reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Opowieści z porodówek - czyli na wieczną pamiątkę

Arteofbeauty gratulacje raz jeszcze! Maluszek do schrupania, a co do szpitala zawsze ktoś taki się trafi;-):tak: ważne, że masz to już za sobą :-D
 
reklama
25listopada ok.8 byłam już na porodówce podłaczona do ktg i miałam czekać na wizytę co ordynator zaleci czy ciecie dziś czy czekac do jutra.Ok.9.00 przyszła wizyta i ordynator kazał nie pic nie jesc i czekać dalej i nast godz czekałam sobie az przyszedł zbadał mnie i kazał podłaczyć oxy na wywołanie skurczy co by maluszka przygotować do ciecia ok.12-13 powiedział że bedzie cc i sobie lezałam tak a oxy dawałoznac coraz bardziej juz wyłam z bolu skurcz za skurczem po 12 przyszła pani dr i mnie badąła tak ze miałam ochote jej kopa zasadzic tak mnie bolała(jak rodziłam Kamila ta sama pani dr tak samo bolesnie mnie zbadała) poszła sobie potem przyszedł jakis dr kazłą podpisac zgode na cc połozna zakładała cewnik studentki potem zaprowadziły mnie na sale ciec polozyłam sie.Pani anestozjolog dała mi znieczulenie dokregowe czułam ciepło w nogach i wogole uczucie stachu mnie zaczeło ogarniac ordynator z innym dr zaczeli mnie ciac a ja po chwili traciłam przytomomnosc anestozjolog z inna jakas babka mnie zaczeli cucic powoli mijalo nagle usłyszałam placz Tomcia i zaczełam płakac widziałam jak go czyscieli dali mi go na chwilke ciagle płakał zabrali go do umycia ubrania itp slysząłam jak plakal i nagle znowu odlot mialam i takie uczucie jakby juz miala umierac oni szybko szyli te zas mnie probowali wycuci i sie udalo.Po chwili juz bylo po wszystkim tylko gin powieedzial ze mam przpeukline pepkowa i okaze sie za 6tyg na wizycie u gin co sie dalej stanie bo moze minac.
Zabrali mnie na izolatke i dostałam chyba z 20kroplowek we wtorek do poludnia nst a potem juz lepiej mi było tylko miałam przerazajacy bol głowy minal dopiero w niedziele,.

Jedn wiem na pewno juz nie chce dzieci:dry:
 
A u mnue bylo tak...
W czw 05.12 o 4rano obudzil mnie skurcz I tak bujalam sie do 6 az wkoncu mowie nie co 10min przez 2h to jedziemy..pojechalismy rozwarcie na 3cm ale skurcze slabe bo tylko max 50% no to chodzimy 1.5h I rozwarcie 4cm ale slabe skurcze...przyjecie na oddzial I chidzenie moja polozna powiedziala ze nic mi nie da bo bedzie bardziej bolec czekamy az sie rozkreci. Kazala dzwonic w kazdej chwili kiedy sie zacznie.Przyszla na zmiane polozna ktorej nie lubie a ina nnie...I odrazu glupir teksty do mojej poloxnej vo ja tu ribue itp. Nosz kur..rodze se mysle. Dorwala mnie I mowi ze za 15min mam przyjsc na ktg wiec czekalam na meza az przyjedzie dopiero poszlam..zrobila ktg inna pani badanie bo jej bym nie dala I mowi ze 2cm. Tamta piszla do lekarki ze man 1cm zadnych skurczy I chce do domu. Wiec mnie wypisali. Ja ze km w sumie w domu spokojniehsz jesrem. Wrocilam do domu a tam skurcze co 10min poszlam do wanny z ciepka wida I az lzej sb mysle. Ubralam sue siedze z sis a tu skurcz skurcz mowue masakra skurcze mam ktg nie pokazalo co ribuc ale poszlam spac. Pk jakiehs gidz o 11.30 ibudzil mnie bol poczulam cieplo j miwie chyba wody mi odchodza wstalam a tam chlup moj szwojil do poloznej ja sie mylam. Ubralam sie ledwo bo skurcze juz co 7min...ruszylismy a yu czesciej czesciej...zanim dojechaliy byly co 3min.ledwo doczolgalam sie na porodowke..tam szybko na sale bi juz szly parte dali kroplowke na bol o 00.57 jux byl koniec czyli od odejsvia wod wszystko trwalo 1.5h asama akcja om 35min....
 
