reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Pielęgnacja i zdrowie naszych maluszków

Gosieńko moje też na szczęście błoto mają :-D:-D i las blisko .
Ale SZymek np. jak był mały mykoplazmę gdzieś załapał - to się tylko kaszlem objawia :tak: a zachrowania są zwykle raz na ok 3-5 lat . No i wiadomo że gdzieś to g. załapał w jakimś centrum czy tramwaju , bo z księżyca się nie wzięło :tak:

No i uwarunkowania genetyczne moim zdaniem też są mega ważne , jakoś to idzie w parze że jak rodzic choruje to i dziecko bardziej jest podatne i też choruje sporo . Ja przynajmniej znam sporo takich przykładów :tak:

No i kalendarz szczepień powinien być indywidualny .
Ja tam jestem przede wszystkim za nieszczepieniem dzieci w pierwszych dobach życia a potem żeby to wsio dobrać z lekarzem dla dziecka :tak: I tak być powinno . Uwzględniając to gdzie się mieszka , gdzie przebywa , starsze rodzeństwo w domu itd itd....
A nie taka taśmówka jak jest u nas .
Szczepienia są potrzebne , bo dzięki nim masy chorób już nie ma :tak: ale mózgu trzeba używać szczepiąc i wsio będzie ok .
 
reklama
No i wlasnie o to chyba chodzi zeby kazdy rodzic uzywal mozgu i nie dal ie poniesc presji. W pierwszej chwili jak lekarka zaproponowala mi te szczepienia to pomyslalam musze zaszczepic , ale jak sie przespalam z tematem porozmawialam z wami i ze znajomymi , poukladalam sobie wszystko w glowie , wszystkie za i przeciw i decyzja stala sie jasna.
Dzieki dziewczyny za wszystkie wasze opinie :-)
 
i mnie juz czeka szczepienie u Dawida na świnke , różyczke, ospę...aźż sie boje, Kacpra szczepiłam tak bez strachu, bez tej nagonki o tym szczepieniu, i ok. a teraz jednak sie obawiam.

ZA to juz nie mam siły na Kacpra ciagle od jakiegos czasu z przedszkola przynosi katary, kaszle, co za tym idzie zaraza Dawida a on to ciezko znosi.
 
Ja tylko dodam to, co usłyszałam od ordynatora oddziału noworodków- szczepienie na pneumo ma największy sens w wypadku dzieci małych, które nie mają na tyle sprawnego systemu immunologicznego, żeby się przed tymi bakteriami bronić, poza tym matka nie daje na to przeciwciał.
Rota też ważne, są ludzie wrażliwi, ale jelitówki nie są tak niebezpieczne jak np. pneumokokowe zapalenie płuc.

Ja Kubę na pneumo szczepiłam późno, ale on miał relatywnie mały kontakt z dziećmi. Ponieważ Kuba przynosił z przedszkola dla Bartka promocje rozliczne, B. jest zaszczepiony na pneumo (od razu, jak mogłam szczepić). Jest dzieckiem zdrowymi i w ogóle nie choruje.

To tyle w temacie :)
 
Filonka widzę, że też stoisz przed wyborem szczepić nie szczepić na MMR. My na razie odwlekamy, miał być szczepiony 1.03, ale po prostu nie poszłam na szczepienie. Z przychodni jeszcze nie dzwonili, ani nie przysłali mi upomnienia. Niedługo okres chorobowy się skończy i chyba w końcu się wybiorę, bo jednak u chłopców to ważne szczepienie. I tak jak piszesz, Alę szczepiłam i nawet się nad tym nie zastanawiałam, czy dobrze robię czy źle.
 
Ja tylko dodam to, co usłyszałam od ordynatora oddziału noworodków- szczepienie na pneumo ma największy sens w wypadku dzieci małych, które nie mają na tyle sprawnego systemu immunologicznego, żeby się przed tymi bakteriami bronić, poza tym matka nie daje na to przeciwciał.
Rota też ważne, są ludzie wrażliwi, ale jelitówki nie są tak niebezpieczne jak np. pneumokokowe zapalenie płuc.

Ja Kubę na pneumo szczepiłam późno, ale on miał relatywnie mały kontakt z dziećmi. Ponieważ Kuba przynosił z przedszkola dla Bartka promocje rozliczne, B. jest zaszczepiony na pneumo (od razu, jak mogłam szczepić). Jest dzieckiem zdrowymi i w ogóle nie choruje.

To tyle w temacie :)

:tak::tak:
Podpiszę się obiema mackami pod tym co Aniez napisała .
Ja teraz Olkę na meningo zaszczepiłam bo u starszych dzieciaków ponoć warto . :tak:

Na pneumo ją szczepiłam jak miała pół roku , bo latem Szymek i tak był w domu , więc nie przynosił .
W innym przypadku bym to zrobiła od razu .
 
