reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

organizacja dnia przy baaardzo zywiolowym chodziaczku ;)

hejj :)

To i ja się wypowiem, jak jest u nas.

Igor ma 20 miesiecy. I jest bardzo energicznym i ciekawskim dzieckiem. Usadzenie go na chwilę w jednym miejscu graniczy z cudem.
Ja pracuję, a po pracy wchodzę w kolejną pracy, czyli dom:-D Trzeba ugotować, posprzątać, wyprać, poprasować, no i oczywiście w miedzyczasie znaleźć czas dla męża i dziecka:szok::szok: Gdyby doba miała 48h......:-D:-D:-D:-D

Igor uczestniczy w wszystkim co robię. Też lubię porządek no ale żeby go zachować musiałabym zrezygnować z czasu spędzonego z dzieckiem:no::no::no: nie wchodzi to w rachubę, bo Igor po 6-8h niewidzenia mnie nie opuszcza mnie na krok:szok::szok: więc razem przygotowujemy posiłki- Igor ma swoją deseczkę, swoje plastikowe sztućce i razem ze mną "obiera" ziemniaki. On zajmuje sie tym jednym ziemniakiem, a ja w tym czasie obiorę resztę. Razem tłuczemy piersi z kury na kotlety. Ma swój młoteczek, dostaje kawałek mięska zawiniętego w woreczek foliowy i tak jak mama tłucze to mieso:-D:-D:-D:-D ja robię surówkę to dziecko mi oczywiście asystuje próbując pokroić swoim plastikowym nożykiem pomidora czy ogórka:-D:-D:-D

Jak odkurzam to najpierw ja, a potem Igor przejmuje odkurzacz i "odkurza". Jak robię pranie , to też razem ze mną wkłada rzeczy do bębna i nastawia pralkę.

Wszystko oczywiście pod moja kontrolą. Nigdy nie jest zostawiony sam w kuchni czy łazience.


W kuchni na blacie nie stoi u mnie nic....noże trzymamy w stojaku w samym rogu, wiec do nich absolutnie nie ma dostępu... cała chemia trzymana jest w osobnym pomieszczeniu zamykanym na klucz, wiec póki co do niej też nie nie dostanie....


Kiedyś uparł się na cargo z przyprawami. Otwierał i wyciągał wszystkie przyprawy na podłogę:angry::angry::angry: nie miałam wyjścia i opróżniłam cargo przeekłądając przyprawy do innej szafki.... po kilku dniach stwierdził, ze pusta szafka nie jest ciekawa wiec ją opuścił.... przyprawy wróciły na swoje miejsce a Igor już wie, ze dostęp do nich mają tylko mama i tata

Kosz na śmieci jakoś nigdy go nie pociągał:-D:-D:-D nigdy mi nie wywalił go na środe kz całą zawartością:-D:-D:-D ale chętnie wyrzuca do niego różne papierki, śmieci.....

RAzem wcieramy kurze (Igor ma swoją sciereczkę i puste pronto:-D:-D), razem co wieczór odkładamy zabawki na swoje miejsce, bo przeciez zabawki też muszą przez noc opocząć i idą tak jak Igor spać:tak::tak::tak:

Myślę, ze warto angażować dzieciaki w różne prace domowe, co by potem nie być zaskoczonym, ze mi dziecko nie pomaga w domu.

Przede wszystkim trzeba zachować trzeźwość umysłu i miec oczy dookoła głowy:tak::tak::tak:
 
reklama
Wiki widzę że postępujemy bardzo podobnie i nawet synków mamy w tym samym wieku, jedynie tydzień różnicy :-D świetny pomysł z własną deską i nożem do krojenia, a z mięskiem i tłuczkiem to już w ogóle super - skopiuję u siebie w domu :-D
 
Martusiu, nie gotuję przez cały weekend. Np wczoraj rano zaparzyłam kapuste na gołąbki, a między 21 a 23 ugotowałam gołąbki, gulasz i upiekłam schab nadziewany. I jeszcze w trakcie oglądalismy z szanownym małzonkiem film.

A dziecko da się nauczyć rytuałów. Zwłaszcza jeśli sie je lubi. Tylko trzeba pamietac, ze to my ustalamy zasady po uwzględnieniu potrzeb dzieci



 
No widze ze nie tylko ja miałam/mam taki problem. U Marcela była masakra do roczku. Chodzic nie umiał a od najmniejszego ma rękach TYLKO!!! po pierwsze kolki, pozniej jak odpusciły to zaczął sie wszystkim interesowac i całe dnie schodziły na zwiedzaniu. Nie zrobiłam nic absolutnie!! Jak go dałam do łózeczka to był ryk a ruchliwa pupsia była wiec nawet w bujaczku koło mnie nie chciał siedziec wiecej niz 3 min bo On z góry musiał wszystko widziec. Gdyby nam moja mama nie ugotowała to nie wiem ;/

Po roku przeprowadzilismy sięd do naszego domu i co? I radzic sobie musiałam sama. Młody chodził sam ale - jak to roczniak dosc brawurowo i lekko niepewnie. Gotowanie wypadało w porę drzemki i takie jak najszybsze dania. I schemat był taki ze gotowałam na dwa dni a w nastepny dzien sprzatałam [w porze drzemki]. I tak na zmiane.

