reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poprawiamy sobie humory

Tichonek

Mamusia Radusia i Matusia
Dołączył(a)
24 Sierpień 2009
Postów
5 769
Miasto
Swords,Ireland/Kluczbork,Polska
Pomyślałam,że przyda się nam taki wątek,dla odstresowania:tak:
Wrzucajmy tu kawały,śmieszne filmiki,anegdoty,zdjęcia,co kto chce byle było wesoło
:tak:
To na początek:

Pani poleciła dzieciom napisać wypracowanie na temat "Matka jest tylko jedna". Następnego
dnia pani pyta dzieci:
- Aniu co napisałaś?
- Najbardziej kochamy nasza mamę, bo Matka jest tylko jedna..
- Bardzo ładnie..
W końcu przyszła kolej na Jasia, więc czyta:
"Wieczorem, gdy ojciec z matką do stołu zasiedli, krzyknęli na Małgosię by z lodówki
przyniosła trzy flaszki Wyborowej. Małgosia poszła do lodówki i krzyknęła:
'Matka! Jest tylko jedna!"


Siedzi na ławce pani w ciąży, podchodzi do niej mały Jaś i pyta:
- Co pani tam ma? - wskazując na brzuszek.
- Dziecko.
- A czy pani je kocha?
- Tak.
- To dlaczego pani je zjadła?


Generałowi urodził się wnuk, więc postanowił wysłać swego adiutanta do
szpitala, aby się dowiedział czegoś więcej. Po powrocie generał pyta:
- I jak wygląda?!
Na to adiutant:
- Jest bardzo ładny... Podobny do Pana generała.
- Podać więcej szczegółów!
- Melduję, że niski, łysy i bez przerwy drze mordę

Rozmawiają dwie ciężarne koleżanki:
- Zauważyłam, że w im bardziej zaawansowanej ciąży jestem, tym więcej kobiet się do mnie uśmiecha. Nie rozumiem dlaczego.
- Bo jesteś od nich grubsza
 
reklama
To i ja napisze mój ulubiony kawał do zastosowania w codziennym życiu
Przychodzi mąż z pracy do domu głodny jak diabli patrzy w garki a tam nic nie ma.
Wściekły pyta żony
Co ugotowałaś dziś na obiad??
Żona odpowiada NIC
Na to mąż oburzony:Wczoraj NIC dzisiaj NIC , a żona na to: Tak kochanie, bo ugotowałam na dwa dni
 
Wczoraj wybrałam się na imprezę z moimi koleżankami.Powiedziałam mojemu mężowi,że wrócę o północy.Obiecuje Ci kochanie,nie wrócę ani minuty później-powiedziałam i wybyłam.Ale impreza była cudowna!Drinki,balety,znów drinki,znów balety i jeszcze więcej drinków,było tak fajnie że zapomniałam o godzinie...Kiedy wróciłam do domu była 3 nad ranem.Wchodzę do domu,po cichutku otwierając drzwi,a tu słyszę tę wściekłą kukułkę w zegarze jak zakukała 3 razy.Kiedy się zorientowałam,że mój mąż się budzi przy tym kukaniu,dokończyłam sama kukać jeszcze 9 razy...Byłam z siebie bardzo dumna i zadowolona,że chociaż pijana w cztery dupy nagle taki dobry pomysł przyszedł mi do głowy-po prostu uniknęłam awantury z mężem...
Szybciutko położyłam się do łóżka, myśląc jaka to ja jestem inteligenta! Ha!Rano,podczas śniadania,mąż zapytał o której wróciłam z imprezy,więc mu powiedziałam,że o samiutkiej północy,tak jak mu obiecałam.On od razu nic nie powiedział,nawet nie wyglądał na podejrzliwego_Och,jak dobrze,jestem uratowana-pomyślałam i prawie otarłam pot z czoła.Mój mąż,po chwili,spojrzał na mnie serio,mówiąc:Wiesz,musimy zmienić ten nasz zegar z kukułką.Zbladłam ze strachu,ale pytam pokornym głosem:Taaaak?A dlaczego, kochanie?A on na to:Widzisz,dziś w nocy,kukułka zakukała 3 razy,potem krzyknęła:O kur*a!,znów zakukała 4 razy,zwymiotowała w korytarzu,zakukała jeszcze 3 razy i padła na podłogę ze śmiechu.Kuknęła jeszcze raz,nastąpnęła na kota i rozwaliła stolik w salonie.A potem,powaliła się koło mnie i kukając ostatni raz-puściła se głośnego bąka i szybko zaczęła chrapać.
 
