reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Problemy z jedzeniem u dziecka

Dołączył(a)
27 Listopad 2012
Postów
6
Witam
piszę gdyż mam problem z jedzeniem u dziecka które w styczniu skończy 3 latka. córka mając 5 miesięcy odstawiła butelkę i zaczęła jeść łyżeczką, później karmienie odbywało się strzykawką taką jak do lekarstw gdyż nie chciała już jeść łyżką, z czasem wszystko się jakoś unormowało zaczęła jadać nowe dania (tyle że przy każdym posiłku trzeba było albo ją zabawiać, albo oglądała bajki) żeby móc cokolowiek zjeść. W późniejszym czasie zaczęła jeść parówkę, jajko, kanapkę z szynką (może zjadła ją 2-3razy później już nie chciała), jadła dżem, zupy: rosół z makaronem, pomidorową,barszcz, żur, ogórkową,warzywną, naleśniki, ziemniaki z kotletem, mięso z sosem, sznycle, frytki, owoce, serki, jogurty,drożdżówki, różne ciasta, z czasem zaprzestawała jeść wyżej wymienionych produktów nie wiem dlaczego, w jeden dzień jadła a w drugi już nie chciała i do tej pory nie weźmie tego do buzi. Z tych posiłków co wypisałam zjada teraz 1/3. tak naprawdę to nie ma co jej dawać już do jedzenia. A najgorsze jest to że nic nowego nie weźmie do buzi. Problemem również jest to że każdy posiłek to jest "wpychanie w nią" każdego kęsa, sama za żadne skarby nie siądzie przy stole żeby zjeść tylko trzeba ją czymś zabawiać albo ogląda bajki i nie świadomie otwiera w buzię a ją karmię. Najgorsze jest to że zamiast wszystko od razu połykać ona każda łyżkę każdy kęs przetrzymuje w buzi bardzo długo, każdy posiłek trwa masę czasu, śniadanie ponad godzinę żeby cokolwiek zjeść bo nawet w tym czasie nie zje całej parówki, jeśli chodzi o sznycle, frytki drożdżówka to ponad 2 godz jedzenia a i tak wszystko nie zostaje zjedzone. pozostałe posiłki tak samo. czy ktoś ma podobny problem z dzieckiem, co mam robić żeby cokolwiek się u nas zmieniło......?
 
reklama
Cześć :)

Zainteresował mnie temat i przeczytałam. Powiem Ci, że przeżyłam to samo, może nawet nieco bardziej było dramatycznie, bo moja córka do 6 roku życia jadła wyłącznie:

- śniadanie i kolacje:
* płatki czekoladowe z mlekiem - wyłącznie Nestle
* kakao
* od czasu do czasu - 2 małe paróweczki
* serki Danio - wyłącznie waniliowe i wyłącznie danio. Innego smaku czy producenta nie tknęła.

- obiad
* rosół z jednym rodzajem makaronu
* frytki z solą.

Nie jadła nic więcej. Żadnych owoców, warzyw, mięsa, ryb, pieczywa. Kompletnie nic. Do tego każda próba wmuszenia w nią czegokolwiek kończyła się wymiotami, płaczem i histerią.
Nie było szansy, żeby cokolwiek nowego wzięła do ust poza ww. listą. Miałam nadzieję, że w przedszkolu się zmieni - okazało się jednak, że w przedszkolu też nie wzięła do ust niczego. Co najdziwniejsze zawsze miała rewelacyjne wyniki, wręcz książkowe.

Byłam z nią u psychologa (stwierdziła, że to ja mam problem, bo dziecko nie ma niedowagi), naczytałam się literatury. Stosowałam różne sposoby:
- robiłyśmy razem zakupy - miała wszystko swoje (swój koszyczek, wózeczek), pakowała rzeczy do wózka, płaciła w kasie, w domu wypakowywałyśy zakupy, wspólnie gotowałyśmy. No i po takim super dniu i wspólnym gotowaniu nakładamy na talerze (wymyślałam jakieś misie, malowałam po tych talerzach, jedzenie układałam dla niej) a ona "ale to dla Was mamusiu, ty wiesz, że ja tego nie bede jeść". I tak za każdym razem.

Potem była już moja frustracja. Krzyki, kary - też na nic - tylko mała zaczęła się mnie bać.

Głodzenie też nic nie pomagało. Ona się cieszyła, że jeść nie musi, a ja się stresowałam i doły łapałam. Wytrzymywała cały dzień bez jedzenia i dalej nie chciała jeść, a ja pękałam i dawałam to co chciała.

