reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Porodówka - Czyli opowieści i pytania związane z przyjściem na świat naszych pociech!

reklama
Ja zaczne ;)) hihi
lezalam sobie 9 czerwca 2012 w pokoju u tescia bo go nie bylo a tesciowa malowala pokuj i mialam jej mowic czy rowno farba pokryw a;) zjadlam sobie deserek czekoladowy i zaczely mi sie skorcze ale takie nie regularne wiec nic tesciowej nie mówie narazie pozniej juz byly bardzo regularne i zaczelam gleboko oddychac tesciowa stoi cala w farbie i mowi karolina ty rodzisz a ja do niej nie nie jeszcze nie. Tesciowa dzwoni do mojeje matki zeby pbrala taksówke i przyjezdzala po mnie i do szpitala bo ja rodze i dzwoni tez do m ze rodze(on na rybach),mówi ze falszywy alarm i sie wylaczyl haha ;) chyba ze straschu ta dzwoni jeszcze raz ten widiz ze nie przelewki i mowi ze bedzie wracal :) umylam sie bo upal byl i goraco ja sala spocona ;) bbralam sie i zchodze do matki do taksówki patrze a moja matka pali papierocha malboroo haha ona ogólnie nei pali i mowi ze sie stresoje i od taksowkarza wziela ;)) tesciowa zniosla mi torbe i poleciala do góry sie wyszkowac i czekac na m i przyjada do szpitala ;). no dobra pojechalismy na izbe przyjec tam mnie zbadali i mowi lekarkaze juz mam 5cm rozwarcia ;) pozneij dostalam rozwolnienia z nerwow obralam koszule tyl na przód i pojechalam na wozeczku pietro wyzej rodzic ;) moja matka wszystko podpisala i pojkechala do domu do siostry bo juz pozno i moj m z tesciowa przyjechali;) tesciwoa czekala na korytazu grzecznie moj m poszedl po kubraczek szpitalny porodowy i lezalam i czekaam pod ktg na poród skurcze byly juz nei znosne cala sie spocilam :) ufff to bylo po 21 juz ;) szybko czas zlecial ;) pozneij polozna mi mowi zebym pochodzila po korytarzu bo nigdy nei urodze , chodzialm gadalam z m tesciowa przyszla a ja rycze ze nei urodze hehe a ona ze urodze ze juz sie doczekac nie moglam,mowi do mnie weszlo to wejsc tez musi juz odwrotu nie ma ;) ;)) ale mnie juz bolalao ;) ona poszla m zaprowadzil mnei na lozko bo sie az slanialam po scianach, polozna patrzy na mnei i mówi karolina rusz sie pbo do rana bedziemy rodzic ja mowie ze nie moge i leze ze ja juz zaraz urodze tak mi napiera dziecko na dol juz ;( ufff znów ktg skorcze obledne ani chwili pozniej przerwy ojaa jak boli :) moj mam caly spocony z nerwów :( heh placze mi tam prawie ze mnei tak boli ;) pozneij sie uspokoil i oddychaj, oddychaj a ja zamknij sie oddycham a prawie zasypiam z bólu i ciemno przed oczami , polozna mowi ze rozwarcie duze i zaraz bedziemy przebijac pecherz plodowy (nie pekl mi wczesniej) a zaraz jak mi wody chlusnely to sie przestraszylam ze mi cos wypadlo ooo;OO tesciowa az slyszala na korytarzu i pozneij zanim sie obejrzalam zaraz ona mi mowi ze rozwarcie pelne i ze rodzimy oo! parlam pare razy nacieli mnie na skurczu i wcale nie czulam oni wiedza co robia ;) nawet sie pytalam czy mnie nacieli bo nei bylam pewna ;) i parlam ladnie i zaraz malutk abyla u mnei na brzuszku ;) a ja mowie jaka ona sliczna i wloski ma mówilam to przez zgage haha ;) nie no zartuje ;) i urodzilam pozniej lozysko nawet nei czulam, po dizecku lozysko to pikus, nawet mi nei pokazali nei chcialam mialam dziecko hah ! ;) poznei zabrali zeby zmierzyc zwazyc , przetrzec i ubrac :) tesciowa z m tam poslzi robic sesje zdjeciowa a mnie pani doktor zszyla ;)poznie mala mi dlai do cyca jak najszybciej zeby zalapala possla ladnie o dzwio bo pozniej nie umiala, coja sie miaalm z karmieniem ;) i pozniej poszlam siiuisiu z polozna ;) hahh a pozneij usiadlam na wozeckzu dalii mi lucje moja i pojechalismy winda do góry na 3 mietro ;) mpojechal z nami mala polozyli do lozka tego szklanego heh mnie w lozku polozyli m pjechal bo bylo juz po 3 rano do domu a ja sie jeszcze do rana patrzalam czy mala oddcyha :) a polozna przyszla i patrzy dziewczyno ty nei spisz idz spac ;) a ja od neij a ja myslalam ze nei mozna spac po porodzie :) no i koniec ;)
 