- Co pan taki smutny ostatnio, panie dyrektorze?
- A no bo sekretarkę zmieniłem
- I co? Niezbyt bystra, tak?
- Nie, właśnie całkiem mądra
- To może leniwa?
- Skąd! Bardzo pracowita!
- To może hmmm... ten... tego... nie chciała....
- No coś pan! ........kilka razy dziennie!
- A może nie chce brać do...
- Jak to nie?! .....jak odkurzacz!
- No to o co chodzi?
- Aaa... bo kawę robiła jakąś taką słabą...




Sytuacja, która wydarzyła się w autobusie linii numer 32 w Gliwicach.
Autobus, pełen tłok ludzi (godzina 16, każdy wraca z roboty), jednym z pasażerów zajmujących miejsce siedzące jest czarnoskóry mężczyzna, wiek nieznany. Autobus staje na przystanku, wsiada kobieta w ciąży (zaawansowanej) z zakupami i jakaś babcia (i inne osoby). Murzyn widząc kobietę w ciąży wstaje i mówi do niej:
- Proszę sobie usiąść - i grzecznie się odsuwa, podaje dłoń żeby się go złapała - autobus już rusza. Babcia widząc zwalniane miejsce, odpycha kobietę brzemienną i pędem wskakuje na krzesełko, zajmuje je i siedzi w niebo wzięta. Czarnoskóry powiedział jej ładnie:
- Przepraszam, ale ustąpiłem miejsca tej kobiecie, bo jest w ciąży i wygląda na zmęczoną, chyba nie stanie się pani nic, jeśli postoi pani trochę, a da usiąść tej pani.
Na co babcia odpowiada:
- Nie wiem z jakiego plemienia pan jest, ale tutaj,w tym cywilizowanym kraju ustępuje się miejsca starym, schorowanym kobietom, a nie młodym, zdrowym.
No niestety miała pecha, bo czarny najwidoczniej się mocno zirytował przytykiem rasistowskim więc ładnie i dosadnie odpowiedział starszej pani:
- Nie wiem, z jakiej wioski pani jest, ale w mojej to takie stare i zgryźliwe piz** zjada się na kolację.
Ponoć reakcja autobusu była nie do opisania.
 
Kapitan Noe - dziennik pokładowy

Dzień 1
Wypełniłem boski nakaz i zbudowałem arkę - imponujące dzieło rąk ludzkich. Przepełnia mnie duma a jednocześnie lęk, przed tym, co ma nastąpić. Na pokładzie jest już moja rodzina oraz zwierzęta. Zaczyna się chmurzyć. Chyba się zaczyna. Chwalmy Pana!


Dzień 2
Pada! Nie jest to może wielka ulewa, ale powoli się rozkręca. Jestem taki podekscytowany, choć pewnie nie powinienem. W końcu zbliża się zagłada ludzkości.


Dzień 3
Wyszło słońce. Dziwne. Nie wiem, co o tym myśleć. Rodzina patrzy na mnie podejrzliwie.


Dzień 4
Znowu zaczęło padać. Żona pyta, czy to na pewno już. Ostrożnie mówię, że nie jestem pewien. Nie chcę zapeszyć.
Z niepokojem obserwuję chmury. Nie wyglądają jakoś groźnie, ale co ja się tam znam.


Dzień 5
Ciągle pada, tralalala…. Tym razem to chyba to. Chyba.


Dzień 6
Leje już po całości. W życiu nie widziałem takiej ulewy. Dach zaczął przeciekać, ale już go naprawiliśmy. Trochę mnie to zmartwiło. A jak przecieka coś jeszcze?
Pod arką gromadzą się grzesznicy – buhahaha…. I kto jest teraz frajerem?


