reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Przez Męża rodzinę sypie się nasze małżeństwo...

Ewelka20

Fanka BB :)
Dołączył(a)
2 Październik 2013
Postów
248
Hey kobietki,Słuchajcie mam taki problem.Jestem z mężem od 5 lat(dwa po ślubie)...Za każdym razem gdy przychodzi wyjazd na weekend do jego rodziny(droga do nich to 1 h pociągiem)to jest awantura.Już tłumaczę konkrety:Otóż jego mama przez pierwsze 3 lata naszego związku gnębiła mnie(i to dosłownie)z tym,że zawsze wtedy gdy mojego Ł nie było akurat w pobliżu i mojego syna(ma 6 lat),lecz Ł nie jest biologicznym ojcem.I nie chodzi tu o konflikt synowa-teściowa jak w kawałach,ja miałam naprawdę przechlapane,ale tu w sumie nie chodziło mi już o mnie lecz o moje dziecko>Podam jeden przykład:przyjechali do nas i męża mama dała naszej córce(mamy syna i córeczkę-Ł jest małej biologicznym ojcem)misia przy naszym synu mówiąc"babcia zawsze pamięta o mojej wnuczce"synek nie dostał nawet lizaka.Jesteście wszyscy rodzicami więc się domyślacie jak wtedy zabolało mnie serce.To tylko jeden przykład na milion...Zawsze byłam w stosunku do teściowej w porządku,zawsze pełen szacunek i nawet w momencie gdy ona mnie obrażała swoimi stwierdzeniami ja się nie odzywałam.Przez pierwsze miesiące mężowi nic nie mówiłam,ale zaczęłam to robić i mąż wiedział o każdej przykrości wyrządzonej mi czy naszemu dziecku przez teściową...Mąż,ale to nigdy nie stanął w mojej obronie...Rok temu teściowa zmarła,lecz ja nadal tam nie lubię jeździć(lubie teścia-on mnie chyba też)ale nie mogę się przełamać,to wszystko we mnie nadal siedzi.To co przeszłam z jego matką nie da się zapomnieć w ciągu roku.Mąż za każdym razem gdy ja nie chce jechać obrażą się na mnie,w domu traktuje mnie jak powietrze...Zawsze mu mówię,że może jechać sam,nawet dzieci nie musi brać.Moja mama mieszka mieszka kilka ulic od nas i on ze mną nie odwiedza mojej mamy,bo gdy ja do niej idę na 2-3h to on chce odpocząć po pracy i ja nie mam mu tego za złe moja mama też nie,wszyscy to rozumieją,a on?Ja nie mam prawa nie chcieć jechać do teścia,według męża to mój chyba obowiązek,a co z moim zdaniem?On tego nie rozumie,że to w połowie jego wina,że jestem tam uprzedzona do nich skoro nigdy nie stanął w mojej obronie i nie okazał wsparcia gdy go potrzebowałam przez jego matkę....Co mam zrobić?Wojna toczy się między nami od 3 lat,jestem już zmęczona...:-/
Doradźcie coś,bo przez to sypie mi się małżeństwo...
 
reklama
Na pewno starałabym się na spokojnie porozmawiać z nim, może nawet nie w domu, a znaleźć jakieś neutralne miejsce, choćby udać się we dwójkę na miasto na kawę.
Związek polega przecież na kompromisach, zaufaniu i pomocy wzajemnej. Musisz powiedzieć mężowi, że jego zachowanie wtedy wpłynęło na Ciebie, wg mnie nie chciał widzieć problemu, wierząc, że ten sam rozwiąże się. Może i rozwiązał się, ale Ty dalej ponosisz konsekwencje jego braku stanowczości wobec karygodnego zachowania mamy.
Może na początek na twoich zasadach zaproście jego tatę do Was, wyznacz sobie granicę uprzejmości i tego, jak takie wizyty będą wyglądać?
 
