She1978
Orzeszek 27.05.2009 [*]
- Dołączył(a)
- 25 Maj 2009
- Postów
- 3 022
Witam serdecznie.
Wszystko na to wskazuje, że na dniach mój mąż otrzyma pozew o podwyżkę alimentów. Jego ex od kilku dobrych dni codziennie straszy nas sądem i tym, że się po tej podwyżce nie pozbieramy, bo tak silne ma na nas papiery.
Nasza sytuacja wygląda tak:
- jesteśmy małżeństwem posiadającym rozdzielność majątkową zawartą przed ślubem - mamy roczne dziecko
- mąż ma dziecko z pierwszego małżeństwa chodzące do szkoły podstawowej
- pierwsze alimenty w kwocie 400zł zostały zasądzone w drodze rozprawy rozwodowej i były one dobrowolną kwotą zaproponowaną przez męża i przyjętą przez ex
- po roku od rozwodu ex złożyła pozew o podwyżkę. Jeszcze wtedy nie byliśmy małżeństwem
Ostatnio usłyszeliśmy, że już wniosek został złożony. W związku z tym mam kilka pytań:
- czy sąd będzie brał pod uwagę moje zarobki, skoro mamy rozdzielność majątkową? Wiem, że mieszkając razem teoretycznie mąż ma lepsze warunki, bo niejako są 2 pensje, ale: pensja męża po opłaceniu jego zobowiązań po prostu się kończy już w dniu wypłaty, a poza tym ex mieszka ze swoją matką, więc chyba można nasze sytuacje porównać do siebie?
- mąż ma zasądzone alimenty płatne do 10tego każdego miesiąca. Sam pensję z zakładu pracy otrzymuje 10tego, więc aby móc wpłacić na czas alimenty musi się zapożyczać. Czy można wnioskować, aby sąd zmienił termin z 10tego na np. 15tego? Jakie należy przedstawić dokumenty by zwiększyć szanse pozytywnego rozpatrzenia przez sąd takiego wniosku? Oświadczenie z zakładu pracu o terminie wypłat?
- mąż spotyka się z dzieckiem co drugi weekend od pt wieczór do niedzieli wieczór. W tym czasie dodatkowo łoży na utrzymanie dziecka (wiadomo - posiłki, jakieś rozrywki, paliwo), utrzymuje je przez jeden miesiąc wakacji i jeden tydzień ferii zimowych (a więc to też podwyższa kwotę jaką poza alimentami ojciec przeznacza na dziecko)
- od momentu rozpadu małżeństwa poza alimentami mąż co roku dokłada się do zakupu podręczników (1/2 kwoty, z czego rok temu zapłacił połowę na zakup nowych podręczników, kiedy ex kupiła używane książki i resztę pieniędzy przeznaczyła na siebie, więc w tym roku sam zajął się kupnem nowych podręczników)
- w tym roku sam kupił wyprawkę do szkoły dla dziecka, w tym na prośbę matki nowy usztywniany tornister, którego dziecko do szkoły nie ponosiło, ponieważ ex go sprzedała, a dziecko nosi jakiś stary nieusztywniany plecak
- co roku dokłada się do rozpoczęcia roku szokolnego (opłaca np. basen albo komitet i ubezpieczenie) - sam zatroszczył się o zakup nowych okularów dla dziecka
- doladowuje mu telefon, czasem kupuje ubrania (wtedy mamy telefony z wrzaskiem, że zamiast takich zakupów mógłby dawać kasę a nie ciuchy)
Ex twierdzi, że takie wydatki to cytuję: pieski obowiązek ojca, ponieważ alimenty są jedynie na jedzenie. Ewidentnie więc nie zna definicji alimentów i nie dostrzega, że wszystkie te dodatkowe wpłaty są jedynie dobrą wolą męża, ponieważ suma alimentów powinna obejmować wszystkie wydatki roczne na dziecko, w podziale na miesiące.
Czy fakt, że ojciec posiada dowody na te zakupy oraz fakt, że posiada drugie dziecko mogą nas ustrzec przez znaczną podwyżką? Np. nie większą niż 50zł? Bo pewnie nie uda się by alimenty zostały na tym samym poziomie. W jaki sposób możemy obalać kłamstwa ex dotyczące jej teoretycznych kosztów? Np. rzekome korepetycje, których dziecko nie ma, a ex twierdzi, że wydaje na nie ciężkie pieniądze. Lub prywatne wizyty u lekarza, kiedy dziecko jest zdrowe? Na ostatnich rozprawach wnioskowaliśmy do sądu o zmuszenie ex do wskazania imienia, nazwiska, specjalizacji i kopii kart dziecka takich lekarzy, ale sąd zupełnie nasze wnioski pominął.
