reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Paulinka 27tc 1100g 37cm

mamaPaulinki

mama kochanego śmieszka
Dołączył(a)
28 Kwiecień 2010
Postów
2 201
Miasto
Częstochowa
Jestem tu od niedawna, dopiero zaczęłam dochodzić do siebie po tym co nas spotkało.
Miałam termin na 2 lipca a w lany poniedziałek odeszły mi wody i trafiłam do kliniki w Bytomiu. Tam przetrzymali mnie do czwartku aż dostałam zakażenia i przez cc urodziłam córeczkę w zamartwicy, nie pytałam ile miała w skali Apgar, nie słyszałam jej głosu ani nawet mi jej nie pokazali, była w krytycznym stanie, przewieźli ją do Sosnowca. Ja zostałam sama z ciężko gojącą się raną i ze zdjęciami mojego dziecka, które tatuś robił codziennie. Po 4 dniach wypisałam się ze szpitala na własne żądanie i 5 dni po porodzie zobaczyłam wreszcie moją żabkę, nogi się podemną ugięły wydawała się taka malutka. Niestety Paulinka wciąż oddycha przez respirator, nie trawi, mówią że jak tak dalej będzie to czeka ją zabieg, boję się martwiczego zapalenia jelit. Ma krwiaki po wylewach dokomorowych IV stopnia, od urodzenia miała zakażenie, Botalla zamykali jej chirurgicznie w 13 dniu życia, teraz znów ma zakażenie (jakaś bakteria w tchawicy) i dostaje silne antybiotyki. Dziś Paulinka ma 21 dni a ja boję się co będzie jutro, że nie dam rady. Jeszcze ani razu jej nie dotknęłam, mogę tylko do niej mówić.... Lekarze mówią, jej stan jest ciężki z ciągłym zagrożeniem życia:( Dlaczego ona musi tak cierpieć?
Boję się, że stracę trzecie dziecko...
 
Ostatnia edycja:
reklama
Boże, tak mi przykro:( ale musisz być silna dla córeczki! ona wyczuwa Twoją obecność i nastawienie i wierzę w to że ma silną wolę walki...Walki o swoje życie... Bo musi żyć dla mamusi i dla tatusia... Którzy ją kochają... Przytulam Was i pisz na bieżąco co u Twojej Niuni!
 
Wiem, że mnie wyczuwa a raczej słyszy bo jak mówię do niej to zaczyna się poruszać przeciągać robi minki i nawet oczka otwiera ale do tej pory nie mogłam być u niej codziennie, wiesz ja w Częstochowie dochodziłam do siebie a Paulinka w Sosnowcu... Miałam i mam wyrzuty sumienia że zostawiam ją samą ale nie chciałam znów trafić do szpitala z powodu zakażenia rany. Po tym weekendzie będę u niej codziennie, moze wtedy zacznie się coś polepszać, sama już nie wiem, mam chwile zwątpienia a za chwilę odwrotnie jestem pełna wiary.
 
Kochana rozumiem Cie, ze masz chwile zwatpienia...ale musisz byc silna dla niej! Tak jak Pati wspomniala malutka wyczuwa swoja kochana mamusie i wie, ze bardzo sie o nia martwisz. Uwierz, z dnia na dzien na pewno jej stan bedzie sie poprawial. Widzisz, otwiera oczka i minki robi, dzielna dziewczynka!!! Trzymam za Was kciuki i wiem, ze bedzie dobrze!
 
odległość musi być dla Ciebie straszna:( Nie miej żadnych wyrzutów najpierw wyzdrowiej a potem bądź przy maleńkiej:) Bądź silna bo masz dla kogo:) i wierz że będzie dobrze, a na pewno tak będzie:)ściskam Was!:)
 
MamoPaulinki przytulam mocno!! mała na pewno dojdzie do siebie, mocno trzymam za to kciuki!! wiele jest wcześniaków, które się wykaraskały z wszelkich niebezpieczeństw wcześniactwa :tak: potrzebujecie tylko dużo siły, spokoju, miłości a wszystko będzie dobrze!! na pewno jest pod dobrą opieką, a Ty walcz, nawet jak sił zabraknie, bo mimo, że nie możesz dotknąć Paulinki to ona na pewno Ciebie wyczuwa, każdy Twój nastrój, a więc pomóż jej swoją siłą i miłością :tak: dacie radę! będę tu zaglądać szukając dobrych wieści :*
 
MamoPaulinki mocno przytulam:*

wierzę, że wszystko będzie dobrze. Córeczka wyczuwa że jesteś oboko niej, słyszy Twój głos. Nie wątp nigdy, napewno będzie dobrze, trzeba mocno wierzyć.

