Hej! Przychodzę po poradę. Jutro dla pewności idę na betę i zapiszę się do lekarza, a zastanawiam się czy któraś z Was może spotkała się z podobną historią.
Miesiączka powinna pojawić się 30 maja. Owulację miałam ok 15/16 maja. Kochaliśmy się z partnerem bez zabezpieczenia.
W międzyczasie miałam trochę stresu bo odchodzę z pracy + 28-30 maja miałam gorączkę po 38-39 stopni (żadnego kaszlu, kataru, po prostu gorączka i ogólne rozbicie z tym związane). Na początku myślałam, że okej - był stres, gorączka to okres mógł mi się przesunąć ale dla pewności zrobiłam test ciążowy, który dał wynik negatywny. Dzisiaj mamy już 17 czerwca, miesiączki ani widu, ani słychu. Jedyne co to pobolewa mnie brzuch typowo jak na okres - z tym, że ból trwa kilka minut, jest o wiele słabszy i pojawia się rano i wieczorem. Oprócz tego czasami aż ssie mnie w żołądku, mimo, że jem normalnie i kilka razy zakręciło mi się w głowie. Nie mam też praktycznie w ogóle śluzu, a jak już się coś pojawia to jest wodnisty i "na raz" jest go sporo. Robiłam jeszcze kilka testów, ale każdy dał wynik negatywny. Ostatni robiłam w czwartek.
Zawsze myślałam, że negatywny test = ciąży nie ma, ale już trochę głupieje. Pomyślałam, że zapiszę się do lekarza żeby sprawdzić czy wszystko jest ok (byłam zresztą miesiąc temu na kontrolnych i wszystko wtedy było w porządku), ale nie wiem czy jest w ogóle sens iść na betę?
Miesiączka powinna pojawić się 30 maja. Owulację miałam ok 15/16 maja. Kochaliśmy się z partnerem bez zabezpieczenia.
W międzyczasie miałam trochę stresu bo odchodzę z pracy + 28-30 maja miałam gorączkę po 38-39 stopni (żadnego kaszlu, kataru, po prostu gorączka i ogólne rozbicie z tym związane). Na początku myślałam, że okej - był stres, gorączka to okres mógł mi się przesunąć ale dla pewności zrobiłam test ciążowy, który dał wynik negatywny. Dzisiaj mamy już 17 czerwca, miesiączki ani widu, ani słychu. Jedyne co to pobolewa mnie brzuch typowo jak na okres - z tym, że ból trwa kilka minut, jest o wiele słabszy i pojawia się rano i wieczorem. Oprócz tego czasami aż ssie mnie w żołądku, mimo, że jem normalnie i kilka razy zakręciło mi się w głowie. Nie mam też praktycznie w ogóle śluzu, a jak już się coś pojawia to jest wodnisty i "na raz" jest go sporo. Robiłam jeszcze kilka testów, ale każdy dał wynik negatywny. Ostatni robiłam w czwartek.
Zawsze myślałam, że negatywny test = ciąży nie ma, ale już trochę głupieje. Pomyślałam, że zapiszę się do lekarza żeby sprawdzić czy wszystko jest ok (byłam zresztą miesiąc temu na kontrolnych i wszystko wtedy było w porządku), ale nie wiem czy jest w ogóle sens iść na betę?