reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Teściowa to koszmar czy zbawienie?

No za niecały tydz mam termin a tu ten już chrapie obok mnie pijany i jak tu żyć z kims takim a teść powiedział ze jego mama ich wszystkich w domu urodziła i mam nie przesadzać. Jak myślicie może lepiej jak się z nim rozstane?
Posłuchaj... rozstanie to poważna sprawa.. zastanow sie lepiej 3 razy nad innym rozwiazaniem. Oczywiscie znam cala sytuacje tylko pobieżnie. Ty najlepiej wiesz co czujesz.
A gdzie w tym wszystkim sa Twoi rodzice? Masz jakies wsparcie z ich strony?
 
reklama
Moze porozmawiaj powaznie z nim Bo to nie jest normalne. A co do Twoich rodziców jak masz u nich wsparcie to może przenieś się do nich na razie bo poród moze w kazdej chwili sie zacząć a sama nie pojedziesz na porodówkę.
 
U mnie największy problemem są pieniądze. Nie jestesmy jedynymi osobami pracującymi w domu. Oprócz nas jest jeszcze siostra mojego K pracująca w banku z czego teraz zarabia okolo 3-4 tys miesięcznie ale nie dokłada do rachunków ani nie kupuje jedzenia ogólnie powiedziała ze jej praktycznie nie ma w domu ona sie uczy i jej nikt nic nie daje. Młodszy brat mojego K no został mu jeszcze rok nauki ale z nim tez jest problem uważa ze wszystko co jest w domu jest jego. Zrobił prawo jazdy i matka tak naprawde nie ma dostępu do swojego samochodu bo on ma swoje sprawy do załatwienia i on jedzie a ona się nas prosi o samochód żeby do sklepu jechac bo nie pójdzie do niego po kluczyki bo będzie awantura. Tak naprawde jestem jedyna osoba pomagającą jej w domu ale według niej nikt nic nie robi. Ma jeszcze 2 córki jedna 2gim a druga 5klasa. Tez nic nie robią tylko telefon i wyjścia do koleżanek. Młodsza potrafi matkę od szmat wyzwać a i tak pójdzie w nagrodę do koleżanki. No po prostu ręce opadają. Myśleliśmy nad wynajmem czegoś ale na razie nas nie bardzo stać. Awantury są non stop. Mój K obrywa za to ze matka pokłóci sie z jego bratem. Ogolnie zajmuje sie naszym Filipem co srednio mi się podoba ale co do małego jest bardzo w porządku dobrze się nim zajmuje. Ale za bardzo chętna do tego nie jest jak miałam iść do pracy to udawała ze bola ja plecy i nie moze dźwigać a maly jeszcze nie chodził dobrze wtedy. Potem mój K stracił prace i siedział z małym w domu to byl spokój. Ale od poniedzialku poszedł juz do nowej i ja nagle strasznie boli noga i nie moze chodzić jakies okłady sobie robila do wczoraj bo juz byla jak nowo narodzona jak chciała samochodu pożyczyć. Taka sciemniara jest ze czasem juz na prawdę nie wytrzymuje. Robi problem tak na prawdę z niczego.
 
Sytuacja z wczoraj. Wracamy z K do domu po pracy i jego najmłodsza siostra mówi do K żeby ja zawiózł ja do sklepu bo ona chce cos słodkiego na odpowiedz ze nie jest taksówką (bo tak oni uważają ze skoro ma samochód to powinien ich wozić) ich mama się obraziła. Nieodzywala się cały wieczór nawet do mnie. Wykapalam małego, położyłam go spać za chwile krzyk. Najmłodsza siostra K darła się jakby ja ze skory obdzierali bo jej siostra pokazała jej jakiś filmik. Obudziła małego chyba z 5 razy. Przestała sie drżeć jak weszłam na górę i zwróciłam jej uwagę. Mój K wrócił po 22 z pracy idzie sie kąpać a jego mama do niego mówi że ona nie może zostać jutro z Fifim. A umawialiśmy sie że pojedzie z nim dziś na szczepienie. Do mnie nawet słowem sue nie odezwała wczoraj. Wkurzona dzid spakowałam małego i zabrałam do mojej mamy. Ale my musimy się zwolnić z pracy żeby z nim jechać bo tamtej już cos odbija. I tak na prawdę ni z tego ni z owego po 22 mówi że z nim nie zostanie. No kurde. Rozumiem może się pokłócić z K ale czym winne jest dziecko. Za każdym razem jak sie pokłócą to ona nie będzie sie nim zajmować. Powiedzcie mi co ma jedno do drugiego bo ja nie mam pojęcia.
 