Maonka, wystarczy użyć wyszukiwarki w narzędziach :p co mi zajęło sekund pięć, ale Ci przekleję:

Mój wpis w temacie:

"Ella, Gosia, Onka- Kubuś miał wycinany migdał jak miał 4 lata i 2 miesiące (warunkiem laryngologa były ukończone 4 lata). Niedosłuch jest bezwzględnym wskazaniem do wycięcia. Szkody psychologiczne i edukacyjne niedosłuchu są spore (Ella- możesz z psychologiem przedszkolnym porozmawiać).
Zabieg Kuba zniósł świetnie, wieczorem tego samego dnia chciał jeść :) a z zabiegu wrócił o 13:00 :) nie wymiotował po narkozie, wszystko cacy (ale to zależy ile krwi). Wyniki robili w szpitalu jeszcze raz, bo jak jest narkoza to i wywiad z anestezjologiem i wyniki są mega ważne. Najpierw podali mu jaśka, potem narkozę (już beze mnie). Byliśmy w szpitalu 3 dni- pierwszy przyjęcie (około 12:00), drugi zabieg, trzecie wypis (około 10:00) i do domku :) generalnie słuch wrócił do normy, dziecko przestało mieć chroniczny katar, zaczęło spokojnie spać, bez chrapania, więc się ładnie dotlenia. Jest to na pewno przeżycie, ale z perspektywy czasu stwierdzam, że decyzja słuszna.
Powiększony migdał lubi iść w parze z alergią (stąd moja laryngolog naciskała na alergologa i testy). Przed zabiegiem dostawialiśmy Pollivaccum mite- żeby zmniejszyć ilość infekcji i zapaleń uszu. Do tej pory na jesieni mamy.
Teraz Nasonex- to jest mało inwazyjny lek, ale to ze względu na alergię i Claritinę."

Wpis Gosieńki w temacie:

"Aniez opiszę ci jak to wyglądało u Mateusza miał wycinany trzeci migdał a dwa z boku tylko przycinane.
Generalnie to szliśmy tylko na wycięcie tego środkowego gardłowego ale jak laryngolog w szpitalu zobaczył tamte dwa to stwierdził że należy je podciąć przynajmniej zachowają swoje funkcje.
Przyszlismy w poniedziałek na czczo potem wszystkie badania, założenie wenflonu i rozmowa z anestozjologiem.Podpisywanie papierów i na nastepny dzien miał być zabieg.Ostatni posiłek wieczorem a potem nawet w nocy nic nie miałam dawać nawet do picia.
Rano wizyta lekarska potem podali zastrzyk takiego głupiego jasia i Mateuszak zaczynał odpływać wogóle nasmialismy się bo zaczął opowiadać śmieszne rzeczy wiadomo jak to po głupim jasiu.Po pół godzinie przyjechali po niego no i wtedy to zaczęłam się bać, popłakałam się bo wiadomo zawsze człowiek się boi powikłań.Sam zabiego to trwał może z pół godziny, potem był godzinkę na pooperacyjnej i go przywieźli.Spał na boku wiadomo aby w razie czego się nie zakrztusił , trochę krewki miał koło noska i koło buzi.Spał praktycznie cały czas do wieczora a potem się zaczęło wymiotował, lekka gorączka generalnie strasznie słaby no i mówił że go boli.Miał rację bo podobna najbardziej bolą te miejsca po przycięciu.Na następny dzień znowu wymioty, napił się to zwymiotował, bidulek strasznie słaby był więc musielismy zostać jeszcze jeden dzień.Potem było już lepiej, zaczął pić troszkę jeść i nabierał siły.Dostalismy antybiotyk i do domu.

Była też z nami dziewczynka na pokoju, młodsza o rok od Mańka, miała usuwany tylko ten trzeci gardłowy migdał.Gdy wróciła z pooperacyjnej to po godzinie się obudziła, usiadła na łóżku zaczęła gadać, zero wymiotów, wszystko ok i na następny dzień wyszła do domu
yes2.gif.pagespeed.ce.odCVgD4k4B.gif


Wszystko zależy od dziecka.Mateusz jest jednak starszy od twojego synka.My zaczęlismy z nim rozmawiac o zabiegu jakiś miesiąc przed, ale nie opowiadalismy mu ze szczegółami bo wiadomo dziecko ma wyobraźnię.Wiedział że bedzie miał pobieraną krew i że będzie spał i nic nie będzie czuł mówiłam mu też że po zabiegu może być mu niedobrze.

Przed zabiegiem Mateusz miał w nocy bezdechy, strasznie chrapał, męczył się wchodząc do góry po schodach, bladzioch straszny i chudzinka.Dodatkowo cały czas jak siedział to miał otwartą buzię bo musiał jakoś łapać powietrze
unhappy.gif.pagespeed.ce.n1XZpFA-3P.gif


Po zabiegu normalnie w nocy chodzilismy do niego patrzeć czy wszystko w porządku bo tak cicho spał, nie chrapie, nie męczy się, nie ma ciągłego kataru bo to też była nasza zmora i w ogóle więcej energii ma
yes2.gif.pagespeed.ce.odCVgD4k4B.gif

Najważniejsze że ze słuchem wszystko ok bo balismy się że może mieć jakiś niedosłuch."

