iwka1211
Aniołek 14.01.2009 r.30tc
Witam! Mam na imię Iwona i chciałabym się podzielić z Wami swoim tragicznym przeżyciem jakiego doświadczyłam dwa tygodnie temu:-(. Właściwie nie wiem od czego zacząć..... a więc może zacznę od początku. W czerwcu 2008 roku wzięliśmy z mężem ślub, byliśmy przeszczęśliwą parą. Chcieliśmy mieć od razu dziecko, dlatego nie robiliśmy nic żeby Go nie było. I udało się!!! Za pierwszym razem!!! Kiedy robiłam test w lipcu cała drżałam i czekałam na wynik a tutaj pojawiły się dwie wymarzone kreski!! Mój mąż oszalał, byliśmy szczęśliwi jak nigdy!!! Ale nasze szczęście nie trwało długo. Problemu zaczęły się 01 września kiedy to po raz pierwszy trafiłam, do szpitala z plamieniem. Jednak po 3 dniach wróciłam do domu z lekami na poddtrzymanie. Jednak już 14 września trafiłam ponownie do szpitala tylko że tym razem z krwawieniem. Lekarze powiedzieli że mam krwiak który oddziela ciążę od macicy i mam 50 % na utrzymanie ciąży. Ale My tak pragnęliśmy tego dziecka... Leżałam cały czas, najpierw w szpitalu 2 tygodnie , a potem w domu. 01 listopada odpłynął mi jakiś płyn, dużo płynu.... myśleliśmy że już jest po wszystkim.... ale nie, aż do konsultacji w Poznaniu, gdzie doc. powiedział mi że jest bezwodzie, nie ma wód płodowych prawie wogóle, i sam nie wie jak to dziecko jeszcze żyje. Wtedy sie załamaliśmy, ale na krótko, bo nadal wierzyliśmy że sie uda, że może stanie sie jakiś cud. Modliliśmy się o pozytywne rozwiązanie. Dalej leżałam w domu i były cotygodniowe wizyty u doc. i tak przetrzymaliśmy do połowy grudnia. Dziecko żyło, ruchy oddechowe były prawidłowe, przepływ krwi pępowinowej również prawidłowe, aż lekarz się dziwił jak to jest możliwe.... a My ciągle wierzyliśmy. 15 grudnia trafiłam na oddział w Poznaniu z krwawieniem-pękł mi pęcherz, wyhamowali skurcze i w klinice wytrzymaliśmy jeszcze miesiąc.... aż do dnia 14 stycznia. We wtorek 13 stycznia wieczorem wystąpiło kolejny raz krwawienie i skurcze, podano mi kroplówkę na skurcze i tak przetrzymałaliśmy do środy rano. Rano badanie i szybko skierowanie na porodówkę ze wskazaniem na cięcie cesarskie-oddzielało się łożysko. I tak o godz. 9,58 przyszedł na świat nasz synek Arek. Był malutki bo to wcześniak 29 tydzień i 4 dni, ale ważył 1330 g. Po cesarce zabrali go na OIOM niestety nie oddychał samodzielnie i jak poinformowała mnie pani pediatra 4 godziny po cesarce miał wadę serduszka, nieoperacyjną..... i wtedy był ten straszny ból, strach o niego. Myśleliśmy że oszalejemy razem z mężem, rodzina również. Niestety Malutki przeżył tylko 13 godzin. Nawet nie miałam go żywego na rękach..... Mogłam go wziąść na ręće dopiero po wszystkim, On był taki śliczny. Nasza wiara nie pomogła, a my tak bardzo wierzyliśmy że będzie dobrze..... Do domu wróciliśmy już w piątek, tylko że ja wróciłam do domu sama...... bez Naszego Aniołka, a nie tak miało być To był najgorszy czas dla Nas. A ja nawet nie mogłam być przy pochowaniu Naszego Aniołka i do tej pory nie mogę sobie z tym poradzić. Niby się jakoś trzymam, ale w środku czuje ciągle żal, smutek, i przede wszystkim wielką pustkę!!!!!!!!!!!!!! Brakuje mi naszego Maluszka, jego ruchów w brzuszku, jego wogóle.... Ja nawet nie potrafie dobrze opisać tego co czuje... Niby wiem że Nasz Aniołek jest w Niebie i tam ma dobrze, że przynajmniej nie męczył sie długo-bo szans nie dawali mu żadnych, ale to jest niesamowity ból.
Czytałam na tym forum jak Przeżywacie poronienia i wierzcie mi że wiem co czujecie.....
Iwona
Czytałam na tym forum jak Przeżywacie poronienia i wierzcie mi że wiem co czujecie.....
Iwona