witaj, mam nadzieje ze nie przestraszę Cię moimi doświadczeniami, napiszę jak było u nas...Ja mam synka który miał przepukline pachwinową, wiedziałam o jej istnieniu kiedy mały miał jakies 2mies, ale lekarz kazał czekać do roku, bo zbyt duże ryzyko operacji...(dodam że była ogromna!)Kiedy mały miał ok 8mies przepłakał całą noc, wymiotował i ogólnie odlatywał mi...niestety nie skojazyłam tego od razu z tym paskuctwem!Pojechaliśmy do lek.rodzinnego i ta skierowała nas od razu do chir.dziecięcego...Kiedy tam dojechalismy zostawiłam dziecko z babcia a sama pojechałam do domu po rzeczy bo nie miałam kompletnie nic...Nie zdązyłam dojechać bo dostałam tel że moje dziecko umiera...Tak wkuwali mu się do zyły i wpychali przepuklinę, że maly odleciał....Jak płakał tak strasznie, tak nagle nic, zero, cisza....Jak dojechałam do szpitala moje dziecko leżalo juz na OJOMIE...Z tego co udało mi się dowiedzieć to pielęgniarki stanęły na wysokości zadania, bo póki lekarze dobiegli mały dostał już tlen i wszystko co potrzebne do przywrócenia funkcji zyciowych...na ojomie leżał niecałą dobę, lecz operacja nie mogła się odbyć bo miał zapalenie gardła...wyszliśmy po paru dniach, następna operacja też była przełożona bo mały znów zachorował i za 3razem kiedy miał ok.10mies operacja się odbyła, wszystko poszło dobrze(ale moje nerwy i stres kiedy go zabierali nie do opisania...!!)po operacji 1 dobę praktycznie spał, potem już następną troszkę płakal ale jakoś to minęło i od kwietnia ubiegłego roku nie mamy tego diabelstwa...ale ja zostałam już na punkcie moich dzieci panicznie przewrażliwiona...bo tego co się wtedy działo nie zapomnę do końca zycia,personel i babcia też będą to już zawsze pamietały bo nawet pielęgniarki z ogromnym stażem nigdy się z czymś takim nie spotkały i one same nie mogły dojść do siebie po tym co się stało....To tak po krótce to co działo się u nas, pisze to po to żebyś bacznie obserwowała swoje dziecko, bo nie chcę żeby komu kolwiek w życiu przydażyło się to co nam...Życzę dużo zdrowia i wytrwałości!!!