Witajcie,
jestem tu nowa i chciałam opowiedzieć o nurtującym mnie problemie z moim trzylatkiem. Być może któraś mama miała podobnie i będzie mi potrafiła odpowiedzieć co jest grane.
Otóż mój trzyletni Oktawian się nie słucha. Nie pomagają prośby. Nie pomagają kary. Dla niego nie istnieje "nie wolno". Nigdy nie pozwalałam na wszystko, nie kupowałam czego chciał, nie robiłam zawsze czegoś wtedy, kiedy chciał. Wyjście na spacer wiąże się z bieganiem za nim, bo jedzie na rowerku, oddala się i jak wołam, żeby się zatrzymał, to tego nie robi. Jechanie z nim gdziekolwiek środkami komunikacji wiąże się ze zwracaniem uwagi non stop: "Oktawian siadaj" "Oktawian nie chodź po kolejce/autobusie. Za każdym razem jest: "nie" Idzie ruchliwą ulicą, wyrywa się z ręki bo on chce iść sam. Jak go przytrzymuję, to się drze, jakbym mu jakąś krzywdę robiła.
Ile razy proszę, żeby czegoś nie robił, to on to robi za każdym razem. Generalnie od rana do wieczora cały czas muszę pilnować i zwracać uwagę, co zresztą olewa, albo urządza mega histerię. Dopiero jak podniosę głos, to się posłucha, ale i tak za 5 minut robi to samo.
Mam jeszcze roczną córkę. Swój czas od samego początku jak pojawiła się na świecie dzielę między dwoje dzieci po równo. Nigdy Oktawian nie był odsunięty na bok. Uczestniczył w każdej czynności przy swojej młodszej siostrze, słuchał jak opowiadałam co robię. Nie ma w nim zazdrości, jedynie jest wojna o zabawki, ale i to pomału mija. Teraz jak Pola ma rok, to siadam z dwójką przy zabawkach i bawimy się wspólnie (nadmieniam bo wiem, że taki bunt często powodowany jest zazdrością o drugie dziecko i byciem odsuniętym na bok - nic takiego nie było).
Jednak nie w tym leży głównie problem. Problem leży w tym, że on tak się zachowuje w mojej obecności. Kiedy jest u dziadków (np na weekend) to cały czas jest grzeczny i się ich słucha, do momentu kiedy ja po niego nie przyjadę. Wtedy przestaje się słuchać kogokolwiek. Jak jest w domu sam z moim mężem, albo idą sami na spacer, to nie ma w ogóle problemów. Oktawian jest spokojny, Oktawian jest grzeczny, Oktawian nigdzie się nie oddala ,pilnuje się, idzie za rękę. Kiedy ja wracam do domu, grzeczność się automatycznie kończy. Jakby jakiś diabeł w niego wstępował.
Zastanawiam się dlaczego? Czy dziecko nie ma do mnie szacunku? Czemu moja obecność powoduje tak diametralną zmianę zachowania? Czy któraś mama miała lub ma podobnie? Proszę niech ktoś mi wytłumaczy dlaczego tak się dzieje?
jestem tu nowa i chciałam opowiedzieć o nurtującym mnie problemie z moim trzylatkiem. Być może któraś mama miała podobnie i będzie mi potrafiła odpowiedzieć co jest grane.
Otóż mój trzyletni Oktawian się nie słucha. Nie pomagają prośby. Nie pomagają kary. Dla niego nie istnieje "nie wolno". Nigdy nie pozwalałam na wszystko, nie kupowałam czego chciał, nie robiłam zawsze czegoś wtedy, kiedy chciał. Wyjście na spacer wiąże się z bieganiem za nim, bo jedzie na rowerku, oddala się i jak wołam, żeby się zatrzymał, to tego nie robi. Jechanie z nim gdziekolwiek środkami komunikacji wiąże się ze zwracaniem uwagi non stop: "Oktawian siadaj" "Oktawian nie chodź po kolejce/autobusie. Za każdym razem jest: "nie" Idzie ruchliwą ulicą, wyrywa się z ręki bo on chce iść sam. Jak go przytrzymuję, to się drze, jakbym mu jakąś krzywdę robiła.
Ile razy proszę, żeby czegoś nie robił, to on to robi za każdym razem. Generalnie od rana do wieczora cały czas muszę pilnować i zwracać uwagę, co zresztą olewa, albo urządza mega histerię. Dopiero jak podniosę głos, to się posłucha, ale i tak za 5 minut robi to samo.
Mam jeszcze roczną córkę. Swój czas od samego początku jak pojawiła się na świecie dzielę między dwoje dzieci po równo. Nigdy Oktawian nie był odsunięty na bok. Uczestniczył w każdej czynności przy swojej młodszej siostrze, słuchał jak opowiadałam co robię. Nie ma w nim zazdrości, jedynie jest wojna o zabawki, ale i to pomału mija. Teraz jak Pola ma rok, to siadam z dwójką przy zabawkach i bawimy się wspólnie (nadmieniam bo wiem, że taki bunt często powodowany jest zazdrością o drugie dziecko i byciem odsuniętym na bok - nic takiego nie było).
Jednak nie w tym leży głównie problem. Problem leży w tym, że on tak się zachowuje w mojej obecności. Kiedy jest u dziadków (np na weekend) to cały czas jest grzeczny i się ich słucha, do momentu kiedy ja po niego nie przyjadę. Wtedy przestaje się słuchać kogokolwiek. Jak jest w domu sam z moim mężem, albo idą sami na spacer, to nie ma w ogóle problemów. Oktawian jest spokojny, Oktawian jest grzeczny, Oktawian nigdzie się nie oddala ,pilnuje się, idzie za rękę. Kiedy ja wracam do domu, grzeczność się automatycznie kończy. Jakby jakiś diabeł w niego wstępował.
Zastanawiam się dlaczego? Czy dziecko nie ma do mnie szacunku? Czemu moja obecność powoduje tak diametralną zmianę zachowania? Czy któraś mama miała lub ma podobnie? Proszę niech ktoś mi wytłumaczy dlaczego tak się dzieje?