Wracam. Kolejny cykl i jedziemy z koksem. Tyle że mam limit czasu i nerwów jako że w czerwcu lekarz na USG zobaczył u mnie coś co stwierdził że może być polipem... może jest szerokie i głębokie... i przez to może stwierdził że najlepiej to będzie wyciąć. Więc termin zabiegu mam ustalony na 7 grudnia. No i ok, ale im więcej czytam o polipach i o leczeniu ich itp itd... tym większe mam wątpliwości co to trafności jego diagnozy. Nigdy polipów nie miałam i nikt w mojej rodzinie takowych nie miał. Na dodatek dzisiaj rozmawiałam ze znajomą brytyjką która powiedziała mi wprost żebym nie wycinała bo odrastają i to odrastają dużo większe - z jej własnego doświadczenia. I jak jeszcze wczoraj moje postanowienie pójścia na zabieg było jakieś 75% - teraz wynosi 25%... szczerze zastanawiam się nad odwołaniem tej operacji. Bo nie dość że to jest wątpliwa diagnoza, w przyszłości może mi zrobić więcej krzywdy niż pożytku to jeszcze narkoza nie jest wcale obojętna dla organizmu. Termin następnej @ mam dzień przed zabiegiem. I teraz mam dwie opcje - albo dzwonię w tym tygodniu i odwołuję zabawę albo czekam do terminu @ z zaciśniętymi kciukami żeby pokazały się 2 kreski. Mam czas do następnej środy na podjęcie decyzji i mam tak cholernie mieszane uczucia co do tego wszystkiego...