reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poronienie a kolejna ciąża

Mam nadzieję że mi też uda się zajść w ciąży i wynosić zdrowego dzidzia po tej stracie ..nie wiem tylko jak psychicznie w kolejnej ciąży nie bać się że będzie powtórka ..

Nie ma na to żadnego sposobu, martwić się niestety będziesz.
Tu gdzie mieszkam żyje się według zasady, ze po 12 tygodniu gwałtownie spada prawdopodobieństwo poronienia. Jeśli wszystko jest dobrze do tego momentu to można się rozluźnić i zacząć cieszyć. Ja tak zrobiłam i pomogło. Inaczej to idzie zwariować.
 
reklama
Ja.
Pierwsza ciąże poroniłam w 11 tygodniu. W sześć miesięcy później byłam już w drugiej ciazy z której mam zdrowa czterolatkę.
Jak mała miała 6-7 miesięcy zaszłam w kolejna ciąże. Ta tez straciłam, tym razem w 9 tygodniu.
Siedem miesięcy później byłam już w kolejnej ciazy. Tym razem mam zdrowego synka.
Jedna na trzy ciąże kończy się poronieniem. Jest to normalne zjawisko. Bolesne ale niestety dość popularne.
Ja nie robiłam żadnych badań. To znaczy żadnych specjalistycznych bo zwykła morfologię to robię regularnie.
Nie jestem już pierwszej młodości ale jak byłam młodsza to nie mogłam zajść w ciąże. A po 35 roku życia nagle „co rok prorok”. Płodność kobiety jest niezwykle zagadkowa.
Ja mam 22 lata ,staraliśmy się 4-5 miesięcy No ale niestety …(
 
Myśmy się z mężem starali siedem lat :)
4-5 miesięcy to krotko. I jak widać na moim przypadku, wiek o niczym nie świadczy.
Cialo kobiety to nie Volvo.
 
Mam nadzieję że mi też uda się zajść w ciąży i wynosić zdrowego dzidzia po tej stracie ..nie wiem tylko jak psychicznie w kolejnej ciąży nie bać się że będzie powtórka ..
U mnie teraz to 5 ciąża. Pierwsza zakończyła się odklejeniem łożyska w 22tc i musiałam mieć cc. Córeczka żyła tylko 1,5 h. Od tamtej pory jestem pod opieką psychiatry i psychologa. Nie trzeba udawać twardej tylko pomóc sobie przejść żałobę pod opieką specjalisty by nie skręciło to w złą stronę. Ja do teraz mam psychoterapię, bo po ciąży z synem byłam przekonana, że kolejna ciąża już musi się udać, ale niestety skończyło się inaczej. Początek obecnej był dla mnie koszmarny, bo była od początku problematyczna i źle sobie sama ze sobą radziłam. Dopiero w 6 miesiącu zaczęłam wierzyć że się uda, a psycholog mi dużo daje.
 
U mnie teraz to 5 ciąża. Pierwsza zakończyła się odklejeniem łożyska w 22tc i musiałam mieć cc. Córeczka żyła tylko 1,5 h. Od tamtej pory jestem pod opieką psychiatry i psychologa. Nie trzeba udawać twardej tylko pomóc sobie przejść żałobę pod opieką specjalisty by nie skręciło to w złą stronę. Ja do teraz mam psychoterapię, bo po ciąży z synem byłam przekonana, że kolejna ciąża już musi się udać, ale niestety skończyło się inaczej. Początek obecnej był dla mnie koszmarny, bo była od początku problematyczna i źle sobie sama ze sobą radziłam. Dopiero w 6 miesiącu zaczęłam wierzyć że się uda, a psycholog mi dużo daje.
Jutro mam wizytę u psychologa , wiem że jeśli będę miała złe nastawienie to nie Brdzie dobre dla następnego razu..
 