Tak samo jak nie chciał ogladać rachunków ojca na różne wydatki, ponieważ jak sędzina stwierdziła - jego obowiązkiem jest kupowanie dziecku różnych rzeczy. Jak się więc ma praktyka do teorii, o której czytałam tu w różnych wątkach, że należy zbierać rachunki na takie "extra" wydatki skoro sąd ich oglądać nie chce?
I jeszcze jedno: mąż i ja pracujemy na pełnych etatach. Uczciwie. I uczciwie rozliczamy się z naszych przychodów z US. Ex na ostatnich rozprawach złożyła zaświadczenie, że pracuje na 1/4 etatu za 305zł brutto. Mój mąż (wtedy jeszcze nim nie był) musiał złożyć rozliczenie roczne w sądzie, ex nie. Gdy zawnioskowaliśmy o to, by sąd zobligował ex do przedłożenia takiego rozliczenia a także do przedstawienia zapomóg i zasiłków jakie otrzymuje, sąd zignorował nasze wnioski. Mój mąż usłyszał, że może zmienić pracę na lepiej płatną (łatwo mówić), ex nie usłyszała od sądu niczego na temat swojego zatrudnienia. Dodam, że zaświadczenie było nieprawdziwe, ponieważ pracuje ona w pełnym wymiarze godzin od rana do wieczora, 6 dni w tygodniu jako sprzedawczyni.
Marwię się i przyznam, że bardzo denerwuję, ponieważ już nie raz słyszałam, że drugie dziecko pana z odzysku jest mniej ważne niż pierwsze. I od kilku ojców płacących alimenty słyszałam, że sędzina oznajmiała, że jak nie stać go na jedno nie trzeba było powoływać na świat drugiego. A ponoć wszystkie dzieci są równe...
W naszym przypadku nie chodzi o to, że nas nie stać, ale o to, że uczciwie mąż płaci, dokłada się do większych wydatków, spotyka się z dzieckiem regularnie i naszym zdaniem nie zmieniła się sytuacja dziecka by konieczna była podwyżka. Sami nie zarabiamy kokosów, a po podwyżce będzie jeszcze ciężej.
Bardzo dziękuję za pomoc.
Wszystko na to wskazuje, że na dniach mój mąż otrzyma pozew o podwyżkę alimentów. Jego ex od kilku dobrych dni codziennie straszy nas sądem i tym, że się po tej podwyżce nie pozbieramy, bo tak silne ma na nas papiery.
Nasza sytuacja wygląda tak:
- jesteśmy małżeństwem posiadającym rozdzielność majątkową zawartą przed ślubem - mamy roczne dziecko
- mąż ma dziecko z pierwszego małżeństwa chodzące do szkoły podstawowej
- pierwsze alimenty w kwocie 400zł zostały zasądzone w drodze rozprawy rozwodowej i były one dobrowolną kwotą zaproponowaną przez męża i przyjętą przez ex
- po roku od rozwodu ex złożyła pozew o podwyżkę. Jeszcze wtedy nie byliśmy małżeństwem
Ostatnio usłyszeliśmy, że już wniosek został złożony. W związku z tym mam kilka pytań:
- czy sąd będzie brał pod uwagę moje zarobki, skoro mamy rozdzielność majątkową? Wiem, że mieszkając razem teoretycznie mąż ma lepsze warunki, bo niejako są 2 pensje, ale: pensja męża po opłaceniu jego zobowiązań po prostu się kończy już w dniu wypłaty, a poza tym ex mieszka ze swoją matką, więc chyba można nasze sytuacje porównać do siebie?
- mąż ma zasądzone alimenty płatne do 10tego każdego miesiąca. Sam pensję z zakładu pracy otrzymuje 10tego, więc aby móc wpłacić na czas alimenty musi się zapożyczać. Czy można wnioskować, aby sąd zmienił termin z 10tego na np. 15tego? Jakie należy przedstawić dokumenty by zwiększyć szanse pozytywnego rozpatrzenia przez sąd takiego wniosku? Oświadczenie z zakładu pracu o terminie wypłat?