Gdy miała 6lat to pojechaliśmy do sanatorium. Tam trafiliśmy na super lekarkę. Patrzyła na mnie jak na nienormalną, której dziecko nic nie je. Ale po pierwszym dniu już wiedziała, że to mega uparciuch i nie będzie łatwo.
W każdym razie ustaliła ze mną, że prócz posiłków tam oferowanych nie mogę jej niczym dokarmiać (z jej dotychczasowego jadłospisu). Wszystko co Natusia do tej pory jadła uznała za niezdrowe (racja) i od początku uczyła ją jeść.
Tłumaczyła jej, że jedzonko daje siłę i zdrowie, jak nie będzie jadła to będzie ciągle chorowała, pójdzie do szpitala, będzie słaba itd.
Natce jednym uchem wchodziło, a drugim wychodziło.
Dostosowałam się pod okien lekarki do tego przykazu i moje dziecko przez 5 DNI było bez jedzenia. Piła tylko herbatę z cukrem. To był taki uparciuch. Po tych 5 dniach moje dziecko zwykle ADHD ledwo umiało biegać, męczyła się spacerkiem. Sama widziała, że coś się działo złego.
Na stołówce nadal niczego nie tknęła. Przyszła lekarka z kroplówką, zaprowadziła ją do pokoju, pokazała łóżko, jakąś aparaturę i powiedziała, że ma dla niej obiadek do żyłki, bo jeśli nie umie jeść ustami to musi przez igłę, bo inaczej mocno zachoruje i może być za późno.
Pierwszy raz widziałam tak wystraszone moje dziecko, wręcz trzęsące się z przerażenia. Nie było łatwo, ale wytrzymałam.
Wróciliśmy na stołówkę i zaczęła się 'nauka' jedzenia. Początkowo każdy posiłek trwał po 2-3 godziny. Polegał na zjedzeniu przez małą kilku kęsów z płaczem i łzami w oczach, ale wiedziała już czym grozi niejedzenie i bardziej się bała niejeść niż jeść.

Wróciliśmy do domu, zawzięłam się i dalej nie popuszczałam. Pierwsze miesiące obiady trwały po 3-4 godziny. Cierpliwie siedziałam i pilnowałam.

Teraz Natalka ma 8lat i je już bardzo dużo. Praktycznie wszystkie zupy, a przemycam w nich wszystko. Mięso je (najbardziej lubi kotlety - zjada w 3 minuty; inne nadal potrafi męczyć i przeżuwać po 2 godziny, ale nie odpuszczam jej), ryby, warzywa gotowane, kasze, ryż.
Nadal ciężko z owocami, bo tylko jabłka i winogrona zje, ale to dla mnie i tak bardzo dużo.

Rozumiem Cię bardzo dobrze i współczuję.
Mam nadzieję, że nasz historia troszkę Cię 'podbudowała', że inni mają podobne problemy.
Mogłabym tak pisać i pisać o tym, ale i tak już zaszalałam.
Gdybyś miała jakieś pytania to proszę pisz.

Pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości i cierpliwości.
Myślę, że dziecko musi troszkę 'dorosnąć', żeby zrozumieć na swój sposób istotę problemu.
Ja zawsze byłam przeciwnikiem straszenia dziecka czymś, ale jak widać tylko to w naszym przypadku poskutkowało. A jedzenie to niestety istotny element naszego zdrowia.
 
ewelinka2012 nie stresuj się moje 3letnie dziecko tez mało je- ma bardzo ubogi jadłospis. Obiad czasami przypomina śniadanie, ale na sile i tak nie wmusze jedzenia.
 
Pani Ewelino,
Nie jest Pani odosobniona w tym problemie – wielu rodziców skarży się na to, że ich dzieci są niejadkami.
Kierunek działania jest prosty - należy unikać przesadnego zachęcania i zmuszania. Dzieci jedzą tyle, ile potrzebują. Jeśli coś Panią niepokoi – należy zrobić badania. Jeśli wyjdą prawidłowo – nie zmuszajmy dziecka do jedzenia. Jeśli nie – powinna się Pani skonsultować z lekarzem. Oczywiście ma tutaj mowy o głodzeniu dziecka.To bardziej szacunek dla wolności dziecka i jego wyboru.

Kolejną ważną sprawą jest to, że dzieci lubią być w centrum uwagi. Im bardziej się zachęcamy, staramy by dziecko jadło, tym bardziej dajemy odczuć maluszkowi, że jak je, to wszyscy wokół są tym zainteresowani. Robimy z łyżki samolot, zachęcamy piosenkami i telewizją, obiecujemy wszystko co dziecko zapragnie pod warunkiem, że wszystko zje itd.