Trudno mi pojąć taką sytuację. Niby wiem, że kwestie finansowe są ważne i czasami utrudniają podjęcie decyzji. Ale nie rozumiem też zachowania teściów, przecież jesteś żoną ich syna, on wybrał Ciebie i założył z Tobą rodzinę, a oni traktują Cię jak intruza.
Wiem, że łatwo mówić, żebyś spakowała się i odeszła, ale to nie zawsze jest takie proste. Zaczęłabym chyba od poważnej rozmowy z mężem. Jeśli to by nie przyniosło rezultatu to chyba spróbowałabym rozmowy z psychologiem, bo sama długo nie zniosłabym takiej sytuacji, a razem może udałoby się znaleźć jakieś rozwiązanie, złoty środek bez konieczności zmiany swojego życia o 180 stopni. Chyba, że tylko taka zmiana nosiłaby za sobą pozytywne rezultaty - wtedy może bym i to przemyślała.
 
Ogolnie myślimy na wynajmem tylko problem bo mi się konczy umowa w pracy nowa będę miała w styczni a mój K też czeka na podpisanie. Ogólnie młodszy synuś teściowej tak ją nakręca dziś rano do niej że już z nią gadamy bo musi z młodym zostać a ona że nikt z nia nie rozmawiał ze będzie z nim siedzieć. K sie wku... poszedł i pyta o co jej znowu chodzi a ona ze cały weekend nas nie bylo widać mimo ze w domu siedzieliśmy. Ogolnie nie odzywała sie chyba ze 3 dni. A zaczęło sie że jak zwykle pokłóciła się z K przez jego brata oczywiście.i K byl w pracy a ona przychodzi do mnie dokladnie o 21:40 ze nie moze jutro zostać z małym i mówiła o tym K. Wrócił z pracy pytam go czy coś wie na ten temat a on do mnie że pierwsze słyszy. Tylko tyle że jak sie wyprowadzimy to ona zostanie sama bo z K jesteśmy jedynymi osobami w domu którzy jej pomagają. Wiec moze wtedy zrozumie bo ona młodszemu synusiowi kanapeczki rano zrobi bo on do szkoły idzie samochód zatankuje gdyby nie przyszło pismo ze szkoły ze nie chodzi to by wcale nie wiedziała. A co do czego to karze jej spier..., albo ch.. Cie to obchodzi.
 
