reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Sąsiadka ktorej wszystko przeszkadza

Są na świecie ludzie, którym przeszkadza nawet to, że sąsiad wychodzi za głośno do pracy. I tacy powinni się wyprowadzić do domku. I z takimi niestety, trzeba jechać ostro. Powiedzieć raz a dosadnie, bardzo brzydko, żeby spier*alali i dołożyć argumenty. Uciszych ich tym. Z takimi nie można inaczej.
Oj tak, było już też o to gadanie, ale to doczepiła się męża który przez pewien okres wstawal o 6 i tylko ubieral sie, wc i do roboty. Może 15 min mu zajmowało wyjście z czego pewnie 10 siedział na wc.
 
reklama
A ja powiem, że każdy medal ma dwie strony, a każdy kij ma dwa końce.
Równie dobrze może być tak, że przez jakąś wadę konstrukcyjną Waszego bloku, ci sąsiedzi faktycznie słyszą wszystko i im to przeszkadza. I to jest całkowicie zrozumiałe, bo jak ktoś słyszy jeden rodzaj głośnego dźwięku non stop, to w końcu człowieka trafia.

dam Ci przykład. Ja w mieszkaniu mam problem z jedną ścianą. Sąsiadów mam z dwóch stron. Jednych nie słyszę wcale, od drugich słyszę każde jedno słowo. Gdybyśmy wiedzieli o tym przed remontem, to byśmy wygłuszali, ale nikt nam nie powiedział. Więc za głowami w sypialni mamy babkę, która cały dzień i pół nocy nawija przez telefon i przez skype na tyle głośno, że pewnego razu poszłam zacytować jej, jej własne rozmowy. I też dostałam argumentami, że jak mi się nie podoba, to mogę się wyprowadzić i zamieszkać w domku w momencie, kiedy moją jedyną prośbą było to, żeby po 22 rozmawiała w innym pokoju (co jest wykonalne, gdyby chciała).
Byłam też u sąsiadki mieszkającej pod nimi, która tupanie słyszy non stop cały dzień i całą noc i też ją już strzela. Bo tamci mają źle położony parkiet, przez co hałas jest potworny. Może u Was jest też jakiś problem z podłogą? Bo skoro oni w środku nocy słyszą dziecko, które tylko przechodzi między pokojami, to tu szukałabym sedna problemu.

Istnieje też coś takiego jak zakłócanie porządku domowego. I jeżeli jakiś sąsiad uporczywie i notorycznie sprawia, że ja we własnym mieszkaniu nie mogę funkcjonować (nie jest ważne czy to w dzień czy w nocy), to jest podstawa do wzywania policji. I nie jest to bezpodstawne wezwanie (sprawdzaliśmy). I o ile do płaczącego noworodka nikt nie przyjedzie, to np. Do radia puszczonego na full o 12 już przyjeżdżają, jeżeli ktoś się doczepi. Przetestowane przez koleżankę, która miała takie hałasy z piętra wyżej, że nie mogłs dziecka uśpić.

Ja bym jednak poszła tu w kierunku spokojnej rozmowy z ludźmi z dołu i wypracowania jakiegoś kompromisu. Bo może Wy nie słyszycie, a to faktycznie bardzo się niesie. Piasek bym olała, prawda jest taka, że sytuacja się nakręca i nakręca i stąd afera o piasek. Ale faktycznie można wyciągnąć do nich rękę i Ty możesz zejść do nich i sama posłuchać, jak słychać męża czy dziecko, a potem wyciągnąć wnioski, czy przesadzają czy też faktycznie jest problem.
Dodam
A ja powiem, że każdy medal ma dwie strony, a każdy kij ma dwa końce.
Równie dobrze może być tak, że przez jakąś wadę konstrukcyjną Waszego bloku, ci sąsiedzi faktycznie słyszą wszystko i im to przeszkadza. I to jest całkowicie zrozumiałe, bo jak ktoś słyszy jeden rodzaj głośnego dźwięku non stop, to w końcu człowieka trafia.

dam Ci przykład. Ja w mieszkaniu mam problem z jedną ścianą. Sąsiadów mam z dwóch stron. Jednych nie słyszę wcale, od drugich słyszę każde jedno słowo. Gdybyśmy wiedzieli o tym przed remontem, to byśmy wygłuszali, ale nikt nam nie powiedział. Więc za głowami w sypialni mamy babkę, która cały dzień i pół nocy nawija przez telefon i przez skype na tyle głośno, że pewnego razu poszłam zacytować jej, jej własne rozmowy. I też dostałam argumentami, że jak mi się nie podoba, to mogę się wyprowadzić i zamieszkać w domku w momencie, kiedy moją jedyną prośbą było to, żeby po 22 rozmawiała w innym pokoju (co jest wykonalne, gdyby chciała).
Byłam też u sąsiadki mieszkającej pod nimi, która tupanie słyszy non stop cały dzień i całą noc i też ją już strzela. Bo tamci mają źle położony parkiet, przez co hałas jest potworny. Może u Was jest też jakiś problem z podłogą? Bo skoro oni w środku nocy słyszą dziecko, które tylko przechodzi między pokojami, to tu szukałabym sedna problemu.

Istnieje też coś takiego jak zakłócanie porządku domowego. I jeżeli jakiś sąsiad uporczywie i notorycznie sprawia, że ja we własnym mieszkaniu nie mogę funkcjonować (nie jest ważne czy to w dzień czy w nocy), to jest podstawa do wzywania policji. I nie jest to bezpodstawne wezwanie (sprawdzaliśmy). I o ile do płaczącego noworodka nikt nie przyjedzie, to np. Do radia puszczonego na full o 12 już przyjeżdżają, jeżeli ktoś się doczepi. Przetestowane przez koleżankę, która miała takie hałasy z piętra wyżej, że nie mogłs dziecka uśpić.

Ja bym jednak poszła tu w kierunku spokojnej rozmowy z ludźmi z dołu i wypracowania jakiegoś kompromisu. Bo może Wy nie słyszycie, a to faktycznie bardzo się niesie. Piasek bym olała, prawda jest taka, że sytuacja się nakręca i nakręca i stąd afera o piasek. Ale faktycznie można wyciągnąć do nich rękę i Ty możesz zejść do nich i sama posłuchać, jak słychać męża czy dziecko, a potem wyciągnąć wnioski, czy przesadzają czy też faktycznie jest problem.
Dodam jeszcze, że jak pierwszy raz przyszłam stwierdziłam że ok, może faktycznie mozemy jakoś dojść do porozumienia. Pomyślałam, że ja nie wiem jak to jest mieć sąsiada u góry i że ta kobieta ma również prawo spokoju. Podjęłam już wszystkie możliwe kroki, aby dać jej żyć i żyje już tak maksymalnie cicho że ja już ciszej chodzić nie umiem. Przewidziałam każde jej pretensje, teraz nawet odkurzacz przenosze nie ciągam. Syn ma zawsze na nogach skarpety, ma zakaz biegania, podskakwiania. Klocki i inne duperele rozkladamy na macie. Autko mial- sprzedałam, zabronione ma stukanie w grzejniki i myjemy sie do 22. Nie wlaczam pralki ani zmywarki, nie szuramy. I serio ciszej się już nie da, więc pomysłów już mi brak i wydaje mi sie, że nie tak zyje sie w swoim domu.
 
Dodam
Dodam jeszcze, że jak pierwszy raz przyszłam stwierdziłam że ok, może faktycznie mozemy jakoś dojść do porozumienia. Pomyślałam, że ja nie wiem jak to jest mieć sąsiada u góry i że ta kobieta ma również prawo spokoju. Podjęłam już wszystkie możliwe kroki, aby dać jej żyć i żyje już tak maksymalnie cicho że ja już ciszej chodzić nie umiem. Przewidziałam każde jej pretensje, teraz nawet odkurzacz przenosze nie ciągam. Syn ma zawsze na nogach skarpety, ma zakaz biegania, podskakwiania. Klocki i inne duperele rozkladamy na macie. Autko mial- sprzedałam, zabronione ma stukanie w grzejniki i myjemy sie do 22. Nie wlaczam pralki ani zmywarki, nie szuramy. I serio ciszej się już nie da, więc pomysłów już mi brak i wydaje mi sie, że nie tak zyje sie w swoim domu.
Dla mnie to co ty piszesz to jest jakaś mordęga. Wiadomo, ze mnie tam nie ma osobiście i nie znam sytuacji, ale to co ty opisujesz to nie jest mieszkanie. Jak ktoś mieszka w bloku to musi się przyzwyczaić, ze po prostu słychać różne rzeczy, rozumiem że komuś przeszkadza gadanie przez telefon, wiercenie albo imprezowanie, ale nie może Wam zabronić żyć w Waszym mieszkaniu.
Według mnie nie ma innej opcji albo idziesz na wojne albo zmieniacie mieszkanie.
 
Dodam
Dodam jeszcze, że jak pierwszy raz przyszłam stwierdziłam że ok, może faktycznie mozemy jakoś dojść do porozumienia. Pomyślałam, że ja nie wiem jak to jest mieć sąsiada u góry i że ta kobieta ma również prawo spokoju. Podjęłam już wszystkie możliwe kroki, aby dać jej żyć i żyje już tak maksymalnie cicho że ja już ciszej chodzić nie umiem. Przewidziałam każde jej pretensje, teraz nawet odkurzacz przenosze nie ciągam. Syn ma zawsze na nogach skarpety, ma zakaz biegania, podskakwiania. Klocki i inne duperele rozkladamy na macie. Autko mial- sprzedałam, zabronione ma stukanie w grzejniki i myjemy sie do 22. Nie wlaczam pralki ani zmywarki, nie szuramy. I serio ciszej się już nie da, więc pomysłów już mi brak i wydaje mi sie, że nie tak zyje sie w swoim domu.
Hej. Miałam podobną sytuację, tylko moja sąsiadka była zaburzona psychicznie. Po jej kolejnym ataku na moich lokatorów zgłosiłam się do dzielnicowego, bo powiedziałam, że nie może tak być, że ludzie boją się oddychać. Dzielnicowy z nią pogadał. Spokój był przez 6 misięcy, a potem pani się pogorszyło i on zakazał mi odbierać od niej tel. a dziewczynom otwierać jej drzwi. Może dobrym pomysłem jest, żeby pogadać, właśnie z dzielnicowym. Jeśli ty słyszysz dźwięki od niej - nagraj i w razie czego tez puść jej, że hałas działa w dwie strony, bo może nie ma o tym pojęcia. Od 6-22 macie prawo do tego, żeby żyć normalnie i naprawdę dziecko tez nie może cały czas chodzić na palcach. Bardzo dużo robisz, żeby zadbać o dobrostan sąsiadki i dobrze byłoby, gdybyś też pochyliła się nad waszym. Z tego co wiem są jeszcze akustyczne wykładziny dywanowe, może to jest jakiś pomysł?

