reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Problem w szkole ( i nie tylko)

monia_poz

Mamuśka from hell ;)
Dołączył(a)
30 Wrzesień 2010
Postów
5
Z góry przepraszam jeśli napiszę chaotycznie i być może za długo , ale chciałabym jak najlepiej naświetlić problem jaki mamy z córką.
Moja córcia chodzi do III klasy , od zerówki jednak mamy problem z jedną z dziewczynek.Tzn w zerówce Julka bardzo ja polubiła i myślała ,że będą najlepszymi koleżankami itp. Mama koleżanki jednak zwróciła mi uwagę ,że mam z córka porozmawiać "bo tłamsi Patrycje , a Patrysia ma mieć dużo koleżanek a nie jedną). Porozmawiałyśmy i córcia doszła do wniosku ,że będzie się bawiła z innymi (co przyjęłam z ulgą , bo już wtedy nie przepadałam za Patrycją).
W pierwszej klasie miałyśmy trochę spokoju . Julka miała kilka koleżanek , z którymi regularnie spotykała się na podwórku i w szkole. Spokój jednak nie trwał długo , bo obydwie dziewczynki upodobały sobie jedną koleżankę. Dochodziło do tego ,że Patrycja zabraniała tej dziewczynce bawić sie z Julką , Julkę wyzywała i śmiała sie z niej. Nie interweniowałam , tłumaczyłam córce ,że kiedyś to sie odwróci przeciwko Pati. Nie pozwoliłam żeby przestała w siebie wierzyć , mówiłam ,że Patycja źle robi i jest niedobra , ale Julka nie powinna sie tym przejmować , bo ma wiele koleżanek i ma się z kim bawić. Druga klasa przyniosła zupełnie inną sytuację . Tamta dziewczynka była "zła" , bo nie pozwoliła Pati na to żeby nią rządziła. Patrycja potrafiła kłamac rodzicom , dziadkom , nauczycielce ,że jest szkalowana i poszturchiwana .Babcia Patrycji stale siedziała u nauczycielki skarżąc na "tą trzecią". W końcu jej mama nie wytrzymała tego ,że córka jest posądzana o różne rzeczy , których nie robiła i zrobiła "jazdę" mamie Patrycji , co oczywiście w odpowiedni sposób (czytaj przeinaczone) zostało przedstawione wychowawczyni przez babcię Pati. Na skutek tego dziewczynka musiała znosić różne dogadywania i uwagi ze strony pani. Patrycja natomiast "przyczepiła się" do mojej Julki. Całą druga klasę walczyłam o to żeby moje dziecko zrozumiało ,że Patrycja jest złą koleżanką i Julka nie powinna się z nią bawić . Nie zabroniłam jej tego , bow iedziałam,że zakazany owoc smakuje najlepiej. Przez całą druga klasę Julka była ciągle wyzywane , ośmieszana , poszturchiwana i tłamszona (nie wierze ,ze użyłam tego słowa:szok:) przez Pati.Nie pomagało tłumaczenie - odpowiedź zawsze brzmiała tak samo " Mamusiu ,ale ja ją lubię"
Z perspektywy czasu widzę ,że popełniłam olbrzymi błąd nie zabraniając jej się z Patrycją bawić.
Sytuacje może nie były drastyczne , ale powinno do mnie dojść ,że Patrycja czerpie szaloną radość ze straszenia mojej Julki , dokuczania jej i innych sytuacji , które doprowadzały ją do płaczu
* Julka boi sie windy i zwykle wsiada do niej tylko kiedy musi , Patrycja powciskała wszystkie guziki w windzie kiedy Julka zjeżdżała na dół , a wcześniej nie chcąc jej wypuścić na korytarz przytrzasnęła jej rękę drzwiami od windy.Efekt - obolałe ramię , płacz Patrycji na drugi dzień w szkole , ze tak nie było i komentarz babci - a po co ona do tej windy wsiadała ?
* Julka po chorobie przychodzi po lekcje ,a ona straszy ją ,że mają się na jutro nauczyć 4 stron z zeszytu na pamięć
* wpis w pamiętniku " dla Julki , która jest głupim baranem "
* po komunii (w poniedziałek Julka nie była w szkole, bo uroczystość była dość daleko od naszego domu i wracaliśmy w pon. wieczorem)telefon ,że pani powiedziała "No ładnie Julka zamiast przyjść do szkoły się wyleguje . Dostanie uwagę "
To tylko przykłady być może banalne , ale ostatni został zgłoszony pani , bo nie wytrzymałam i zadzwoniłą zapytac sie jak mogła takie coś powiedzieć skoro nie wie dlaczego Julki nie ma w szkole. Okazało się ,że pani nic takiego nie powiedziała - Patrycja skłamała . Ze strony pani zero konsekwencji dla Patrycji. Uzyskałam tylko tyle ,że Julka nie ma siedzieć z Patrycją w ławce.
Zapomniałam napisać najważniejszego - Pati jest ulubienica pani , bo jej mama strasznie udziela się w szkole - kupuje różne ozdoby do klasy , za free kseruje karty pracy , w ogóle na zewnątrz (kiedy jej to pasuje) sprawia wrażenie osoby idealnej - pełna życzliwości i spokoju.Swoje dziecko przedstawia jako ofiarę innych - Patrycja jest nieśmiała , brakuje jej przebojowości dlatego inni sie nad nią znęcają.
W tym roku do grona tych "innych" dołączyło moje dziecko.Kiedy Patrycja zaczęła Julkę szarpać i wyzywać powiedziałam basta !