Hej Mamuśki!!
Wreszcie troszke doszłam do siebie i postanowiłam opisac swój ciekawy przypadek :) 1 . 12 obudzil mnie rano dziwny sen.. opowiadam Emowi,ze sniło mi sie,że bylam u znajomej i odeszly mi wody na jej nowy dywan i kazala to posprzatac.. pozniej wyszlam i robiłam zakupy normalnie jakby nigdy nic a wszyscy wokol pytaja dlaczego jeszcze nie pojechalam do szpitala... Zdziwił sie ale poszedl spac dalej i wyobrazcie sobie ,ze zeszlam do lazienki i zaczelo sie... powoli zaczely saczyc sie wody.. lekko rozowe , zadzwonilam do poloznej , kazala natychmiast przyjechac , nie sadzilam,ze tak szybko to wszystko pojdzie.. Zbadala mnie i kazala jak najszybciej jechac do szpitala. W drodze do szpitala to już tak sączyly,ze zmoczylam troche siedzenie ukochanemu ale zly nie byl :p o dziwo :) Zostałam przyjeta na porodowke , podlaczona pod ktg, badalo mnie dwoch lekarzy i stwierdzili pekniecie pecherza ale ,ze brak skurczow macicy i rozwarcie na 1,5 cm zostałam przenesiona na patologie, Mialam 24 h na pojawienie sie skurczy.. na patologii spedzilam noc , skurcze zaczely pojawiac sie relugalrnie okoloo polnocy, o 4 nad ranem bylam juz na porodowce ze skurczami co 5 minut. Dotarl mój M , zbadali mnie lekarze , rozwarcie niestety nie wiele wieksze bo 2 cm i padla decyzja o oksytocynie... No i zaczela sie jazda bez 3manki ......Dziewczyny skurcze porodowe to byl koszmar!!! Gdyby nie M nie wytrzymałabym tam sekundy... Miedzy skurczami czułam sie jak po jakis dragach conajmniej... nie moglam poszukac wygodnej pozycji zeby odpoczywac.. caly czas pod monitoringiem ktg.. Cała akcja ruszyla na dobre o 8... Bylam nacinana niestety... Parłam z tego co pamietam z 5 ,6 razy.. wyrzucalam sobie,ze nie potrafie. W ogole porod dziwny stan.. momentami czułam się jakbym była poza sobą.. poza wlasna kontrola.. Nie pozwalalam dotknac sie poloznej.. Gadalam troche od rzeczy... O 10.30 mała Zosieńka byla juz na moich piersiach.. Dostała 9 w skali bo urodzila sie troszke przed terminem i nie do konca rozpuscila sie na niej maź płodowa.. Później urodzilam łożysko no i szycie.. w znieczuleniu ale tez czulam.. to tak w skrocie. Po pprzewiezeniu na oddział polozniczy od razu poszlam do lazienki... nie lada wyczyn :) z dnia na dzien jest lepiej chociaz momentami dopada mnie znany baby blues.. ;) ale to ponoc hormony szaleja . To tyle z mojej strony :) buziolki
Z góry przepraszam za błędy ale teraz to tak wszystko szybko szybko i same wiecie :)
 
oj zgadzam się z Laurką ,że czasem człowiek już czuje się jakby był poza sobą i poza kontrolą zwłaszcza ,że ja podobne też musiałam cały czas leżeć pod KTG.Ale było mineło i ja już bólu nie pamiętam :)
 
ojj ja tez sie zgadzam! choc u mnie pobyt na porodowce trwal 75 min to i tak byly momenty ze cialo robi totalnie co innego niz umysl by chcial
ja pamietam ze w czasie skurczy przybieralam taka pozycje ze ojej:sorry2:
reke do tylu wyciagalm lapalam za oparcie lozka i reke meza sciskalam a prawa noga mi latala po lozku jakbym pompowala cos:sorry2: to mi jakas ulge dawalo
jak jakies pytanie slyszalam to ledwo bylam w stanie odpowiedziec i przepraszalam ze bredze:sorry2:
w ogole jedyne sensowne zdanie jakie pamietam ciagle to bylo 'daj wode' do meza i ' schowaj te komorke do jasnej cholery' jak w czasie skurczy widzialam ze na telefon patrzy hehe
 
ja nie chciałam żeby za ręke mnie trzymał bo wnerwiało mnie to i mówiła nie dochodź :p

przy partych tylko stał za mną i mówił pamiętam "dociskaj głowe do brody""zamykaj oczy" i trzymał czy gładził po włosach ale nie czułam bardzo jego dotyku wtedy

Pamiętam tylko ,że po bałam się złączyć nogi i musiał mi pomagać :) Powiem wam tylko jedno - ja jestem zachwycona z efektu szycia po porodzie :)nie pękłam ale dr zrobiła małą korekte i się smieję ,że mam teraz na dole ciało jak 11latka :p
 