Wpis Anny oj w temacie:

"a około 2 tygodni wcześniej zaczęłam mu mówić, że pójdzie do szpitala i tam usuną mu migdałek i wyleczą uszka, żeby lepiej słyszał (ma założone dreny). Nie wdawałam się w szczegóły. Na 2 dni wcześniej przybliżyłam mu jak będzie nasz dzień wyglądał, czyli, że rano wstaniemy i nie będzie nic jadł, że troszkę się będzie mógł napić, bo później już nie. I powiedziałam, że na miejscu przebierzemy się w pidżamę i jak przyjdzie po nas pani pielęgniarka to on z nią pojedzie, a zostanę i będę czekać, a jak się później obudzi to ja przy nim będę. Wspomniałam o lodach po zabiegu, ale nie przesadzałam, bo lekarka nam powiedziała, że teraz radzą, żeby nie przesadzać w tej kwestii, bo najważniejsze, żeby dziecko nie załapało jakiejś infekcji po.
Zabieg przeszedł bezproblemowo, najgorzej było z niejedzeniem, bo Młody oczywiście marudził, że jest głodny. Zaraz jak się obudził to od razu jeść chciała tym bardziej, że wiedziała, że mam serek dla niego i tu był problem, bo najpierw miał pić i dopiero po godzinie mógł zjeść. Nie wymiotował. Rano wyszliśmy do domu. Przez tydzień dieta delikatna i nic gorącego i kwaśnego. Miał niby być w domu przez 10 dni, ale że temperatura w domu i na dworze była ta sama, a on i tak na tyłku w domu nie usiedział to na spacer poszliśmy 5 dnia."
 
Dzięki aniez za odkopanie informacji. U nas to od razu do domu wysyłają po zabiegu jak wszystko w porządku. Jedziemy na 7:30 a koło 13 wypis. Niby wiem że to nic strasznego itp, ale i tak się denerwuję.
 
Mój opis zabiegu wycięcia migdała dla potomnych. Oczywiście w każdym szpitalu jest inaczej, ale u nas w Zdrojach jest tak.
Na 7:30 miałyśmy być na oddziale. Po przyjeździe pielęgniarka zaprowadziła nas do sali, gdzie wraz z nami czekało jeszcze 2 dzieciaczków na zabieg. Przebrałam Natkę w piżamę, a pielęgniarka nałożyła na zgięcia łokci krem znieczulający. Potem dzieci dostały tabletkę z relanium, wypełniliśmy papierki i czekaliśmy na badanie. Lekarz zajrzał do gardła i do nosa, zakwalifikował do zabiegu, a pielęgniarki założyły wenflon. Na pocieszenie Natka dostała balonik. Koło 9 brali dzieci kolejno na zabieg. Sam zabieg trwał 10-15 min i dziecko oddawali rodzicom. Jak przywieźli Natkę, to prawie natychmiast się obudziła i zaczęła do mnie gadać. Na początku trochę niezrozumiale, ale później już w pełni świadomie prowadziła ze mną rozmowę. Na sali byliśmy do 12. Każde dziecko inaczej zniosło narkozę. Jedna dziewczynka od razu zasnęła i spała ok. 2h, Natka pogadała, później przysypiała, ale co chwilę się budziła, dopiero koło 11 zasnęła na dobre. Chłopczyk ok. 5-6 letni bardzo się zestresował po zabiegu i kłócił się z mamą. Dzieci kaszlące po zabiegu dostały syrop, żeby nie podrażniać gardła. O 12 przyszedł lekarz, przekazał zalecenia, pielęgniarka zdjęła wenflony, dostaliśmy wypis i do domu.
Po zabiegu może być stan podgorączkowy, w przypadku wysokiej gorączki kazał iść do rodzinnego po antybiotyk. Dziecko bez gorączki może wychodzić na dwór, ale nie do skupisk dzieci, żeby czegoś nie podłapać. Nie można jeść gorących, ostrych i twardych potraw, ale też nie trzeba papkami karmić. Do końca tygodnia nie idziemy do przedszkola. Za tydzień kontrola.
Ufff, mam nadzieję, że info będzie pomocne chociaż trochę. U nas dwa szpitale robią zabiegi i w drugim to 2 dni się siedzi w szpitalu, więc wszędzie inaczej.
 
reklama
Macie jakieś sprawdzone sposoby na swędzenie przy ospie? Moje dziecko wariacji już dostaje, bo ani się podrapać nie może, ani nie rozumie o co chodzi. Dostaliśmy syrop uspakajający, ale działa krótko i nie mogę go dużo dawać. Nie mam pomysłu jak jej pomóc :-( Dzisiaj druga noc z rzędu zarwana, bo co przyśnie to się budzi i płacze.
 
Do góry