reklama
Witam :-) Postanowiłam napisać na forum, bo sama nie daję już sobie rady z moimi emocjami. Jestem mamą wcześniaka, sporo przeszliśmy, zarówno ja ze swoim zdrowiem, jak i moje dziecko, które musiało walczyć o życie. Od początku mojego macierzyństwa mieszkamy z matką mojego męża. Nie powiem, kobieta nie jest jakaś szczególnie zła, jest wdową, jest samotna, jeszcze zanim pojawiło się na świecie nasze dziecko to nieraz uprzykrzała nam życie, miała pretensje do męża, że poświęca jej za mało czasu (jak zaczęliśmy się spotykać), chciała wszędzie jeździć z nami i obrażała się jak chcieliśmy gdzieś wyskoczyć sami. Znalazła inny sposób, praktycznie co tydzień wyciągała mojego męża do swojej rodziny, która mieszka w innym mieście, tak więc weekendy spędzałam z nimi wyjazdowo. Po narodzinach dziecka wszystko zmieniło się o 360 stopni, teściowa zrozumiała już, że stanowimy odrębną rodzinę i nie wchodzi nam już w paradę tak jak dawniej, chociaż bywają wyjątki, bo lubi się wtrącać we wszystko, musi znać każdy szczegół z naszego życia, co mnie b.męczy i nawet mój mąż ma jej momentami dość, mamy swoje tajemnice i staramy się, by pewne informacje nie docierały do niej. Jestem zmęczona mieszkaniem z nią i pragnę byśmy mieli swoje mieszkanie, ale niestety póki co nie jest to możliwe...To tak ogółem, natomiast problem tkwi chyba jednak we mnie, w moich emocjach. Mianowicie jestem zazdrosna o swoje dziecko, nie lubię gdy teściowa się nim zajmuje, gdy je całuje, tuli, czuję wtedy jak wali mi serce, czuję niemal ból i ukłucie gdzieś w środku...nie umiem sobie z tym poradzić, bywało że było lepiej, udawało mi się przetłumaczyć sobie, że przecież jest babcią, że nie mogę zabronić jej kontaktu z wnukiem. Niestety na moje emocje chyba miało trochę wpływ początkowe postępowanie teściowej, zaraz po naszym wyjściu ze szpitala. Miałam wrażenie, że traktowała wnuczkę jak swoje dziecko, zdarzało jej się mówić do niej nie wnusiu, a córciu, co przyprawiało mnie o złość...Wszędzie wsadzała swoje 3 grosze, nie dawała mi się wykazać jako matce, chciała we wszystkim pomóc, we wszystkim mnie wyręczyć, co zaczęło mnie w końcu denerwować, jestem osobą bardzo samodzielną, macierzyństwo to dla mnie wyzwanie i daje mi ogromną satysfakcję i naprawdę nie potrzebuję niczyjej pomocy ani w wychowywaniu córki, ani w innych czynnościach domowych. W końcu zaczęłam teściową odsuwać na bok, po czym dowiedziałam się, że wypłakała się mężowi, że ją odsunęłam i że nie czuje się potrzebna. Dodam, że ona całe życie "ciągnęła" męża za nogi, by jakoś dawał sobie radę w życiu, do tej pory, robi mu kanapki do pracy, mimo, że on umie i może robić sobie to sam, słowem wyręcza go we wszystkim i chyba ubzdurała sobie, że ja także jestem nieporadna i bez niej nie dam sobie rady...ku jej ogromnemu zaskoczeniu i niezadowoleniu. Jako osoba samotna chciała rządzić i żyć naszym życiem, jednak ja jej na to nie pozwalam, uważam, że są pewne granice, mimo, że jesteśmy póki co skazani, aby z nią mieszkać, to nie oznacza, że ma się wpychać w każdą sferę naszego życia. Doszło do tego, że wolę siedzieć z córką w naszym małym pokoiku niż wychodzić do niej i spędzać z nią całe dnie, jestem już zmęczona jej osobą i ogromnie cieszę się jak jedzie do rodziny i gdy mamy choć trochę czasu tylko dla naszej trójki. Pamiętam jeszcze jak planowała, że zabierze ze sobą moją córeczkę do swojej rodziny za granicą, jak mała tylko trochę podrośnie, mówiła całkiem serio...może dla niektórych byłby to powód do radości, że babcia chce zająć się wnuczką, a rodzice trochę odetchną, ale ja mam inne spojrzenie na świat i chcę mieć dziecko przy sobie, oszalałabym z niepokoju i zamartwiała się gdybym miała puścić gdzieś daleko moje dziecko beze mnie. Dodatkowo nie pasowało jej, gdy dowiedziała się że będziemy czasami nocować u moich rodziców, oburzyła się mówiąc, że dziecko musi wiedzieć gdzie ma dom...A moim zdaniem nic jej do tego, dziecko wie, gdzie ma dom, ale tym samym wie, że ma także drugi dom u drugich dziadków, gdzie również może czuć się bezpiecznie, co w tym złego? Może któraś z Was mi coś doradzi, mi zwyczajnie brak już sił i chęci do takiego "wspólnego z teściową" życia... :-(
 
Do góry