Północny Wiatr
Fanka BB :)
Równo za dwa miesiące mam termin porodu.
Planuję poród na Piotra Skargi. Powodów kilka. Na ortopedii pracuje szwagier męża i w jakiś kryzysowych sytuacjach zawsze może podejść na tę porodowkę i podpytać. Drugi powód to dość miła atmosfera na tamtej porodówce. Trzeci. Poznałam już tam wiele osób z personelu - choć oni zapewne zapomną mnie do czasu porodu. Leżałam tam prawie dwa miesiące temu przez 5 dni. Okazało się, że mam problemy z układem nerwowym obwodowym, a najpradwopodobniej z błędnikiem.
Na oddział trafiłam dzięki ordynatorowi tego oddziału, do którego poszlam do przychodni Spodylus. Dzień wcześniej w nocy lekarka stażystka z tego oddziału odesłala mnie do domu. Inna sprawa, że następnego dnia przypominałam zieloną żabę jak moja seledynowa kurtka i trudno było oczekiwać cudu z nieba.
Byłam dziś u gina, do którego chodziłam na fundusz. Dziś musiałam iść prywatnie, bo na fundusz nie było już miejsc.
Ale niestety nasłuchałam się pretensji, że poszłam do innego gina w międzyczasie. Potem stwierdził, że na poród wybrałam najgorszy szpital jaki mogłam. A że przyczepiła się do mnie cukrzyca ciążowa, to stwierdził, że muszę iść do szpitala, gdzie jest dobry neonatolog. No istraszył mnie, że jeszcze zrobią mi cesarkę, jak coś tam coś tam.
Rozmawiałam już na temat porodow z nie jedną osobą. I lekarki kobiety (rodzinna mojej siostry i z zakładu genetyki oraz znajoma pediatra) stwierdziły, że w moim wieku (40,5 roku) nie mam się co zabierać za poród naturalny (pierwszy w moim życiu), bo skończy to się źle. Namorduję się, dziecko będzie zmaltretowane, a i tak cesarka będzie. Na dokładkę jeszcze wylazła ta cukrzyca ciążowa. A ja z obłędnym błędnikiem i wiecznymi zawrotami głowy jestem słaba jak mysz kościelna.
A gin u ktorego dziś bylam twierdzi, że cesarki są bardzo szkodliwe i teraz naturalnie rodzą nawet 45 latki. Zapominał chyba dodać, że któreś dziecko z rzędu.
Pytałam o to, jaki szpital według niego powinnam wybrać. Powiedział, że mi wszystko powie przed porodem. Ja mu na to, że przecież poród mi się już zbliża i nie wiem czy doczekam do następnej wizyty. Coś tam pogadał, że ja sobie życzę poród wcześniej. Oczywiście odbiłam piłkę, że w ciąży przydażyło mi się wiele rzeczy, których sobie nie życzyłam.
Coś tam później mruknął, że szpitale na Pomorzanach, w Zdrojach i Policach - chyba o te niby dobre mu chodziło.
Nie chciała bym rodzić na Pomorzanach. Wystarczy mi, że posiedziałam dwa razy po parę godzin na korytarzu oczekując na badania prenatalne. Atmosfera jakaś niemiła. A lekarz, ktory mnie przyjmował miałam wrażenie, jakby miał pretensje, że wogóle żyję i że jestem przyczyną jego złego humoru. Położne czasem się przesnuły do dyżurki. Jak po trzech godzinach siedzenia na korytarzu zapytalyśmy, czy lekarz robiący USG jeszcze przyjdzie zrobić nam to USG (bo poszedł na godzinę na obiad, a zrobiło już po godzinach jego przyjęć), stwierdziły, że nie wiedzą i nie interesowało ich, to że siedzimy tam wieki i czekamy. Nawet jakby nie przyszedł wogóle, to by nie poszły zapytać, czy pamięta, że ma jeszcze pacjentki na USG.
O szpitalu w Zdrojach słyszałam dość pozytywne opinie. O szpitalu w Policach nie wiem nic.
Jestem ciekawa Waszych opinii na temat porodówek i co według Was powinnam wybrać.
Czy któraś z Was byla w podobnej sytuacji jak ja? Szczegolnie chodzi mi o cukrzycę ciążową. I jaki to mialo wpływ na porod i czy miało wpływ na wybór szpitala?