Dzień 7
Grupa grzeszników usiłowała się wedrzeć na pokład. Próbowałem im wytłumaczyć, że nie mogę ich wpuścić, bo ten potop w gruncie rzeczy jest dla ich dobra, ale nie wyglądali na przekonanych. Trochę mi ich szkoda, w końcu to też dzieci boże, ale skoro nasz Pan stwierdził, że nie ma innego wyjścia….
Ech, nie chcę o tym myśleć. Wolę chwalić Pana.


Dzień 8
Ciągle pada. Już zaczynamy płynąć. Na wodzie unoszą się… hmm… ci, którzy mieli się unosić. Niefajny widok. Nigdzie nie mogę znaleźć triceratopsów, choć są w wykazie. Mam nadzieje, że się znajdą.


Dzień 9
Triceratopsów nigdzie nie ma. Paru innych gatunków też. Na wszelki wypadek modlę się do Pana o wybaczenie. Na zewnątrz nie widać już nic, oprócz wody. Wszystko się kołysze. Chyba mam chorobę morską. Niedobrze mi.


Dzień 10
Sztorm przybiera na sile. Wszystkim jest niedobrze z różnym skutkiem. Nie będę opisywał szczegółów.


Dzień 11
Fale są coraz większe. Wszystko trzeszczy. Czy ta pływająca krypta to wytrzyma? Z terrarium uciekły pająki. Niektóre są naprawdę ogromne. Nienawidzę pająków. Żona nie wychodzi z kajuty.


Dzień 12
Złapaliśmy tylko parę pająków. To o kilkaset za mało! Sztorm wcale nie maleje. Mam złe przeczucia.


Dzień 13
Mamy kolejny przeciek. Zalało pomieszczenie dla jednorożców. Szkoda. To były takie piękne zwierzęta. Mam cichą nadzieje, że były tam również te ogromne pająki.


Dzień 14
To już nie sztorm, to sztorm-gigant! Dziwię się, że jeszcze żyjemy. Arka kołysze się tak, że pewnie za chwilę się rozpadnie. Nigdy nie wybudowałem żadnego statku, więc dlaczego myślałem, że ten mi wyjdzie? O święta naiwności! Spisałem testament, ale nie wiem po co. Chyba dla rekinów.


Dzień 15
Wczorajszy sztorm przy tym dzisiejszym to była popierdułka. Dziś to dopiero jest sztorm. Zastanawiam się czy to potop czy może armagedon. Może coś źle zrozumiałem?


Dzień 16
Podzieliłem się z żoną moją teorią o armagedonie. To był błąd. Awantura trwała chyba pięć godzin. Rzuciła we mnie garnkiem, ale zdążyłem się uchylić.
Niestety dwa dotarły do celu.


Dzień 17
Trochę się uspokoiło. Żona też. Zrobiłem obchód arki. Górny pokład jest cały w wodorostach. Bałagan jest potworny, ale większość zwierząt żyje. Nie wiem jak powiedzieć rodzinie, że chyba straciliśmy połowę zapasów. Ciekawe czy wodorosty są jadalne.


Dzień 18
Już po sztormie. Patrząc na ten bajzel jakoś nieszczególnie mnie to cieszy. Zabieramy się za sprzątanie.


Dzień 19
Sprzątamy


Dzień 20
Sprzątamy


Dzień 21
J/w.


Dzień 22
Już po sprzątaniu. Zrobiło się tak jakoś radośniej, a w serca wstąpiła nadzieja. Ahoj załogo! Płyniemy!


Dzień 23
Chyba zbliża się kolejny sztorm. Błagam, nieeeeeeeeeee…


Dzień 24
Upiekło nam się. Sztorm przeszedł obok. Żona znalazła jednego z tych ogromnych pająków.
Pod kołdrą.
Kurcze, jakie te baby są płochliwe.


Dzień 25
Coś śmierdzi.


