numiko
Początkująca w BB
Witajcie,
Chciałabym się najpierw przywitać, gdyż jest to mój pierwszy post na forum. Znalazłam tu masę potrzebnych informacji i pozbyłam się wielu wątpliwości. Takiego tematu jednak nie znalazłam, a może ktoś miał podobną sytuację i zechce mnie wesprzeć. A jeśli nie to zwyczajnie się Wam wyżalę.
Jestem w 37 tygodniu ciąży, więc poród już może nastąpić lada dzień.
Męczy mnie jednak problem natury poporodowej. A mianowicie odwiedziny najbliższych, czyli moich rodziców. Bardzo bym chciała, żeby od razu zobaczyli naszą córeczkę, ale mieszkają ponad 300 km od naszego miejsca zamieszkania. I tu pojawia się problem, gdyż odwiedziny "na chwilę" odpadają... Teściowa mieszka tylko 30 km dalej więc wpadnie na chwilę albo i nie, gdyż nie jest typem osoby uczuciowej - i jak powiem, żeby zaczekała z odwiedzinami, to zwyczajnie zaczeka.. W przeciwieństwie do mojej mamy, która w dodatku jest zazdrosna o to, że teściowa np pierwsza zobaczy dziecko itp. Moja mama już zapowiedziała, że chcieliby z tatą zaraz po porodzie przyjechać, ale ja sobie tego nie wyobrażam. Mieszkamy z mężem w 1-pokojowym mieszkaniu, więc rodzice spali by na podłodze w tym samym pokoju co my i córeczka. A jak ja mam za przeproszeniem wietrzyć krocze, czy przyjąć np położną przy nich, jeśli akurat przyjdzie? Nie chce być wyrodną córką, co nie da dziadkom zobaczyć wnuczki, ale zwyczajnie boję się o zdrowie noworodka, o moje zdrowie psychiczne i fizyczne, a co więcej - najzwyczajniej w świecie chciałabym te pierwsze chwile w domu spędzić z mężem i córeczką i uczyć się siebie nawzajem a nie słuchać rad czy denerwować się, że nie mogę swobodnie czuć się we własnym mieszkaniu.
Kiedy raz wspomniałam, że po porodzie chcieliśmy troszkę się sami ogarnąć i zobaczę jak się będę czuła, mama już zrobiła minę obrażonej. Nie chcę jej urazić i rozumiem ich potrzebę poznania wnuczki, ale chyba nie takim kosztem...
Ostatnio ponownie podjęła próbę rozmowy, że kazała tacie szykować urlop jak ja urodzę. Podniosło mi się ciśnienie i nic nie odpowiedziałam. Tak bardzo liczyłam na to, że nie będę musiała im mówić "nie przyjeżdżajcie", że mama sama najlepiej będzie wiedziała, jak to bywa po porodzie, ale czuję, że będzie naciskać a ja będę musiała wybierać - moje cierpienie albo jej obraza na pół życia i żal...
Chciałabym się najpierw przywitać, gdyż jest to mój pierwszy post na forum. Znalazłam tu masę potrzebnych informacji i pozbyłam się wielu wątpliwości. Takiego tematu jednak nie znalazłam, a może ktoś miał podobną sytuację i zechce mnie wesprzeć. A jeśli nie to zwyczajnie się Wam wyżalę.
Jestem w 37 tygodniu ciąży, więc poród już może nastąpić lada dzień.
Męczy mnie jednak problem natury poporodowej. A mianowicie odwiedziny najbliższych, czyli moich rodziców. Bardzo bym chciała, żeby od razu zobaczyli naszą córeczkę, ale mieszkają ponad 300 km od naszego miejsca zamieszkania. I tu pojawia się problem, gdyż odwiedziny "na chwilę" odpadają... Teściowa mieszka tylko 30 km dalej więc wpadnie na chwilę albo i nie, gdyż nie jest typem osoby uczuciowej - i jak powiem, żeby zaczekała z odwiedzinami, to zwyczajnie zaczeka.. W przeciwieństwie do mojej mamy, która w dodatku jest zazdrosna o to, że teściowa np pierwsza zobaczy dziecko itp. Moja mama już zapowiedziała, że chcieliby z tatą zaraz po porodzie przyjechać, ale ja sobie tego nie wyobrażam. Mieszkamy z mężem w 1-pokojowym mieszkaniu, więc rodzice spali by na podłodze w tym samym pokoju co my i córeczka. A jak ja mam za przeproszeniem wietrzyć krocze, czy przyjąć np położną przy nich, jeśli akurat przyjdzie? Nie chce być wyrodną córką, co nie da dziadkom zobaczyć wnuczki, ale zwyczajnie boję się o zdrowie noworodka, o moje zdrowie psychiczne i fizyczne, a co więcej - najzwyczajniej w świecie chciałabym te pierwsze chwile w domu spędzić z mężem i córeczką i uczyć się siebie nawzajem a nie słuchać rad czy denerwować się, że nie mogę swobodnie czuć się we własnym mieszkaniu.
Kiedy raz wspomniałam, że po porodzie chcieliśmy troszkę się sami ogarnąć i zobaczę jak się będę czuła, mama już zrobiła minę obrażonej. Nie chcę jej urazić i rozumiem ich potrzebę poznania wnuczki, ale chyba nie takim kosztem...
Ostatnio ponownie podjęła próbę rozmowy, że kazała tacie szykować urlop jak ja urodzę. Podniosło mi się ciśnienie i nic nie odpowiedziałam. Tak bardzo liczyłam na to, że nie będę musiała im mówić "nie przyjeżdżajcie", że mama sama najlepiej będzie wiedziała, jak to bywa po porodzie, ale czuję, że będzie naciskać a ja będę musiała wybierać - moje cierpienie albo jej obraza na pół życia i żal...