reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Szpital - nieprzyjemne doświadczenie

G

guest-1725476287

Gość
Dzień dobry, chciałabym poruszyć temat naszych lekarzy w szpitalach którzy są na oddziałach dziecięcych. Mój syn (11 miesięcy) miał od tamtego poniedziałku wysoką gorączkę przez 3 dni ( do 39,9) byliśmy u lekarza rodzinnego który nie dał nam skierowania na żadne badania mimo że dziecko miało czyste gardło, osłuchowo było czysto , bez kataru, uszy czyste, test combo negatywny. W mojej głowie paliła się lampka że coś jest nie tak, ale myślałam że może wyolbrzymiam co często słyszałam od lekarzy jak latałam z dziećmi chociażby z głupim katarem. Dziecko zaczęło mniej sikać , pojechałam znów do lekarza , dała skierowanie na szpital i tego samego dnia rano coś mnie tknęło żeby pobrać mocz i prywatnie zrobić badanie w laboratorium. W badaniu wyszło że bakterie liczne, wykryto krew itd. jedziemy na szpital. Pojechaliśmy zrobili mu różne badania krwi, posiew krwi i moczu itd. włączyli mu w piątek antybiotyk, byliśmy na USG brzucha lewa nerka wyszła nieznacznie powiększona ale w granicach normy Pani mówiła że to normalne przy infekcji. Problem polega na tym że nikt mi wprost nie powiedział co dokładnie się dzieje mimo że chodziłam ciągle i pytałam.. słyszałam jedynie słowa że dziecko jest do leczenia. Musiałam wyjść w niedzielę ze szpitala z nim dlatego że nie miał kto zająć się starszym dzieckiem naprawde nie miałam nikogo kto by mógł się nim zająć, Pani doktor nie chciała nas zbytnio wypuścić mówiła że mogę na własne żądanie albo żebym wzięła starszaka na oddział tylko ja bałam się bo tam pełno dzieci z zapaleniem płuc, covid itd a on łapie wszystko..pytałam dlaczego nie chce nas wypisać czy jest aż tak źle, a ona mówiła za każdym razem że jest troszkę lepiej ale dziecko wymaga leczenia dowiedziałam się że ten antybiotyk co bierze w szpitalu może brać doustnie w domu więc skorzystałam z tego i wyszłam w niedzielę do domu... Nic konkretnego od pani doktor się nie dowiedziałam ani o wynikach ani o niczym mimo że pytałam milion razy. Mówiła mi cały czas że ma bakteryjne zapalenie pęcherza i nic poza tym. Nie brałam tego aż tak do siebie bo starszy też miał kiedyś zapalenie pęcherza i brał antybiotyk w domu i mu przeszło. Odebrałam wczoraj wypis i po prostu byłam w szoku. Jak dojechałam do domu zobaczyłam wszystkie wyniki większość tych skrótów z morfologii i tak dalej wpisywałam w internet bo no nie znam się na tym. I z tego co się okazało to tego dnia co mu robili badania czyli w czwartek było naprawdę bardzo źle.. i nikt mi nic nie powiedział mimo że chciałam wyjść..gdybym wiedziała że jest tak źle to nie wyszlabym z dzieckiem do domu tylko wolałabym zaryzykować i wziąć starsze do szpitala z nami... Z tego co wywnioskowałam z wyników morfologii to poszło mu to na nerki i prawdopodobnie trochę na wątrobę plus ma bakterie e.coli w moczu...bierze zinnat na szczęście łyka normalnie w domu i wgl musimy iść znów na USG brzucha, do poradni nefrologicznej i powtarzać na bieżąco badania... Ale problem tkwi w tym że lekarz prowadzący nie powiedział mi nic dosłownie nic co się dzieje... Mimo że chciałam wyjść do domu nie powiedzieli mi jaką ma bakterię że poszło to prawdopodobnie trochę właśnie na nerki i tą wątrobę sądząc po wynikach bo próby wątrobowe też miał złe... Zastanawiam się czy mogę coś z tym zrobić że lekarz nie powiedział mi wszystkiego tylko po prostu za każdym razem słyszałam że dziecko jest do leczenia mimo że pytałam milion naprawdę razy co się dzieje jakie są wyniki i tak dalej zawsze byłam zbywana i mi mówiono że dziecko jest do leczenia... Mały dalej trochę mało sika jest lepiej niż wcześniej ale nadal trochę mało i myślę teraz czy ten antybiotyk mu pomaga czy coś się dzieje czy może po prostu jest jeszcze trochę odwodniony... Wydaje mi się że ta pani ona kiedyś pracowała w przychodni do której ja poszłam z dzieckiem i od której nie dostałam żadnych skierowań na badania i myślę czy po prostu w taki sposób że nic mi nie mówiła o stanie zdrowia dziecka nie próbowała chronić tego ośrodka zdrowia i lekarki która pracuje u nich w szpitalu... Nie mam pojęcia co z tym zrobić muszę teraz bardzo uważać na dziecko i ciągle wszystko powtarzać... Morał z tego taki zawsze słuchajcie swojej intuicji jeżeli chodzi o dziecko i próbujcie naprawdę wyciągać z lekarzy ile się tylko da zamieszczę pod wpisem zdjęcie z badań morfologicznych i zobaczcie same ile parametrów miał podwyższonych i ile obniżonych i ja się pytam z jakiej racji Ja nie byłam informowana o niczym..☹️
 

Załączniki

  • 1fdbd028-b9bf-4b3b-8547-088993989768.jpeg
    1fdbd028-b9bf-4b3b-8547-088993989768.jpeg
    59,2 KB · Wyświetleń: 368
  • 4f7a24ce-201b-4746-b89b-dddced6f35e2.jpeg
    4f7a24ce-201b-4746-b89b-dddced6f35e2.jpeg
    90,9 KB · Wyświetleń: 103
reklama
A brałaś pod uwagę to, że oni sami do końca nie wiedzieli, co jest dziecku, tylko Ty zaczęłas boje i finalnie go wypisałaś?

Morfologię analizuje się kompleksowo i wiedzę na ten temat ma lekarz. Naprawdę nie ma sensu zastanawiać się nad podwyższonymi czy obnizonymi czynnikami. Ty nie wiesz, czy cokolwiek poszlo na nerki i wątrobę, bo nie jestes lekarzem i się na tym nie znasz.

Krew w moczu się zdarza przy gorączce (syn miał ostatnio nawet tak samo).

Moim zdaniem lekarze zadziałali zgodnie ze swoją wiedzą. Tak, mogli pewnie w szpitalu wyjaśnić Ci więcej, ale jak Ty pojechałaś w czwartek, w piątek włączyli leczenie, to na dobrą sprawę zaraz był weekend, w weekend nigdy Ci nie dadzą konkretów, trzeba było chociaż poczekać do poniedziałku. Lekarze dyzurni w weekend zwykle nie mają po prostu planu leczenia, tylko reagują na nagłe sytuacje.

Ja bym schowala dumę do kieszeni i wróciła na oddział.
 
