reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Urodzisz, to pokochasz. Jak było z wami?

Dołączył(a)
17 Grudzień 2021
Postów
6
Ciężarne, zwłaszcza te, które mają ambiwaletny stosunek do swojej ciąży, często słyszą: "Zobaczysz, jak urodzisz to od razu pokochasz". A jak było z wami? Sprawdziły się te słowa, czy miłość przyszła później? A może nie przyszła w ogóle
 
reklama
Ja chciałam dziecka, ale jak okazało się,że ma narodzic się syn,byłam rozczarowana. Ciąża przebiegła bez mdlosci itp, za to poród wspominam bardzo źle. A po porodzie.. Dramat, żałowałam decyzji o macierzyństwie. Zero mojego życia, czasu dla siebie, małżeństwo to juz nie było to samo. Dzieckiem zajmowałam się mechanicznie.. Miałam do siebie pretensje, że go nie kocham, że jestem zła matka..
Ale po jakimś czasie wszystko zaczęło się zmieniać.. To żmudny i długi proces, ale zanim młodu skończył rok, ja kochałam go na zabój i ponad wszystko.. Miłość może przyjść z czasem i myślę, że przychodzi..
 
Ciężarne, zwłaszcza te, które mają ambiwaletny stosunek do swojej ciąży, często słyszą: "Zobaczysz, jak urodzisz to od razu pokochasz". A jak było z wami? Sprawdziły się te słowa, czy miłość przyszła później? A może nie przyszła w ogóle
Ja mam bardzo problematyczne ciąże, więc staram się nie robić sobie w głowie ogromnych nadziei po stratach w tym jednej bardzo późnej. Dla tego też nie kocham od pierwszej kreseczki. Przy pierwszym dziecku działałam jak maszyna. Myślałam że pokocham syna po porodzie ale raczej pojawiło się tylko poczucie obowiązku. Cieszyła mnie nowa rzeczywistość, ale ta ogromna miłość o której się mówi przyszła z czasem. Natomiast po drugim porodzie przy córce było odwrotnie zakochałam się od razu. Tyle że przy córce już się nie zamartwiam na zapas, wiem jak się dzieckiem zająć. Byłam bardziej gotowa na to nasze wspólne życie.
 
Ciężarne, zwłaszcza te, które mają ambiwaletny stosunek do swojej ciąży, często słyszą: "Zobaczysz, jak urodzisz to od razu pokochasz". A jak było z wami? Sprawdziły się te słowa, czy miłość przyszła później? A może nie przyszła w ogóle
Ja się z ciąży bardzo cieszyłam, ale macierzyństwo mnie przerosło. Jestem beznadziejną matką i totalnie się do tego nie nadaje. Także nie ma znaczenia co czujesz w ciąży, bo ja czułam fiołki i pierwsze pół roku życia dziecka było cudowne. A potem zaczęły się nieprzespane noce, dziecko które wymaga więcej czasu, zaczyna psocić i mam już dość. Chodzę tylko sfrustrowana i nieszczęśliwa.
 
U mnie trochę odwrotnie...
Ciąża planowana od roku, zaskoczyła w pierwszym cyklu starań, przebiegała książkowo, żadnych mdłości, nudności, większych problemów, NIC.
Radosne wyczekiwanie, myślałam, że jestem psychicznie gotowa na dziecko, w końcu od dawna go pragnęłam, a jak się Córka pojawiła na świecie, to jeden wielki SZOK.
Niestety, nikt mnie nie przygotował na ciemne strony macierzyństwa, wszędzie słodko pierdzące opowiastki, a tu waga nie chciała spadać, wszystko bolało, byłam rozmemłana i wiecznie zmęczona, Młoda wrzeszczała, ja wyłam razem z nią, straciłam swoją niezależność i beztroskę, wszystko musiałam podporządkować dziecku, straciłam kontakt z ludźmi i tak naprawdę odżyłam dopiero, jak poszła do żłobka mając roczek, a ja do pracy.
Oczywiście, kochałam Córkę od początku, ale pierwszy rok jej życia to był taki kosmos, że nawet się na tej miłości nie skupiałam, bo wszystko mnie przerastało.
Dopiero jak odżyłam psychicznie, to zalała mnie fala uwielbienia i miłości, Córka stała się "całym" moim światem, a ja do dziś dzień uważam, że jest chodzącym ideałem i nie mogłam sobie wymarzyć cudowniejszego dziecka :)
 
W moja pierwsza ciążę zaszłam zaraz po ślubie, w pierwszym cyklu. Nie sądziłam że tak szybko pójdzie i raczej miałam taki chłodny dystans do ciąży. jak dowiedziałam się że będzie córka a nie upragniony syn to załamałam się. Boże jak głupia byłam, teraz to wiem. Jak mała się urodziła i ją zobaczyłam to przepadlam. Zakochałam się bez pamięci. Ja taka wariatka szalona jak to wszyscy moi znajomi mówią, gdzie ja tam na matkę się nadaje. A jednak odnalazłam się w tym idealne.
Oczywiście uważam że mogłabym małej więcej czasu poświęcac i siedzieć z nią w domu ale ja jestem z tych co muszą pracować. Jeżeli urodzę kolejne dziecko to wracam do pracy jak najszybciej ( z córką siedziałam w domu 3 lata ), mąż pójdzie na tacierzynskie.
Powiem ci tak: myślę że jak urodzisz to zrozumiesz o czym pisze. Fakt macierzyństwo jest trudne, dlatego mam nadzieję że będziesz mieć oparcie w meczu, dziadkach, ogólnie w rodzinie. To wszystko może przytłaczać ale jak podejdzie takie dzieciątko do ciebie i powie ci tak jak moja szczwsciolatka wczoraj :mamo kocham cię, jesteś najlepszą mama na świecie, lepszej mieć nie mogłam... To udowadniasz sobie że cały ten trud ma sens
 