Zadzwoniłam najpierw do wychowawczyni żeby powiedzieć , co sie dzieje po szkole - oczywiście nie mogła w to uwierzyć. Dzięki Bogu , oprócz koleżanki , która miała problem z Pati w zeszłym roku świadkiem był jeszcze jeden kolega. I to on najbardziej racjonalnie przedstawił mi sytuację , która miała miejsce. Zadzwoniłam tez do mamy Patrycji ,żeby poprosić ja o rozmowę z córką. Oczywiście wszystko zbagatelizowała i nie miała czasu na rozmowę . Po czym po jakichś 10 min. przemyśleń zadzwoniła do mnie z opowieściami jaka to krzywdę moje dziecko robiło Patrycji i ona nie chciała do mnie dzwonić żeby się nie kłócić. Kiedy rozmowa zeszła znowu na temat Patrycji , ona znowu nie miała czasu .
Na drugi dzień sytuacja sie powtórzyła (a wszystko poszło o to ,że Julka nie chciała chodzić do domu z Patrycją ,tak naprawdę nie chciała sie też już z nią bawić , bo zauważyła ,że kiedy bawi się z Pati inne dziewczynki sie od niej odwracają - w końcu przejrzała na oczy :baffled: ). Zadzwoniłam do Patrycji żeby na spokojnie zapytać jak było (zwracam uwagę na to ,że nie należę do osób , które się awanturują) odebrał dziadek , przedstawiłam sie i poprosiłam Patrycje , a on zaczął na mnie krzyczeć , wyzywać , opowiadać ,że Julka znęca się nad "Patrysią" (dzień wcześniej byłam u kolezanki piętro niżej i słyszałam jak wrzeszczał na tę swoją "Patrysię" - nienawidze cię ! nie mogę na ciebie patrzeć ! i gonił ją po całym mieszkaniu - to gwoli naświetlenia sytuacji , jaka jest u nich w domu) . Powiedziałam ,ze nie ma na mnie krzyczeć , bo sobie tego nie życzę , a on dalej swoje i nagle wyskoczył mi z tekstem ,że "zrobię z nimi (Julką i jej koleżanką szkolną) porządek . Wpier...olę im :szok::angry: ! W tym momencie adrenalina mi poszła zaczęłam się trząść i straciłąm panowanie nad sobą - człowieku ty zastanów się co ty wygadujesz ! Dotknij jedna albo drugą to będziesz miał do czynienia z policją! Lepiej zajmijcie się "Patrysią" , bo to ona ma problem skoro w szkole już nikt nie chce się z nią bawić !
Na to dziadek , że mnie też załatwi . Mąż wparował do pokoju , pyta się o co chodzi i kto mnie chce pobić. Wziął telefon i powiedział ,że jak którejś spadnie włos z głowy , jeżeli gość choć zbliży sie do Julki czy do mnie to będzie miał z nim do czynienia - myślał ,ze takie coś załatwi sprawę . Ale dziadek dalej swoje i ostatecznie mężowi też pobiciem groził.
Zadzwoniłam do wychowawczyni , powiedziałam jak wygląda sytuacja . Poszłam do szkoły porozmawiałam ,ale pani jest raczej z tych co to lubią mieć święty spokój , choć nie powiem , bo moją Julkę bardzo lubi i przejęła się sytuacją.Wczoraj w szkole dziewczynki miały pogadankę z psychologiem i pedagogiem na temat konfliktów. Julka z koleżanką przedstawiły swoją wersje ,a Patrycja swoją obróconą o 180 stopni oczywiście. Ostatecznie jednak przyznała się do tego ,że szarpała Julkę i to ona wywołała konflikt)
Dziś matka Patrycji dopadła Julkę na korytarz szkolnym i zaczęła ją wyzywać. Zgłosiłam to telefonicznie pani.Nie mam pojęcia jak wybrnąć dalej z tej sytuacji , bo nie mam wątpliwości ,że Julka była ofiarą Patrycji , co potwierdziła znajoma psycholog określając zachowanie Pati mianem mobbingu .
Dziś dzwoniła do mnie matka Pati z pretensjami jak możemy być takie bez serca i opowiadać takie bzdury na temat jej córki - powiedziałam,ze to nie bzdury tylko fakty i że powinna skupić sie na tym jak pomóc Patrycji. Rozłączyła się , potem dostałam SMSa o treści , że mam"przestać bić swoje dziecko to może zacznie mi mówić prawdę :angry::angry::angry: i że moja teściowa (która tak naprawdę nie cierpi jej od zerówki) zwierzała jej sie ,że bije Julkę :szok::szok::szok:) Mąż zaśmiał mi się w słuchawkę , bo znając mnie tyle lat wie ,że jak tylko mogę walczę z przemocą w stosunku do dzieci i kobiet (sama byłam ofiarą przemocy więc wiem co to znaczy) . Zadzwoniłam do teściowej , która zbulwersowana idzie dziś po Julkę do szkoły i porozmawia z wychowawczynią . Ja zdenerwowałam się na maksa , bo zaczęłam sobie wyobrażać do czego zdolna jest ta kobieta żeby mnie zdyskredytować w oczach innych.
Czeka mnie wizyta u szkolnego psychologa i pani dyrektor , bo liczę na to ,że szkoła jednak zajmie się jakoś tą sprawą - w końcu agresja i mobbing to przemoc , a szkoła nie powinna tego tolerować.
Co jeszcze mogę zrobić ? Jak myślicie ? Może ktoś ma podobne doświadczenia i zechce podzielić się ze mną sposobem , w jaki porodził sobie w podobnej sytuacji ?
Wiem ,ze sposobem byłoby przeniesienie Julki do innej szkoły , ale dlaczego to znowu ofiara ma uciekać ? No a po drugie to nie byłoby tak naprawdę rozwiązaniem sprawy , bo Patrycja mogłaby znaleźć sobie inną ofiarę.
 
reklama
Jak to czytałam, to uwierzyć nie mogłam, że takie rzeczy nadal się dzieją! Mówię "nadal", bo sama byłam ofiarą takiej " świętej krowy". Tyle dobrze, że moja wychowawczyni wiedziała, jaka jest Kasia i jak z nią (i jej mamusią) się obchodzić. Generalnie po jakimś czasie, kiedy komplenie wszyscy zaczęli ją ignorować, to się dziewczę nieco naprostowało. Ale są i gorsze przypadki. Mój brat miał w podstawówce w klasie Zbysia. Zbysio miał mamusię, tatusia i babcię, z czego tatuś pełnił rolę wycieraczki. Wtedy panowała moda na pokemony, które się zbierało, grało się o nie itd. No i kilku kolegów z klasy wygrało wszystkie pokemony Zbysia. Następnego dnia wparowała babcia i oskarżyła tych chłopców o kradzież. I masakra, psycholog, policja o POKEMONY!!! Kiedy po tej sytuacji dzieci zaczęły wyzywać Zbysia, to babcia wparowała do szkoły, zawołała wszystkie dzieci znajdujące się w polu rażenia (czyt. połowa szkoły), stanęła na środku kółeczka i krzyczała, że "Nie wolno pod żadnym pozorem dokuczać Zbysiowi". Po pół roku "Zbylutek" został przeniesiony do innej klasy, potem do jeszcze innej, a potem, kiedy już brakło opcji, to skoczył klasę wyżej. I jeszcze wyżej. I jeszcze wyżej. Aż w końcu spełnił chore ambicje mamusi i babci, a dzieciństwo mu uleciało. Co do Kasi, która mnie mobbingowała, to w sumie sprawa skończyła się podobnie. Ambicje mamusi spałniane za wszelką cenę skończyły się niezdaną maturą i pracą w biedronce na kasie, którą i tak po miesiącu straciła, bo się panoszyła.
Czasami najlepiej ignorować i przeczekać. A jak to nie pomoże, to do dyrekcji. Jak to nie pomoże, to jeszcze wyżej, do kuratorium itd. W końcu ktoś musi zrobić z tym porządek, bo w takich warunkach dzieci się nie mogą uczyć.
 
Jeżeli dyrekcja i psycholog nie zajmą się sprawą możesz wystąpić ze zgłoszeniem do kuratorium.
 
Ja byłam ofiarą kolegi z domu dziecka moja mam była w szkole co tydzień byłam nawet na plecach i nogach pokłuta cyrklem (w końcu doszli w ostatniej klasie do wniosku że chłopak nie jest zdrowy psychicznie i zabrali go na oddział psychiatryczny dla młodzieży) męczyłam się od IV do połowy VIII klasy. Z tego co piszesz to psycholog jakoś stara się pomóc ale nie bardzo to wychodzi. Jak dyrekcja nie zajmie się problemem to faktycznie zgłoś problem do kuratorium, to co się dzieje w szkole przeraża mnie bo mój Pcheł idzie za rok do I klasy i naprawdę mam obawy....
 
