L
LuizaPatrycja
Gość
No to ja złożyłam ten wątek, napewno każda z nas chciałaby opowiedzieć jak wspomina TEN długo oczekiwany dzień.
U mnie było tak 14.09 poszłam na wizyte do G bo poczułam zmiany w pochwie i ogólnie źle się czułam, gorzej niż zwykle.
Mój lekarz po zbadaniu mnie stwierdził że jutro rodzimy
Kazał jeszcze tylko przyjechać 15.9 wcześniej bo chciał zważyć małego bo jego sprzęt coś nawalał. Ja nie nastawiałam się na poród, myślałam że Igor mało waży i że przetrymaja mnie jeszcze na Patologii, więc nawet nie wzięłam z domu rzeczy typowo do porodu i po porodzie. A on mi tu mówi że dziś napewno urodzę nieważne jakim sposobem czy SN czy CC bo on na drugi dzień wyjeżdża na urlop:-) ale że bedziemy próbować SN.
Ja przerażona że to już, znajoma która ze mną była się cieszy, lekarz każe dzwonić po męża żeby odbyć poród rodzinny. była godz.11.
O 12.30 byłam już na porodówce po lewatywce.znajoma mi towarzyszyła.
Podłącyl mi kropówe skurcze zaczęły się od razu co 3/4 min. zachwile były już co minute. Rozwarcie szybko postępowało. przed 14.00 przebito mi pęcherz wody wyciekły i skurcze stały się bardziej bolesne właściwie z całego porodu te ostatnie skurcze właśnie były najbardziej bolesne. O 14 znajomą zmienił mój mąż. Czas szybko leciał, nawet się nie obejżałam a już chciało mi się przeć, była 17.10 kilka partych, znieczulenie, nacięcie krocza i mały był na świecie o 17.30. Oczywiście mąż przecinał pępowine lekarz robił zdjęcia prawdziwie sielska atmosfera hehe.Obecność męża bezcenna podtrzymywał mnie na duchu, podawał wode, przytrzymywał głowę jak parłam, i najlepsze że on sam wiedział co ma robić nikt nic mu nie mówił. Oczywiście nie obyło się bez łez na widok małego.
U mnie było tak 14.09 poszłam na wizyte do G bo poczułam zmiany w pochwie i ogólnie źle się czułam, gorzej niż zwykle.
Mój lekarz po zbadaniu mnie stwierdził że jutro rodzimy
Kazał jeszcze tylko przyjechać 15.9 wcześniej bo chciał zważyć małego bo jego sprzęt coś nawalał. Ja nie nastawiałam się na poród, myślałam że Igor mało waży i że przetrymaja mnie jeszcze na Patologii, więc nawet nie wzięłam z domu rzeczy typowo do porodu i po porodzie. A on mi tu mówi że dziś napewno urodzę nieważne jakim sposobem czy SN czy CC bo on na drugi dzień wyjeżdża na urlop:-) ale że bedziemy próbować SN.
Ja przerażona że to już, znajoma która ze mną była się cieszy, lekarz każe dzwonić po męża żeby odbyć poród rodzinny. była godz.11.
O 12.30 byłam już na porodówce po lewatywce.znajoma mi towarzyszyła.
Podłącyl mi kropówe skurcze zaczęły się od razu co 3/4 min. zachwile były już co minute. Rozwarcie szybko postępowało. przed 14.00 przebito mi pęcherz wody wyciekły i skurcze stały się bardziej bolesne właściwie z całego porodu te ostatnie skurcze właśnie były najbardziej bolesne. O 14 znajomą zmienił mój mąż. Czas szybko leciał, nawet się nie obejżałam a już chciało mi się przeć, była 17.10 kilka partych, znieczulenie, nacięcie krocza i mały był na świecie o 17.30. Oczywiście mąż przecinał pępowine lekarz robił zdjęcia prawdziwie sielska atmosfera hehe.Obecność męża bezcenna podtrzymywał mnie na duchu, podawał wode, przytrzymywał głowę jak parłam, i najlepsze że on sam wiedział co ma robić nikt nic mu nie mówił. Oczywiście nie obyło się bez łez na widok małego.