- mąż spotyka się z dzieckiem co drugi weekend od pt wieczór do niedzieli wieczór. W tym czasie dodatkowo łoży na utrzymanie dziecka (wiadomo - posiłki, jakieś rozrywki, paliwo), utrzymuje je przez jeden miesiąc wakacji i jeden tydzień ferii zimowych (a więc to też podwyższa kwotę jaką poza alimentami ojciec przeznacza na dziecko)
- od momentu rozpadu małżeństwa poza alimentami mąż co roku dokłada się do zakupu podręczników (1/2 kwoty, z czego rok temu zapłacił połowę na zakup nowych podręczników, kiedy ex kupiła używane książki i resztę pieniędzy przeznaczyła na siebie, więc w tym roku sam zajął się kupnem nowych podręczników)
- w tym roku sam kupił wyprawkę do szkoły dla dziecka, w tym na prośbę matki nowy usztywniany tornister, którego dziecko do szkoły nie ponosiło, ponieważ ex go sprzedała, a dziecko nosi jakiś stary nieusztywniany plecak
- co roku dokłada się do rozpoczęcia roku szokolnego (opłaca np. basen albo komitet i ubezpieczenie) - sam zatroszczył się o zakup nowych okularów dla dziecka
- doladowuje mu telefon, czasem kupuje ubrania (wtedy mamy telefony z wrzaskiem, że zamiast takich zakupów mógłby dawać kasę a nie ciuchy)
Ex twierdzi, że takie wydatki to cytuję: pieski obowiązek ojca, ponieważ alimenty są jedynie na jedzenie. Ewidentnie więc nie zna definicji alimentów i nie dostrzega, że wszystkie te dodatkowe wpłaty są jedynie dobrą wolą męża, ponieważ suma alimentów powinna obejmować wszystkie wydatki roczne na dziecko, w podziale na miesiące.
Czy fakt, że ojciec posiada dowody na te zakupy oraz fakt, że posiada drugie dziecko mogą nas ustrzec przez znaczną podwyżką? Np. nie większą niż 50zł? Bo pewnie nie uda się by alimenty zostały na tym samym poziomie. W jaki sposób możemy obalać kłamstwa ex dotyczące jej teoretycznych kosztów? Np. rzekome korepetycje, których dziecko nie ma, a ex twierdzi, że wydaje na nie ciężkie pieniądze. Lub prywatne wizyty u lekarza, kiedy dziecko jest zdrowe? Na ostatnich rozprawach wnioskowaliśmy do sądu o zmuszenie ex do wskazania imienia, nazwiska, specjalizacji i kopii kart dziecka takich lekarzy, ale sąd zupełnie nasze wnioski pominął.
Tak samo jak nie chciał ogladać rachunków ojca na różne wydatki, ponieważ jak sędzina stwierdziła - jego obowiązkiem jest kupowanie dziecku różnych rzeczy. Jak się więc ma praktyka do teorii, o której czytałam tu w różnych wątkach, że należy zbierać rachunki na takie "extra" wydatki skoro sąd ich oglądać nie chce?
I jeszcze jedno: mąż i ja pracujemy na pełnych etatach. Uczciwie. I uczciwie rozliczamy się z naszych przychodów z US. Ex na ostatnich rozprawach złożyła zaświadczenie, że pracuje na 1/4 etatu za 305zł brutto. Mój mąż (wtedy jeszcze nim nie był) musiał złożyć rozliczenie roczne w sądzie, ex nie. Gdy zawnioskowaliśmy o to, by sąd zobligował ex do przedłożenia takiego rozliczenia a także do przedstawienia zapomóg i zasiłków jakie otrzymuje, sąd zignorował nasze wnioski. Mój mąż usłyszał, że może zmienić pracę na lepiej płatną (łatwo mówić), ex nie usłyszała od sądu niczego na temat swojego zatrudnienia. Dodam, że zaświadczenie było nieprawdziwe, ponieważ pracuje ona w pełnym wymiarze godzin od rana do wieczora, 6 dni w tygodniu jako sprzedawczyni.
Marwię się i przyznam, że bardzo denerwuję, ponieważ już nie raz słyszałam, że drugie dziecko pana z odzysku jest mniej ważne niż pierwsze. I od kilku ojców płacących alimenty słyszałam, że sędzina oznajmiała, że jak nie stać go na jedno nie trzeba było powoływać na świat drugiego. A ponoć wszystkie dzieci są równe...
W naszym przypadku nie chodzi o to, że nas nie stać, ale o to, że uczciwie mąż płaci, dokłada się do większych wydatków, spotyka się z dzieckiem regularnie i naszym zdaniem nie zmieniła się sytuacja dziecka by konieczna była podwyżka. Sami nie zarabiamy kokosów, a po podwyżce będzie jeszcze ciężej.
Bardzo dziękuję za pomoc.
Ostatnia edycja: