reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Rosnąca beta HCG a poronienie

Angiee

Fanka BB :)
Dołączył(a)
7 Listopad 2020
Postów
1 952
Hej! Część z Was może mnie już kojarzyć, bo prosiłam o poradę w innym wątku, ale sytuacja ciągle się nie wyjaśniła, a ja już odchodzę od zmysłów...
W skrócie: 02.10 (w dzień spodziewanej miesiączki) zrobiłam test ciążowy - pozytywny. 05.10 poszłam na betę, która wyszła 36. Dwa dni później powtórzyłam i wyszło tylko 38, więc praktycznie nie miałam już nadziei i czekałam na poronienie, ale nic się nie działo. 12.10 poszłam do ginekologa, który skierował mnie do szpitala z podejrzeniem pozamacicznej (na USG nic nie było widać). Tam miałam codziennie badaną betę i wyniki były takie:
12.10 - 79
13.10 - 81
14.10 - 108
15.10 - 143
16.10 - 183
Ucieszyłam się, bo beta nagle zaczęła ładnie przyrastać, chociaż to już w sumie był 6tc. 15.10 dostałam plamienie - po wizycie w WC na papierze zobaczyłam krew, najpierw żywą czerwoną z takimi jakby skrzepami, później zmieniła się na brunatną. Nie krwawiłam, nawet na wkładce nie było śladu. 16.10 wypisali mnie ze szpitala, twierdząc, że może to była ciąża biochemiczna, albo po prostu spóźnia mi się okres. Miałam za tydzień iść na kontrolę. Nie wytrzymałam, bo ciągle miałam to plamienie i zaczął mnie boleć brzuch i plecy. 18.10 poszłam do ginekologa, który podczas badania zobaczył, że faktycznie ciągle plamię i to taką czerwoną krwią. Znowu skierowanie do szpitala. Tam znowu beta:
18.10 - 191
19.10 - 218
20.10 - 318
Dostałam luteinę i plamienie praktycznie się uspokoiło.
Proponowali mi zabieg, ale odmówiłam. Znowu mnie wypisali, twierdząc, że prawdopodobnie już poroniłam, bo niby coś było widać podczas USG na szyjce. Plamienie wróciło (bo nie brałam luteiny). Dzisiaj, czyli 23.10 miałam znowu zbadać betę. Wyniki? 613.
Już sama tego nie ogarniam! Lekarze wykluczają pozamaciczną, chociaż oczywiście mam być czujna. Jutro mam zadzwonić do szpitala i zobaczymy, co dalej, ale strasznie mnie męczy ta sytuacja :( Jestem już 3 tygodnie po terminie spodziewanej miesiączki. Czy to możliwe, żeby beta po poronieniu jeszcze przez jakiś czas rosła? Może powinnam się zgodzić na ten zabieg? Bardzo nie chciałam, bo jednak po tym trzeba czekać z kolejnymi staraniami i zawsze jest jakieś ryzyko powikłań... Błagam, jeżeli któraś z Was miała podobną sytuację, podzielcie się swoją historią.
 
reklama
Rozwiązanie
Nie rozumiem jak można robić łyżeczkowanie na oko gdzie ciąży nie uwidoczniono a pomijać sprawdzanie jajowodów albo chociaż nie informować pacjentki że tego pilnują. Też mi się wydaje że inne miejsce byłoby teraz lepsze dla Ciebie, gdzie na poważnie podejdą do sprawy a nie co chwila wpis i wypis bo nie wiedzą co robić, gdzie szukać itd. Strasznie współczuję całej sytuacji przez którą przechodzisz.
:( Jeszcze słabe jest to, że jak próbuję o coś zapytać, to mnie traktują jak gówniarę, która się czegoś naczytała w internecie. Dzisiaj podczas wizyty spróbuję ich trochę przycisnąć, żeby coś konkretnego powiedzieli
Dzwoniłam do szpitala, powiedzieli, że mam przyjść na zabieg. Zapytałam, czy od razu łyżeczkowanie i odpowiedzieli, że tak. To jak to będzie wyglądać? Myślałam, że najpierw dostaje się jakieś tabletki...
 
reklama
Może pójdź prywatnie do jakiegoś lekarza który pracuje w szpitalu też. Zrobi Ci jeszcze USG i zobaczy co i jak. I z nim porozmawiaj ze wolałabyś tabletki. i on skieruje Cię na oddzial. Ból jest okropny ale dla mnie to lepsze niż usypianie i łyżeczkowanie.
 
Dzwoniłam do szpitala, powiedzieli, że mam przyjść na zabieg. Zapytałam, czy od razu łyżeczkowanie i odpowiedzieli, że tak. To jak to będzie wyglądać? Myślałam, że najpierw dostaje się jakieś tabletki...
Nie zawsze. Usypiaja Cię na 15 minut i łyżeczkują macice. Ja lezalam 3 dni w szpitalu, podawali mi antybiotyki ale większość wychodzi w tym samym dniu. Ten zabieg fizycznie to nic strasznego.
Potem dostaniesz do domu antybiotyk i chwile bedziesz jeszcze krwawic, może boleć ale możesz wziąć normalnie leki przeciwbólowe.
 
Może pójdź prywatnie do jakiegoś lekarza który pracuje w szpitalu też. Zrobi Ci jeszcze USG i zobaczy co i jak. I z nim porozmawiaj ze wolałabyś tabletki. i on skieruje Cię na oddzial. Ból jest okropny ale dla mnie to lepsze niż usypianie i łyżeczkowanie.
Tabletki nie u każdego działają. Ja cały dzień i noc sie męczyłam a i tak zrobili mi zabieg. Bolalo mnie 2 tygodnie, krwawilam 3. Przy drugim razie odrazu zabieg i zupełnie inaczej było po. O wiele szybciej doszłam do siebie.
 
Tabletki nie u każdego działają. Ja cały dzień i noc sie męczyłam a i tak zrobili mi zabieg. Bolalo mnie 2 tygodnie, krwawilam 3. Przy drugim razie odrazu zabieg i zupełnie inaczej było po. O wiele szybciej doszłam do siebie.
A jak to jest ze staraniem się o kolejną ciążę po zabiegu? Niby 3-6 miesięcy, ale od czego to dokładnie zależy?
 
A jak to jest ze staraniem się o kolejną ciążę po zabiegu? Niby 3-6 miesięcy, ale od czego to dokładnie zależy?
Ja po pierwszym bardzo chcialam zajsc juz zaraz i zaszłam po 3 miesiącach. Skonczylo sie pustym jajem plodowym. Po tym poczwkalam ponad rok. Zrobilam badania. Zadbalam o siebie i jestem aktualnie w 12 tc. Więc glowa do góry:)
 
Ja tez bym wybrala lyzeczkowanie. Szybciej i bedziesz miala brzydko mowiac "z glowy", a dla mnie to bylo istotne, nie chcialam juz o tym myslec i sie stresowac. Poza tym po lyzeczkowaniu tez latwiej zajsc, jak mowil moj ginekolog i zaszla po pierwszym okresie, niestety biochemiczna.
 
We wrześniu miałam usuwaną ciążę pozamaciczną, bardzo rzadki przypadek w szyjce macicy. Nikłe przyrosty hcg tylko potwierdziły że to pozamaciczna. Dzięki Bogu nie było krwawienia, ale lekarze działali jak w zabiegu ratującym życie, dlatego żeby nie doprowadzić do krwawienia, żeby szyjka nie pękła, bo nigdy dzieci bym już nie miała. Najpierw 4 tabletki dopochwowo, oczyściło się, później dla pewności łyżeczkowanie. Na drugi dzień w domu. Po pierwszym cyklu możemy się już starać. Ja chciałam jak najszybciej usunąć, lekarz też, żeby nie tworzyć dodatkowego ryzyka i żeby szybciej się starać znowu.
 
reklama
We wrześniu miałam usuwaną ciążę pozamaciczną, bardzo rzadki przypadek w szyjce macicy. Nikłe przyrosty hcg tylko potwierdziły że to pozamaciczna. Dzięki Bogu nie było krwawienia, ale lekarze działali jak w zabiegu ratującym życie, dlatego żeby nie doprowadzić do krwawienia, żeby szyjka nie pękła, bo nigdy dzieci bym już nie miała. Najpierw 4 tabletki dopochwowo, oczyściło się, później dla pewności łyżeczkowanie. Na drugi dzień w domu. Po pierwszym cyklu możemy się już starać. Ja chciałam jak najszybciej usunąć, lekarz też, żeby nie tworzyć dodatkowego ryzyka i żeby szybciej się starać znowu.
No dokładnie ja też chciałam jak najszybciej działać dalej. Miałaś już miesiączkę po?
 
Do góry