Dzień 26
Wszystkie owoce nam zgniły! Mąka zresztą też, bo zamokła. Możemy zapomnieć o chlebie. Mięsożercy też muszą przejść na dietę. Warzywa, ryż, siano i inne zielsko na szczęście nietknięte. Czy oprócz grzeszenia, ludzie nie mogli wymyślić skuteczniejszych metod przechowywania żywności?!


Dzień 27
Łowimy ryby i suszymy wodorosty. Wspaniale. Po prostu wspaniale.


Dzień 28
Minęliśmy tratwę z rozbitkami. Jakim cudem udało im się przeżyć? Oczywiście udawaliśmy, że ich nie widzimy. W końcu to grzesznicy i mieli utonąć.


Dzień 29
Gdzieś zniknęła moja najmłodsza wnuczka. Syn twierdzi, że ostatnio kręciła się koło pomieszczenia z tygrysami. Ludzie i zwierzęta stłoczeni na niewielkiej powierzchni - to nie mogło się dobrze skończyć.


Dzień 30
Mała się znalazła. Chwalmy Pana!
Wpłynęliśmy w jakiś rejon zimna. Pierwszy raz w życiu widziałem górę lodową. Muszę spytać syna czy stąd sprowadził te pingwiny i niedźwiedzie polarne.


Dzień 31
Po pokładzie biegają myszy.
Zrobiłem dla dzieciaków konkurs, na to, kto ich więcej wyłapie. Nagrodą są szaszłyki. Z myszy rzecz jasna.


Dzień 32
Żona ze mną nie rozmawia. Zupełnie nie wiem o co jej chodzi z tą kozą.


Dzień 33
Mieliśmy pożar na pokładzie. Zapaliło się jakieś zielsko od lampki oliwnej. Strasznie to wszystkich ubawiło. Nie mogliśmy przestać się śmiać. Jutro musimy to powtórzyć, ale najpierw jeść, jeść…


Dzień 34
Od rana sprawdzamy działanie tej tajemniczej rośliny. Brzuch mnie boli od śmiechu. Okazuje się, że wszystkie zwierzęta mówią ludzkim głosem!


Dzień 35
Zeżarliśmy tyranozaura. Nie ważne, że sam o to prosił. Wstyd mi za siebie. Ciągle badamy tajemniczą roślinę.


Dzień 36
Widzieliśmy drugą arkę! Nawet się z nią ścigaliśmy. Syn wyrzucił za burtę zapasy ryżu i parę zwierzaków żebyśmy byli lżejsi. I wygraliśmy!!! Mądry chłopak. Ma to po ojcu.
Mieszamy roślinę z sianem, żeby starczyła na dłużej.


Dzień 37
Moja żona, córki i synowe wraz dziećmi przeprowadziły się do drugiej części arki i zabarykadowały wejście. Nigdy nie zrozumiem kobiet.


Dzień 38
Zapasy naszej roślinki są na wyczerpaniu. Jestem na dnie rozpaczy. Chyba był sztorm, bo strasznie bujało.

Dopisek: to nie był sztorm - spałem w hamaku.


Dzień 39
Jest tego więcej! Jesteśmy uratowani. Oł jeeeeeee…
Teraz potop może sobie trwać ile chce.


Dzień 40
Przestało padać, tylko kogo to obchodzi?
 
Wesele studenckie.
Panna młoda siedzi smutna i nic nie je.
Do pana młodego podchodzi znajomy i pyta:
"Ty stary dlaczego Twoja żona nic nie je?"
- Bo się nie składała.

Przychodzi facet do lekarza i pyta dlaczego wszystkie jego dzieci są rude. Lekarz pyta: - Czy na pewno nie ma nikogo rudego ani w pańskiej rodzinie, ani w rodzinie żony? - Nie, nie ma. - A jak często uprawiacie państwo seks? - Raz do roku. - No to wszystko jasne: to rdza.

W domu wybuchł pożar. Żona z mężem wybiegli na ulicę czekając na straż pożarną.
- Nie ma tego złego... - Mówi zona. - Po raz pierwszy od dziesięciu lat wreszcie wyszliśmy gdzieś razem...

:-D :-D :-D
 
reklama
Do góry