Pozdrawiam Hania
Planuję poród na Piotra Skargi. Powodów kilka. Na ortopedii pracuje szwagier męża i w jakiś kryzysowych sytuacjach zawsze może podejść na tę porodowkę i podpytać. Drugi powód to dość miła atmosfera na tamtej porodówce. Trzeci. Poznałam już tam wiele osób z personelu - choć oni zapewne zapomną mnie do czasu porodu. Leżałam tam prawie dwa miesiące temu przez 5 dni. Okazało się, że mam problemy z układem nerwowym obwodowym, a najpradwopodobniej z błędnikiem.
Na oddział trafiłam dzięki ordynatorowi tego oddziału, do którego poszlam do przychodni Spodylus. Dzień wcześniej w nocy lekarka stażystka z tego oddziału odesłala mnie do domu. Inna sprawa, że następnego dnia przypominałam zieloną żabę jak moja seledynowa kurtka i trudno było oczekiwać cudu z nieba.
Byłam dziś u gina, do którego chodziłam na fundusz. Dziś musiałam iść prywatnie, bo na fundusz nie było już miejsc.
Ale niestety nasłuchałam się pretensji, że poszłam do innego gina w międzyczasie. Potem stwierdził, że na poród wybrałam najgorszy szpital jaki mogłam. A że przyczepiła się do mnie cukrzyca ciążowa, to stwierdził, że muszę iść do szpitala, gdzie jest dobry neonatolog. No istraszył mnie, że jeszcze zrobią mi cesarkę, jak coś tam coś tam.
Rozmawiałam już na temat porodow z nie jedną osobą. I lekarki kobiety (rodzinna mojej siostry i z zakładu genetyki oraz znajoma pediatra) stwierdziły, że w moim wieku (40,5 roku) nie mam się co zabierać za poród naturalny (pierwszy w moim życiu), bo skończy to się źle. Namorduję się, dziecko będzie zmaltretowane, a i tak cesarka będzie. Na dokładkę jeszcze wylazła ta cukrzyca ciążowa. A ja z obłędnym błędnikiem i wiecznymi zawrotami głowy jestem słaba jak mysz kościelna.
A gin u ktorego dziś bylam twierdzi, że cesarki są bardzo szkodliwe i teraz naturalnie rodzą nawet 45 latki. Zapominał chyba dodać, że któreś dziecko z rzędu.
Pytałam o to, jaki szpital według niego powinnam wybrać. Powiedział, że mi wszystko powie przed porodem. Ja mu na to, że przecież poród mi się już zbliża i nie wiem czy doczekam do następnej wizyty. Coś tam pogadał, że ja sobie życzę poród wcześniej. Oczywiście odbiłam piłkę, że w ciąży przydażyło mi się wiele rzeczy, których sobie nie życzyłam.
Coś tam później mruknął, że szpitale na Pomorzanach, w Zdrojach i Policach - chyba o te niby dobre mu chodziło.
Nie chciała bym rodzić na Pomorzanach. Wystarczy mi, że posiedziałam dwa razy po parę godzin na korytarzu oczekując na badania prenatalne. Atmosfera jakaś niemiła. A lekarz, ktory mnie przyjmował miałam wrażenie, jakby miał pretensje, że wogóle żyję i że jestem przyczyną jego złego humoru. Położne czasem się przesnuły do dyżurki. Jak po trzech godzinach siedzenia na korytarzu zapytalyśmy, czy lekarz robiący USG jeszcze przyjdzie zrobić nam to USG (bo poszedł na godzinę na obiad, a zrobiło już po godzinach jego przyjęć), stwierdziły, że nie wiedzą i nie interesowało ich, to że siedzimy tam wieki i czekamy. Nawet jakby nie przyszedł wogóle, to by nie poszły zapytać, czy pamięta, że ma jeszcze pacjentki na USG.
O szpitalu w Zdrojach słyszałam dość pozytywne opinie. O szpitalu w Policach nie wiem nic.
Jestem ciekawa Waszych opinii na temat porodówek i co według Was powinnam wybrać.
Czy któraś z Was byla w podobnej sytuacji jak ja? Szczegolnie chodzi mi o cukrzycę ciążową. I jaki to mialo wpływ na porod i czy miało wpływ na wybór szpitala?
Pozdrawiam Hania
Ostatnia edycja: