reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Sześciolatek do szkoły, jakie jest wasze zdanie ?

Razer69gaming

Fanka BB :)
Dołączył(a)
29 Marzec 2018
Postów
477
Witajcie.
Jakie macie zdanie na temat puszczenia dziecka wcześniej do szkoły jako 6-latka ?
Czy może ktoś z was tak zrobił?
Czy jest w ogóle nadal taka możliwość ?
 
reklama
Rozwiązanie
Nigdy nie rozumiałam reformy i przeróbki na gimnazja.
Uczylam się starym systemem, w jednym budynku były siedmiu i piętnastolatki i to działało. Całkiem długo. Po co naprawiać coś, co działa?
Tak naprawdę piętnastolatki nigdy nie znajdowaly się w poblizu maluchów. Mieli zupełnie inne sprawy na głowie. Niejako zupełnie odrębny świat. Mali się do nich nie pchali a duzi się małym nie narzucali.
U nas było inaczej. Niby każdy miał swój korytarz, ale były momenty, gdzie się spotykaliśmy (np. przy maluchach była biblioteka dla wszystkich, a ubikacje na końcu korytarza starszych). W ogóle starsi zaczynali się od 4 klasy, więc różnica między 10- a 15-latkami też spora.
Pamiętam, że jak poszliśmy do 4 klasy, to chłopcy z najstarszych...
Ok, skoro nie widzisz to nie widzisz. Wolno ci.
Moje dzieci nie wstają. Mam taka prace, ze jedyne co muszę to się w niej pokazac między 7 a 10. Tak wiec moje dzieci póki co, nigdzie nie wstają. Zaczną jak pójdą do szkoły. Z mojej perspektywy nie ma potrzeby żeby je puszczać o rok wcześniej i zacząć o rok wcześniej budzić.

Ale ja cie o żadne nie prosiłam. Zacytowałaś moja wypowiedz, odniosłam się do cytatu ale dyskusja zaczęła zmierzać w kierunku, który nie ma nic wspólnego z problemem autorki wątku.
Staram się doradzać biorąc pod uwagę polskie warunki a nie zagraniczne.
Mogłabym powiedzieć, ze u nas dzieci idą do szkoły w wieku pięciu lat i nikt tragedii nie robi. Mogłabym zbesztać autorkę, ze robi z igły widły bo skoro w Anglii dzieci idą do szkoły mając piec lat to i jej córka tez może iść rok wcześniej. Ale u nas ten system działa od lat, pierwszy rok szkolny znacznie się różni od drugiego (to odpowiednik naszej zerówki) ale przejście jest płynne. Ale w jaki sposób to pomoże autorce wątku, której dziecko będzie uczęszczać do polskiej szkoły na polskich warunkach?
U nas w ogóle nie ma takiej możliwości żeby posłać dziecko do szkoły rok wcześniej. Nawet dla wnuków angielskiej królowej nie zrobiono by wyjątku. Nie i koniec. Ale nie o sytuacji w UK mowa w tym watku tylko o polskich realiach.

No i dokładnie o to mi chodziło, aby dostosować poradę do autorki, bo statystycznie w Polsce taką pracę jak ty ma się rzadko, więc przewidywalna sytuacja u niej będzie odmienna.
Wszystko to gdybania, bo autorka o pracy swojej nic nie napisała, dlatego odnoszę się do średniej krajowej normy. Zresztą nie wiadomo, jaka ta praca będzie za kilka lat. Oraz te szkoły. Czasy niepewne.
 
reklama
Nie odnosiłam się do problemu autorki wątku. Na ten temat to chyba już wszystko a nawet więcej zostało powiedziane. Czasem lubię nieco odbić od tematu a tu akurat nadarzyła się okazja, ponieważ nie rozumiem ślepego zachwytu zachodem. Jeśli ktoś ma coś przeciwko to sorki, wystarczy ominąć moją wstawke i tyle[emoji6]
Marynia
pisałam, że czytałam i że w tamtym okresie ogólnie był problem z systemem adopcji, także w Polsce. I że polskie dzieci też mogły tam trafić, bo trochę ich poginęło bez wieści.
Ale coś mi się nie dodał ten komentarz wtedy. [emoji854]
 
Marynia
pisałam, że czytałam i że w tamtym okresie ogólnie był problem z systemem adopcji, także w Polsce. I że polskie dzieci też mogły tam trafić, bo trochę ich poginęło bez wieści.
Ale coś mi się nie dodał ten komentarz wtedy. [emoji854]
To jest temat który zmasakrował mi głowę...i raczej nie na ten wątek.
Na dodatek jeszcze piszesz że to mogło mieć tak duży zasięg.
 