Ostatnia edycja:
Kilka słów o moim porodzie.
29.11.godz. 15 z minutami mój M wraca z pracy, obiadek, ja czekam na uczennicę bo o 16.00 mam mieć lekcję i żalę się mężusiowi, że tak bardzo już chciałabym urodzić, że już mi tak ciężko, itp. Ledwo kończę zdanie, a tu czuję jakieś takie pacnięcie we mnie. Myślałam, że to mała, ale po sekundzie fala ciepła pojawia się na moich nogach. Wody chlusnęły. Na podróż do Krakowa nie ma szans. Zresztą za oknem śnieżyca no i godziny szczytu. Nagle znów chluśnięcie! Więc zgodnie z instrukcją ze SR wołamy karetkę i na IP zajeżdżam już z fasonem. Na IP rozwarcie na palec, wody przejrzyste, skurczy brak i komentarz lekarza, że to jeszcze długo potrwa. Sala do porodów rodzinnych była wolna, więc mieliśmy duży komfort. Położna w nocy-super babka. Pierwszy skurcz-godz 19.00, skurcze regularne koło 22.00. Bolą jak cholera, rozwarcie postępuje, a na KTG nic się nie pisze. Około północy dostaje oxy na przyśpieszenie porodu. Ból jeszcze większy, ale przyśpieszenia brak.Godz.7.00-pełne rozwarcie i skurcze parte. Zmiana położnych- i tu zaczęła się trauma. To był jakiś Hitler w spódnicy, słowo daję. Rozkazy, komendy, polecenia, ponaglenia-„pani musi to, pani musi tamto”. Ja już cała zielona i blada na buzi po 15 godzinach męki, a mój M to myślałam, że jej przyłoży. Na szczęście tylko ją opier…..ł, bo chyba by go wygonili stamtąd, a sama bym już tam ducha wyzionęła. Ja prę jak szalona, położna mówi, że super idzie, główka już widoczna, mała ma czarne włoski i jeszcze ją dzieli 3 cm, ale ja nie czuję żadnego postępu-taka sytuacja trwa ok. 1,5 godz. Przyszła zastępca ordynatora. Obrazek wyglądał mniej więcej tak: ja na łożu madejowym, za mną M trzymający mnie za ramiona, lekarka (chyba ze 100kg wagi) leży na mnie i napiera na mój brzuch, hitlerówa rozciąga mnie na dole, a pielęgniarka liczy krople oxy wpływające we mnie na minutę. Dostałam jeszcze ochrzan, że nie mogę krzyczeć. SZOK!!!!!!! Zaczynają schodzić się lekarze, a ja już bez sił przez łzy jęczę o cesarkę. Lekarze widząc, że nic z tego nie będzie łaskawie godzą się na cięcie. Ja już cała szczęśliwa do momentu jak każą mi iść na piechotę na sale operacyjną –ok. .20 metrów-praktycznie z główką dziecka pomiędzy nogami… Nikt mi też nie pomógł wejść na stół operacyjny, a był dość wysoki. Anestezjolog też jakaś wredna, 3 razy się wkłuwała i jeszcze z krzykiem i żalem do mnie, że się ruszam jak skurcz idzie. Masakra…
Potem już poszło szybko. Wyciągnęli maleńką w 5 min, nawet chyba mniej. Bidulka już miała mocno wydłużoną główkę po tych wszystkich przejściach.
Moment w którym przynieśli mi ja i przytulili do mego policzka, to był po prostu CUD. Wyłam już ze szczęścia cały czas. Na salę pooperacyjną zajechałam z całkowicie zatkanym nosem, zgryzionymi z bólu wargami i z chrypą po parunastu godz. darcia się.
To wszystko nic, Oleńka cała i zdrowa, 10 pkt. Zakochałam się i jak wspominam te chwile to teraz jeszcze buczę. Tatuś widział ją pierwszy, a pielęgniarki robiły im sesje foto.
Po cesarce szybko doszłam do siebie i nie żałuję, że poród tak się skończył.
Mój M był nieoceniony, bez niego byłoby kiepsko.
Nigdy tego przeżycia nie zapomnę! Jestem szczęśliwa!
 
