Ja proponuję "drastyczne" rozwiazanie, tzn. pozbycie się go odrazu całkowicie. U nas się sprawdziło

. Synuś miał
18 miesiecy, gdy wyrzucił smoczka przez balkon, dla zabawy. Miał wtedy okres wyrzucania przez balkon różnych rzeczy. Wykorzystałam to i powiedziałąm, że piesek przybiegł i zabrał spod balkonu smoczusia i zjadł go.;-) Michaś
pytał się o smoczka w ciagu dnia pare razy, a ja za każdym razem to samo. Bałam się wieczornego usypiania, bo
zasypiał ze smoczkiem, ale o dziwo zasnął bez problemu. Potem już nie było tak pieknie. W nocy sie obudził i płakał
sraszliwie za smoczusiem, ale byłam twarda i ciagle to samo mówiłam. Dostał histerii :-(, ale potem zasnął. Przez 4
kolejne dni i noce Michałek przypominał sobie o "koku", rozpaczał i złościł się, choć stopniowo coraz mniej. Było trochę
ciężko przetrwać tą złosć i płacz, ale w końcu zrozumiął, ze nie ma i już, a potem zapomniał.
Dodam, że unikałąm przez jakiś casz zdjęć dzieci ze smoczkiem w gazetach oraz schowałam michałkowe zdjęcia ze
smoczkiem w buzi.
Moja siostra wybrała podobne rozwiązanie, mówiła, że smoczek jest ble i namawiała córkę do wyrzucenia do kosza.
Kiedyś w trakcie spaceru mała wyrzuciłą smoczka do kosza. Dalszy ciąg historii był podobny. Trwało to też tylko kilka
dni i spokój.