Dla mnie ciąża była cudownym oczekiwaniem na upragnioną córeczkę.
Gdy mała się urodziła przyszła rzeczywistość i okazało się że macierzyństwo to nie tylko tęczę o serduszka.
Nieprzespane noce, brak czasu dla siebie, to wszystko mnie przytłoczyło, też zastanawiam się czy wystarczająco mocno kocham swoje dziecko.
Teraz wiem, że kochałam ja zawsze, ale na początku gdy nagłe całe swoje życie musiałam podporządkować pod człowieka z którym nie potrafię się dogadać nie czułam nic poza zmęczeniem i rozżaleniem na cały świat.
 
Dla mnie obie ciąże były uciążliwe, męczące, dołujące i dobijające. Po pierwszym porodzie kiepsko było u mnie z tym obezwładniającym uczuciem zachwytu, dopadło mnie dopiero po drugim, jakoś tydzień po porodzie. Teraz uważam, że są najpiękniejszymi istotami jakie istniały, istnieją i będą istnieć. Co absolutnie nie oznacza, że jestem w stanie dla nich pominąć posiłek, nie pójść do toalety czy odmówić sobie realizacji podstawowych potrzeb fizjologicznych. Zależy co kto rozumie przez zakochanie się w swoim dziecku. Dla mnie to cudowne uczucie, które dopada Cię kiedy uśmiechacie się do siebie, kiedy całujesz te małe stópki albo karmisz. Ale wiem, że są kobiety, które odmawiają sobie jedzenia, toalety czy ustępują we wszystkim tłumacząc to miłością do dziecka. To nie dla mnie.
 
Ja mojego syna pokochalam od pierwszego dotyku, do dzis pamietam jak polozna polozyla mi go na brzuchu, dotknelam jego ciałka i przepadlam, to bylo niesamowite uczucie jak "cos" co bylo czescia mnie tyle czasu jest odrebną małą istotką. Za to wciazy nie bylo teczy i skowronkow mimo ze byla bezproblemowa. Nie planowalismy dziecka, bylam mloda, niedoswiadczona i tak poprostu ten okres przeszlam troszke bezinteresowanie na zasadzie "jakos to bedzie".
Z corka troche odwrotnie bo ciaza planowana, zakupy i przygotowania od poczatku itd. Bylam bardziej swiadoma jak sie zycie dalej potoczy. Przy porodzie owszem kochalam juz to malenstwo, ale tym samym tego momentu łał tym razem nie bylo. W pewnym momencie wkradla sie rowniez rutyna, mechaniczne "obslugiwanie" niemowlaka, i wiem ze przez wieksza ilosc obowiazkow minely chwile gdzie nalezaloby sie zatrzymac, nacieszyc calym macierzynstwem itd. Ale tak czy inaczej pozniej wiedzialam ze ta mała kruszyna skradla mi serce. Nie zamienilabym zycia na takie bez dzieci, mimo wielkiego poswiecenia, zmeczenia, trudow w wychowaniu, w zadbaniu rowniez o siebie, dzieci wynagradzają to swoim istnieniem
 
reklama
W pierwszej ciąży bardzo cieszyłam sie ze zostanę mama. Cieszył mnie brzuszek, zakupy, troska innych o mnie, cud miód. Ale to jak zareaguje na dziecko? Zupełnie nie wiedziałam… czy pokocham, czy mi się spodoba, czy nie będzie mnie brzydzilo… nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego jak dziecko zmieni moje życie…. Nawet jak rodziłam to uprzedziłam położne ze nie wiem czy będę chciała dotknąć małej, bo mogę się brzydzić… ALE jak już urodziłam, niczego się nie brzydziłam a była cała w białej mazi, całowałam ja i nie chciałam jej z rak wypuścić. Zmieniła całe moje dotychczasowe życie. Nagle mąż nie interesował się wyłącznie mną ale tez i dzieckiem, nagle skończyło się nasze randkowanie, bo mała mieliśmy 24h, musiałam w nocy wstawać, w dzień jakoś ogarniać siebie, dziecko i dom… a ona była wymagającym dzieckiem, kochała towarzystwo i sama nawet chwile nie polezala lub posiedziała. Ale mimo ze byłam zmęczona to i tak szczęśliwa. Moj matczyny instynkt nie pozwalał mi za bardzo jej zostawiać z nikim innym, byłam mega zazdrosna jakby ktoś miał mi ja wziasc na zawsze… dopiero jak miała 2 latka a ja spodziewałam się drugiego dziecka i potrzebowałam pomocy, dałam wykazać się ciociom, dziadkom itd. 😉 dużo zależy pewnie jaki się ma charakter. Powodzenia i dużo miłości ❤️ Nie sugerować się za dużo wiedza książkowa. Każde dziecko jest inne i uwazam ze nie da się wychować dziecka na zasadach książkowych, bo każde potrzebuje czegos innego, a nasza walka staje się tylko irytująca dla rodziców i dla dziecka…
 
Ostatnia edycja:
Do góry