Przez cały dzień źle się czułam... Po południu były u mnie koleżanki ze szkoły i w trakcie wizyty śmiały się że one wyjdą a ja urodzę... :-) Ja już byłam kilka razy w szpitalu (praktycznie od 2 miesięcy ze skurczami i rozwarciem) Ostatnio puścili mnie do domu, a dzień przed porodem kiedy byłam na KTG chieli mnie położyć tyle że ja musiałam napisać tą pracę na studia i poprosiłam o jeden dzień zwłoki. Niby skurcze były niereguralne, ale postanowiłam, ze nie ma na co czekać i trzeba zgłaszać się do szpitala. Mój mąż kończył pracę koło 21 więc powoli sie szykowałam... Poszłam do łazienki na siusiu wstałam, a tu leci mi po nogach jakiś różowy płyn. :O To było jakoś po 19.. 20. Założyłam szybko wkładkę i biegiem do teściów mieszkających obok (jak na złość nie miałąm nic na koncie żeby po kogoś zadzwonić.) w trakcie dostałam surczów... ale nie takich tam skurczów... myślałam że oszaleje, bolało tak jakby mi brzych w środku się rozrywał (tamte wszystkie skurcze przy tych porodowych był pikuś) Szybko do samochodu (teść tak szybko jechał że ignorował czerwone światła, a teściowa trzymała mnie za ręke... a ja? Śmiałam się w głos miedzy skurczami z radości że TO JUŻ!!!) dałam zać dla męża z komórki teściowej i szybko na Izbe przyjęć. Zbadali mnie - rozwarcie 1-2cm (czyli nic nie ruszało) wody leciały jak głupie (boże nie wiedziałam że tego tyle jest!!!)

Pojechałam na porodówkę podłączyli mnie pod ktg i zaraz dołączył do nas mój mąż. Przyjechał przerażony choć już na porodówce byliśmy po raz trzeci :-D Tyle że wczeniej zatrzymywali poród. Leżałam i się śmiełam, bolało że aż się sręcałam z bólu i śmiałam jednocześie :-D Położna co raz przychodziła i śmiała się ze mnie że przekazuje sprzeczne sygnały, bo jecze z bólu i się śmieje więc sama nie wie czy mnie boli czy nie...

Półtora godziny późiej rozwarcie doszło do 2.5cm i lekarz anestezjolog podał mi znieczulenie w kręgosłup. Boże jakie fantastycznie uczucie nie czuć bólu... leżłam tak do godziny 12.30 (czyli ok. 2 h na znieczuleniu - ależ się wynudziłam z mężem... gadaliśmy o pierdołach żeby czas zabić...) i położna zbadała rozwarcie...a tam? 9 CM!!! Znieczulenia już mi więcej nie podali bo to podobno za późno... Skurcze powróciły, jęczałam z bólu ale miałam świadomość ze już zaraz zobacze małego i to dawało mi sił! Około 1 w nocy poczułam potrzeba parcia. Łóżko na którym lezałam, lekarze i położne kilkoma ruchami przerobi na fotel porodowy (zawalista ta wyremontowana porodówka! sama sobie przyciskami mogłam ustawić łóżko tak by było mi wygodnie!) Ustawili mnie w "tradycyjnej pozycji porodowej na wznak" i się zaczeło... mąż pochylił się nade mną i szeptał cały czas do ucha "jesteś dzielna, dasz radę...jestem z ciebie dumny" i relacjonował co tam się dzieję przy podwoziu. Na początku nie umiałam przeć, bardziej się napinałam niż parłam skurcze były dość rzadkie więc podpieli mi oksytocynę. Ciężko było wypchnąć małego... robiłam co mogłam a tenciągle w miejscu... Czułam główkę w środku, to jak sie przesuwa i nagle coś utkneło... około 3 skurcze parte później usłyszałam szczek nożyczek i przy kolejnych 3 skurczach partych o godz 1.50 mały WYSTRZELIŁ jak z armaty (przy okazji wszystkie płyny i ochlapałam położne :-D ... no i wszytko w okół..) po czym wszytko się uspokoiło... Nie czułam wtedy już nic...