Nie powinna się Pani poddawać. Jeśli dziecku nie smakuje jakaś potrawa za pierwszym drugim czy trzecim razem – nie rezygnujmy. Badania pokazują, że dopiero po dwóch tygodniach stałego zachęcania dziecka do spożywania danej potrawy zaczęło się przekonywać to tego, że nie jest to trujące i że można to zjeść ze smakiem. Dzieci powinny móc popatrzeć sobie na takie jedzeni, powąchać je, podtykać. Ważne jest, żeby rodzic przy tym jadł to samo co dziecko - chętniej zjedzą coś widząc, że mama czy tata je ze smakiem to samo co on ma na talerzu. Pokazujemy w ten sposób, ze jedzenie jest przyjemnością, a nie karą.
Jeśli córeczka nie lubi próbować nowych smaków, może powinna je Pani zaproponować jej dodatek do potrawy w postaci jej ulubionego smaku? Może lubi jakiś konkretny sos, który można byłoby dodać do nowej potrawy. Dzieci chętniej zjadają, gdy mają tam dodatek znanego im smaku.

Osobiście polecam książkę Carlosa Gonzalez „Moje dziecko nie chce jeść”. Książka nie jest droga, kosztuje w granicach 30 zł, a jest według mnie najlepszą książką o żywieniu dzieci. Autor prosty i zabawny sposób wyjaśnia dlaczego nasze pociechy czasem odmawiają jedzenia, przestrzega przed pułapkami siatek centylowych - siatka centylowa nie jest wyznacznikiem zdrowia dziecka. 3 centyl to nie jest chore dziecko (oczywiście tylko z powodu, że tyle waży i mierzy).
Dla Pani poleciłabym rozdział piąty zatytułowany „Eksperyment, który zmieni moje życie”. Opisując krótko eksperyment polega na tym, albo zważyć dziecko, nie zmuszać go do jedzenia, a po jakimś czasie ponownie je zważyć. W teksie jest praktyczny przykład jak nie zmuszać dziecka do jedzenia.
Cała książka jest skarbnicą przykładów sytuacji, po przeczytaniu których na pewno odnajdzie Pani swoje przeżycia, a po przeczytaniu jej na pewno rozwieje Pani wiele swoich wątpliwości.

Na koniec chciałabym przytoczyć mój ulubiony cytat z tej książki, który trochę odnosi się do wspomnianego przez Panią zabawiania córeczki oraz będzie zachęceniem do jej przeczytania:
,,W niezliczonych domach rozgrywa się codzienna bitwa. Z jednej strony naprzód posuwa się armia, chwaląc, naśmiewając się, nakłaniając, przymilając się, oszukując, schlebiając, błagając, zawstydzając, karcąc, burcząc, grożąc, przekupując, karząc, pokazując i opisując zalety posiłku, płaczą lub udając płacz, robiąc z siebie głupka, śpiewając piosenki, opowiadając bajki, pokazując książeczki z obrazkami, włączając radio, grając na tamburynie za każdym razem gdy jedzenie ląduje w buzi, z nadzieją, że przesunie się dalej w dół, a nie wróci z powrotem na zewnątrz, zmuszając nawet babcie do tańczenia tańców ludowych….’’

Życzę powodzenia i wytrwałości,
Sylwia.
 
cześć! Napiszę co u nas pomogło:
- przede wszystkim brak napinki, ale tak serio, po prostu siadam, kładę przed synem talerz i jak gdyby nigdy nic zaczynamy, opowiadam mu co dziś będziemy robić itd tak jak gdybym prowadziła zwykłą rozmowę z mężem przy stole. Jeśli młody wstaje na znak ze skończył, upewniam się że to koniec i odstawiam na podłogę. Jesli zjadł mało kładę talerz na stołeczku w zasięgu jego rączek i mowie ze jak chce jeszcze skubnąć to tu ma taką możliwość , i faktycznie często sam podbiega i dojada.
- absolutnie zakazane słowa to "jedz", "musisz zjeść" etc. Generalnie żadnego namawiania, przekupywania. Jesli nie chce jeść, mowie ok i podejmuje druga probe po 30-40 min. Jesli nadal nie chce, odpuszczam i podaje dopiero kolejny posiłek zgodnie z planem dnia
- przed synem stawiam jego talerzyk a przede mną mam drugi "roboczy" ;-) młodego zniechęca góra jedzenia wiec na swoim talerzyku ma niewielka porcję, do której sukcesywnie dokładam z talerza nr dwa. Np ma na starcie 4 kluski na talerzu, zje jedną, to dokładam jedną tak, żeby znowu miał 4. Tym sposobem zje 12 klusek, a myśli że cztery :-)))
- używam malej manipulacji i "programuję" synka w ten sposób, ze często w ciągu dnia mimochodem rzucam "kupiłam pomidory to zrobimy twoją ulubioną pomidorową" lub "tam stoi ten pyszny jogurcik, który ci tak smakował" nawet jesli syn ostatnio zjadl tylko łyżeczkę.
- domownicy i dziadkowie maja całkowity zakaz komentowania przy dziecku ze jest niejadkiem, wszyscy chwalimy go przy okazji ze jest duży i super je i on tez zaczyna w to wierzyc :-))
 
Do góry