Przez podobną sytuację koleżanka przeniosła wczoraj syna do innej szkoły.Miała dość płaczącego i zestresowanego syna,wszyscy z klasy (chłopcy) mu dokuczali i bili ,z rodzicami tych dzieci nie szło się dogadać.Może tak będzie najlepiej i w Twoim przypadku,może zmiana środowiska i szkoły dobrze zrobi Twojej córce i zapomni o wszystkich złych przeżyciach.
 
Dziękuję dziewczyny !
W czwartek mam rozmowę z psychologiem i dyrektorką. (niestety w pracy wcześniej nie dostałam wolnego). Na razie Julkę do szkoły i ze szkoły odprowadza teściowa , co doprowadziło do zniwelowania wszelkich aktów agresji ze strony tej dziewczynki - poza szkołą oczywiście. Jednak Julka nie potrafi mysleć i mówić o niczym innym , dochodzi do tego ,że nie jest w stanie skupić się na nauce . Denerwuje się kiedy ma iść do szkoły , Patrycja ją obgaduje i próbuje poniżać (oczywiście po cichu i tylko pojedynczym dziewczynkom) . Matka próbuje mnie deprymować puszczając plotki i robiąc z nas patologiczną rodzinę. Ale tym , co mnie dotyczy akurat sie nie przejmuje , bo nauczyłam się takie rzeczy lekceważyć.
Dziś Julkę zapisałam do pani psycholog - bez wsparcia niestety nie damy rady , a na czwartek muszę sie nastawić bojowo. Tak ,że trzymajcie , proszę za mnie kciuki !
 
Jestem na świeżo po rozmowie z psycholog i panią dyrektor. Rozmowa z psycholog nie podniosła mnie na duchu ani odrobinę - rozumiem ,że ona nie może zająć żadnego stanowiska dopóki nie porozmawia ze wszystkimi etc etc. Niemniej jednak słysząc ,że druga mama ciągle mówi coś zupełnie odwrotnego trafiał mnie szlag :( . Jest jeszcze trzecia mama, której psycholog pod uwagę nie wzięla. Powiedziałam co miałam do powiedzenia , dałam zgodę na to żeby psycholog porozmawiała z Julką indywidualnie. Mimochodem wspomniałam ,że na problem mobbingu zwróciła mi uwagę moja koleżanka po rozmowie z Julką.
Potem była rozmowa z wychowawczynią - upewniłam ją ,że nie zamierzam codziennie łazić do szkoły i ,że zależy mi na rozwiązaniu konfliktu oraz pomocy Patrycji.Z zachowania pani i rozmowy wywnioskowałam ,że ma już dość tej drugiej mamy.
Najbardziej budująca była rozmowa z panią dyrektor , która po wysłuchaniu mnie powiedziałą ,że teraz już widzi ,że zarzewie konfliktu tkwi po drugiej stronie , bo z tego co jej powiedziałam widzi ,że szukałam rozwiązania konfliktu między dziewczynkami na różnych płaszczyznach i przede wszystkim nie zarzekam się ,że moje dziecko może być w 100% bez winy. Powiedziałam ,że zdaję sobie sprawę z tego ,że w konflikcie miedzy dziećmi tyle jest wersji ile dzieci bierze udział w tym konflikcie - takie jest moje zdanie. Powiedziałąm też o tym jak Julka panicznie boi się tamtej mamy i dziadka , że matka "napadła" na Julkę na korytarzu . Powiedziałam ,ze nie krzyczała. Na co pani dyrektor - nie trzeba krzyczeć - wystarczy odpowiednia modulacja głosu i samym szeptem można kogos przerazić. Powiedziała też ,że mama Patrycji myśli o tym żeby przenieść ją do innej szkoły.Odpowiedzałam ,ze dla mnie to jet ucieczka od problemu , bo choć sama o tym myslałam , to n ie jest rozwiązanie. Pani dyrektor powiedziała też ,że jest świadoma tego ,że tamta mama do wiadomości nie przyjmuje ,że mogłoby być inaczej niż mówi Patrycja i co najważniejsze nie chce tego widzieć. Teraz tylko rozmowa wszystkich mam z "ekipą" ze szkoły i zobaczymy co z tego wyniknie. Jestem chora na samą myśl , ale pójść muszę
 
reklama
Dobrze że dyrektor jest po twojej stronie, widać że nie jest obojętna na to co się dzieje.
Napiszesz co wyszło ze spotkania.
Dasz radę... Trzymam kciuki :)
 
Do góry