reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Przedporodowe obawy, przesądy, rady...

połogu nie pamiętam!!!
zero sex-u, to na pewno, ale żeby jakieś dolegliwości, to nie... boli krocze, ciężko się załatwić, bo się bałam, że mi się tam wszystko rozleci :-D
sączy się paskudztwo z pochwy i nie jest to przyjemne, lata się z podpaskami trochę, piersi mnie nie bolały, trochę sutki na początku, ale nie było źle /a mam strasznie wrażliwe!!!/. poza tym było OK. po prostu nie pamiętam nic, co odcisnęło mi piętno na psychice :eek: poza ściąganiem szwów /zaje...ście bolało/, ale przeżyłam i to prawda, że zapominasz, jak tylko zobaczysz dzidzię...
ja nawet miałam tyle energii, że powiedziałam szyjącej mnie lekarce, że mogłabym wejść na Mount Everest, tyle miałam siły... a nie spałam ze 48 godzin!!!
potem padłam, ale o było kilka godzin po porodzie!
 
reklama
Naprawdę nie jest źle. Boleć zaczyna naprawdę dopiero pod koniec. Ja najbardziej zapamiętałam,że tak dziwnie - boli-nie boli. (Bolą tylko skurcze. A między skurczami nawet spać można).
No i ten masaż szyjki...to naprawdę boli, ale wszystko da się przeżyć.
A jak już się dzidzia urodzi - to tak wielki przypływ energii, humoru i znieczulenia, że szok! Nwet wyłyżeczkowanie mnie wcale nie bolało (musiałam mieć, bo łożyska ciut zostało. A z wyjodynowania pochwy po szyciu to się śmiałam - razem z lekarką, która mnie ostrzegała,że będzie piec,hihi.
Po 24 godzinach na porodówce mogę tak powiedzieć: uwierzcie - to naprawdę nic strasznego.
Aha - popieram w 100% Kate - żadnych ,,dobrych" rad ani przerażających historii!!!!
 
ja sie ostatnio tak lyzeczkiwania wystraszylam ze szok! a to chyba dlatego ze przy pierwszej ciazy mialam ten zabieg pod znieczuleniem ogolnym, a po porodzie to robia o tak, wiem ze to troche inaczej, ale sie boje :-(
 
To ja dorzucę od położnej ze szkoły rodzenia newsy:
wczoraj znowu się okazało że kolejne 4 babeczki od nas ze szkoły urodziły - rodziły od 1,5 do 2 h (normalnie nie wierzę jak to słyszę!) - długo wytrzymywały w domku i to dlatego.
Nie miały żadnych bóli od kręgosłupa - wg położnej to ćwiczenie co najmniej raz w tygodniu kręgosłupa w szkole rodzenia dobrze robi przy porodzie i poleca (rzeczywiście coś w tym jest, bo od czasu jak chodzę na szkołę rodzenia to mnie przestał boleć kręgosłup na dole, co w II trymestrze czasem mnie unieruchamiało w jakiejś pozycji dziwacznej...)
No i znowu się nie boję tego porodu jakoś:tak:
 
Kasia - bo to naprawdę nic strasznego. Czy mozesz jeszcze raz przypomnieć, o które ćwiczenie chodziło? Bo ja najbardziej na porodzie właśnie przez ból krzyża cierpiałam, a i teraz (chyba od siedzącej pracy) mnie juz zaczyna dokuczać.
 
ja moge napisac o swoim cc, zaczely mi sie skurcze takie malutkie troszke bolalo jak przy poczatku okresu, podlaczyli mnie do kroplowki (dla mnie wkluwanie wenflonu to masakra:szok:) i po jakiejs godzince na wlasnych nogach na sale gdzie juz cala ekpia czekala, zapytali sie mnie "co dzisiaj mamy w planie?" ja na to ze chlopca (bo tak niby mialo byc) a oni ze nie bo dzis same dziewczynki sie rodza, hehe:-D

polozylam sie na stole, bardzo sympatyczny anestezjolog przedtawil sie mowil mi wszystko co robi, znieczulenie w kregoslup(na szczescie tego nie widzialam) i po jakims czasie sprawdzaja czyms zimnym czy czuje czy nie (od pasa w dol), mi to sie caly czas wydawalo ze jeszcze czuje, ale jak przestaalm ruszac nogami to juz si wyluzowalam ze nie bedzie bolalo no i zaczeli cos tam gmerac bo nic nie widzialam jako ze bylam w polowie za zaslonka:-)

generalnie czulam szarpanie i nic wiecej, sluchalam co mowia, a cala ekipa sobie akies filmy opowiadala, raz tylko sie troche zestresowalam jak krew trysnela az na lampy i lekarzowi na okulary:no:, ale oczywiscie nic nie czulam a potem wyciagneli Hanutka jak z pudelka pokazali mi, stwierdzili ze oczywiscie dziewczynka jak wszystkie tego dnia i zabrali sie za wazenie mierzenie malej i za szycie mnie

sama operacja byla ok, potem bylo gorzej, mnie bolalo strasznie, podobno sa takie kobitki ktore po obawiazkowym lezeniu 6 godzin bez podnoszenia glowy:szok: wstaja i zero stresu, ja myslalam ze umre z bolu, jak mi wreszcie w drugiej dobie wyciagneli cewnik i sama musialam latac do kibelka to taka podroz trwala pol godziny i bylam skulona jak jaas babina stara, nie wspomne ze jak zachcialo mi sie kichnac to tez byla masakra, a kobitki po naturalnym tez obolale ale mysle ze 100 razy mniej
 
Ostatnio jedyne co mi chodzi po głowie odnośnie obaw to "śmierć łóżeczkowa" ale nie iwem o co chcodzi dokładnie i postanowiłam, że nie będę się przerażać takimi newsami i nie szukam informacji na ten temat.
A no i łyżeczkowania też się obawiam ale Dita mnie pocieszyłaś, że to wcale nie takie straszne.
atol czekałam na Twoją relacje żęby potwierdzić obawy i właśnie dlatego nie chce mieć cc, że później długo się dochodzi do siebie...

A jak to jest z tym połogiem boli coś:confused:długo się cieka z tymi wkładami:confused:
 
reklama
No właśnie - plusy i minusy. CC - sam poród nie boli, ale potem masakra, za to naturalnie - poród masakra, a dochodzenie do siebie to pryszcz;-). Tak czy inaczej wszystko zniosę byle Natalka się zdrowo urodziła. I pewnie każda z nas tak też myśli.
 
Do góry