reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Praca, studia i mezowie ;)... Lubimy, czy nie?? Narzekania i zachwyty :)

Jestem tego samego zdnaia Karoo
Ja z moim poprzednim partnerem spedzilam 4 lata, teraz doskonale sie rozumiemy choc rozstanie bylo ciezkie , spotykamy moze raz na dwa miesiace , zawsze dobrze sie rozumielismy, niestety nasze plany zyciowe byly inne , ale wiem ze zawsze moge na nim polegac.
moj G. takze kontaktuje sie ze swoja poprzednia partnerka , trudno mu wyrzucic calkowicie z pamieci 5 lat wspolnego zycia ...i ja to rozumiem takze nie chcialabym zapomniec tamtych chwil ,
oboje z G. wiemy i rozumiemy ze przed nami byl ktos inny i nie okaujemy strasznej zazdrosci......chociaz jest jedna osoba o imieniu monica ktora zatruwala nam przez pewnien okres zycie , ale staramy sie skutecznie o tym zapomniec ;)
 
reklama
Oj Karoo, widze, ze nie tylko ja mam 'zyciowa telenowele' hahaha ;) Jakbym zaczela pisac jak to wygladalo u mnie to dnia by mi nie starczylo, wiec wole nie zaczynac, hahah. Ale moge tylko powiedziec, ze to byl jeden wielki galimatias. W ogole gadam wlasnie na GG z moim ex, ktory jest od jakiegos czasu w stanach w tahoe i wlasnie mi napisal, ze sie zeni z Tajka! :)
Co do Mojego to wkur.... mnie rozne teleofny anonimowe i smsy od 'zakochanych' dup (pseudofanki) ale co mam zrobic,,, Nie pokazuje tego po sobie, tylko czasami napisze jakiegos sms'ka z mojego nr. :)
 
Nie no, ja oczywiscie rozumiem, ze mozna sie wkurzac na byle naszych mezow, ktore sa idiotkami i probuje zranic nas, i rozwalic nasz zwiazek. No i Sandra, Tobie tez sie nie dziwie. Tez by mnie to wkurzalo. Ale w wiekszosci przypadkow jestesmy przeciez doroslymi ludzmi i mozemy sie jak dorosli dogadac :) Szkoda, ze nie ze wszystkimi, ale coz, sa ludzie i taborety :D
 
Ja z moimi byłymi facetami mam stosunki "poprawne", tzn. jak się spotkamy, to nie udajemy, że się nie znamy, ani też nie rzucamy sobie nienawistnych spojrzeń, wszystko na zasadzie "cześć-co-słychać-u-mnie-dobrze-to-na-razie", czasem jakiś mail świąteczny się zdarzy, ale to na tyle. Żaden z nich nie wtrąca się w mój zwiazek, nie dzwoni, nie przysyła żadnych maili, sms-ów i innych, świadczących, że "pamięta i cały czas ma nadzieję na...". Ja też nigdy czegoś takiego nie zrobiłam i robić nie mam zamiaru, bo to dla mnie parówkarstwo. Owszem, gdyby z którymś z nich łączyła mnie, oprócz zauroczenia, przyjaźń, to pewnie trwałaby do dzisiaj (tak jak np. z mężem mojej przyjaciółki najlepszej, z którym "chodziłam" w 8. klasie, ale tego nie liczę jako "poważny związek" ;)), bo przyjaźń cenię bardzo (mam 2 przyjaciółki, które znam od 21 lat i są mi bliższe niż rodzina...:)). Do P. też nie mam żalu o to, że przyjaźni się ze swoimi byłymi (jedna nawet była jego żoną przez parę lat, bo sobie w wieku późnolicealnym "zafundowali" córeczkę, która teraz ma prawie 17 lat :o - kumacie? jestem macochą!!! :laugh: - zdradziłam Wam tajemnicę ;)), bo wszystkie, oprócz tej durnej upierdliwej G., mają poukładane życie, swoje rodziny i nie zawracają innym d... swoją schizofrenią.