Całuję!
 
mamoPaulinki jestem z Wami,trzymam kciuki i wierze,ze wszystko bedzie dobrze ;))
nie mozesz sie zalamywac,ja wiem ze jest ciezko,ale musisz byc silna !!corcia Cie potrzebuje.Chociaz nie mozesz jej dotknac ani wziac na rece,ale Malenka czuje,ze jestes blisko..ze jestes obok niej.Pozdrawiam serdecznie i zycze dla Malutkiej duzo zdrowka a dla Ciebie duzo sily..dasz rade!!!
:***
 
mamoPaulinki bardzo mocno Cie przytulam musisz byc silna dla swojej coreczki,ona napewno wynagrodzi Ci troske jaka ja dazysz i zanim sie obejrzysz bedziecie razem w domku,trzymam kciuki za niunie,bedzie dobrze.
 
reklama
Mamo Paulinki musisz być dzielna i przede wszystkim nie dopuszczać do siebie złych myśli, twoja córeczka odbiera twoje emocje i dlatego trzeba się psychicznie trzymać i myśleć pozytywnie, wiem że pewnie pomyślisz iż łatwo jest mi tak pisać ale uwierz mi ja przeżyłam równie dużo a może nawet i więcej. Mój synek urodził się w 24 tygodniu ciąży (zdaniem lekarzy nawet mógł to być 23 tydzień), miał 790 gram i 33 centymetry, urodził się również w zamartwicy ( tylko 3 punkty w skali apgar), nie miałam zrobionej cesarki bo moje dziecko lekarze spisali na straty (rodziłam w zwykłym szpitalu rejonowym bez specjalistycznej aparatury podtrzymującej życie dla wcześniaków) a poród naturalny miał być dla mnie mniejszym obciążeniem - nie miałam na to wpływu. Mój Wojtuś już na samym początku miał dwie posocznice - gronkowcową i grzybiczą, wylewy dokomorowe 3 na 4 stopień oraz po dwóch tygodniach zapalenie martwicze jelit z perforacją jelitka, z wypisu wiem że dostawał wtedy m.in. gentamycynę, morfinę i całą inną litanię leków. Z uwagi na to ze lekarze nie podali mi sterydów na rozwinięcie płuc u dziecka (mimo iż do szpitala trafiłam odpowiednio wcześniej) mój synek przebywał na respiratorze równo 100 dni . W swojej karierze szpitalnej przechodził kilka razy posocznice, o zakażeniach dróg oddechowych już nawet nie wspomnę - niestety dzieci których oddychanie jest wspomagane przez respirator są na nie bardzo narażone. Już na samym początku słyszałam od lekarzy że moje dziecko nie przeżyje a nawet jeżeli to będzie roślinką która może nie słyszeć, nie widzieć, nie chodzić, nie mówić itp. Do dziś pamiętam słowa "on nie ma połowy mózgu i ma dziurę w brzuchu, właściwie to przesadnie go ratujemy", trudno jest opisać to co wtedy czułam - tego się nie można opisać.
Obecnie mój synek ma 7 miesięcy, w szpitalu spędził 6 miesięcy swojego życia, mimo złych prognoz lekarzy maluszek żyje i ma się świetnie. Po krwawieniach dokomorowych nie pozostał żaden ślad,usg jego główki wygląda jak usg zdrowego dziecka, dziurka w jelitku zrosła się i z zapalenia martwiczego jelit wyszliśmy bez żadnej operacji a Wojtuś obecnie nie ma żadnych problemów z jelitami, niestety nie ominęła nas retinopatia, jesteśmy po dwóch "laserach" (zabiegi w grudniu i w styczniu) ale mały widzi - wiem to bo wodzi za nami wzrokiem nawet z odległości 3 metrów, poznaje nas itp. problemów ze słuchem też nie ma. Po odłączeniu od respiratora Wojtuś długo był tlenozależny, dopiero miesiąc temu wyszedł z tego, jednak pozostała mu dysplazja oskrzelowo-płucna na szczęście z tego się wyrasta więc pozostaje tylko czekać. mały rozwija się nad podziw dobrze, jest kontaktowy, bawi się zabawkami (ma swoje ulubione grzechotki) i często się uśmiecha co powoduje że zapominam o tym co było. jeżeli chcesz to możesz przeczytać historię mojego synka w temacie "moje dziecko walczy o życie a ja nie mam siły". Pozdrawiam cię serdecznie mamo Paulinki, będę się za was modlić
 
Do góry