reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Opowieści z porodówki (wątek bez komentarza)

a u nas bylo tak:
z czwartku na piatek, w ostatnich dwoch dniach sierpnia, zaczely mi sie skurcze. takie do przezycia, przedrzemania, przespania juz za duzo powiedziane, co jakies 20 minut. odbebnilam z nimi caly piatek, tomka na sile wypchnelam do pracy, bo bylam pewna ze to przedpowiadacze na pewno i ze sie z tydzien bede z takimi teraz wozic. na wszelki wypadek zadzwonilam do poloznej, ktora wlasnie "zeszla z porodu" i jechala do domu sie wyspac. kazala informowac jakby sytuacja sie zmienila, ale pewna bylam sie sie nie zmieni. a tu wieczorem te skurcze zaczely narastac, moze nie czesciej, ale troche bardziej lupac. przenioslam sie z sypialni do salonu, zeby sie tomek jeszcze troche wyspal, probowalam rozchodzic, polezec, odpoczac - doopa. w koncu obudzilam tomka i powiedzialam ze wchodze do wanny i jak nie przejdzie, dzwonimy do naszej poloznej. nie przeszlo, do tego odszedl mi czop. mocno podbarwiony krwia. polozna kazala jeszcze raz do wanny wejsc i jak jeszcze sie nasili - przyjezdzac, bo akurat byla spowrotem "w akcji".
pojechalismy w koncu o 3.00 nad ranem z piatku na sobote, z jednym przystankiem na zgiecie sie w pol na skurcz w samochodzie. dojechalismy, ktg, skurcze sluszne ale znosnie, na fotelu 2 cm ale wszystko gotowe. polozna zatroskala sie jakos wymiarami mojego brzucha, jeszcze na usg mnie wyslala - tam lekarz zawyrokowal ze tolka ma gora 3800g, wiec do urodzenia. w miedzyczasie na porodowce pojawila sie dziewczyna ktora rodzila drugi raz, z 8 cm rozwarcia na dzien dobry, krzyczac do wszystkich: "mamoooooo! mamusiuuuuu! ja chce do MAMYYYYYYYYYYY! auaaaaaa! rafal, ZROB COS" z biednym rafalem przy boku. spotkalysmy sie potem i serdecznie z tego usmialysmy, ale wtedy mi do smiechu nie bylo. aha, a wiec to tak wyglada porod ;)
skurcze dawaly mi juz troche popalic, ale wciaz do wytrzymania. polozna dala mi tylko do zrozumienia ze tolka wysoko siedzi i duza moze byc, wiec ona wrecz rekomenduje znieczulenie, wiec od razu pobrala krew do morfologii. miala w ogole do domu jechac po kolejnym porodzie, ale na nasza wielka prosbe zostala, i bardzo dobrze. gdzies o 5 nad ranem po tych wszystkich badaniach i ltg weszlismy na sale porodowoa. tam wlaczylismy nasza muzyke i pobujalam sie na pilce. potem weszlam do wanny z moim rozanym olejkiem ;) w wannie zrobilo mi sie goraco i strasznie dlugo z niej wychodzilam, na szczescie tomek towarzyszyl mi dzielnie caly czas i jakos mnie z niej wyciagnal :)
w miedzyczasie okazalo sie ze mam juz 6 cm, i gdy zapytalam niesmialo o to znieczulenie polozna powiedziala ze juz od dluzszego czasu daloby rade je wziac, czekala na sygnal ode mnie ;) powiedzialam - dobra, zobaczymy jak pojdzie ten skurcz i zadecyduje. szybciutko zawolalam zeby przyszedl anestezjolog. po bardzo elegenckim wkluciu nagle caly bol odplynal, to bylo dokladnie tak, jak pisala Mart - najcudowniejsze uczucie blogosci :) niestety, starczylo na 2 godziny porzadnego zapisu ktg i jedno super-doglebne badanie, na ktorym odeszly mi wody, niestety, zielonkawe...
potem przyszla pani doktor, powiedziala ze malej spada tetno na skurczach i juz nie dokladamy zadnego znieczulenia. tu sie lekko wystraszylam, bo mialam nadzieje, ze odrobine "trafi" to ten bol partych, ale gdzie tam. od 9cm do konca szlo na zywca.
rozwarcie doszlo do 10 nawet nie wiem kiedy, bo zaczelo bolec na powaznie. probowalam przec na stojaco i na kleczkach, ale koniec koncow wylodowalam w klasycznej lezacej pozycji, sciskajac reke tomka, powtarzajac mu miedzy skurczami ze go kocham i drac sie wnieboglosy. polozna tylko zasugerowala zebym nie krzyczala AAAAAA, bo ucieka mi sporo energii, tylko zmienila AAA na MMMMM :)
wiec tolke w zasadzie WYMUCZALAM w 40 najintensywniejszych minut w moim zyciu, o 11.30 w sobote wyladowala na moim brzuchu i patrzyla takimi wielkimi granatowymi oczami... tomek byl bardzo wzruszony i po wszystkim wyznal ze teraz kocha mnie jeszcze bardziej. ja czulam przede wszystkim ulge i jakies takie zdziwnie ze ta piekna istotka jest moja corka...
potem bylo jeszcze zupelnie nieprzyjemne szycie krocza, bo niestety polozna musiala mnie naciac.
a na zakonczenie tego badz co badz bolesnego maratonu, kiedy tomek poszedl z tolka na mycie, wazenie i mierzenie, moja polozna przyniosla mi goraca herbate z cukrem. i to moje mile po tym najbardziej zwierzecym akcie w moim zyciu byl cudowny powrot do czlowieczenstwa. ucalowala mnie na koniec a potem jeszcze odwiedzila na sali poporodowej.
i tak oto od 1 wrzesnia zyjemy sobie we troje, a za chwile na lono rodziny wraca takze pies budrys. i tak jak pewnie czesc z Was, chwile po porodzie zarzekalam sie ze nie chce wiecej dzieci, dwie chwile po uznalam ze jak dzieci ok, ale przez cesarke, a dzis moglabym rodzic chocby jutro ;)

 
reklama
Do góry