Musimy pomyslec na jakas specjalna "terapia" (najlepiej elektrowstrzasami) dla tych wszystich nawiedzonych kobiet (o ile mozna dac im zaszczyt poslugiwania sie tym okresleniem), ktore nie pozwalaja nam spokojnie spac

No właśnie, tak sobie nad ranem o tym myślałam, bo dzidzia mnie obudziła pląsami, że mogłybyśmy założyć fundację zajmującą się eutanazją (u nas chyba niedozwoloną, ale można by w np. Holandii mieć siedzibę główną ;)) dla kobiet, które nie mogą żyć bez swoim ex. Jak nić ulżyłybyśmy im w cierpieniu, a i same pozbyły się kłopotów i źródła stresów. Co Ty na to, Sandra?  :D
 
raju, to ja przy Was wypadam strasznie blado :) normalnie jak abstynentka :p bo tak naprawdę miałam kogoś z kimś się spotykałam w liceum, ale jak się rozstaliśmy to potem długo, długo nic (zaczęłam być kastrującą feministką i na chłopów patrzeć nie mogłam ;) - wróżyli mi staropanieństwo) Dopiero jak poznałam Sz (a miałam wtedy 24 lata) to wpadłam jak przysłowiowa śliwka w kompot :D Od tego czasu jesteśmy razem mam nadzieję, że na zawsze.
Co zaś do byłych mojego Sz to wiem, że miał jakąś dziewczynę w liceum - Sylwię, a potem Kasię. Ta Kaśka to nieźle go zraniła, bo do tej pory mówić o niej nie chce, a moja teściowa jak słyszy Kasia to dostaje wręcz alergii. Ja Sz nie wypytuję, bo i po co, skoro to zamknięty rozdział, a poznaliśmy się to on był sam. Poza tym nawet jakby co, to była jest 430 km stąd :)
 
Dominique, uwielbiam czytac Twoje historie :) Masz strasznie fajny jezyk i czyta sie to jak powiesc obyczajowa :)
Ja z moimi ex tez jestem w stosunkach poprawnych - jak to ujelas - czesc/czesc, czasami jakis sms z zyczeniami na swieta, i tyle.
Co do ex Mojego, to ostatni powazny zwiazek 6 miesieczny mial chyba w wieku 18 lat - przyczyna jest prosta - brak czasu na zycie prywatne, ktore Ja- podstepna - mu odebralam ;) hahaha, zartuje oczywiscie.
Leyna, chyba tez wolalabym miec mniej skomplikowane 'pozycie' ;)
 
Moje życie, dopóki nie poznałam P., było bardzo "barwne", delikatnie mówiąc... Ale nie żałuję, bo uważam, że potrzebne mi to było, żeby się wyszaleć, a zawsze byłam, jak to mój "kochany tatuś :mad:" mówi "lekko walnięta". Spróbowałam, wiem, jak to jest i już mnie nie ciągnie do żadnych szaleństw. I cieszę się, że P. też jest "po przejściach", życie dało mu nieźle po d.... i dzięki temu docenia to co ma i cieszy się każdym dniem, czego też się od niego uczę :) :)
 
To prawda. Ja tez sie ciesze, ze moja mlodosc uplynela mi na wiekszych i mniejszych szalenstwach, zakosztowalam wielu rzeczy, ale tez nie zaluje zadnego ze swoich posuniec...i ciesze sie, ze nie mam czegos takiego jak niektore kobiety, ktore zachodza w ciaze i mysla sobie, ze dziecko cos jej odbiera, ze czegos nie zdazyla sprobowac i ze teraz wszystko sie zmieni.
 
ale wiecie co, ja wcale a wcale nie żałuję, że nie szalałam aż tak bardzo :) a z perspektywy czasu widzę, że warto było czekać na tego jedynego. żałuję tylko jednego - że tak późno zdecydowaliśmy się na dziecko. choć może to ma i dobre strony...
mi się wydaje, że wszystko zależy od charakteru osoby. niektórzy muszą się wyszaleć, inni nie. i dobrze, że każda z nas jest inna, bo gdyby wszystkie były kropla w kroplę do siebie podobne to nudno by było :)
 
reklama
Oczywiscie - wszystko zalezy od charakteru, ktorego niestety (albo 'stety') nie da sie zmienic, hihi.
Leyna fajna foteczka!!
 
Do góry