Teraz młody ma prawie dwa latka ale to szatan, zywe srebro i co nie tylko.
Musi, po prostu musi byc tam gdzie ja. Nawet suszarkę z rozwieszonym praniem musi ze mną trzymac i nieść na balkon. Pranie ładuje i rozwiesza ze mną. Gotuje także. Nie jestem zwolenniczka sadzania dzieci na blat bo mój akurat potrafi w sekundzie zmienic zdanie i pewnie byłby niezły wypadek ale..........na poczatku jesli musiałam cos zrobic przy nim to siedział w foteliku i bawił sie jakimis łyzkami, garnuszkiem. Teraz jak obieram warzywa to daje mu np cebule i sprawa załatwiona. zanim dojdzie do ostatniej warstwy to ja mam wszystko zrobione. Ma przy blacie krzesło na którym stoi i wszystko ogląda. Bawi sie takze garnkami i plastikowymi owocami. Jedne co to łazienke ze wzflędu na silne detergenty staram sie myc jak młody spi.
Dopiero przy tym temacie zrozumiałam jak wiele młody dał mi juz swobody jesli chodzi o te sprawy. Takze najwazniejsze to cierpliwość bo i zdarzały sie takie dni ze plątał sie pod nogami i wył bite 15 min a ja MUSIALAM cos zrobic do jedzenia bo goscie w drodze wiec.....trudno.
Najwazniejsze to pokazywac dziecku niech ogląda, maca. Dac prawdziwy garnek, łyzke, klocki i zupe gotuje z mamusią :D Jakos sobie trzeba radzic.
Co do kuchni jako pomieszczenie to u mnie dziecko miało zawsze wstep. jak i wsedzie indziej. Jest tam ze mna. nigdy nic nie zostawiam na wierzchu. Piekarnik i palniki ma tak wpojone ze nie wolno ze no dotknie. Oczywiscie i tak pilnuje ale mam kuchnie duzą 4x4,4 m ze jest na tyle miejsca do zabawy ze nie musi się plątac pod kuchenką. Ja tez jestem przewrazliwiona na tym punkcie.

Zreszta b. podobne podejście mam jak WIKA8
Moze praca/gotowanie z dzieckiem zajmie troche wiecej czasu ale jest to czas spedzony z dzieckiem, gdzie rozmawiamy, uczymy sie róznych rzeczy. nie wygonie go, nie zabronie wchodzic, co powiem? Siedz sam bo musze zrobic obiad? Echhh i po co? Jak mozna kreatywnie wykorzystac nawet domowe obowiazki do nauki. Poznajemy nowe słówna i czynności a ja mam dziecko na oku, nie głowię sie czy w tym czasie nie wchodzi w swoim pokoju na meble, czy nie zrzuci tv na siebie itp itp.

Rozumiem ze dziecko starsze zajmie sie np klockami czy bajką ale taki roczniak zostawiony sam tym bardziej bedzie sie nudził, wył i marudził bo dla niego najatrakcyjniejsze w tym wieku jest jak ktos [w tym wypadku mama] wszystko pokazuje, opowiada a maluch w tym moze uczestniczyc
 
Ostatnia edycja:
u nas w domu jest identycznie jak u Wiki. Julka to bardzo żywe dziecko i wszędzie jej pełno, więc trzeba było jakoś sobie zorganizować czas (Zwłaszcza że oboje z mężem pracujemy, ja od 6 mca życia mojego szkraba.) Mam do pracy na 9 i jestem w domu ok 17:20. Więc rano wstaję o 7, myję się i wtedy wstaje Julka. Robię jej śniadanie, bawimy się do 8, a czasem zabawa polega na wspólnym gotowaniu. Co drugi dzień gotuję rano obiad, a Julka od dawna bardzo chętnie mi pomaga. Zawsze razem coś kroimy, ona także ma swoje plastikowe sztućce :-D Najlepiej wspominam wspolne robienie torta na jej 2 urodzinki. Biszkopt już przełożony masą została ostatnia warstwa. Julka nakładała owoce a raczej je wrzucała i nagle stwierdziła że chce spróbować torta i wsadziła całą łapkę w sam środek. Ze śmiechu łzy mi poleciały :-D:-D Kombinowałam później żeby to jakoś zalepić, ale nikt nawet nie zauważył. Za to z Julką miałyśmy niezłą radość.
Odkurzanie, ścieranie kurzy, pranie, wieszanie prania i wiele innych domowych czynności robimy wspólnie. Nawet jak myję okna to Julka dostaje papierowy ręcznik i myje okno balkonowe. Kiedyś teściowa mi powiedziała, że ja w ten sposób wykorzystuję dziecko :baffled::confused: Przynajmniej teraz nie mam problemów z ogarnięciem chaty, ugotowaniem obiadu itp. A i dziecko jak coś rozleje to leci po ściereczkę i wyciera tak samo z siebie, czy zmiotką zamiata rozsypane np płatki. I wcale nie uważam tego za wykorzystywanie dziecka.
 
Martusia no tak mi teściowa powiedziała niestety. Ale to było jakoś z pół roku temu, a teraz sama się dziwi że Julka po sobie odkłada zabawki czy wyciera jak coś rozleje i sprawia jej to radość. Ona wogóle nad synami jak kwoka stała, nie mieli dużo swobody bo wszystko za nich robiła. Jak Julka w wieku 16 mcy sama po schodach szła, tzn za rączkę ze mną to powiedziała że jej dzieci miały ponad 2 latka jak zaczeły same wchodzić. Tragedia tak upośledzać dziecko swoim zachowaniem. No chyba że to ja nie mam racji :-D Ale dostała ode mnie na dzień matki fajną ksiażkę o nadopiekuńczych mamach i babciach i zaznaczyłam jej pisakiem teksty na których przeczytaniu najbardziej mi zależało. Od tamtej pory zmieniła swoje nastawienie do mnie i do Julki. Teraz jest o niebo lepiej :laugh2:
 
reklama
Do góry