Wydaje mi się że to nie wina rodziny twojego męża, ale tylko twoja i twojego męża, tego że nie potraficie porozmawiać na spokojnie i dojść do kompromisu.
Ja miałam nieco podobnie, też myślałam że za moje problemy w małżeństwie odpowiedzialny jest mój teść (alkoholik, z którym mieszkaliśmy przez kilka lat, przez którego ciągle wybuchły kłótnie, bo mąż zawsze go bronił a ja jakoś się już do tego przyzwyczaiłam) ale pewnego dnia powiedziałam sobie "dość". Któregoś niedzielnego popołudnia gdy teściowa zabrała dzieci na spacer (teście są po rozwodzie) usiedlismy z mężem przy kawie i wygarnęłam mu co myślę o tej całej sytuacji, co przeżywam, opowiedziałam o moich przeżyciach i odczuciach o tym jak ja się czuję i że mnie to przerasta (ciągłe pilnowanie czy teściu po pijaku nic nie gotuje, czy znów nie zostawił odkreconego gazu, ciągle tłumaczyć dzieciom że dziadek jest chory i nie mogą do niego iść). Byłam już takim kłębkiem nerwów, że kazałam mu wybierać, albo się zmieni, pomyśli o mnie i dzieciach, o tym abyśmy stali się "normalną" rodziną albo ja sama stworzę moim dzieciom rozbity ale spokojny dom. W chwili obecnej mieszkamy około 2000km od jego i mojej rodziny, nikt nam nie zakłóca spokoju. W chwili obecnej mój mąż już wie że źle robił nie broniąc mnie ani mi nie pomagając. Teraz do Polski zaglądamy raz do roku, do moich rodziców jak i do mamy mojego męża jeździmy chętnie, ale teścia nie odwiedzam a mój mąż teraz rozumie dlaczego i nie nalega.
 
Hircia ma rację. Wydaje mi się to rozsądne co napisała.
Ja od siebie mogłabym dorzucić propozycje pójścia do psychologa ( coś w rodzaju takiego od problemów ) albo do księdza. Do psychologa trzeba czekać, więc zawsze można spróbować poszukać kogoś mądrzejszego w sutannie. Proponuję to bo akurat mój luby zaproponował mi takie rozwiązanie gdy miałam go dość. Jeszcze nie testowaliśmy więc nie powiem czy działa.
 
Ciężko doradzić coś tak forum. Na pocieszenie dodam, że u nas teściowa to też często temat sporów. Dodatkowo moja teściowa przyjaźni się z męża byłą dziewczyną i nieraz mi dała do zrozumienia, że wolałaby żeby ona była na moim miejscu. Ale co zrobisz... Życzę powodzenia i trzymam kciuki żeby wszystko się ułożyło
 
Skąd ja to znam...też kłócę się z mężem o rodzinę, i szczerze to razem odwiedzamy jedną i drugą stronę tylko przy okazji świąt, a tak ja odwiedzam swoją rodzinę sama z dzieckiem, on sam swoją, dziecka tam nie puszczam bo jego ojciec jest alkoholikiem, nie wiadomo na jaki jego stan się trafi także nie puszczam córki, ale tu akurat jesteśmy z mężem zgodni, niby rozmawiamy, idziemy na kompromisy, ale zawsze przy jakiejś okazji pokłócimy się o to, nie wiem co Ci doradzić bo niestety mimo rozmów problem dalej istnieje.
 
Bo to trzeba rozgraniczyć i uświadomić mężowi, że wychodzisz za mąż za niego, a nie za jego rodzinę. Ale oczywiście mówi się łatwo, wiem, jednak trzeba zawalczyć o swój związek i jakoś wytłumaczyć mężowi, to, że teraz Ty jesteś jego najbliższą rodziną.
 
reklama
Porozmawiaj z nim, ale związek to jednak chodzenie na kompromisy, może w końcu kiedyś najdejdzie ten moment, że się przełamiesz ?
 
Do góry