reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Rodzimy - nasze porody, dzieciaczki i życzenia dla rozdwojonych mamuś

Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
reklama
Ania
icon_przytul.gif

poród taki ekstremalny miałaś. współczuję.

Dag -
icon_brawo.gif

pozazdrościć tempa.
 
Dagusia a wlasnei zastanaiwalms ie czy u ciebei sie rozkrecilo
super pozazdroscic takeigo porodu
Gratulacje serdeczne :)))))))))))
 
Rondzia kochana mówisz i masz jestem!!!!

piszę sobie ze szpitala. Mała śpi, mleczarnia się rozkręca, ja się super czuję.

praktycznie cały poród spędziliśmy w domu, ja sprzątałam, siedziałam w wannie, pakowałam córkę do babci. O 15.30 wyjechaliśmy z domu na porodówce byliśmy o 15.50 i było już 8 cm rozwarcia i o 16.50 mała wyskoczyła z brzuszka. Poród ekspres ale bardziej bolesny bo bardzo szybko postępował. Położna malutko mnie nacięła. Mąż przeciął pępowinę i chodzi dumny jak paw bo ma 3 kobietki w domu.
 
A nie mowilam? Wariatka! Dobry mialas pomysl zeby jeszcze posprzatac jak Cie bralo! A swoja droga ciekawe czy mezus taki bedzie dumny jak kawalerowie zaczną do cór przychodzic. Szybko wlosy straci, hehe.
 
Daga,ale super...ja mam 10 szwow na dole,a na gorze nie zalozyli mi bo nie krwawilam i oj kiepsciutko u mnie z dochodzeniem do siebie:tak:
 
Ania dzielna z ciebie kobitka...

Daga gratulacje i skad ja to znam u mnie całośc trwła 2 godz- od odejscia czopu i kiedy zaczeły sie bole.. o 5 20 byłam w szpitralu a za 55 min był juz Krzys... tez było bolesnie bo tak strasznie szybko...
 
reklama
Trochę czasu mnie nie było bo dopiero w piątek wyszłam ze szpitala, więc dopiero teraz sie pochwalę.

19 stycznia o 15:05 na świat przyszła Natalia. Waga 2870 i 51 cm wzrostu, 10 punktów.

Wszystko zaczęło sie jak o 4 nad ranem poszłam siusiu i zauważyłam śluz biały. Pomyślałam sobie wtedy oho, czyli w tym tygodniu się zmieszczę, termin miałam na 21 stycznia. W sumie brzuch mnie nie bolał więc trochę podniecona tym moim czopem położyłam się do łóżka, ale zanim z tego podniecenia zdążyłam zasnąć, zaczęły się małe skurcze. Na początku wyglądały jak przepowiadające, taki ot sobie lekki ból brzucha, z tą jedynie różnicą, że trwały krótko. Wcześniej miałam takie półgodzinne ciągłe raz na dobę. Zaczęłam więc patrzeć na zegarek i liczyć odstępy. 11 minut, 7, 10, 5... kurde po czwartym zaczęłam delikatnie męża budzić.
On wiedział, że mamy iść do Tesco uzupełnić lodówkę w ten dzień rano, ale lekko się zdziwił, że go budzę już o szóstej. Pyta się co sie stało, a ja że chyba się zaczęło pomalutku i czy by sie nie napił wieczorem za moje zdrowie. Zerwał się na równe nogi hyhy :-D Powiedziałam, żeby zrobił sobie kawe i szybko psa wyprowadził, bo to nigdy nie wiadomo, potem poszłam pod prysznic co by wykluczyć fałszywy alarm ale już po pół godziny skurcze miałam co pięć minut i zaczęliśmy się szykować do szpitala. W szpitalu na izbie przyjęć lekka kolejka a ja już chodziłam po korytarzu z regularnymi skurczami... :baffled: w końcu sie doczekałam, obsługa taka sobie, lekarz kazał wejść na samolot i badał mnie, wydawało mi się, że troche wody poleciały. Spytał się pielęgniarki czy na porodówce są miejsca (ja już spanikowana że mnie nie przyjmą) ale na szczęście były i skierowali mnie juz tam, po drodze zaliczyłam lewatywę. Na porodówce stwierdzili, że "jestem czynna ale nie mam w ogóle rozwarcia i żeby nie blokować porodówki poleżę sobie na patologii" Mąz zdeka zdenerwowany, ja też bo sie zastanawiałam ile czasu będę musiała czekać na te głupie 10 cm :wściekła/y: Podłączyli mnie na godzinę do KTG, obok leżała dziewczyna i gada że mam super skurcze już, ja czuję że jest coraz gorzej ale nie wiedziałam w sumie gdzie jest ta granica bólu bo rodziłam pierwszy raz. Po godzinie badanie i USG, okazało się że mam 3 cm i ląduje na porodówce. Po drodze lekarz stwierdził że coś za małe to dziecko z mojego ostatniego USG od lekarza i że pewnie kłamie bo pisało że będzie miało 2700 a lekarz stawiał z rozmiarów brzucha na o wiele większe. Ja mu na to że ja mam małe dziecko, że sama tyle ważyłam przy porodzie i że możemy się założyć jak mi nie wierzy. A poza tym se myśle jezu dopiero 3 cm?????? :szok: Dostałam z mężem swój pokój na porodówce, położna pokazała co i jak i poszła, a ja chodziłam non stop i co 5 minut męczyłam skurcze, zaczęły się już nawet co 3 minuty. Po drodze zaliczałam prysznice pod którymi było bosko i o wiele mniej boleśnie, ale miało to też swój minus, skurcze były żadsze a to rokowało dłuższy poród. Po kolejnej godzinie położna sprawdza, że mam 9,5 cm. Ja zadowolona że to juz w takim razie niedługo, ale na całkowite rozwarcie musiałam poczekać jeszcze dobre dwie długie godziny. Szyjka tak długo nie chciała do końca puścić. Potem zaczęły się parte, razem z położną, mężem i asystentem próbowaliśmy najróżniejszych pozycji na klęcząco, stojąco, przy pałąku itepe, jak będzie mi najwygodniej przeć. Uczyły mnie oddychać a ja roztrzęsiona bałam się kolejnych skurczów, że nie dam rady. Nie dostałam żadnego znieczulenia, dopiero pod koniec podłączyli mnie do oksytocyny, żeby przyśpieszyć skurcze z czego byłam wściekła, bo 4 minuty przerwy miałam chociaż na odpoczynek a oni mi je zabierali. Dłużyło mi się i nie wiedziałam kiedy będzie koniec tej męki. Mąż wycierał mnie dzielnie i okłady zimne robił. W końcu położna kazała zmienić pozycje na leżącą i wyciągneła na dole podpórki jakieś bo powiedziała, że ja już kończę. Byłam w szoku bo nie czułam jeszcze główki na końcu kanału, po dwóch partych wyszła główka, poczułam, że mnie nacinają i wyskoczyło moje piękne cudeńko. W sumie poród trwał 9 godzin. Całkiem niezły wynik jak na 1 raz. Zapomniałam już o bólu, tylko wkurzałam się jak mnie szyli a dziecko z tatą czekało godzinę na mnie, tęskniłam już za maleńką. :happy: To tyle. :happy:
 
Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Do góry