanowią kryzys dla pary. I trzeba go przepracować, wypracować sobie układ który pasuje obojgu. Niepokojące jest to, że nie chce nic zmienić. I że Cię okłamuje. Rozważ to - może warto jest to małżeństwo ratować - wtedy lepiej jest pójść do psychologa razem, albo chociaż zacząć rozmawiać o tym, jak to zrobić, aby Tobie i jemu było lepiej - bo być może, z jego perspektywy również nie jest "różowo". Jeżeli on nie chce współpracować, wtedy tak jak mówi przedmówczyni idź do psychologa sama, żeby rozważyć czego Ty chcesz. Jeżeli tzw. "dobro dziecka" to jedyny powód do tego, by małżeństwo trwało, to nie jest wystarczający powód.
 
Do góry