Nachyliłam się do przodu i zobaczyłam moje małe szczęście leżące na takim jakim "blacie" dokładnie między moimi nogami! Wycierali go specjanym nagrzanym wcześniej kocykiem i pobudzali do płaczu a on? Otworzył te swoje wielkie oczy i się rozglądał spokojny niczym anioł... Kilka razy pobudzany szturchańcami położnych troszkę zakwękał. TO BYŁ NAJPIĘKNIESZY DZWIĘK JAKI MOŻNA BY SOBIE WYOBRAZIĆ!! Gula mi w gardle ugrzęzła, ale nie rozplakałam się. Spojrzałam na męża, widać było ze jest zdenerowany, ale byłam tak zaaferowana małym i zmęczona, ze jakoś nie miałam głowy tym faktem się zainteresować. Zacisneli pępowinkę i dali mojemu M by ją przeciąć (w miedzy czasie położna sie smiała zeby uważać na jajeczka bo znalazły się niebezpiecznie blisko norzyczek :-D ) Małego podali mi na brzuch, a on? Cichy i spokojny niczym mały aniołek przyglądał mi się tym swoim zabójczym wzrokiem! Chwilie później mi go zabrali i oddali w beciku dla męża jednym bezbolesnym parciem urodziłam łożysko i zaczeli mnie szyć. Wcześniej podali znieczulenie więc kompletnie nic nie czułam.

Byłam zdumiona że ten poród był taki lekki!! Leżąc na zszywaniu rozmawiałam z lekarzem czy to hormony czy ja faktycznie tak lekko ten poród przeszlam! MOGE RODZIĆ I 10 DZIECI!! - tylko niech ktoś za mnie ponosi je te 9 miesięcy...


Małego niestety przywieźli mi dopiro rano, ponieważ przez pół nocy umierałam z bólu kości ogonowej, zresztą położna kazały mi spać... A WEŹ TU ŚPIJ??? Kość plus ból szwów - szło zejść z tego świata... Połóg jest okropny... leki przeciwbólowe odstawiłam bo chciałam karmić małego... Położna powiedziała ze gdyby Konrad był odrobine większy nie urodziłabym sama...

Później już w szpitalu małego nie dałam im zabrać! Laktację wywalczyłam i wyszłam do domu po 5 dniach. :-)
 
Ja juz rycze dziewczyny:tak:, a zdazylam dopiero bluelovi przeczytac i troche Fifki.Super opisujecie! Uwazam,ze to super pomysl z tymi opisami, chyba wiecej nam da niz SZKOLA RODZENIA dziewczyny! ja chyba skopiuje moje z poprzednich forow, z tym,ze ten drugi byl opisywany na prywatnym i jest naaprawde intymny, wiec chyba powykreslam troche,bo wstydze sie.odleglosc miedzy porodami 6,5 roku i ok.1000km:-)
 
Uwielbiam opowiadania z porodów:) Zazdroszczę Wam bardzo ,ze wiecie jak to jest rodzić naturalnie.

Grudnióweczka wspolczuję Ci bardzo personelu !:szok:
 
reklama
grudnióweczka- za to że baba sie położyła na brzuchu mogła pójść pod sąd...miałaś szcześćie bo to własnie to kładzenie na brzuch powoduje najwięcej uszkodzeń dziecka i masakryczne pękania u matki....

fifka-aż mi ciarki przeszły po plecach jak przeczytałam "usłyszałam szczęk nozyczek" brrrrrr...ja chce rodzić z korkami w uszach:confused2:
 
Ostatnia edycja:
Do góry