Dzień dobry, chciałabym poruszyć temat naszych lekarzy w szpitalach którzy są na oddziałach dziecięcych. Mój syn (11 miesięcy) miał od tamtego poniedziałku wysoką gorączkę przez 3 dni ( do 39,9) byliśmy u lekarza rodzinnego który nie dał nam skierowania na żadne badania mimo że dziecko miało czyste gardło, osłuchowo było czysto , bez kataru, uszy czyste, test combo negatywny. W mojej głowie paliła się lampka że coś jest nie tak, ale myślałam że może wyolbrzymiam co często słyszałam od lekarzy jak latałam z dziećmi chociażby z głupim katarem. Dziecko zaczęło mniej sikać , pojechałam znów do lekarza , dała skierowanie na szpital i tego samego dnia rano coś mnie tknęło żeby pobrać mocz i prywatnie zrobić badanie w laboratorium. W badaniu wyszło że bakterie liczne, wykryto krew itd. jedziemy na szpital. Pojechaliśmy zrobili mu różne badania krwi, posiew krwi i moczu itd. włączyli mu w piątek antybiotyk, byliśmy na USG brzucha lewa nerka wyszła nieznacznie powiększona ale w granicach normy Pani mówiła że to normalne przy infekcji. Problem polega na tym że nikt mi wprost nie powiedział co dokładnie się dzieje mimo że chodziłam ciągle i pytałam.. słyszałam jedynie słowa że dziecko jest do leczenia. Musiałam wyjść w niedzielę ze szpitala z nim dlatego że nie miał kto zająć się starszym dzieckiem naprawde nie miałam nikogo kto by mógł się nim zająć, Pani doktor nie chciała nas zbytnio wypuścić mówiła że mogę na własne żądanie albo żebym wzięła starszaka na oddział tylko ja bałam się bo tam pełno dzieci z zapaleniem płuc, covid itd a on łapie wszystko..pytałam dlaczego nie chce nas wypisać czy jest aż tak źle, a ona mówiła za każdym razem że jest troszkę lepiej ale dziecko wymaga leczenia dowiedziałam się że ten antybiotyk co bierze w szpitalu może brać doustnie w domu więc skorzystałam z tego i wyszłam w niedzielę do domu... Nic konkretnego od pani doktor się nie dowiedziałam ani o wynikach ani o niczym mimo że pytałam milion razy. Mówiła mi cały czas że ma bakteryjne zapalenie pęcherza i nic poza tym. Nie brałam tego aż tak do siebie bo starszy też miał kiedyś zapalenie pęcherza i brał antybiotyk w domu i mu przeszło. Odebrałam wczoraj wypis i po prostu byłam w szoku. Jak dojechałam do domu zobaczyłam wszystkie wyniki większość tych skrótów z morfologii i tak dalej wpisywałam w internet bo no nie znam się na tym. I z tego co się okazało to tego dnia co mu robili badania czyli w czwartek było naprawdę bardzo źle.. i nikt mi nic nie powiedział mimo że chciałam wyjść..gdybym wiedziała że jest tak źle to nie wyszlabym z dzieckiem do domu tylko wolałabym zaryzykować i wziąć starsze do szpitala z nami... Z tego co wywnioskowałam z wyników morfologii to poszło mu to na nerki i prawdopodobnie trochę na wątrobę plus ma bakterie e.coli w moczu...bierze zinnat na szczęście łyka normalnie w domu i wgl musimy iść znów na USG brzucha, do poradni nefrologicznej i powtarzać na bieżąco badania... Ale problem tkwi w tym że lekarz prowadzący nie powiedział mi nic dosłownie nic co się dzieje... Mimo że chciałam wyjść do domu nie powiedzieli mi jaką ma bakterię że poszło to prawdopodobnie trochę właśnie na nerki i tą wątrobę sądząc po wynikach bo próby wątrobowe też miał złe... Zastanawiam się czy mogę coś z tym zrobić że lekarz nie powiedział mi wszystkiego tylko po prostu za każdym razem słyszałam że dziecko jest do leczenia mimo że pytałam milion naprawdę razy co się dzieje jakie są wyniki i tak dalej zawsze byłam zbywana i mi mówiono że dziecko jest do leczenia... Mały dalej trochę mało sika jest lepiej niż wcześniej ale nadal trochę mało i myślę teraz czy ten antybiotyk mu pomaga czy coś się dzieje czy może po prostu jest jeszcze trochę odwodniony... Wydaje mi się że ta pani ona kiedyś pracowała w przychodni do której ja poszłam z dzieckiem i od której nie dostałam żadnych skierowań na badania i myślę czy po prostu w taki sposób że nic mi nie mówiła o stanie zdrowia dziecka nie próbowała chronić tego ośrodka zdrowia i lekarki która pracuje u nich w szpitalu... Nie mam pojęcia co z tym zrobić muszę teraz bardzo uważać na dziecko i ciągle wszystko powtarzać... Morał z tego taki zawsze słuchajcie swojej intuicji jeżeli chodzi o dziecko i próbujcie naprawdę wyciągać z lekarzy ile się tylko da zamieszczę pod wpisem zdjęcie z badań morfologicznych i zobaczcie same ile parametrów miał podwyższonych i ile obniżonych i ja się pytam z jakiej racji Ja nie byłam informowana o niczym..☹️
Te parametry nic nam nie powiedzą. Szukanie w internecie informacji, co z czym też niewiele wnosi, bo często normy dla dzieci są kompletnie inne i nie da się ich tak o znaleźć w necie. Lekarze są od leczenia.

Wróć na oddział. Będąc w szpitalu należałoby może poszukać rzecznika praw pacjenta i powiedzieć o sytuacji, że brak jasnej komunikacji. Być może uważali, że informacja o tym, że dziecko powinno zostać i wymaga leczenia była dla lekarzy wystarczająca. Poza tym bakteryjne zapalenie pęcherza to była w zasadzie informacja, co się dzieje... możliwe że są sytuację, że dziecko wymaga pobytu w szpitalu, skoro miało powiększona nerkę. Przecież nikt nie zostawia z byle czym w szpitalu...
Już nic w tej sprawie więcej nie zrobisz w tej chwili. Wyszłaś na własne żądanie, mimo że dziecko wymagało leczenia. Być może tak jak mówi @Lady Loka dziecko było w toku badań i nie umieli nic powiedzieć konkretnego, a im bliżej weekendu to w szpitalu z reguły mniej informacji.

Pomyślałabym nad zmianą pediatry. U nas przy braku innych objawów przy gorączce daje skierowanie od razu na morfologię i mocz - jako że gorączka może być od zapalenia układu moczowego.
 
A brałaś pod uwagę to, że oni sami do końca nie wiedzieli, co jest dziecku, tylko Ty zaczęłas boje i finalnie go wypisałaś?

Morfologię analizuje się kompleksowo i wiedzę na ten temat ma lekarz. Naprawdę nie ma sensu zastanawiać się nad podwyższonymi czy obnizonymi czynnikami. Ty nie wiesz, czy cokolwiek poszlo na nerki i wątrobę, bo nie jestes lekarzem i się na tym nie znasz.

Krew w moczu się zdarza przy gorączce (syn miał ostatnio nawet tak samo).

Moim zdaniem lekarze zadziałali zgodnie ze swoją wiedzą. Tak, mogli pewnie w szpitalu wyjaśnić Ci więcej, ale jak Ty pojechałaś w czwartek, w piątek włączyli leczenie, to na dobrą sprawę zaraz był weekend, w weekend nigdy Ci nie dadzą konkretów, trzeba było chociaż poczekać do poniedziałku. Lekarze dyzurni w weekend zwykle nie mają po prostu planu leczenia, tylko reagują na nagłe sytuacje.

Ja bym schowala dumę do kieszeni i wróciła na oddział.
tu nie chodzi o dume, pisałam dlaczego musiałam wyjść. A jeśli chodzi o badania to jak trafiliśmy w czwartek na oddział to już w nocy były wszystkie wyniki i Pani doktor przyszła i tak czy inaczej nie poinformowała mnie co mu się dzieje
 
Po tych wynikach, co wstawilas widac, ze miedzy 30.08 a 01.09 jest poprawa w wynikach moczu. A krew czy leukocyty w moczu przy zapaleniu sa normalne. Na moje oko morfoligii nie ma zlej. Sa lekkie wahania, ale przy chorobie to normalne. Nie wiem, gdzie ty widzisz takie tragiczne wyniki.
nie wiem może sama po prostu już panikuje ... Dziś też powtarzałam badania moczu i jest jeszcze lepiej niż było i już nie wykryto bakterii ale za to wykryto krew znowu, mały nie ma typowego krwiomoczu i na badaniach nie ma jakiś parametrów tylko pisze że wykryto , ale przy infekcjach układu moczowego to podobno tak się dzieje
 
tu nie chodzi o dume, pisałam dlaczego musiałam wyjść. A jeśli chodzi o badania to jak trafiliśmy w czwartek na oddział to już w nocy były wszystkie wyniki i Pani doktor przyszła i tak czy inaczej nie poinformowała mnie co mu się dzieje
ale proponowali Ci, zebyś wzięła starsze dziecko na salę. Skoro nie chcieli za bardzo Was wypuścic i padła taka propozycja, no to chyba logiczne, że potrzebne było leczenie?

Teraz lecisz na wlasną rękę. Robisz sama badania, sama je interpretujesz, jakiś kosmos. Zmień pediatrę, bo temu już widać, że nie ufasz albo zgłoś się ponownie na oddział. Bo w tym momencie leczenia Twojego dziecka nie prowadzi żaden lekarz, a tak być nie może.
 
Słuchajcie to serio nie jest jakiś hejt w stronę lekarzy czy coś tylko nie rozumiem dlaczego mi nie chcieli powiedzieć o niczym, w czwartek były wyniki i nie powiedzieli mi nic konkretnego chociażby o tej bakterii.. już tyle razy miałam takie nieprzyjemne doświadczenia z lekarzami w szpitalach zwłaszcza na oddziałach dziecięcych że masakra, że starszakiem też parę razy leżałam i zawsze było to samo. To jest moje dziecko nie obcy człowiek MAM PRAWO do tego żeby wiedzieć co mu dzieje.
 
Tym bardziej że teraz z roku na rok widzę jak lekarze mają coraz bardziej gdzieś w to co się komuś dzieje, czy jeżeli chodzi o dzieci czy o dorosłych
 
reklama
Słuchajcie to serio nie jest jakiś hejt w stronę lekarzy czy coś tylko nie rozumiem dlaczego mi nie chcieli powiedzieć o niczym, w czwartek były wyniki i nie powiedzieli mi nic konkretnego chociażby o tej bakterii.. już tyle razy miałam takie nieprzyjemne doświadczenia z lekarzami w szpitalach zwłaszcza na oddziałach dziecięcych że masakra, że starszakiem też parę razy leżałam i zawsze było to samo. To jest moje dziecko nie obcy człowiek MAM PRAWO do tego żeby wiedzieć co mu dzieje.
Ale ja dalej nie rozumiem, o co masz pretensje. Przecież Ci powiedzieli, że ma bakteryjne zapalenie pęcherza 🤷‍♀️ i prawdopodobnie na tamten moment właśnie tyle wiedzieli.

W weekend są lekarze dyżurni, którzy maja reagowac na nagłe wypadki, więc prawdopodobnie więcej dowiedziałabyś się po badaniach zrobionych w poniedziałek, kiedy wiadomo by już było, czy antybiotyk pomógł.
 
Do góry