 
Hej. Mieszkam na samej górze bloku, pode mną starsze małżeństwo. Mieszkam tu ok 4 lat i od samego poczatku nie możemy sie dogadać z sasiadami z dołu.

Póki moje dziecko było małe nie wchodziliśmy sobie w drogę. Problem sie zaczął, gdy mój syn zaczął pokazywać że żyje i umie się przemieszczać. Mam bardzo "skoczne dziecko ", które ciągle jest przeze mnie upominane, aby tak bie robiło bo takie zabawy kończą się wizytacją pani z dołu. Mały chodzi do żłobka, ja pracuje z partnerem i mało jesteśmy w domu. Dziecko jest aktywne od 16 góra do 20:30, gdzie zaznaczam, że nie ma hulaj dusza. Nie mamy w domu piłek, autek i innych przedmiotów które vy zakłócały cisze. Młody ma w pokoju duża mate i w miarę możliwości bawimy sie tam, ewentualnie w salonie rozkładam mu moją mate do ćwiczeń aby wygłuszyć dźwięki. Mieszkamy w wynajomowanym mieszkaniu i niewiele możemy zrobić. Pomimo tego, że staram sie nie być upierdliwa ona wiecznie chodzi. Jak jiz dziecko wyrosło z glosnych zabaw zaczęła przychodzić i czepiać się, że moj mąż zostawia piasek na schodach. Tż pracuje fizycznie po 12h dziennie w różnym terenie i ma nieraz brudniejsze buty, ale nie sądzę że robi az taki balagan. Obok nas mieszka małżeństwo, w którym mąż pracuje gdzieś na roli i bardzo często również on troche zostawia balagan na klatce. Kiedy widze, że jest już trochę za dużo bałaganu biorę miotłę i sprzatam pomimo tego, że placimy za sprzatanie klatki i dwa razy w tygodniu jest myta i sprzatana. Pomimo tego, że czesto mój partner nie zostawiał nic na schodach bo wyczyścił sobie te buty, a wyraźnie było widać skąd wychodzi brud (drzwi sąsiadów) sąsiadka notorycznie przychodziła do mnie. Patrząc tak na te schody to nie był taki istny armagedon tylko taki sam codzienny bałagan jak na pozostałych piętrach i nie wpadłabym na pomysł aby szukać winowajcy. Męczy mnie już ta Pani, ciągle o coś ma pretensje. U niej często są wnuki (zaznaczam, że są to duże dzieciaki) potrafia skakać cały bozy dzień i nidgy nie zeszlam na dół, aby zrobić o to wojne. Pani ta, często też wlacza pralke o 1 w nocy. Zaczyna wirowanie o 2 to blok aż łomocze, też nigdy nie zwróciłam jej o to uwagi aż do ostatniego razu, gdy przyszła mi powiedzieć, że moje dziecko za glosno chodzi. Doczepila sie do mojego dziecka, które w nocy (z racji choroby) przyszło do nas spać.... wiem, że nie powinniśmy pozwalać na wszystko pociechom ale moja jest notorycznie upominana, bo nie chce kolejnej wizyty tej baby. W naszym mieszkaniu jest raczej normalnie, może mój mąż glosniej chodzi bo ma tendencje do ruszania z piety ale on w ttm domu praktycznie tylko spi. Wychodzi i 7/8 i wraca 19/20. Mam serdecznie dość, nigdy naert nie było u nas imprezy, nie puszczamy muzyki, pralek na noc, nie palimy i nie pijemy i ciągle czepianie sie. Mam wrażenie że o nic. Zastanawiam się, czy aby nie odwiedzić dzielniciwego sle nie wiem czy bie bede śmieszna. Ale zaczyna mi przeszkadzać to, że dziecko nie może sie bawić jak dziecko w ludzkich porach a ja nie mogę zejsc bo od razu jestem obwiniana o robienie balaganu.
Ja bym ją olała, a jeżeli nadal była by natarczywa i miała wąty o coś ci wogole jest jakaś totalna bzdurą, to bym powiedziała co myślę na ten temat , że uczepiła się o nic i żeby sobie znalazła inny obiekt gnębienia . A jak nie to może warto to zgłosić spółdzielni lub właścicielowi mieszkania , że tak pani ciągle uprzykrza wam życie
 
Do góry