Otworzyłam oczy i poczułam "plum" tam między nogami. Szybko wstałam z łóżka i już miała mokrą pidżamę. "Michał, wody mi odeszły! Budź się! Która jest godzina?" Słyszę, że 5: 30, więc już pospane, pomyślałam. Zaczęliśmy się zastanawiać co robić, już jechać do szpitala czy poczekać, bo skurczów jeszcze nie miałam. W dobrych humorach zaczęliśmy krążyć po domu. Śmialiśmy się do siebie, choć myślałam, że będzie nerwówka. Zaczęłam dopakowywać torbę, ale już przy drzwiach M przypomniał że nie wzięłam dokumentów. Po godzinie staliśmy już w korku na moście Grota, który jest w remoncie. Zajechaliśmy pod porodówkę a tam pustki, było przed 8 rano, więc trochę nam zeszło z dojazdem. Podłączyli mnie pod ktg, ale skurczów wciąż nie było. Przyszedł lekarz, ale mówi, że za 5min schodzi z dyżuru, zbadali mnie i słyszę i płasko, że miękko a nie dalej nic nie rozumiałam. Szybkie usg ile jeszcze płynu zostało i żebym się przebierała. Na jednej nodze wypełnił papiery, bo on zaraz przecież kończy. Ponieważ na patologii nie było miejsc to pojechałam na porodówkę. Tam cisza i spokój. Kazali chodzi, żeby rozhulać akcje porodową, bo powolutku zaczynały się skurcze. Chodziłam tak 2h, aż dostałam jakieś czopki a później oxy. Dopiero ruszyło. Przebili mi pęcherz w dole, bo rano sam pękł mi gdzieś u góry. I zaczęło się ze mnie lać, aż było mi głupio. Dziwne uczucie, niekomfortowe. Siedziałam trochę na piłce, ale to nic nie dało. Jak skurcze były już co 3-4 minuty poszłam pod prysznic. Nic mi nie pomogły i myślałam, że zemdleję pod tym prysznicem. Ledwo wróciłam na łóżko porodowe. Zaczęłam zwijać się na łóżku, bo ból nie do wytrzymania. Położna mówi, że mam 5cm rozwarcia, super pomyślałam, bo to połowa drogi a ja już gryzę prześcieradło. Proszę o zzo, bo inaczej ucieknę. Po znieczuleniu już przy drugim skurczu poczułam ulgę. Podchodzi do mnie położna i mówi, że ja nie mam 5cm, tylko 7, ale musiała tak powiedzieć, bo inaczej anestezjolog mógłby się nie zgodzić na zzo. Anioł nie kobieta. Później poszło już szybko. Następne badanie wykazało już 10cm rozwarcia, więc przemy. Zerkam na zegarek, była 18:25. Nagle przy łóżku zrobił się tłum ludzi. Nie wiem ile, nie miałam czasu ich policzyć. Wiem, że między moim nogami siedziała położna, jeden lekarz stał za nią, kolejna gin naciskała mi na brzuch rękami, nawet opierała się łokciami. M stał cały czas przy moim lewym boku, a ja z całych sił ściskałam mu rękę, najmocniej jak potrafiłam. Położna mówi, że musi naciąć, bo mam „mięsiste” krocze. Okropny odgłos, przecinana kartka papieru. Ja jednak nic nie czuję. Słyszę, że widać włoski, więc wstępuje we mnie motywacja. M cały czas powtarza: „zamykaj oczy”, „broda do klatki”, „oddychaj”. On myślał wtedy za mnie, bo poród to wyjątkowy, dziwny stan. Położna mówi, że mała owinięta pępowiną, przekłada ją i po kilku partych kładzie mi Sarę na brzuchu. Moja pierwsza myśl, jaka ona ciężka J daję jej palec, który chwyta w swoją małą rączkę. Była cała biała, w mazi płodowej. Za kolor skóry dostała 9pkt. Widzę, że M płaczę, a ja razem z nim, bo emocje nie do powtórzenia. Po tym jak wzięli małą na pomiary rodzimy łożysko. To już pestka, w sumie samo wyskoczyło. Lekarz z położną dokładnie je oglądają i okazuje się ,że jest całe, więc szyjemy. Podchodzi anestezjolog z kolejną dawką znieczulenia. Lekarz zabiera się za szycie, wkłada we mnie dwie wielkie blaszane łopatki – widok masakra, bo wszystko odbija się jej w okularach. Po wszystkim przynoszą córcię do pierwszego karmienia
 
reklama
Do góry