Mam nadzieję że mi też uda się zajść w ciąży i wynosić zdrowego dzidzia po tej stracie ..nie wiem tylko jak psychicznie w kolejnej ciąży nie bać się że będzie powtórka ..
Ja po pierwszej stracie, w drugiej ciąży, gorąco wierzyłam, że będzie dobrze. Wszystkiego się bałam, na wszystko uważałam, badałam się wzdłuż i wszerz, ale i naprawdę gorąco wierzyłam, że będzie OK. I tak odpukać było. W 3- ciej ciąży, niedługo po tym jak miałam wykonane USG i zobaczyłam serduszko, zaczęłam plamić, później lekko krwawić. Wróciły wspomnienia z pierwszej ciąży. Myślałam: Tylko nie to. Że znów mnie to spotyka. Ale uspokoiłam się, szybko pojechałam do szpitala, po drodze się pomodliłam i wierzyłam, że jest dobrze. Przy przyjęciu, przy odpowiadaniu na pytania personelu, znów mi nerwy puściły. Ktoś ze szpitala pocieszył mnie, że krwawienie nie zawsze oznacza koniec. Uspokoiłam się, wierzyłam, że jest OK i czekałam na badanie. I serduszko rzeczywiście biło. Ostatecznie okazało się, że miałam pęknięte naczynko na macicy. Dobrze, że nie posłuchałam gin. z pakietu medycznego przez telefon, wydusiłam Duphaston i pojechałam do szpitala. Umówiłam się też jak najszybciej do mojej gin. Całe szczęście, bo zalecenia sie trochę różniły. Musiałam leżeć. Nie było wiadomo jak sprawy sie potoczą. Nie mam pojęcia czy jesteś osobą wierzącą czy nie.
Ja jestem, więc się modliłam do Mateńki Boskiej i kupiłam cudowny medalik z Niepokalanowa. Mijały dni, krwawiłam co raz mniej. W końcu mogłam wstać z łóżka, później odstawić leki i zacząć w końcu dźwigać starszego synka. Urodziłam w Boże Narodzenie, 25.12.
 
reklama
Ja po pierwszej stracie, w drugiej ciąży, gorąco wierzyłam, że będzie dobrze. Wszystkiego się bałam, na wszystko uważałam, badałam się wzdłuż i wszerz, ale i naprawdę gorąco wierzyłam, że będzie OK. I tak odpukać było. W 3- ciej ciąży, niedługo po tym jak miałam wykonane USG i zobaczyłam serduszko, zaczęłam plamić, później lekko krwawić. Wróciły wspomnienia z pierwszej ciąży. Myślałam: Tylko nie to. Że znów mnie to spotyka. Ale uspokoiłam się, szybko pojechałam do szpitala, po drodze się pomodliłam i wierzyłam, że jest dobrze. Przy przyjęciu, przy odpowiadaniu na pytania personelu, znów mi nerwy puściły. Ktoś ze szpitala pocieszył mnie, że krwawienie nie zawsze oznacza koniec. Uspokoiłam się, wierzyłam, że jest OK i czekałam na badanie. I serduszko rzeczywiście biło. Ostatecznie okazało się, że miałam pęknięte naczynko na macicy. Dobrze, że nie posłuchałam gin. z pakietu medycznego przez telefon, wydusiłam Duphaston i pojechałam do szpitala. Umówiłam się też jak najszybciej do mojej gin. Całe szczęście, bo zalecenia sie trochę różniły. Musiałam leżeć. Nie było wiadomo jak sprawy sie potoczą. Nie mam pojęcia czy jesteś osobą wierzącą czy nie.
Ja jestem, więc się modliłam do Mateńki Boskiej i kupiłam cudowny medalik z Niepokalanowa. Mijały dni, krwawiłam co raz mniej. W końcu mogłam wstać z łóżka, później odstawić leki i zacząć w końcu dźwigać starszego synka. Urodziłam w Boże Narodzenie, 25.12.
Jestem osobą wierzącą i od tego mi jeszcze gorzej, bo nie wiem czy to kara Boska czy Bóg zbawił mnie od męki i dziecko było po prostu chore….
 
Do góry