Powiem Wam laski, że ja w tym cyklu totalnie siadam psychicznie. Przez półtorej roku byłam silna ale czuję, że chyba dotarłam do swojej granicy. Jutro 10 dpo, nie myślę nawet o sikaniu bo myśl o tej bieli mnie rozkłada na łopatki

mamy plany stymulacji na 3 miesiące w przód - clostillbegyt, zastrzyki, drożność, ale ja totalnie nie widzę żadnego światełka w tunelu. Wszystko co się dało naprostowałam, siebie, męża a ja ciąży nie było tak nie ma. Przekłada się to na moją pracę - kiedy widzę kolejna babkę, która piła, paliła w ciąży, u której co rok to prorok to chce mi się wyć, nie potrafię zachować już kamiennej twarzy i kryć się za maską profesjonalizmu, bo dopada mnie totalnie uczucie niesprawiedliwości na tym świecie

już mi szkoda mojego męża, wiem, że on to też przeżywa a ja nie umiem go wesprzeć tak jak on wspiera mnie