W temacie posyłania 6-latka do szkoły wpadło mi do głowy, że przecież właśnie wolą rządu oraz ponoć większości rodziców niezadowolonych z gimnazjów do podstawówki wróciły 13-15 letnie "dzieci", czyli stare konie. I mój sześciolatek (a mój nie miałby ukończonych) musiałby się z nimi stykać w szkole.
Chyba, że dana szkoła ma inne rozwiązanie. Tak samo, jak z gimnazjami. Gimnazja były nielubiane wg mnie, ponieważ podlegały gminom a nie powiatom i gminy utworzyły je najczęściej przy podstawówkach.
Gdyby były oddzielone od podstawówek, jak moje, byłoby lepiej.
Ja bardzo dobrze wspominam gimnazjum i jestem przeciwnikiem tej reformy. Ale chętnych do strajkowania że mną brak.
 
No i dokładnie o to mi chodziło, aby dostosować poradę do autorki, bo statystycznie w Polsce taką pracę jak ty ma się rzadko, więc przewidywalna sytuacja u niej będzie odmienna.
Wszystko to gdybania, bo autorka o pracy swojej nic nie napisała, dlatego odnoszę się do średniej krajowej normy. Zresztą nie wiadomo, jaka ta praca będzie za kilka lat. Oraz te szkoły. Czasy niepewne.

Cała budżetówka w Polsce ma podobne warunki do moich. A przynajmniej powinna.
Ale nie o tym mowa.


W temacie posyłania 6-latka do szkoły wpadło mi do głowy, że przecież właśnie wolą rządu oraz ponoć większości rodziców niezadowolonych z gimnazjów do podstawówki wróciły 13-15 letnie "dzieci", czyli stare konie. I mój sześciolatek (a mój nie miałby ukończonych) musiałby się z nimi stykać w szkole.
Chyba, że dana szkoła ma inne rozwiązanie. Tak samo, jak z gimnazjami. Gimnazja były nielubiane wg mnie, ponieważ podlegały gminom a nie powiatom i gminy utworzyły je najczęściej przy podstawówkach.
Gdyby były oddzielone od podstawówek, jak moje, byłoby lepiej.
Ja bardzo dobrze wspominam gimnazjum i jestem przeciwnikiem tej reformy. Ale chętnych do strajkowania że mną brak.

Nigdy nie rozumiałam reformy i przeróbki na gimnazja.
Uczylam się starym systemem, w jednym budynku były siedmiu i piętnastolatki i to działało. Całkiem długo. Po co naprawiać coś, co działa?
Tak naprawdę piętnastolatki nigdy nie znajdowaly się w poblizu maluchów. Mieli zupełnie inne sprawy na głowie. Niejako zupełnie odrębny świat. Mali się do nich nie pchali a duzi się małym nie narzucali.
 
Nigdy nie rozumiałam reformy i przeróbki na gimnazja.
Uczylam się starym systemem, w jednym budynku były siedmiu i piętnastolatki i to działało. Całkiem długo. Po co naprawiać coś, co działa?
Tak naprawdę piętnastolatki nigdy nie znajdowaly się w poblizu maluchów. Mieli zupełnie inne sprawy na głowie. Niejako zupełnie odrębny świat. Mali się do nich nie pchali a duzi się małym nie narzucali.
U nas było inaczej. Niby każdy miał swój korytarz, ale były momenty, gdzie się spotykaliśmy (np. przy maluchach była biblioteka dla wszystkich, a ubikacje na końcu korytarza starszych). W ogóle starsi zaczynali się od 4 klasy, więc różnica między 10- a 15-latkami też spora.
Pamiętam, że jak poszliśmy do 4 klasy, to chłopcy z najstarszych zaczepiali naszą najładniejszą dziewczynę (ku jej zadowoleniu). Chcieli z nią chodzić? A może coś więcej? Nie uważam, że tak powinno być.
Jak zniknęły klasy 7-8 to odetchnęłam. Zresztą, zrobiło się więcej miejsca, więc nic dziwnego [emoji854]

Dlatego przed podjęciem ostatecznej decyzji poszłabym na dni otwarte, jeśli nie ma innej możliwości (teraz szkoły już chyba pozamykane na domofony [emoji85]) i się rozejrzała.
 
Rozwiązanie
Do góry